#title Płeć, rasa i klasa #subtitle 1973 #author Selma James #date 2012 #source Recykling Idei, 13/2012, s. 121-123 #lang pl #pubdate 2023-03-09T23:19:28 #topics feminizm, prawa kobiet, ruch pracowniczy, marksizm, ruchy studenckie, dzieciństwo, autonomizm, rasizm, walka klasowo-płciowa, walka klasowa #notes Przełożył Marcin Starnawski. Fragmenty artykułu Sex, Race and Class, the replay to „Avis Brown”, napisanego w 1973 roku, rok później zamieszczonego w: „Race Today”, 1974, January, a dwa lata później opublikowanego jako broszura. Sporą dezorientację rodzi konfrontacja płci, rasy i klasy jako kategorii oddzielnych, a nawet pozostających ze sobą w konflikcie. To, że są odrębne, wydaje się oczywiste. Trudniej dostrzec, że okazują się one nierozdzielne. A jednak jeśli oddzielimy płeć i przynależność rasową od położenia klasowego, pozostanie nam w zasadzie okrojona sekciarska polityka białej lewicy z metropolii. Mam nadzieję pokazać w najkrótszym zarysie, że po pierwsze, ruch klasy robotniczej jest czymś innym, niż wyobraża sobie lewica. Po drugie, w sprzeczności pomiędzy nieciągłymi kategoriami płci czy rasy a totalnością klasy tkwi największa przeszkoda dla siły klasy robotniczej, a jednocześnie twórcza energia potrzebna, by siłę tę zyskać. W naszej broszurze, na którą tak szczodrze powołał się Avis Brown[1], zmierzyłyśmy się z „[...] relacją kobiet wobec kapitału i rodzajem walki, jaką możemy skutecznie podjąć, aby go zniszczyć”[2], poza tym w całej tej pracy inspirowałyśmy się doświadczeniem ludności czarnoskórej w walce przeciwko kapitałowi. Wychodząc od (kastowych) doświadczeń kobiet, przedefiniowałyśmy klasę, uwzględniając kobiety. Redefinicja ta opiera się na nienajemnej pracy gospodyni domowej. Ujęłyśmy to w następujący sposób: Od czasów Marksa jasne jest, że kapitał rządzi i rozwija się poprzez płacę, to znaczy, że fundamentem społeczeństwa kapitalistycznego był pracownik najemny oraz jego lub jej bezpośredni wyzysk. Nie jest jednak ani jasne, ani uznawane przez organizacje ruchu klasy robotniczej, że to właśnie poprzez płacę roboczą organizuje się wyzysk pracownika nienajemnego. Wyzysk ten jest coraz bardziej efektywny, gdyż brak płacy skrywa go. [...] Gdy mówi się o kobietach, praca jawi się jako osobista usługa poza zasięgiem kapitału[3]. Jednak, choć w przypadku kobiet relacja kasty względem klasy ukazuje się w formie ukrytej i zmistyfikowanej, owa mistyfikacja nie dotyczy tylko kobiet. Zanim zmierzymy się z kwestią rasy, pójdźmy w pozornie przeciwnym kierunku. Najsłabsze są nasze dzieci, również pozbawione płac w społeczeństwie opartym na pracy najemnej. Niegdyś były (a przykładowo w społeczeństwie plemiennym w dalszym ciągu są) uznawane za integralną część produkcyjnej działalności wspólnoty. Ich praca stanowiła część całego systemu pracy społecznej i za taką ją uznawano. Tam, gdzie dociera władza kapitału, dzieci zabiera się wspólnocie i zmusza do pójścia do szkoły, a każdego dnia rośnie liczba buntowników przeciwko temu. Czy ich bezbronność to kwestia klasowa? Czy ich walka przeciwko szkole to kwestia klasowa? Uważamy, że tak. Szkoły są instytucjami organizowanymi przez kapitał, by ten mógł osiągnąć swój cel poprzez dzieci i przeciwko nim. [...] Mamy zatem dwa sektory klasy robotniczej, których działania jednego w domu, drugiego zaś w szkole – zdają się sytuować poza kapitalistycznym stosunkiem pracy najemnej, ponieważ owi pracownicy sami nie pracują najemnie. W rzeczywistości ich działania są obszarami produkcji kapitalistycznej i jej podziału pracy. Pierwszy z nich – gospodynie domowe – uczestniczy w produkcji oraz (co jest tym samym) reprodukcji robotników, czyli tego, co Marks określił jako siłę roboczą. Świadczą usługi tym, którzy każdego dnia niszczeni są w pracy najemnej i którzy każdego dnia wymagają odnowy. Ponadto gospodynie otaczają opieką oraz dyscyplinują tych, których przygotowuje się do pracy, gdy dorosną. Drugi sektor – dzieci – to ci, którzy od urodzenia są obiektami owej opieki i dyscypliny, których ćwiczy się w domu, w szkole i przed telewizorem, aby w przyszłości stali się pracownikami. [...] Te z nas w ruchu feministycznym, które zerwały ostateczną zasłonę z tego międzynarodowego kapitalistycznego podziału pracy, by obnażyć pozycję klasową kobiet i dzieci ukrytą za partykularnością ich pozycji kastowej, wiele z tego nauczyły się od ruchu czarnoskórych (ang. the Black movement). Nie chodzi o to, że gdzieś jest to zapisane (choć później odkryłyśmy, że jest, i to w miejscu, które niektórym mogłoby wydawać się dziwne). Ruch masowy uczy nas mniej poprzez słowa, a bardziej poprzez siłę, z której korzysta i która, usuwając gruzy pozorów, mówi, jak jest naprawdę. […] Nasza tożsamość, nasze role społeczne, sposób, w jaki się je postrzega, wydają się oderwane od naszych funkcji kapitalistycznych. Wyzwolenie od nich (albo poprzez nie) wydaje się odrębne od naszego wyzwolenia spod kapitalistycznego niewolnictwa najemnego. Według mnie tożsamość kastowa stanowi istotę klasowości. Oto owo dziwne miejsce, gdzie znalazłyśmy klucz do związku pomiędzy klasą i kastą opisanego w najbardziej zwięzły sposób. W tym miejscu o międzynarodowym podziale pracy mówi się jako o stosunkach władzy w obrębie klasy robotniczej. To pierwszy tom Kapitału Marksa: Manufaktura rozwija zatem hierarchię sił roboczych, której odpowiada skala płac roboczych. Jeżeli z jednej strony robotnika indywidualnego przystosowuje się do jego jednostronnej czynności i wiąże się go z nią na całe życie, to z drugiej strony różne operacje zostają dostosowane do owej hierarchii wrodzonych lub nabytych umiejętności[4]. W dwóch zdaniach wyłożono głęboki materialny związek pomiędzy rasizmem, seksizmem, szowinizmem narodowym i szowinizmem pokolenia pracowników najemnych wymierzonym w dzieci i emerytów – ludzi zależnych i pozbawionych płac roboczych. Hierarchia płac roboczych i odpowiadająca jej skala płac. Rasizm i seksizm ćwiczą nas w rozwijaniu i nabywaniu pewnych umiejętności kosztem innych. Następnie owe nabyte umiejętności traktuje się jako naszą naturę i ustala nasze funkcje na całe życie, kształtując jednocześnie jakość naszych stosunków wzajemnych. I tak uprawa trzciny cukrowej czy herbaty nie jest zajęciem dla białych ludzi, przewijanie pieluch nie jest zajęciem dla mężczyzn, a bicie dzieci nie jest przemocą. Rasa, płeć, wiek, narodowość – każde z nich stanowi nieodzowny element międzynarodowego podziału pracy. Nasz feminizm opiera się na niewidocznej do tej pory warstwie hierarchii sił roboczych – gospodyni domowej – której nie odpowiada żadna płaca. […] Społeczne stosunki władzy między płciami, rasami, narodami i pokoleniami stanowią zatem nic innego, jak skonkretyzowane formy stosunków klasowych. Owe stosunki władzy w obrębie klasy robotniczej osłabiają nas w walce o władzę pomiędzy klasami. Są skonkretyzowanymi formami pośredniej dominacji, gdzie jeden sektor klasy kolonizuje inne, dzięki czemu kapitał narzuca swą wolę nam wszystkim. Jeden z powodów, dla których owe tak zwane organizacje klasy robotniczej były w stanie w tej walce występować jako mediatorzy, dotyczy tego, że pozwoliliśmy im na poziomie między narodowym odizolować od nas „klasę robotniczą”, którą oni identyfikują jako białych mężczyzn po dwudziestym pierwszym roku życia. Również niewykwalifikowany biały robotnik-mężczyzna – wyzyskiwana istota ludzka w coraz większym stopniu oderwana od roztaczanej dlań przez kapitał perspektywy pracownika, wyborcy i uczestnika społeczeństwa – nawet będąc rasistą i seksistą, uważa się za ofiarę tych organizacji. Jednak gospodyniom domowym, czarnoskórym, młodzieży, robotnikom z krajów Trzeciego Świata, wykluczonym z definicji klasy, powiedziano, że ich konfrontacja ze strukturą władzy białych mężczyzn w metropolii to „egzotyczny wypadek historyczny”. Podzieleni przez kapitalistyczną organizację społeczeństwa na fabrykę, biuro, szkołę, plantację, dom i ulicę, jesteśmy również podzieleni przez same te instytucje, które roszczą sobie prawo do reprezentowania naszej walki kolektywnie jako klasa. [...] Strategia feministycznej walki klasowej opiera się, jak powiedziano, na pozbawionej wynagrodzenia (ang. wageless) kobiecie w domu. Jeśli pracuje ona również najemnie poza domem, przytłacza ją praca produkcyjna oraz praca polegająca na reprodukcji klasy robotniczej, a zatem słabnie jej zdolność do walki - nie ma na nią nawet czasu! Jej pozycja w strukturze płac jest szczególnie niska wówczas, choć nie tylko wtedy, gdy jest czarnoskóra. A nawet jeśli zajmuje stosunkowo wysoką pozycję w hierarchii siły roboczej (rzadkość!), pozostaje zdefiniowana jako obiekt seksualny mężczyzn. Dlaczego? Dlatego, że tak długo, jak większość kobiet jest gospodyniami domowymi, których funkcja w reprodukcji siły roboczej polega między innymi na byciu seksualnym obiektem mężczyzn, żadna kobieta nie może uciec od tej tożsamości. Domagamy się płac za pracę, jaką wykonujemy w domu. Ów postulat płacy otrzymywanej od państwa stanowi, po pierwsze, żądanie prawa do autonomii od mężczyzn, od których obecnie jesteśmy zależne. Po drugie, żądamy pieniędzy bez konieczności podejmowania pracy poza domem i po raz pierwszy otwieramy możliwość odmowy pracy podejmowanej z konieczności w fabrykach, a także w samym domu. W tej oto strategii zaciera się granica oddzielająca rewolucyjny ruch czarnych i rewolucyjny ruch feministyczny. Perspektywa ta opiera się na najsłabszych – pozbawionych płac. Umacnianiu międzynarodowego podziału pracy przez kapitał sprzyja istnienie regularnej armii bezrobotnych, których można przesuwać z branży do branży i z kraju do kraju. Trzeci Świat to najpotężniejszy rezerwuar owej przemysłowej armii rezerwy. (Drugim takim potężnym rezerwuarem jest kuchnia w metropoliach.) Port of Spain[5], Kalkuta, Algier czy meksykańskie miasteczka na południe od granicy ze Stanami Zjednoczonymi to skupiska dostarczające siły roboczej do nędznej pracy w Paryżu, Londynie, Frankfurcie czy na farmach Kalifornii i Florydy. Jaka jest ich rola w rewolucji? W jaki sposób pozbawieni płac mogą walczyć bez środków nacisku, jakimi są płaca i fabryka? Nie udzielamy na to pytanie odpowiedzi – nie możemy. Możemy jednak postawić pytania w sposób, który zakłada, że bezrobotni nie muszą iść do pracy, aby móc działać przeciwko społeczeństwu kapitalistycznemu. Gospodynie domowe pracujące bez wypłaty w domu mogą mieć pracę poza domem. Podporządkowanie płacy mężczyzny w domu i podporządkowujący charakter tej pracy osłabiają kobietę, gdziekolwiek ona pracuje i niezależnie od jej pochodzenia rasowego. Oto podstawa, na której czarnoskóre i białe kobiety mogą działać wspólnie „wspierane” lub „niewspierane”, nie dlatego, że antagonizm rasowy został pokonany, ale dlatego, że i jedne, i drugie potrzebują autonomii, którą może dać płaca oraz walka o płacę. Czarnoskóre kobiety będą wiedziały, w jakich organizacjach (z czarnoskórymi mężczyznami, z białymi kobietami, albo z żadną z tych grup) podjąć ową walkę. Nikt inny nie może tego wiedzieć. [...] Nie wiemy, jak klasa robotnicza ostatecznie zjednoczy się na poziomie organizacyjnym. Wiemy natomiast, że dotychczas wielu z nas mówiono, byśmy zapomniały o naszych własnych potrzebach na rzecz jakichś szerszych interesów, które nigdy nie były na tyle szerokie, by nas uwzględnić. Nauczyłyśmy się zatem z gorzkich doświadczeń, że nie powstanie nic zjednoczonego i rewolucyjnego, dopóki każdy z sektorów wyzyskiwanych nie poczuje swej własnej autonomicznej siły. Władza dla sióstr i tym samym, dla klasy! [1] A. Brown, The Colony of the Colonized: notes on race, class and sex [w:] „Race Today”, 1973, June. Autor ten określił pracę The Power of Women and the Subversion of the Community (Bristol 1972), której autorkami są Mariarosa Dalla Costa i Selma James, jako „blyskotliwą”. Jej trzecie wydanie opublikowano w formie ksiązkowej w roku 1975, (Później dowiedziałyśmy się, że Avis Brown to pseudonim Ambalavanera Sivanandana, człowieka, który kieruje obecnie Instytutem Stosunków Rasowych w Londynie). Tekst Sex, Race and Class opublikowano po raz pierwszy w periodyku „Race Today” w styczniu 1974 roku jako odpowiedź „Avisowi Brownowi”. [2] M. Dalla Costa, S. James, The Power of Women..., s. 5. [3] Tamże, s. 28. [4] 4. K. Marks, Kapitał, t. 1, Warszawa 1951, s. 377 (przekład zmodyfikowany na podstawie tekstu angielskiego cytowanego przez S. James za: K. Marx, Capital, Vol. 1, Moscow 1958, s. 349 – przyp. tłum.). [5] Port of Spain – stolica Trynidadu i Tobago (przyp. red.).