Selma James

Kobiety, związki zawodowe i praca, czyli... czego nie robić

(1972)

2012

Istnieją różne sposoby kooptacji ruchu kobiecego i udaremniania mu wszelkich możliwości stania się autonomicznym i rewolucyjnym ruchem politycznym. Jeden z nich zakłada, że będziemy asystować kapitalizmowi we włączaniu i integrowaniu kobiet w nowe obszary stosunków wyzysku. [...] Owo wykorzystanie rebelii do włączenia najbardziej słyszalnej mniejszości, aby służyła celom rozwoju kapitału z „odnowioną energią i witalnością”, nie jest ani czymś nowym, ani czymś ograniczonym tylko do kobiet. To ogólna zasada rozwoju kapitalistycznego. Na przykład byłym światem kolonialnym, który Brytyjczycy „wyedukowali” do samodzielnego rządzenia się, rządzą „wdzięczni ludzie z zewnątrz” (ang. grateful outsiders). Musimy uważnie przyjrzeć się temu, w jaki sposób mamy być „wykorzystane”, jeśli chcemy zapobiec sytuacji, w której będziemy się organizować tylko po to, aby kapitalizm mógł stać się mniej zacofany, oraz uczestniczyć w procesie dalszego zniewalania nas, zamiast działać na rzecz jego zniszczenia, co stanowi jedyny możliwy proces wyzwolenia.

Inny, choć powiązany z powyższym, sposób kooptacji w pewnym stopniu już ma miejsce, a jego sprawcą są organizacje lewicowe. Skutecznie przekonały nas, że jeśli chcemy złączyć się z kobietami z klasy robotniczej, musi się to dokonać albo poprzez te właśnie organizacje, albo, nawet w większym stopniu, poprzez ich definicje klasy społecznej, ich orientacje i ich sposoby działania. Wygląda to tak, jakby blokowały one otwarte drzwi. Podważają zasadność autonomicznego ruchu kobiecego albo wprost, albo pośrednio (marginalnie traktując kobiety, które są wszak szczególnie wyzyskiwaną grupą w ramach klasy). Dla nich „prawdziwa” klasa robotnicza ma białą skórę i jest mężczyzną po trzydziestce. Rasizm, męski szowinizm i dominacja ze względu na wiek mają tu wspólny rodowód. Chce się z nas skutecznie uczynić czynnik pomocniczy względem „ogólnej” walki – tak, jakby to oni reprezentowali uogólnioną walkę i jakby mogła istnieć ogólna walka bez kobiet oraz bez mężczyzn przyłączających się do kobiet i popierających ich postulaty. Główny problem, w odniesieniu do którego przełknęłyśmy ich orientację i zostałyśmy dokooptowane, aby móc bronić naszego własnego ruchu, to kwestia uzwiązkowienia kobiet. [...]

Oto gdzie ruch może nabrać kształtów lub zostać złamany. Możemy być współczesnymi sufrażystkami, jedynie nieco groźniejszymi, gdyż o ile one zachęcały kobiety do korzystania z wolności praw wyborczych, my będziemy je zachęcać do korzystania z wolności poprzez pracę.

Niewątpliwie czasem będziemy zaniedbywać nasz obowiązek, gdy nie udzielimy wsparcia czy nawet zachęty kobietom domagającym się miejsc pracy, zwłaszcza tam, gdzie są one z dala od branż zdominowanych przez kobiety, co oznacza, że fabryki wyzysku (ang. sweat shops) stają się jedynym miejscem w promieniu wielu kilometrów, w którym kobieta może zarobić na tyle dużo, by pokryć koszty inflacji i uniknąć własnej degradacji, oznaczającej dla niej konieczność proszenia męża o pieniądze na rajstopy. Jeśli jednak ograniczymy się do tego, jeśli to ma być nasz program, a nie jedynie taktyka wspierania mobilizacji kobiet w konkretnych sytuacjach, będzie to oznaczało, że całe nasze działanie sprowadza się do organizowania kobiet do bardziej skutecznego i bezwzględnego wyzysku.

Pytanie brzmi: jakie mamy ogólne alternatywy w kwestii organizacji i postulatów?

Po pierwsze, organizacja kobiet jest na niskim poziomie. To najważniejszy powód, dla którego kobiety w ruchu zmuszone są przyciągać kobiety do związków zawodowych. Oto mamy instytucję już działającą i „doświadczoną” – my zaś takie nie jesteśmy – której nie trzeba budować od podstaw. Próba budowania organizacji bez tradycji (poza tradycją samej walki) to wyłamanie się z innych tradycji, które – obok innych rzeczy – przez stulecia udaremniały stworzenie rewolucyjnego ruchu kobiecego. Trudno myśleć o niezależnej organizacji – niezależnej od każdego sektora establishmentu a tym bardziej stworzyć ją, bez zaangażowania tysięcy kobiet. [...]

Musimy skupić się na żądaniach, poprzez które ruch w kilku słowach wyraża zakres sprzeciwu wobec ucisku i wyzysku kobiet. Napięcie pomiędzy walką lokalną a wyrażonymi zasadami ruchu nie zanika, ale wraz z każdym lokalnym żądaniem, które mobilizuje kobiety, gdziekolwiek są, walka traci swój sporadyczny, prowincjonalny i izolowany charakter. Żądania od początku muszą dotyczyć możliwości nowych rodzajów i obszarów działania w każdej lokalnej sytuacji, a jednocześnie nie tracić z pola widzenia kwestii fundamentalnych. Można o tym powiedzieć więcej, ale lepiej przejść do proponowanych żądań.

1. Żądamy prawa do tego, by pracować mniej. Krótszy tydzień roboczy dla wszystkich. Dlaczego ktokolwiek miałby pracować dłużej niż dwadzieścia godzin w tygodniu? Gospodynie domowe boją się poprosić mężczyzn po tygodniu przynajmniej czterdziestogodzinnej harówki, aby zajęli się swymi dziećmi i swoją własną bielizną. A jednak kobiety właśnie to robią - dla siebie i dla mężczyzn. Gdy kobietom grozi się zwolnieniami, walka musi dotyczyć postulatu krótszego tygodnia roboczego. (Może wówczas mężczyźni dla odmiany przejmą od nas przywództwo).

2. Żądamy gwarantowanego dochodu dla kobiet i mężczyzn, pracujących i niepracujących, zamężnych i niezamężnych. Jeśli wychowujemy dzieci, mamy prawo do płacy umożliwiającej przeżycie (ang. living wage). Klasa panująca gloryfikuje macierzyństwo tylko wtedy, gdy jest wypłata, dzięki której można sobie na nie pozwolić. Pracujemy dla klasy kapitalistów. Niech nam płacą, albo pójdziemy do fabryk i biur, i posadzimy nasze dzieci na kolanach ich ojców. Zobaczmy, czy będą w stanie robić samochody Forda i zmieniać pieluchy w tym samym czasie. Żądamy płac za pracę domową. Wszyscy, którzy zajmują się domem, mają prawo do wynagrodzenia (mężczyźni także).

3. W tym kontekście żądamy możliwości kontroli nad naszym własnym ciałem. Nawet jeśli kontrola urodzeń byłaby bezpłatna, czy byłaby to faktycznie kontrola? A jeśli będziemy miały dostęp do darmowych aborcji na życzenie, czy będzie to kontrola? A co z dziećmi, które chcemy, ale na które nas nie stać? Jesteśmy zmuszone domagać się aborcji i sterylizacji tak samo, jak zostałyśmy zmuszone domagać się miejsc pracy. Dajcie nam pieniądze i dajcie nam czas, a będziemy miały większe możliwości kontrolowania naszych ciał, umysłów i związków. Wolna kontrola urodzin, darmowe aborcje dla każdej, która sobie tego życzy (w tym dla naszych sióstr za granicą, którym odmawia się tego prawa – siostrzeństwo ma wymiar międzynarodowy). Domagamy się prawa do tego, aby mieć dzieci albo ich nie mieć. [...]

4. Żądamy równej płacy dla wszystkich.[...]

5. Żądamy przerwania podwyżek cen, w tym podatków, czynszów, żywności i ubrań. [...]

6. Żądamy darmowych, kontrolowanych społecznie żłobków i przedszkoli. Mamy prawo do społecznej egzystencji bez konieczności szukania kolejnej pracy poza domem. Matki również mają prawo, by pracować krócej. [...]

Zaczynamy od zjednoczenia tego, co kapitał podzielił. Jeśli mężczyźni nie nauczyli się jeszcze wspierać podjętej przez nas walki o równą płacę, to dzieje się tak dlatego, że wciąż mają w odróżnieniu od nas przywileje, zwłaszcza wątpliwy „przywilej” samej płacy, które zaślepiły ich w klasowym interesie. Za niejednoczenie się z nami zawsze słono płacili utratą miejsc pracy, które zajmowała „tańsza” kobieca siła robocza. Wciąż możemy stanąć wobec konieczności konfrontacji nie tylko z pracodawcami, związkami zawodowymi i rządem, ale również mężczyznami, gdy domagamy się równej płacy. Postulat równej płacy dla wszystkich może zachęcić ich do wysunięcia postulatu równej płacy wśród nich samych, jak i do zjednoczenia się z nami. [...]

Możemy organizować kobiety tam, gdzie pracują jako pracownice najemne, gdzie robią zakupy, gdzie żyją i pracują. Kobiety w wielu dzielnicach przemysłowych mają w pobliżu pasaże handlowe, gdzie robią zakupy w czasie przerwy obiadowej. Nierzadko mieszkają w pobliżu. Możemy zacząć od rozdawania ulotek we wszystkich tych miejscach, stawiając sobie za cel zorganizowanie kobiet wokół ich najbardziej palących problemów, jak: czas pracy, płace, inflacja, opieka nad dzieckiem i niewolnictwo. Gospodynie domowe mogą udać się do biur opieki socjalnej i żądać pieniędzy, tak jak zrobiły to kobiety i dzieci w regionach górniczych – nie musimy czekać, aż mężczyźni przyłączą się do strajku, ale możemy domagać się, by wsparli nasze działania.

Możliwe, że kobiety (albo my same) będą czuły się zbyt słabe, by działać niezależnie od związków zawodowych (choć nasze zadanie polega na podkreślaniu ich potencjalnej siły), a gdy zaczną działać, mogą z różnych stron doświadczać nacisku – zwłaszcza pracodawców – aby się do związków zapisywały. W tym momencie trudno powiedzieć, będzie dalej. Jeśli pomożemy im wysunąć żądania, nawet to, co otrzyma ją od związków zawodowych, będzie większym osiągnięciem. Zyskają pewność siebie i doświadczenie. My wszystkie je zyskujemy, wspólnie. Możemy podejmować strajki przeciwko inflacji, podwyżkom czynszów, pracy zmianowej kobiet i mężczyzn. Gospodyniom domowym możemy zaoferować życie społeczne innego rodzaju niż jeszcze jedna praca – możemy im zaoferować walkę jako taką. [...]


Recykling Idei, 13/2012, s. 118-120
Przełożył Marcin Starnawski. Fragmenty tekstu Women, the Unions and Work Or... What Is Not To Be Done, napisanego z okazji konferencji ruchu wyzwolenia kobiet w Manchesterze w marcu 1972 roku, gdzie dystrybuowano go w formie broszury. Po raz pierwszy ukazał się drukiem w czasopiśmie „Radical America”, 1973, Vol. 7, No. 4-5.