#title Skandaliczne myśli #subtitle Kilka uwag na temat anarchizmu obywatelskiego #author Venona Q #LISTtitle Skandaliczne myśli #SORTauthors Venona Q #SORTtopics insurekcja, anarchizm obywatelski, broszury GwO #date 2012 #lang pl #pubdate 2020-11-03T23:26:13 Od czasu do czasu, cyklicznie, kolektywny czy społeczny anarchizm staje się restrykcyjny wobec niektórych anarchistów, a wówczas przypomina o sobie i ponownie zaznacza swoje istnienie anarchistyczny indywidualizm. Działo się tak na początku dwudziestego wieku, kiedy to niektórzy spośród wielkich anarchistycznych myślicieli zaczęli krytykować część, co bardziej komunistycznych dogmatów. Dziś mamy do czynienia z podobną sytuacją, i raz jeszcze mamy okazję obserwować jak pewni anarchiści społeczni wpadają w panikę, gdy ich wygodne sny zostają zakłócone a oni sami, świadomie bądź nieświadomie umacniają ucisk Państwa poprzez potępianie swoich nieposłusznych sióstr i braci, którzy wydają się zagrażać pogoni za czymś, co jeden z towarzyszy trafnie nazwał „anarchizmem obywatelskim”. To zaiste odpychające stworzenie, ten obywatelski anarchizm. Ekspansywny, tchórzliwy i despotyczny potwór z oczami z tyłu głowy, starający się być tym czym anarchizm najprawdopodobniej nigdy się nie stanie – strawnym i miłym dla podniebienia nowoczesnego, masowego konsumenta. Jednym z głównych czynników, decydujących o czyimś zaangażowaniu w przeprowadzanie ataków jest dążenie do odnalezienia wiedzy o sobie samym i innych, odzyskanie osobistej mocy, postanowienie o radykalnym i dramatycznym zerwaniu ze Społeczeństwem, z jego nieznośną klatką norm społecznych oraz śmiercią indywidualnej wrażliwości do jakiej one prowadzą. Niektóre komunikaty związane z tym nurtem, są kwieciste i przesycone poetyką, a co za tym idzie nie dla wszystkich strawne, jednak gdy czyta się oświadczenia Włoskiej Federacji Anarchistycznej (FAI), nietrudno dojść do wniosku, że to ślepa uliczka i martwy punkt. To materialistyczny i śmiercionośny marsz polityki przeciwko życiu, patriarchalny głos „politycznej rozwagi” przeciw dzikiemu buntowniczemu duchowi, głos tego, co polityczne skierowany przeciwko mnie, przeciw Ja. Bojownicy dążą do odzyskania i uzdrowienia woli oraz przezwyciężenia braku autentyczności. Może się to zacząć tylko od twojego osobistego doświadczenia, nigdy zaś od doświadczenia i dogmatów proponowanych ci przez innych, choć oczywiście dotyczy też twoich związków z niektórymi towarzyszami spośród „masy” czy „klasy pracującej”.Dopóki dzieje się to na ulicy, jest to mało autentyczna walka i trudno odnaleźć tę autentyczność w jakimś abstrakcyjnym tłumie ludzi, których nie znasz. Czytanie rozważań anarchistów związanych z (Formalną) Federacją wydaje się czymś niewiarygodnym, a podejmowanie ich krytyki jeszcze bardziej bezcelowe. Byłoby to trochę jak krytykowanie występu cyrkowego klauna poprzez odwołanie się do norm odnoszących do poważnego dramatu. Dla mnie interesujący jest tutaj, ten sam zakaz indywidualności, jaki narzuca nam Państwo – zrównywanie i redukowanie niepowtarzalnych ludzkich istnień do poziomu pewnych utylitarnych kategorii, dokonywane przez pedagogów oraz rządzących, którzy postrzegają indywidualność jako niewygodną i niebezpieczną, uznając zamiast tego, za coś niezwykle wygodnego, abstrakcyjną ideologiczną klatkę. Ten brak autentyzmu i w jakimś stopniu anachroniczną politykę ich „rewolucyjnej organizacji” jako całości, odzwierciedla oburzenie Federacji na postrzelenie włoskiego szefa przemysłu nuklearnego, Roberto Adinolfiego oraz wysłanie wybuchowego listu szefowi włoskiej agencji podatkowej, Marcowi Cuccagna. W tym drugim przypadku Federacja w odpychający sposób dopuściła się manipulacji faktami, prostytuując swoją dziwaczną ideologię przez uznanie szefa departamentu podatkowego za „robotnika”. Nie chodzi tylko o to, że takie postawienie sprawy obraża inteligencję każdego, kto potrafi dostrzec jasno, że celem był tu jeden z szefów, którzy okradają ich każdego dnia z ciężko zarobionych pieniędzy, lecz również chodzi tu o zagadkowość takiego stanowiska, gdy zauważymy, że „martwią się” oni cierpieniem takich obiektów ataku, a jednocześnie oświadczają kategorycznie, że obchodzi ich również „klasa pracująca”. Jeśli mam być w zgodzie z samą sobą, to musze powiedzieć, że ani odrobinę nie martwię się o tych biurokratycznych bandytów, gdy widzę, że są oni atakowani, ranieni i zabijani. Właściwie to cieszy mnie to. Nietrudno mi też wyobrazić sobie, że wielu ludzi również może to nie martwić, a nawet mogą oni odczuwać pewną satysfakcję oraz radość gdy słyszą o takich atakach. Kilka podstawowych pytań jakie należałoby w związku z tym zadać Federacji, a które w gruncie rzeczy nie wymagają oczekiwania na odpowiedź, brzmi: kim są ci ludzie z „klasy pracującej” o których mówicie; jak wielu należących do „klasy pracującej” znacie osobiście; skąd wiecie że wszyscy ci ludzie potępiają ataki na kapitalistyczną infrastrukturę, szefów i poborców podatkowych; skąd macie prawo do wypowiadania się w czyimkolwiek imieniu, poza samymi soba; co powiecie o ludziach z „klasy pracującej” którzy uczestniczyli w londyńskich zamieszkach w Sierpniu 2011 (a także poprzez całą historię)? Samo stawianie tych pytań wydaje się śmieszne i zbędne, jeśli jednak popatrzymy na dyskurs Federacji, ich postawienie staje się konieczne, gdyż wydają się być oni przekonani o własnej nieomylności. Przedłużenie sposobu myślenia, prezentowanego przez Federację/Libcom, widać również na przykładzie ich oceny rzekomej „taktyki terrorystycznej”. Zapożyczają tu oni od wrogich mediów i Państwa, jeszcze jeden bezsensownych straszak – stereotyp bezmyślnego, chaotycznego anarcho-insurekcyjnego „terrorysty”. Raz jeszcze należy zapytać, jak wielu z tych insurekcjonistów zna Federacja i skąd jej członkowie wiedzą, że tego rodzaju działania zbrojne nie stanowią dla takich bojowników elementu bogatej i bardziej złożonej aktywności. Co więcej, trzeba wyraźnie powiedzieć, to co jest oczywiste, że tego rodzaju insurekcyjne metody są powszechne wśród wyklętych i zniechęconych do tego świata, równie powszechne jak „organizowanie się” i czasem mają więcej wspólnego z rebelią „klasy pracującej” niż cokolwiek co Federacja ma jej do zaproponowania. Federacja jednak wymownie przemilcza ten stan rzeczy, stanowiący faktyczne sedno rzeczywistości. Zamiast tego, preferuje ona postawę pobłażliwego, rodzicielskiego potakiwania w reakcji na gniew „klasy pracującej”, który mógłby być tak bardzo konstruktywny, gdyby tylko ci nieposłuszni i niezdyscyplinowani, przyswoili sobie mądrość federacyjnych lekarzy, połykając przepisane przez nich leki. Federacja po raz kolejny ujawnia tu własną niezdolność do wyzwolenia się z kajdan ideologii: zaprzeczając ponownie złożoności ludzkiej istoty, wtłaczając ją w pewne użyteczne, abstrakcyjne kategorie. Jeśli jednak popatrzymy na to jak Federacja reaguje na innych anarchistów, wówczas jej zachowanie staje się bardziej złowróżbne, dlatego, że często staje się ona trudna do odróżnienia od naszych wrogów. Forum jakie sobie wybrała jest internet. Nie tylko szybki przegląd tekstów krytykujących technologię, ale również kontakt z nią, ujawnia jak bardzo destruktywna jest ta bezosobowa forma masowej interakcji. Ponadto, język jakim posługuje się Federacja, koresponduje z pieścią represji, jaka opada na ludzką twarz anarchizmu. Federacja wzmacnia pozycję Państwa, przez przyswojenie sobie retoryki systemu industrialno-militarno-technologicznego, której częścią jest naprzykład wspomniane wyżej potępienie anarchistycznej „taktyki terrorystycznej”. Poszukując wolności, jednostka musi dysponować swobodą wyrażania siebie, podążania za własnym głosem. Nie zawsze znajduje się ona w opozycji do kolektywu, jednak czynione wbrew niej, starania, by zdławić jej indywidualność celem wtłoczenia w ramy jakiegoś kolektywu czy społeczeństwa są całkowicie daremne. Prędzej czy później jednostka się zbuntuje, ponieważ masowa wspólnota ufundowana kosztem wolnej indywidualności, pociaga za sobą (czasem nieformalne a niekiedy nawet niewypowiedziane) prawa i regulacje, stojące w sprzeczności z wolnością życia, przeżywania i myślenia. Tendencje, indywidualistyczna i kolektywistyczna, pozostają ze sobą w konflikcie już od bardzo dawna. Warto poczytać eseje Voltairine de Cleyre na ten temat w których sugeruje ona, że anarchistyczna jednostka jest wolna ku wyrażaniu swojego buntu na swój własny sposób. Ataki przemocy przeciw szefom i Państwu będą zrażać niektórych ludzi, ale nie wszystkich. Pacyfistyczne akcje również będą niektórych zrażać, ale nie wszystkich. Nawet jeśli raz na zawsze udałoby się nam zidentyfikować każdą osobę należącą do „klasy pracującej” i nawet gdyby wszystkie te osoby zgodziły się co do tej przynależności, czy Federacja naprawdę myśli, że ta masa ludzi, podtrzymałaby jeden homogeniczny pogląd na zmianę społeczną, na przyczynę swojej biedy oraz na kwestię najlepszego sposobu wyzwolenia się od obecnego stanu rzeczy (o ile wogóle wszyscy zgodziliby się że ich celem jest właśnie wyzwolenie). Anarchiści obywatelscy poszukują, świadomie zorientowanej na jeden cel, klasy proletariuszy, która w rzeczywistości dziś już nie istnieje w taki sposób, jak opisywano ją niegdyś, uznając za rewolucyjny podmiot zachodniego świata. Anarchistów tych pochłonęly puste poszukiwania, które kończą się w jałowym, bezpłodnym punkcie na poziomie faktycznie niekontrolowalnych masowych starć społecznych. Tym samym, koniec końców, w przeważającej mierze ponieśli oni porażkę w wyciągnięciu wniosków ze swojej własnej polityki. W pewnych przypadkach dzielenie ludzi na klasy jest nonsensem, jeśli nie opiera się na ich osobistych opiniach i działaniach. Wystarczy rzucić okiem na jeden z przykładów, jakim jest historia Rdzennych Amerykan, by dostrzec jak banalne i mylne jest mówienie jednym tchem o „ludzie Rdzennej Ameryki” jako o jednorodnym tworze, wrzucanie do jednego worka: rdzennych wojowników walczących z ludobójstwem i asymilacją oraz autochtonów pozostających w zmowie z Państwem Amerykańskim, wykorzystujących swój własny lud do akumulacji władzy i pieniędzy. Ci z nas, którzy uważają się za insurekcjonistów, indywidualistów i/albo nihilistów nie piszą doskonałych oświadczeń, przedstawiających zamkniętą wizję tego w jaki sposób dojdzie do rewolucji. Słowa niespodziewanych buntowników oraz grup walki zbrojnej cechują się wielką pokorą i skromnością. Powiedziałabym, że w obecnym momencie historii, gdy tak wiele wypróbowano i tak wiele się nie sprawdziło, powinniśmy pozwolić sobie na przyznanie, że nie wiemy co jest słuszne, co „zadziała”. Ludzie są o wiele bardziej złożeni niż proste recepty, a świat ogromny. Destylowanie wszystkiego przez Federację do poziomu „walki klasy pracującej” jest problematyczne. Klasa pracująca, taka jaka była, prawie już odeszła w przeszłość, a w każdym razie, podobnie jak demokracja, dla wielu od początku wyrastała z horroru i kłamstw. Demokrację wynaleziono na grzbietach klasy greckich niewolników, a Rewolucja Przemysłowa najpierw narzuciła destrukcję jednostki, po czym na scenę wprowadziła „stado wywłaszczonych”, co zapoczątkowało obecne, tak znienawidzone przez nas czasy. W ten sposób koncentracja na „klasie pracującej” jest niczym poruszanie się pomiędzy różnymi formami ucisku, oznacza mówienie, że wolimy ten rodzaj ucisku, bardziej niż inny: na początku Rewolucji Przemysłowej ludzie walczyli zębami i pazurami, by nie zostać wciągniętymi do „klasy pracującej”. Włączenie rzemieślników i wiejskich ludów do przemysłowej klasy pracującej miało krwawy charakter, dlaczego więc teraz pewni anarchiści usiłują to reifikować? (Przypis redakcji BM: Reifikacja jest to proces, w wyniku którego jednostka społeczna postrzega zjawiska i procesy społeczne, tak jakby były one pozaspołeczne, niezależne od działań społecznych. Przykładowo normy prawne mogą być postrzegane jakby nie były wytworem społecznym, lecz upatruje się w nich ingerencji sił wyższych, Boga, bogów lub innych sił.) Jest to nie tylko wątpliwe, ale wręcz dziwaczne, szczególnie dziś, gdy maszyna pracuje już od dawna, obecnie przeobrażając tradycyjną klasę pracującą w postindustrialną klasę konsumentów.Są one po prostu stadium w mielącym wszystko postępie maszyny, dlatego też zrobilibyśmy dobrze, odrzucając wszystkie te chimery. Nie oznacza to wcale negacji walki klas ani odrzucenia poglądu, że miała ona miejsce zawsze i że będzie trwać nadal, wolę jednak mówić o „wojnie społecznej” niż o „walce klasy pracującej”, głównie dlatego, że obejmuje ona więcej jednostek oraz ich wybory, włączając także ludzi uważających się za tradycyjną klasę pracującą. Z biegiem lat, klasa jako pojęcie oraz narzędzie podziału opisującego społeczeństwo stało się coraz bardziej rozmyte. Jeśli już trzeba to robić, to można podzielić ludzi z jeszcze większą surowością, na biednych i bogatych, uprzywilejowanych i wykluczonych, krytycznych oraz bezkrytycznych wobec Państwa i cywilizacji. Negowanie indywidualnej autonomii, identyfikacji oraz ingerencja w relacje, wywołuje alienację i osłabia jednostkę. Władza widmowej masy nad jednostką oznacza nic innego jak wsparcie dla projektu Państwa i kapitalizmu, przez przyznanie, że indywidualna istota ludzka jest niczym więcej jak ekonomiczną komórką lub rozległym, anonimowym agregatem takich komórek. Czy naprawdę tak chcemy definiować ludzkie istnienia i czy naprawdę anarchiści sądzą, że taka perspektywa jest wyzwoleńcza? Negowanie roli indywidualnego działania na rzecz ogólnikowej koncepcji „walki klas” minionych czasów jest niebezpieczną fikcją. Ze względu na to, że projekt Państwa również zakłada zniszczenie woli oraz wartości jednostki; wspomniana powyżej koncepcja bez wątpienia nie może być nazywana rewolucyjną, no chyba, że będziemy rozumieć ją w sensie autokratycznych, hiperpolitycznych (uber-political), rządów aparatów państwowych – które bez wątpienia nie są obiektem dążenia jednostek oraz grup podobnie myślących jednostek, które pragną wolności. Rolą anarchistów nie jest zastępowanie jednej tyranii kolejną, bez względu na to czy jest ona „demokratyczna”, monarchistyczna, kolektywistyczna czy jakimkolwiek innym rodzajem władzy. Czym właściwie jest owo „wydawanie oświadczeń” potępiających działania i poglądy innych, którzy również uważają się za anarchistów? To polityczna gra w „dobrych anarchistów” i „złych anarchistów” zorganizowana dla mediów i represywnej machiny policyjnej. Ma to podkopać rzeczywiste znaczenie terminu „anarchia”; skomplikowanej i ruchomej sieci zasad, praktyk i relacji, służących wyzwoleniu, które nie ma jednej, konkretnej formy istnienia, w każdym razie nie bardziej niż ma to miejsce w przypadku Państwa. Co więcej, fakt, że Federacja odczuwa potrzebę pisania oświadczeń przeciwko działaniom innych anarchistów, niewątpliwie pokazuje nam, że jej projekt skazany jest na zagładę. Wraz z końcem dnia, mówię Federacji Anarchistycznej i jej zwolennikom: nie zgadzam się z wami i nie pragnę swiata o jakim mówicie. Nie tylko ja postrzegam wasze oświadczenia i poglądy, jako coś sprzecznego z moim własnym buntem i osobistą koncepcją wolności, opierającą się na moim własnym pojmowaniu i doświadczaniu państwowego ucisku. A ponieważ wasz projekt zależy od całkowitej zgodności mas, których jestem cześcią, i skoro z debat oraz oświadczeń Federacji wyłania się wizja masowego społeczeństwa anarchistycznego, deklaruję, że pragnę wolności nie tylko od Państwa, ale również od Społeczeństwa i od was. Pytam więc: co ze mną zrobicie? Zaczęłam pisać ten artykuł przede wszystkim z zamiarem zachęcenia wszystkich, którzy uważają się za anarchistów, do przerwania wzajemnych potępień i przyznania, że w rzeczywistości, nikt z nas nie zna „odpowiedzi”. Jednak, kończę go, wyczuwając, że niektórzy z „nas” wiedzą tak niewiele o tym co znaczy być wolnym w sercu, myśli i działaniu, tak mało o realnym znaczeniu klasowej solidarności i walki, że jestem w stanie wyobrazić sobie tylko iż społeczeństwo anarchistyczne, będące celem Federacji Anarchistycznej, byłoby równie obciążone represjami i więzieniami, tak samo jak obecne. Przynajmniej, dopóki ci, którzy narzuciliby swoją bezosobową wizję reszcie z nas, nie zrozumieliby daremności swoich zabiegów.