Tytuł: Queerując heteroseksualność
Osoba autorska: Sandra Jeppesen
Data: 2012
Notatki: Oryginalnie wydane w "Queering Anarchism" przez AK Press. Przetłumaczone i wydane przez Nieporządek.
s-j-sandra-jeppesen-queerujac-heteroseksualnosc-1.png

w tym artykule rozważę wpływ, jaki przyjęcie polityki queer miało na moje życie, przyglądając się sposobom, w jakie queerowanie anarchizmu może mieć miejsce w życiu osób anarchistycznych i antyautorytarnych, identyfikowanych przez społeczeństwo jako heteroseksualnych ze względu na płeć i/lub płeć obiektu ich pożądania, ale którzy sami nie identyfikują się ze wszystkimi heteroseksualnymi etykietkami, być może nawet z podmiotową pozycją heteroseksualną. co to oznacza? oznacza to, że pracujemy nad queerowaniem przestrzeni wyglądających na heteroseksualne, że jesteśmy heteroseksualnymi sojusznikami queerowych walk, rzucając wyzwanie heteronormatywności w ruchu anarchistycznym, a także w zamieszkiwanych przez nas przestrzeniach głównego nurtu, od miejsc pracy po rodziny, od sal lekcyjnych po produkcje kulturalne. niniejszy artykuł jest jedną z interwencji, która próbuje queerować przestrzeń narracji i teorii, z jednej strony poprzez niekapitalizowanie[1], a z drugiej poprzez mobilizację osobistej narracji w celu przemyślenia lub teoretyzowania na temat queerowania heteroseksualności i de-heteronormatywizacji przestrzeni „heteroseksualnych”. z badania queerowania hetero-przestrzeni z anarchistycznej perspektywy wyłania się wyzwoleńcza polityka seksualności i płci, która przecina się z anarchoqueerowym wyzwoleniem[2] w kwestionowaniu dominujących form organizacji społecznej, w tym państwa, małżeństwa, kapitalizmu, rodzicielstwa, związków miłosnych, przyjaźni, rodzin i innych ważnych miejsc anarchistycznej polityki i walki.

na styku anarchistycznej i queerowej polityki znaleźliśmy alternatywne pozycje, działania i relacje, które mają dla nas głębsze znaczenie. nie chodzi o to, by w teorii queer lub queerowej polityce stawiać na ludzi „hetero” – to nie miałoby sensu. chodzi raczej o uznanie długu wobec tych przestrzeni, miejsc, ludzi i ruchów, przy jednoczesnym uznaniu, że jako ludzie w związkach mogących wyglądać na „hetero”, możemy uchodzić za heteroseksualnych i korzystać z przywilejów, które nasze społeczeństwo przyznaje tej kategorii. innymi słowy, praktyki i teorie queer są ważne dla wyzwolenia heteroseksualistów z normatywnych standardów intymnych relacji, od przyjaźni po seksualność. co więcej, queerowanie heteroseksualności ujawnia, że kategorie homoseksualizmu i heteroseksualizmu są całkowicie nieadekwatne do opisania szerokiego wachlarza naszych potencjalnych seksualności, gdy zaczniemy odkrywać przestrzenie poza heteronormatywnością.

gdzie to wszystko się dla mnie zaczęło? nigdy nie byłam „normalna”, jeśli chodzi o seksualność. ale myślenie o queerowości jako istotnej dla mojego własnego życia zaczęło się w szczególnym dla mnie momencie, gdy byłam wolontariuszką w who's emma[3], anarchistycznym punkowym infoshopie w toronto. pewnego dnia przyjaciel (biały gej) wziął mnie na bok i powiedział, że chociaż podziwia moją anarchofeministyczną, antykapitalistyczną politykę, to czy mogłabym rozważyć możliwość włączenia kwestii gejowskich lub queerowych do mojej koncepcji anarchizmu. pewnie musiałam się wtedy trochę zarumienić, gdyż byłam nieco zażenowana, szczerze mówiąc, że zapytano mnie o coś tak oczywistego. ale nie skrytykował mnie za coś, czego nie robiłam, a raczej otworzył przestrzeń dla czegoś nowego – wyjścia poza heteronormatywne koncepcje anarchistycznej polityki. był to dla mnie niezwykle ważny moment, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam.

rozwinę to jako serię opowieści o rozmowach, które odbyłam przez lata z przeróżnymi ludźmi, lub doświadczeniach moich lub bliskich, które razem omawialiśmy. jako queerowi i/lub antyheteronormatywni anarchiści uważam, że cenimy osobiste doświadczenia i wymianę międzyludzką jako ważne miejsce produkcji wiedzy politycznej. innymi słowy, poprzez rozmowy uczymy się wiele o szerokim zakresie idei politycznych, o opresyjności języka i o naszej własnej pozycji w świecie, w którym żyjemy. poprzez dzielenie się narracjami i historiami chcę docenić i wyrazić uznanie dla ludzi, doświadczeń i przestrzeni zbiorowych, które pomogły mi poznać queerową politykę. chcę również zebrać niektóre z tych historii w swego rodzaju zbiór narracji, aby zachować, przynajmniej do pewnego stopnia, formę, w jakiej się z nimi zetknęłam. oczywiście są one przefiltrowane przez moją własną perspektywę i lekcje, których się z nich nauczyłam. co więcej, przemyślenia do którym mnie skłoniły mogą być zupełnie inne niż te, które mogą wywołać u czytelników, i chcę to przyznać. moja wiedza i moja perspektywa będą oczywiście miały swoje ograniczenia. jednocześnie nie chciałem teoretyzować tych doświadczeń, dystansując się intelektualnie od moich idei, ponieważ nie w ten sposób je napotkałam. niemniej jednak będę wciągała w to wiele koncepcji, idei i teorii. nasz system edukacji uczy nas rozumieć historie w jeden sposób, a idee w inny (na przykład uczymy się literatury lub historii inaczej niż filozofii lub idei). mam nadzieję, że te narracje nie będą rozumiane jako urocze historyjki o moim życiu, ale raczej jako źródło ważnych pomysłów na temat seksualności, które mogą być przydatne dla osób heteroseksualnych w stawaniu się antyheteroseksistowskimi heteroseksualnymi sojusznikami. ostatnią nadzieją, jaką mam, jest to, że wiele innych osób opowie swoje własne historie, które zostaną potraktowane poważnie przez anarchistów i innych czytelników w naszych zmaganiach w kierunku radykalnej transformacji społecznej i politycznej.

przyjaźń, seksualność, poliamoria i inne intymności[4]

anarchoqueerowe teorie i praktyki zaczynają się od podstaw. w jaki sposób odnosimy się do ludzi emocjonalnie i seksualnie? w jaki sposób te rodzaje relacji zostały w dużej mierze zdeterminowane przez opresyjne systemy, takie jak patriarchat, heteronormatywność, kapitalizm, rodziny, kultura i państwo, systemy, w które nie wierzymy i które nieustannie kwestionujemy i walczymy o ich demontaż? chociaż byłam rozwiązłą feministką, która od najmłodszych lat odrzucała role i stereotypy związane z płcią, to aż do momentu, w którym zostałam wolontariuszką w who's emma, moje osobiste doświadczenia z niemonogamią były dość trudne. podczas studiów walczyłam z podwójnym seksualnym standardem, zgodnie z którym kobiety nie powinny chcieć seksu, angażując się w przypadkowy seks lub krótkoterminowe seryjne związki monogamiczne i przyjmując za to wiele krytyki. następnie miałam kilka niemonogamicznych związków na scenie punkowej. w jednym przypadku, gdy związek stał się długodystansowy, jedno z nas było poli, a drugie nie. nasza komunikacja w kwestii szczerości i zaufania była kiepska. w końcu przez to zerwaliśmy. w innym przypadku oboje mieliśmy innych partnerów i czasami komunikowaliśmy się lepiej, ale nie zawsze. nie znaliśmy nikogo innego, kto byłby w takim związku. ostatecznie zerwaliśmy z innych powodów.

kiedy zetknęłam się ze sceną anarchistyczną w toronto, głównie w who's emma i free skool, wydawało się, że wszyscy są zwolennikami poliamorii, a ludzie tak naprawdę nie dzielą partnerów ze względu na płeć, wiek czy cokolwiek innego. miałem wielu przyjaciół, którzy w tym czasie byli w związkach niemonogamicznych (lub niemono, jak to nazywaliśmy), więc wszyscy rozmawialiśmy o tych sprawach. zaczęliśmy myśleć o tym, że słowo niemonogamia było reifikacją centralności lub rzekomej „normalności” monogamii i chcieliśmy przyjąć inny punkt wyjścia, mnogość miłosnych możliwości, więc zamiast tego zaczęliśmy używać słowa poliamoria. w tamtym czasie wszyscy czytaliśmy ważną książkę o nazwie the ethical slut[5].

również w tamtym czasie ludzie mówili „traktuj swoich kochanków jak przyjaciół, a swoich przyjaciół jak kochanków”. mamy o wiele większe oczekiwania wobec kochanków, dużo więcej zastanawiamy się nad tym, dokąd zmierza związek, negocjujemy przestrzeń, wyrażamy potrzeby, wyznaczamy granice, wyrażamy rozczarowanie itp. czasami zapominamy o dobrej zabawie i cieszeniu się wspólnie spędzanym czasem. możemy być naprawdę surowi wobec kochanków, być może dlatego, że czujemy się tak bezbronne. w tym miejscu musimy być lepszymi przyjaciółmi dla naszych kochanków. z przyjaciółmi jesteśmy bardziej skłonni dać im trochę luzu, pozwolić, by sprawy były nieco bardziej płynne. z drugiej strony, w przypadku kochanków, mamy tendencję do robienia dla nich wielu specjalnych małych rzeczy, takich jak gotowanie ich ulubionego jedzenia, tworzenie diy zinów lub przynoszenie im drobiazgów, gdy się spotykamy, coś, co mówi: myślałam o tobie, coś, co pokazuje, że ich kochamy. w związku z tym musimy być bardziej kochający dla naszych przyjaciół, robić dla nich więcej specjalnych rzeczy, chodzić z nimi na randki, robić dla nich małe, serdeczne prezenty wyrażające to, jak bardzo nam na nich zależy. być bardziej uważni na ich potrzeby, wspierać ich na co dzień. traktować ich bardziej jak kochanków.

myślę, że mniej więcej w tym czasie, dla przykładu, moja przyjaciółka i ja nie byłyśmy w żadnym związku seksualnym, więc na walentynki, niemal satyrycznie, pewnego roku zaprosiła mnie na kolację. przygotowała mi kąpiel, podała kieliszek wina i ugotowała kolację, gdy ja relaksowałam się w wannie. w następnym roku zrobiłam coś podobnego dla niej. były to dziwnie romantyczne-nieromantyczne, bardzo troskliwe randki z przyjaciółmi.

w tym czasie w toronto było kilka długoletnich poliamorycznych „super par”, które były stawiane za przykład, że poliamoria może działać. jeśli oni mogą to zrobić, to my też możemy, myśleliśmy wszyscy. mieli dobrą komunikację i kilka interesujących strategii, z których czerpaliśmy. jedna para, kiedy wychodziła na imprezę, decydowała z wyprzedzeniem, czy jest to randka, czy nie. inna para, którą znałam, mieszkała razem i miała zasadę, że nie mogli spotykać się z kimś innym w ich wspólnym mieszkaniu. niezależnie od tego, jakie były zasady, interesujące było dla mnie to, że każda dwójka ludzi mogła ustalić własne zasady. można było mówić, czego się chce i słuchać, czego chce druga osoba, a następnie wypróbować to, a potem sprawdzić, jak się czuli i jak im poszło. dla mnie było to coś zupełnie innego niż heteroseksualna monogamia, która miała kilka zasad, z których żadna nie miała dla mnie sensu, jak na przykład zasada mówiąca, że jeśli pokażesz, jak bardzo jesteś zazdrosny, oznacza to, że naprawdę zależy ci na drugiej osobie. albo jeśli wiążesz się z jedną osobą, a potem z drugą, oznacza to, że nie lubisz już pierwszej osoby, podczas gdy z mojego doświadczenia wynika, że uczucia do jednej osoby miały niewielki wpływ na moje uczucia do innej osoby, a może nawet je wzmacniały. możliwość włączenia tego emocjonalnego doświadczenia do otwartych negocjacji dotyczących wielu relacji była niesamowita.

dla mnie ta otwartość na budowanie relacji od podstaw, nie całkowicie bez zasad, ale negocjując wytyczne w razie potrzeby, pojawia się w teorii queer, w pierwszym aksjomacie eve sedgwick: „wszyscy ludzie są różni”[6]. wszyscy mamy różne ciała, różne części ciała, różne pragnienia; wszyscy chcemy różnych rzeczy od relacji, czy to intymnych, seksualnych czy innych. dlaczego więc nie mielibyśmy sami negocjować naszych relacji zamiast podążać za heteronormatywnym odgórnym scenariuszem? dla mnie było to także coś innego niż moje poprzednie otwarte związki na scenie punkowej, gdzie ludzie czasami zachowywali się nieuczciwie lub stosowali przymus i nazywali to niemonogamią. na scenie punkowej nie nauczyłam się narzędzi do negocjowania w celu zaspokojenia wzajemnych potrzeb. to było bardziej w stylu: nie mogę być monogamiczna, więc możesz albo być ze mną niemonogamiczna, albo możemy zerwać. nie było sposobu, by powiedzieć: hej, to, co właśnie zrobiłeś, zraniło mnie – czy jest jakiś sposób, byśmy sobie z tym poradzili, komunikując się w sposób, który odbuduje zaufanie?

w pewnym momencie miałam szczęście uczestniczyć w zajęciach na wolnym uniwersytecie anarchistycznym w toronto[7] na temat poliamorii. jedną z najlepszych rzeczy, jakie powiedział prowadzący, było to, że bez względu na to, jak często lub z jakiego powodu uprawiasz seks z daną osobą, nadal musisz być z nią szczery i pełen szacunku. nawet jeśli jej motywacje są inne niż twoje (np. nocna impreza lub jednorazowa przygoda może być motywacją jednej osoby, podczas gdy aktywna praktyka poliamoryczna zaangażowana w alternatywne relacje seksualne, intymne i oparte na społeczności może być motywacją drugiej osoby). uczciwość i szacunek, odpowiednie ustalenie zgody między wszystkimi zainteresowanymi stronami (w tym czasami tymi, którzy nie są obecni, tj. innym partnerem/innymi partnerami drugiej osoby), ustalanie granic i przestrzeganie tego, co powiedziałeś, są krytycznymi elementami spotkania. wydaje mi się to tak dalekie od tego, jak zwykle wyglądają związki heteroseksualne, że jest to właściwie coś innego. nawet jeśli twoje partnerstwa są „hetero”.

dla mnie, scena poliamorii i radykalna scena queer były ze sobą powiązane. stroiliśmy się, by pójść na vazaleen, radykalną queer punkowo-anarchistyczną imprezę taneczną willa munro w toronto. wśród ludzi, którzy spędzali czas na vazaleen były osoby trans, drag queens i kings, oraz queer wszelkiego rodzaju. niektórzy „heteroseksualni” ludzie również tam bywali, ale my byliśmy typem heteroseksualnych ludzi, którzy nie identyfikowali się z byciem hetero. nie identyfikowaliśmy się z naszą płcią nadaną przy narodzinach, unikaliśmy norm i stereotypów heteroseksualności, byliśmy krytyczni wobec uprzedmiotowienia kobiet, potępialiśmy z góry ustalone scenariusze płci i seksualności, które postrzegaliśmy jako powiązane z kapitalizmem i patriarchatem. być może utożsamialiśmy się z queerowością, na przykład pociągały nas osoby z określonej subkultury, takie jak miśki, femme chłopcy, butch lesbijki, osoby trans czy ktokolwiek inny. było to miejsce pełne subwersji i zabaw związanych z płcią i seksem. oczywiście przestrzeń queer pełna queerów, z których niektórzy byli anarchistami, a niektórzy heteroseksualistami. uwielbiałam vazaleen, ponieważ nie było tam poczucia, przynajmniej dla mnie, normatywnej seksualności. z pewnością nie była heteronormatywna. ale nie była też homonormatywna. nie odzwierciedlała głównego nurtu reprezentacji „par gejowskich”, takich jak możemy zobaczyć w the l word lub queer eye, z asymilacyjnymi, konsumpcyjnymi normami. zamiast tego sprawiała wrażenie przestrzeni wielu seksualnych oporów.

nienormatywne seksualności

nienormatywna seksualność oznacza między innymi, że ludzie porzucają normy seksualne i po prostu łączą się i utrzymują długoterminowe relacje z kimkolwiek, kto ich inspiruje, robiąc to, co ich interesuje seksualnie. dla mnie czasami są to kobiety, czasami mężczyźni. często są to ludzie, którzy nie są w moim wieku. kiedy byłam młodsza, umawiałam się ze starszymi ludźmi, a teraz, kiedy jestem nieco starsza, wydaje mi się, że umawiam się z młodszymi ludźmi. to są mniej więcej ludzie, z którymi spędzam czas. tak naprawdę nie postrzegam wieku jako interesującego sposobu dzielenia ludzi. moi przyjaciele zawsze byli w różnym wieku, a nawet z różnych pokoleń. mój obecny partner jest młodszy ode mnie o ponad dziesięć lat. kiedy się poznaliśmy, byliśmy poliamoryczni i chociaż dobrze się komunikowaliśmy i uprawialiśmy świetny seks, nie traktowaliśmy związku zbyt poważnie. było dużo zabawy. oboje mieliśmy innych partnerów, ale wkrótce to minęło i podjęliśmy bardziej wyraźne zobowiązanie wobec siebie nawzajem, najpierw do bycia głównymi partnerami, a następnie do bycia monogamicznymi. zawsze czułam się trochę ambiwalentna co do tej decyzji. niedawno przeprowadziłam się do innego miasta i zdecydowaliśmy się być poli-, chociaż żadne z nas jeszcze nic z tym nie zrobiło.

ta relacja jest dla mnie naprawdę niesamowita. on jest super seksowny i mamy gorące życie seksualne, w którym robimy wiele nieheteronormatywnych rzeczy (cokolwiek to znaczy – nie powiem ci). czuję, że jest to związane z moją własną seksualnością, ale także ze sposobem, w jaki rozwijam zaufanie i troskę lub intymność z partnerem. on ma ten rodzaj inteligencji emocjonalnej i empatii, który stereotypowo nie jest kojarzony z mężczyznami, a który jest bardzo ważny, by nasz związek pozostawał silny, być może dlatego, że ja go nie mam, więc uczę się tych rzeczy od niego. dzisiaj, gdy ktoś zadzwonił, powiedział, że jego głos brzmi androgynicznie, i może to też jest częścią atrakcyjności. on nie pasuje do płciowych scenariuszy[8] bardziej niż ja. dla nas obojga nienormatywność związku jest przynajmniej jedną z rzeczy, które utrzymują go żywym i wciąż interesującym.

z drugiej strony martwię się, że nasza różnica wieku oznacza nierównowagę sił, co zauważyliśmy i pracujemy razem, aby spróbować ją kompensować i upewnić się, że jest bardziej wyrównana. inną rzeczą, która mnie martwi, jest to, że być może przyciągając młodszych ludzi, w jakiś sposób powielam ageizm – zarówno ageizm na scenie anarchistycznej, która jest naprawdę sceną zorientowaną na młodzież, jak i rodzaj zinternalizowanego ageizmu, który oferuje społeczeństwo głównego nurtu, gdzie młodość jest ceniona, a wiek jest czymś, z czym powinniśmy walczyć lub czego powinniśmy się wypierać, a nie akceptować lub nawet szanować (jak robią to niektóre kultury). czasami myślę, że to niefortunne, że na „scenie” anarchistycznej nie ma dużej różnorodności wiekowej. jedną z rzeczy, która często się zdarza, jest to, że kiedy mówię ludziom o moim wieku, mówią, że wyglądam dużo młodziej. to ma być komplement i nie uważam go za obraźliwy. ale jednocześnie czasami sprawia, że czuję, że coś jest nie tak z moim wiekiem. że w jakiś sposób byłabym lepsza, gdybym była młodsza. zastanawiam się, czy ten zinternalizowany ageizm odgrywa również rolę w wyborze partnera, jeśli chodzi o to, kogo mogę uznać za atrakcyjnego. to, co jest uważane za atrakcyjne u starszych mężczyzn w mainstreamowych reprezentacjach, przyprawia mnie o mdłości. myślę jednak, że to, kto mnie pociąga, jest bardziej związane z moimi punkowymi korzeniami i tą konkretną estetyką.

queerowe rodzicielstwo i społeczność

myślę, że innym sposobem, w jaki anarchizm pozwolił mi wieść bardziej nieheteronormatywne życie, jest akceptacja niepłodzenia dzieci w społeczności, w której wybory ludzi są akceptowane. kiedy zdecydowałam się na poliamorię, zostało to zaakceptowane. uważam, że bycie monogamicznym jest również ogólnie akceptowane, ponieważ istnieje pojęcie radykalnej monogamii, która odrzuca scenariusze płci i seksualności. niektórzy ludzie, których znam, wahali się przyznać, że zdecydowali się być monogamistami, ponieważ obecnie, jak na ironię, oczekuje się poliamorii wśród anarchistów. nieposiadanie dzieci jest również akceptowane, podczas gdy społeczeństwo głównego nurtu ma tendencję do patrzenia krzywo na kobiety, które decydują się nie mieć dzieci lub które wybierają politykę zamiast dzieci. na przykład, gdy ulriche meinhof, która była częścią frakcji czerwonej armii w niemczech, zdecydowała się zostawić swoje dzieci i zostać aktywną partyzantką miejską, żyjąc w podziemiu i pracując nad obaleniem państwa niemieckiego, pojawiło się wiele doniesień prasowych, które demonizowały ją za to (nie za jej działania polityczne same w sobie) i twierdziły, że była nie tylko złą matką, ale w jakiś sposób szaloną, że zostawiła swoje dzieci z ojcem[9]. dla anarchistów nie ma jednak domniemania co do czyjegokolwiek wzorca życiowego lub kierunku, jeśli chodzi o małżeństwo, ustatkowanie się, posiadanie dzieci, działania polityczne itp. istnieje poczucie, że możesz robić rzeczy w wybrany przez siebie sposób, a ludzie starają się tworzyć nowe ścieżki dla siebie, przy wsparciu innych ludzi w naszych społecznościach.

zamiast podążać narzuconą ścieżką – małżeństwo, dzieci, dom na przedmieściach – dawno temu zdecydowałam, że wolę podążać ścieżką kolektywnego życia. była to świadoma decyzja, ponieważ czułam, że raczej nie znajdę, i nie chciałem poddać się szczęśliwemu małżeństwu na przedmieściach. tak naprawdę, to mnie przerażało. z wielką ulgą przeczytałam książkę zatytułowaną „soft subversions” autorstwa feliksa guattariego, w której opowiada on o dorastaniu na przedmieściach i o tym, jak bardzo było to dla niego wyobcowane, jak sprawiało, że czuł się w pewnym sensie „schizo na krawędziach”[10]. kocham tę książkę. porzuciłam więc to marzenie, dla mnie bardziej koszmar, dorastania na przedmieściach wśród dzieci biurokratów, ludzi, którzy bali się aktywnego, szorstkiego życia w mieście, więc przenieśli się do obszaru starannie przystrzyżonych trawników i uprzejmych rozmów. martwy czas, jak mówią sytuacjoniści[11].

kiedy po raz pierwszy napisałam ten artykuł, mieszkałam w zatłoczonym czteropokojowym mieszkaniu w centrum montrealu z trzema innymi osobami, z których jedna jest moją osobą partnerską. jest to przestrzeń queerowa i z założenia mamy queerowych współlokatorów. nasza szersza społeczność obejmuje anarchistycznych punków z st. henri, studenckich i akademickich anarchistów, radykalną scenę queer i trans, aktywistów antyrasistowskich i wiele różnych feministek. te luźne grupy rozciągają się na całą kanadę, stany zjednoczone i miejsca takie jak korea, francja i niemcy. nasza społeczność obejmuje również wiele osób, które nie pasują do żadnej z tych tożsamości, które są nomadyczne geograficznie i kategorialnie.

niektórzy ludzie w naszej społeczności mają dzieci, inni nie. niektórzy uważają, że obecna sytuacja geo-eko-polityczna jest zbyt niestabilna, aby mieć dzieci, ale niektórzy są na tyle odważni, aby się tego podjąć. osiem lat temu mieszkałam w kolektywnym domu w toronto z pięcioma innymi osobami. troje z nas chciało mieć dzieci w tym momencie, ja i dwie inne kobiety. jedna z nich była częścią super-pary, która była razem w poliamorycznym związku przez kilka lat, myślę, że około czterech lat. oprócz swojego cis partnera, kobieta zaczynała spotykać się z osobą, która była „nie-bio-chłopcem” (termin nie jest już używany, ponieważ jest zakorzeniony w biologicznym determinizmie), facetem gender queer lub trans mężczyzną (w rzeczywistości wszystkie te etykiety są obarczone złożoną historią i zastosowaniami, a także mogą, podobnie jak nie-bio-chłopiec, wypaść z użycia, gdy wymyślimy nowe terminy, które działają lepiej). wszyscy troje przeprowadzili się razem do dużego wspólnego domu z kilkoma innymi osobami i zaczęli planować, jak wspólnie począć i wychować dziecko. w końcu jednak zerwała z cispłciowym facetem i poczęła dziecko z dawstwa nasienia od byłego partnera jej partnera trans. są teraz monogamiczni i razem wychowują dziecko. odbyłyśmy zabawną rozmowę kilka lat temu, kiedy obie wyznałyśmy, że jesteśmy w monogamicznych związkach, jakby to był wstydliwy sekret.
druga kobieta była bez wyjątków monogamiczna. zaczęła spotykać się z kobietą i zdecydowały się mieć dziecko i zamieszkać razem jako para. co ciekawe, obie kobiety zdecydowały się urodzić dzieci z dawcami nasienia, których znały i z którymi łączyły je długotrwałe przyjaźnie. większa przestrzeń życiowa społeczności staje się mniejsza, gdy masz dziecko, i bardziej zintensyfikowana. społeczność wchodzi w twoje życie na inne sposoby.

w moim przypadku, w ramach projektu dziecko, spotkałam się kilka razy z ekspartnerem, który ma obecnie partnerkę i dwójkę dzieci, mieszkających w nowym jorku. rozważaliśmy możliwość posiadania dziecka razem i rozmawialiśmy o tym, jak może wyglądać przyszłość z jego obecną partnerką i ich dziećmi. ale potem wspomniał, że jego zdaniem byłoby lepiej, gdyby ona o tym nie wiedziała. nie sądziłam, że to dobry pomysł. wydawało mi się, że to decyzja bez zgody, w której nie uzyskano by zgody wszystkich stron. nie podjęłam się tego. ostatecznie zdecydowałam się nie mieć dziecka.

ludzie dokonują wyborów dotyczących posiadania dzieci na różne sposoby, nawet osoby, które mogą być w związkach wyglądających na heteroseksualne. rozważając zgodę wszystkich stron, pracując wokół lub wbrew legalnej metodzie poczęcia w klinice dawcy nasienia (bardzo drogiej i zmedykalizowanej), a nawet decydując się na powstrzymanie się od rozmnażania. co ciekawe, dla mnie ta decyzja oznaczała, że staram się nawiązywać głębsze relacje z ludźmi poza moim partnerem. czuję potrzebę nawiązania bliższych przyjaźni i bycia bardziej kochającym dla większej liczby ludzi, nie w sposób seksualny, ale w sposób intymnej przyjaźni, rozwijając kreatywne partnerstwa oparte na współpracy, znajdując wzajemnie wspierające się sposoby interakcji z ludźmi, a w rzeczywistości spędzając więcej czasu, gdy się starzeję, z siostrzenicami i siostrzeńcami, którzy są rozproszeni po całym kraju, którzy nie są związani ze sceną anarchistyczną, ale mimo to są oczywiście ważną częścią mojej społeczności.

wyzwolenie, odpowiedzialność i intymność

w tym kontekście wyzwolenie staje się rodzajem dziwnej koncepcji. nadal lubię spontaniczne spacery przy torach kolejowych, dérives i koczownicze miejskie wędrówki jak każdy anarchista. wyruszanie na freighthopping po kraju lub podróżowanie gdziekolwiek, bez mieszkania, bez pieniędzy, ale zawsze znajdując miejsca na nocleg, ludzi, którzy cię zabiorą lub przyjmą. to zawsze było dla mnie wyzwalające, na obrzeżach kapitalizmu, wbrew sposobowi, w jaki ludzie z klasy średniej podróżują lub żyją, ogólnie rzecz biorąc, przywiązani do domu i pracy.

ale rok czy dwa temu brałam udział w anarchistycznych warsztatach, gdzie prowadzący miał ciekawy pogląd na odpowiedzialność. mam wrażenie, że społeczeństwo głównego nurtu wpoiło nam wartość braku odpowiedzialności, a w anarchizmie zdajemy się łączyć to z wolnością, nomadologią, spontanicznością i wyzwoleniem, podczas gdy tak naprawdę jest to rodzaj kapitalistycznego indywidualizmu, który wydaje się nie do utrzymania.

na przykład, rozmawiałam kiedyś z przyjacielem, który zerwał z partnerką, ponieważ wybierał się w podróż. zapytałem, czy nie było to trochę samolubne, ponieważ tak naprawdę nie brał pod uwagę jej potrzeb ani uczuć. odparł, że musiał postawić siebie na pierwszym miejscu. dla mnie jest to sentyment, z którym, jak sądzę, wielu ludzi mogłoby się zgodzić, anarchistycznych czy nie, choć przez anarchistów może to być ujęte w kategoriach polityki wyzwolenia. wygląda to jednak bardziej jak porażka w byciu odpowiedzialnym wobec osób, z którymi wchodzimy w intymne relacje.

podczas warsztatów prowadzący, który był starszym, rdzennym mężczyzną, powiedział, że odpowiedzialność mówi nam, gdzie jest nasze miejsce w życiu. zawsze niepokoiło mnie to pojęcie przynależności, tęskniłam za nim w jakiś sposób, a jednak nie mogłam go znaleźć, ponieważ byłam oczarowana spontanicznością, wolnością, życiem nomady, nowymi przyjaźniami i związkami wszędzie i z każdym, kto się nawinął. w tym samym czasie byłam również zakłopotana tym, że kochałam ludzi, którzy zawsze wędrowali, a to uniemożliwiało długoterminowy związek, ponieważ zrywaliśmy lub nie widzieliśmy się przez długi czas, a powroty bywały trudne. myślę, że marzyłam o znalezieniu partnera nomada, który podróżowałby ze mną i moglibyśmy być razem spontaniczni, i że byłby to rodzaj podróżnego zestawu korzeni, które mogłabym zabrać ze sobą.

teraz myślę o odpowiedzialności inaczej, myślę o niej jako o głębokim związku z inną osobą, związanym z intymnością. oznacza to, że myślimy o jej uczuciach i potrzebach jako równych naszym własnym, a często ważniejszych niż nasze własne. możemy również myśleć o naszej odpowiedzialności za siebie jako o czymś, co nie jest w konflikcie z odpowiedzialnością za innych, ale jest głęboko związane z odpowiedzialnością za innych, w bardzo anarchistycznym sensie, że wyzwolenie jednej osoby zależy od wyzwolenia tych, którzy są wokół niej. w ramach przykładu z codziennego działania, oznacza to, że dana osoba może poprosić ludzi w swojej społeczności o pomoc, gdy coś się stanie z jej zdrowiem, ponieważ istnieje podskórne zrozumienie, że każdy z nas musi dbać o samych siebie i siebie nawzajem, a gdy inni ludzie mają problem ze zdrowiem, my z kolei pomożemy im. tak więc dbanie o innych ludzi pielęgnuje nas samych, naszą społeczność, a odwrotność jest również prawdą – proszenie o opiekę jest w pewnym sensie pielęgnowaniem innych ludzi i rozwijaniem w naszej społeczności zdolności do pielęgnowania. to sprzyja rozwijaniu intymności w społeczności z innymi poza heteronormatywnymi związkami partnerskimi.

wiążąc to z pojęciem queerowania anarchizmu, uważam, że queerowe praktyki oferują anarchizmowi język intymności. ten język i towarzysząca mu praktyka intymności są kluczowe dla rewolucyjnej polityki. radykalna polityka i praktyki queer oferują nienormatywnym związkom heteroseksualnym szereg możliwości, w tym poliamorię, intymne przyjaźnie, ekspresyjne społeczności, wzajemną pomoc psychiczną, fizyczną i emocjonalną oraz seksualność opartą na intymności, szacunku i zgodzie. oczywiście nie zawsze wszystko układa się tak idealnie, jak to brzmi, ale to także jest lekcja queerowego anarchizmu. związki są trwającym całe życie procesem negocjacji i dzielenia się, wprowadzania wzajemnej pomocy w życie w warstwach bardziej i mniej intymnych relacji. to, co moim zdaniem anarchizm oferuje radykalnym queerowym przestrzeniom, grupom, sieciom i społecznościom, to sposób na wprowadzenie zgody, szacunku, niehierarchicznej miłości, emocjonalnej opieki i kolektywnego życia w związkach, tak aby te społeczności mogły się rozwijać i podtrzymywać siebie, z antypaństwową i antykapitalistyczną perspektywą, a także wprowadzając antyrasizm, antykolonializm i inne powiązane lub intersekcjonalne ruchy i idee. tak więc oprócz queerowania ruchów anarchistycznych, anarchizujemy ruchy queerowe. to, co się wyłania, to wizja queeru i anarchizmu nie jako dwóch odrębnych rzeczy, które zaczynają się łączyć (z pewnością historia ruchu anarchistycznego jest pełna queerów, a historia ruchu queer jest pełna anarchistów!), ale raczej relacja wzajemnej pomocy, w której granice między nimi przenikają się i stają się nierozerwalne.

queerowanie heteroseksualności z perspektywy anarchistycznej odbywa się w tym kontekście, gdzie związki nie są już heteronormatywne, gdzie odchodzimy również od homonormatywności (na przykład kapitalistycznego, państwowego, zdominowanego przez białych modelu „dumy gejowskiej”) i faktycznie otwieramy się na nienormatywne seksualności, gdzie etykiety homo i hetero są kwestionowane na fundamentalnym poziomie. seksualność, podobnie jak płeć, jest zatem narracją, jak powiedział niedawno mój współlokator, płynną serią doświadczeń, które możemy pisać i przepisywać w miarę ich przeżywania, rzeczy, które możemy wymyślać lub pozbywać się, według własnego uznania, w rodzaju wielorakiej, wzajemnie powiązanej, nieliniowej, kłączowej różnorodności seksualności i płci, w którą angażujemy się przez całe życie.

nieheteronormatywne pragnienia

w zeszłym tygodniu rozmawiałem z moim przyjacielem o naszych nieheteronormatywnych związkach heteroseksualnych. spotyka się z kimś nowym i miał dziwne doświadczenia, a przynajmniej tak mu się wydawało, dopóki nie zaczął rozmawiać o tym z przyjaciółmi. i wtedy okazało się, że wiele osób ma podobne doświadczenia. wśród anarchistycznych par hetero, jeśli mogę pozwolić sobie na generalizację, wydaje się, że faceci wykonują naprawdę dobrą robotę, będąc delikatnymi i wrażliwymi, przyjmując wskazówki od kobiet, jeśli chodzi o intymność, seksualność i przyjaźń. istnieje nowy rodzaj języka, w którym mężczyźni musieli znaleźć sposoby wyrażania pożądania bez bycia bezpośrednim lub agresywnym. język niepewności, język warunkowy, język pytań, a nie żądań: czy byłoby dobrze, gdyby? co, jeśli ci powiem?

dla feministek, dla kobiet, które chcą być szanowane w przyjaźniach, w intymnych związkach i w seksualności, jest to słodkie. sprawia, że związki są cudowne, ciepłe, otwarte, troskliwe i kochające. to wspaniałe. więc gdzie w tym wszystkim jest dziwne doświadczenie, możesz się zastanawiać?

czasami, jako kobiety, chcemy czuć się namiętnie pożądane. możemy chcieć być porwane namiętnością i pożądaniem. możemy nawet chcieć, aby sprawy stały się nieco szorstkie, wiesz, ugryzienie w szyję, niewygodna pozycja. seks na podłodze pod stołem lub tak intensywny, że prawie spadamy z łóżka, zanim jeszcze zauważymy (i nie jest to nowość dla nikogo, kto lubi bdsm lub inny fetysz, który eksploruje celową wymianę władzy w seksie). mogłabym dalej rozwijać, ale przejdę do sedna, które jest następujące – wydaje się, że tworzymy nowe normy, a w tych normach są wbudowane takie rzeczy, jak szacunek i komunikacja, delikatność i wrażliwość, a to wszystko są oczywiście wspaniałe rzeczy i powinny być kluczowym elementem każdej relacji, od seksualnych po intymność, przyjaźnie, rodzicielstwo, nauczanie, relacje zawodowe i rodzinne. ale, podobnie jak w przypadku każdego zestawu norm, w tym poliamorii i innych form związków antyheteronormatywnych, istnieje ryzyko, że utkniemy w pewnym zestawie zachowań i zapomnimy, że mamy moc i sprawczość, by mówić, czego chcemy, negocjować poprzez aktywne słuchanie i szczerość oraz osiągać bardzo płynne i żywe relacje, które nie ulegają stagnacji ani nie dostosowują się do wcześniejszych oczekiwań lub czyjegoś wyobrażenia o tym, co jest dla nas dobre, a co złe.

dylan vade jest transpłciowym prawnikiem, który pisał o galaktyce płci, idei, że płeć i seks nie są skonfigurowane jako binarne (męski/żeński lub męski/kobiecy), ale raczej istnieją tysiące różnych sposobów przeżywania naszej płci/płci, w galaktyce, w której niektóre płcie mogą skupiać się razem w konstelacje, a czasami te konstelacje są dostrzegalne, ale czasami nie[12]. chciałabym myśleć, że seksualność też taka jest. zamiast binarnego homoseksualizmu/heteroseksualizmu istnieją tysiące różnych sposobów przeżywania naszej seksualności.

prowadzi mnie to do ostatniej rzeczy poruszanej przeze mnie ostatnio w rozmowach. kilka tygodni temu gościliśmy w domu kobietę, która skorzystała z prawa do małżeństwa osób tej samej płci w kanadzie i ożeniła się kilka lat temu. gdy jej partner zaczął przechodzić tranzycję z kobiety na mężczyznę, ich status osób tej samej płci stał się nieco bardziej płynny. powiedziała, że teraz, gdy zakończył tranzycję, są widziani przez innych jako para heteroseksualna. w codziennym życiu lubi performance w stylu high-femme camp, zwłaszcza queerowy, a teraz nie jest pewna, jak zostanie to zinterpretowane przez innych, którzy najczęściej są heteroseksualni. kiedy queerowy płciowy performance jest błędnie odczytywany jako heteroseksualny, istnieje ryzyko, że gra z symbolami – kobiece sukienki, styl i zachowanie z lat 50. itp.-zostanie źle zrozumiana zarówno przez osoby queer, jak i heteroseksualne, jako wzmacniająca stereotypy dotyczące ról płciowych, zamiast je obalać. dziwne jest również to, że nagle doświadcza heteroseksualnego przywileju w swoim życiu publicznym[13], podczas gdy jej prywatny związek jest nadal bardzo queerowy i nie czuje się uprzywilejowana. mówiąc inaczej, jej narracja seksualności nie jest narracją uprzywilejowaną, a jednak w taki właśnie sposób obcy ludzie odnoszą się teraz do niej i jej partnera. narracja ta staje się więc niepewna, lub jak to nazywa bobby noble – niespójna14. jest to kolejny sposób, w jaki queerowanie heteroseksualności może mieć miejsce w radykalnych środowiskach i życiu queer.

inna trans ftm osoba opowiedziała mi, jak teraz walczy o to, by zostać zaakceptowanym jako osoba queer lub trans, ponieważ ludzie odczytują go jako heteroseksualnego mężczyznę, choć przez prawie czterdzieści lat żył jako kobieta i lesbijka. niemal czuje, że nie może już być częścią społeczności queer, chyba że jest wśród przyjaciół, którzy znają go od dawna. na przykład, powiedział mi, że niedawno wyszedł do baru, który miał mniejszą opłatę za wstęp dla transpłciowych mężczyzn i musiał naprawdę nalegać, że jest trans. osoba przy drzwiach nie chciała mu uwierzyć. wielokrotnie dziękował tej osobie, ponieważ afirmowała jego płeć/wybraną płeć, ale w końcu musiał pokazać ten ponury dowód tożsamości, który nadal wymieniał jego płeć jako „f”, aby zostać zaakceptowanym jako trans mężczyzna. to pokazuje, jak heteronormatywność, która powoduje, że ludzie zakładają, że wszyscy są cispłciowi i niequeerowi, wydaje się przenikać nawet sceny queer, które próbują uprzywilejować osoby trans. co więcej, ujawnia to, że nawet w przestrzeniach zaangażowanych w radykalną politykę i podmiotowość queer i trans, koncepcja, że czyjaś samoidentyfikacja powinna być akceptowana na pierwszy rzut oka, bez konieczności przedstawiania spójnej identyfikacji, nie zawsze jest dobrze stosowana w praktyce.

jest to jeszcze jedno z zagrożeń związanych z queerowaniem heteroseksualności. heteroseksualność oczywiście musi zostać zakwestionowana, podważona, wyrwana z miejsca, w którym jest uprzywilejowana. jednocześnie musimy być bardzo ostrożni, aby nie heteroseksualizować lub heteronormatywizować queerowych przestrzeni, podmiotowości, tożsamości, idei, teorii i tym podobnych. istnieje tu rola dla heteroseksualnych queerowych sojuszników, nawet tych z nas, którzy wzdrygają się na słowo heteroseksualny i zdecydowanie się z nim nie identyfikują. wierzę i mam nadzieję, że możemy queerować nasze praktyki, nie uznając queeru za swój własny, ani nie przywłaszczając go sobie. innymi słowy, chodzi o to, by wspierać queerowe walki, włączać queerowe idee do naszych praktyk, być tak queerowymi, jak to tylko możliwe, by pracować jako sojusznicy na rzecz zakończenia queerowej opresji. z pewnością nie chodzi o to – i jest to kolejne ryzyko – by odgrywać queerowe tożsamości, gdy jest to wygodne, a następnie powrócić do naszego heteroseksualnego przywileju niezmienionym lub niekwestionowanym przez to doświadczenie.

to oznacza wyzwolenie. oznacza, że same piszemy historię naszych żyć, naszych pragnień, naszych płci, naszych seksualności. oznacza, że zamiast wolności, o której śpiewała janis joplin (wiesz, freedom’s just another word for nothing left to lose), kiedy moi rodzice odkrywali swój otwarty związek (to dobra historia na inną okazję!), przeżywamy wyzwalające doświadczenia i relacje, które są zakorzenione w społecznościach i długoterminowym zaangażowaniu w odkrywanie tego, co te związki oznaczają i w jaki sposób mogą być najbardziej satysfakcjonujące dla wszystkich zaangażowanych stron. dla mnie, aby osiągnąć tę otwartość, społeczności queer i/lub anarchistyczne, które napotkałam przez lata, były kluczowe. kluczowe dla tego, kim jestem jako osoba, ale co więcej – kluczowe dla rewolucyjnej polityki. cała kapitalistyczna patriarchalna biała supremacja, która w nierówny sposób strukturyzuje nasz świat i w istocie żeruje na nierównych relacjach władzy, wymaga heteronormatywnych relacji. rozbijamy tego rodzaju relacje, a także zaczynamy rozbijać patriarchat, białą supremację i kapitalizm. jak argumentuje jamie heckert, przełamywanie mikro-faszyzmów na poziomie tożsamości i intymnych relacji leży u podstaw oporu wobec makro-faszyzmów na poziomie instytucji i struktur władzy[15]. queerowe praktyki, relacje, społeczności, sceny i intymności wnoszą zatem istotny wkład w głęboko wyzwoleńcze sposoby bycia, działania, myślenia, odczuwania i działania w świecie, które są intensywnie polityczne. nawet dla heteryków.

[1] kwestionowanie standardowej ortografii (systemów pisma) poprzez nieużywanie wielkich liter, stosowanie „niewłaściwej” gramatyki, takiej jak fragmenty zdań i tym podobne, ma długą historię i złożony zestaw motywacji. co najważniejsze, podważa fallocentryczną dominację reprezentacji tekstowej, tj. domniemanej wyższości fallicznego (męskiego) logosu (użycia słów, aktów mowy), który leży u podstaw zachodnich tradycji filozofii, teorii, literaturoznawstwa i innych logocentrycznych dyscyplin, i który może prowadzić do semiotycznego podporządkowania (guattari, felix. soft subversions. new york: semiotext(e), 1996.) – poczucie, że jesteśmy podporządkowani językowi, a nie podmiotom, które mogą mówić za pomocą języka. po drugie, kwestionuje uprzywilejowanie słowa pisanego w stosunku do tradycji ustnych. po trzecie, kwestionuje normy pedagogiczne, które są narzucane dzieciom w wieku szkolnym od najmłodszych lat, normy kwestionowane przez anarchistyczne podejścia edukacyjne, takie jak wolne szkoły. po czwarte, zakłóca zakładaną relację dominacji autora nad czytelnikiem, binarnego „innego”, a zamiast tego pozwala czytelnikowi interweniować w czytany tekst, być równym pisarzowi. po piąte, poprzez dekonstrukcję binarnych relacji między męskim/kobiecym, pisanym/ustnym, poprawnym/niepoprawnym, piszącym/czytającym itd, niepodporządkowane ortografie, które odrzucają użycie wielkich liter i tradycyjnej gramatyki, tworzą przestrzeń dla uprzywilejowania kolektywu i współpracy w konstruowaniu znaczenia, decentralizując prymat indywidualnego pisarza, domniemanego (bogatego, heteroseksualnego białego mężczyzny) wysublimowanego geniusza, który tworzy teksty. jest to zatem radykalna, feministyczna, queerowa i anarchistyczna strategia, która zakłóca sposób, w jaki teksty są produkowane, cenione, legitymizowane i rozpowszechniane. bell hooks zwróciła uwagę na te debaty, na przykład zmieniając swoje imię, wyrzekając się swojego „niewolniczego imienia” i pisząc swoje imię bez wielkich liter.

[2] queerewind. london: self-published, 2004. http://www.queeruption.org

[3] o’connor, alan. who’s emma? autonomous zone and social anarchism. toronto: confused editions, 2002.

[4] berlant, lauren, red. intimacy. chicago: u chicago p, 2000.

[5] easton, dossie. the ethical slut: a guide to infinite sexual possibilities. san francisco: greenery p, 1997.

[6] sedgwick, eve kosofsky. epistemology of the closet. berkeley: u california p, 1990.

[7] toronto anarchist free university. http://www.anarchistu.org/

[8] butler, judith. gender trouble. new york: routledge, 1990.

[10] guattari, felix. soft subversions. new york: semiotext(e), 1996

[11] debord, guy. society of the spectacle. 1967. detroit: black and red, 1983.

[12] vade, dylan. “expanding gender and expanding the law: toward a social and legal conceptualization of gender that is more inclusive of transgender people.” michigan journal of gender & law, v. 11 (2004–2005) 253–316.

[13] warner, michael. publics and counterpublics. new york: zone books, 2002.

[15] heckert, jamie. “sexuality/identity/politics.” in changing anarchism. ed. jonathan purkis and james bowen. manchester: manchester up, 2004.