Dzikość to część natury, część każdej z nas, którą niektórym trudno zaakceptować. Wolność od tzw. moralności czy raczej od tego, co za nią uznajemy - opresyjnego zbioru społecznych zasad, sztywnych norm, reguł stwarzających jakiś wewnętrzny lęk przed życiem, ten częsty brak przyzwolenia na własne myśli, na szukanie swojego miejsca, błądzenie, na indywidualne odczuwanie świata. Dzikie nie dostosowuje się do większości, to nieskończona materia indywidualności: nieograniczona i nieokiełznana. Anarchistyczna sfera wolności, niebinarna, cala zlożonaz różnic, pozasystemowa, bez represyjnej hierarchii, bez przemocy, bez nienawiści. Niezależna, wolna i żywa. Ekosfera funkcjonująca na własnych zasadach, w ramach własnej etyki dzikości. Utopijna przestrzeń chaosu zmieniająca utarte schematy.

Dzikość budzi często niepokój - przed innością, niezależnością, brakiem kontroli. Ten patriarchalny, przemocowy lęk przed nieznanym, twotzykapitalistycznysystem zniszczenia, wyzysku i agresji. Hierarchiczna próba ujarzmienia, podporządkowania sobie istot niewpasowujących się w ramy tzw. ucywilizowania stwarza nierówności etniczne, klasowe, płciowe. Unicestwia stoki istnień, represjonuje wszystko osoby wymykające się narzuconym społecznie rolom. Tworzy współczesne holocausty, gdzie masowo mordowane są zwierzęta, doprowadza do eksterminacji lasów i puszcz, rznąc dwustuletnie drzewa na kawałki, zalewa plastikiem przestrzenie istot roślinnych, rzek, oceanów. Patriarchat zagarnia każdy element dzikości i wolności, robi z przyrody tkankę wyzysku a jakikolwiek przejaw odmienności czy indywidualności próbuje zniszczyć, wyrżnąć, spalić. To destrukcyjne, pasożytnicze traktowanie natury, bezgraniczna kontrola, chęć uprzedmiotowienia mają tę samą historię, to samo źródło, co opresyjne zachowania wobec kobiet, osób.

Taki układ świata jest uważany przez większość społeczeństwa za naturalny. A przecież kiedyś byl matriarchat, przybierający różne formy, jednak zawsze stwarzający rzeczywistość opartą na wspołpracy, nie na współzawodnictwie. Czasem wyobrażam sobie świat, w którym myślimy szerzej, żyjemy wspierając się wzajemnie, bez podziałów i we wzajemnym szacunku do istot każdego gatunku. Rośliny, zwierzęta też tworzą społeczności, czują strach, radość, uprawiają seks, są częścią cywilizacji kosmosu, a człowiek nie znaczy tam więcej niż porost, grzyb czy żuk Więc wierzmy wdzikość, chwosty, drzewa, wzrastajmy w kulcie roślin, lasów, dzikiej natury, niezależności. I róbmy to na przekór hierarchicznemu systemowi absurdu, razem tworząc siostrzany świat pozasystemowego obłędu wolności, tolerancji indywidualności, akceptacji różnic i własnego wyboru.