LUDZIE W DRODZE / OSOBA W DRODZE
Przedstawiamy Wam opowieść Avdara*.
GŁÓWNE SZLAKI OSÓB Z DOŚWIADCZENIEM UCHODŹCZYM I MIGRACYJNYM:
DUBLIN/DUBLIN III - ROZPORZĄDZENIE DUBLIŃSKIE
TWIERDZA EUROPA / FORTRESS EUROPE
“TAKIE DZIECKO BY CI W BRZUCH NATYCHMIAST NÓŻ WBIŁO, JAKBY TUTAJ PRZYSZŁO”.
NIEUREGULOWANY PRAWNIE POBYT / NIE MA NIELEGALNYCH MIGRACJI
Cześć!
Oddajemy w Wasze ręce drugi numer zina o granicach.
Pierwszy cieszył się dużym zainteresowaniem - to daje nam siłę, żeby przygotowywać kolejne. Publikujemy nasze teksty i grafiki w internecie, jesteśmy jednak zdania, że niezależne wydawnictwa są bardzo istotne, dzięki nim możemy dotrzeć bezpośrednio do osób, które spotykamy, do zaprzyjaźnionych ekip i miejsc.
Papier umożliwia większe skupienie i zupełnie inną jakość czytania - to nie szybkie scrollowanie social mediów i migający ekran komputera czy telefonu. A poza tym wszyscy i wszystkie jesteśmy fanami zinów!
Oprócz bezpośredniej pomocy w terenie i w ośrodkach zamkniętych, jednym z naszych celów jest właśnie tworzenie wolnościowych treści w temacie granic. To bardzo istotne, szczególnie w Polsce, gdzie dyskusja o migracji jest powierzchowna. Propaganda rządowych mediów dehumanizuje całkowicie ludzi w drodze; inne mainstreamowe media, skupione wokół opozycji, przedstawiają z kolei wizję, według której jedynym gwarantem przestrzegania praw człowieka jest Unia Europejska, co jest całkowitym niezrozumieniem sytuacji w Europie.
Jakakolwiek krytyczna analiza reżimów granicznych i procesów zachodzących na świecie praktycznie nie istnieje. Poważna debata o przyszłości nas wszystkich została zastąpiona międzypartyjnymi przepychankami, a poziom medialnych “ekspertów” od tematu migracji, sprowadza temat do karykatury.
Gdy kilkanaście miesięcy temu zaczęły się pojawiać nasze pierwsze teksty, wielu naszych znajomych próbowało nas przekonać, że to zbyt skomplikowane, niemedialne, że ludziom nie chce się tego czytać i że to się “nie sprzeda”. Pokazuje to bardzo dobitnie do jakiego punktu doszliśmy jako społeczeństwo i w jakiej pułapce obecnie się znajdujemy.
W momencie, w którym świat jest skomplikowany jak nigdy dotąd, for- ma naszej komunikacji jest coraz bardziej uboga.
Mimo tych głosów robimy swoje i okazało się, że właśnie na to sporo ludzi czekało - byli zmęczeni płytkością informacji do jakich nas przyzwyczajono. Zmęczeni tym, że traktuje się ich jak głupców.
My nie zgadzamy się na taki podział, gdzie z jednej strony mamy teksty pisane suchym i niezrozumiałym językiem akademickim, z drugiej strony całkowitą tabloidyzację.
Piszemy prostym językiem o skomplikowanych i trudnych problemach, gdzie nie ma jednoznacznych odpowiedzi ani magicznych, bezbolesnych rozwiązań. Staramy się przy tym, żeby wszystko to nie było oderwane od naszych doświadczeń, naszej rzeczywistości i codziennej praktyki.
Stąd w numerze, obok tekstów politycznych, publikujemy też historie konkretnych ludzi - osób w drodze, mieszkanki Podlasia.
W tym miejscu chcemy też podziękować wszystkim zaangażowanym w tworzenie tego numeru - autorom i autorkom tekstów i grafik. To wielka przyjemność z Wami współpracować i tworzyć wspólnie to wydawnictwo.
Życzymy Wam inspirującej lektury. Stay strong and fuck Fortress Europe!
Termin określający osoby migrujące różnymi szlakami. Przyjął się najbardziej na tzw. szlaku bałkańskim gdzie, w wyniku porozumienia UE – Turcja z 2016 roku, migranci arbitralnie zostali zatrzymani w różnych miejscach Europy podczas prób przedostania się do Unii Europejskiej.
Ponieważ słowo “uchodźcy” zaczęło mieć pejoratywny wydźwięk, zwłaszcza w krajach, które odmówiły relokacji, język określający migrację zaczął ewoluować. Termin “ludzie w drodze” jest inkluzywny i nie dzieli osób migrujących.
Często w narracji anty uchodźczej dzieli się osoby w drodze na tzw. “prawdziwych uchodźców” i “migrantów ekonomicznych”. Jest to krzywdzący stereotyp, który dobrze propagandowo podany zaczyna krążyć w społecznej świadomości. Stąd też powtarza się słowa “nielegalny migrant”, co również jest krzywdzące i ogólnie niepoprawne, ponieważ każda osoba przekraczająca w sposób nieuregulowany granicę ma prawo do ubiegania się o azyl w danym kraju. Przekroczenie granicy w sposób nieuregulowany nie jest przestępstwem a wykroczeniem i nie grozi za to kara więzienia, chyba że prawo wewnętrzne danego kraju stanowi inaczej.
Zwrot “ludzie w drodze/osoba w drodze” jest określeniem wyzywającym negatywnych cech samego zjawiska migracji. Określa osobę migrującą w nienaturalnej sytuacji w jakiej się znalazła, ale wciąż cechuje wolnym wyborem.
Taka wędrówka może trwać latami lub parę miesięcy. Może zakończyć się różnie w zależności od indywidualnej sytuacji.
Obecnie na wschodniej granicy Polski mamy dwie różne sytuacje migracyjne, dwie różne granice, ale nadal osoby przekraczające granice zarówno z Białorusią, jak i Ukrainą możemy nazywać ludźmi w drodze, bo nie wiemy gdzie i kiedy zakończą swoją podróż. Niektóre kraje są wyłącznie tranzytowymi, a niektóre pożądane jako miejsce tymczasowego lub stałego osiedlenia.
Obrazki z mediów ludzi wędrujących drogami słusznie nasuwa na myśl skojarzenie z tą definicją. Pytanie dlaczego ludzie muszą wędrować szlakami, które mogą zagrażać ich życiu i zdrowiu, na własnych nogach? Na to pytanie musicie sami sobie opowiedzieć. Każdego z nas może w każdej chwili naszego życia spotkać sytuacja bycia wędrowcem, pokój nie jest nam dany raz na zawsze. Warto mieć taką świadomość.
*imię zmienione
Dostaliśmy pewnego dnia telefon z informacją, że na dworcu jednego z miasteczek w zachodniej Polsce potrzebuje pomocy człowiek, który prawdopodobnie został wypuszczony z więzienia dla uchodźców w Wędrzynie. Ośrodek ten, stworzony na szybko pośrodku koszar, cieszył się koszmarną reputacją. Niewiele dni wcześniej miał tam miejsce protest, podczas którego osadzeni domagali się po prostu informacji o swojej sytuacji. Protest został spacyfikowany a media okrzyknęły te wydarzenia “zamieszkami”. Dzięki Avdarowi i wspaniałemu tłumaczowi z języka kurdyjskiego, który bardzo nam pomógł w komunikacji, mogliśmy poznać jego historię.
Zanim oddamy mu głos mamy jedną uwagę redakcyjną – Avdar często mówi o różnych służbach jakie spotykał używając jednego słowa: “policja”. W swojej podróży nie był w stanie rozróżnić wszystkich tych formacji we wszystkich krajach, więc termin ten tu odnosi się zarówno do policji jak i straży granicznej, wojska i innych jednostek.
Pochodzę z irackiego Kurdystanu. Mieszkaliśmy z rodziną 20 minut drogi od Kirkuku. Moja rodzina była bardzo biedna, ja pracowałem przy uprawie warzyw. Razem z moimi trzema współpracownikami codziennie mieliśmy swój rytuał, kiedy piliśmy herbatę. Aby zagotować wodę rozpalaliśmy ognisko z nazbiera- nego w okolicy chrustu. Pewnego razu ogień rozprzestrzenił się na część pola. Nie stało się nic wielkiego, ale zostaliśmy oskarżeni o celowe podpalenie przez pewną wpływową osobę. Kirkuk to miejsce, gdzie panuje hierarchia – są osoby, które dzięki dobrym kontaktom w armii lub w administracji w Bagdadzie, mają praktycznie nieograniczoną władzę. Po tym oskarżeniu musiałem opuścić ten teren, nie mogłem nawet wcześniej spotkać się z rodziną, przez pewien czas musieliśmy organizować spotkania daleko od domu. Wtedy zdecydowałem się opuścić Irak. Była wiosna 2020 roku. Chciałem wyjechać przez Turcję ale odmówiono mi wizy. Spróbowałem więc dostać się tam przez Iran. Podczas podróży zostałem złapany przez irańską policje i zostałem odesłany z powrotem do Iraku.
Nadszedł rok 2021 i wróciłem do rodziny, ale musiałem się tam ukrywać. Jeden z moich współpracowników, z którymi zostałem oskarżony o podpalenie został zastrzelony. I wtedy zobaczyliśmy w telewizji informację, że ludzie z Kurdystanu wyjeżdżają do Europy przez Białoruś. Wiedziałem, że to najlepsze rozwiązanie dla mnie, ale brakowało mi pieniędzy. Bilet kosztował 3800 amerykańskich dolarów. Aby zdobyć te pieniądze pracowałem bardzo ciężko, jednocześnie cały czas ukrywając się. W końcu dzięki pracy i rodzinie udało mi się zgromadzić odpowiednią sumę i wreszcie mogłem polecieć do Mińska.
Po wylądowaniu spędziłem tam jedną noc, po czym pojechałem taksówką na granicę. Kosztowała 150 dolarów. Taksówkarz zostawił mnie w lesie, gdzie zaraz zatrzymała mnie policja. Myślałem, że to polska policja ale okazało się, że wciąż jestem w Białorusi. Policjanci zabrali mnie i zawieźli do miejsca gdzie przebywała już grupa ludzi z różnych stron świata, była grupa kobiet z Afryki, Arabowie, większość przyleciała z Turcji. Dali nam tam chleb i wodę.
W pewnym momencie zapakowali 20 z nas do samochodu, zawieźli do jakiegoś miejsca w lesie, wskazali nam kierunek mówiąc, że tam jest Polska i kazali iść. Po 30 minutach od kiedy zaczęliśmy iść zobaczyliśmy światła i zostaliśmy zaraz zatrzymani. Ci którzy nas zatrzymali mówili po angielsku. Nie znam angielskiego, ale niektórzy z naszej grupy mówili w tym języku. Policja, która nas zatrzymała krzyczała żebyśmy zawracali bo inaczej zrobią nam krzywdę. Okazało się, że jesteśmy w Litwie i wypchnęli nas z powrotem do Białorusi. Tam po jakimś czasie natknęliśmy się na kolejne służby ale inne niż te, które poprzednio nas tu przywiozły i kazały iść. Mieli inne mundury i samochody.
Zabrali nas do kolejnego obozu w lesie, gdzie rozpaliliśmy ognisko i zostaliśmy na noc. Następnego dnia po południu przyjechała znowu policja. Byli bardzo zdenerwowani i agresywni. Nikogo nie bili, ale wszyscy bali się że zaraz zaczną. Były tam rodziny z małymi dziećmi, były bardzo przestraszone. Ciągle grożąc zabrali nam telefony, po czym zaczęli strzelać w powietrze, żeby jeszcze bardziej nas wystraszyć. Powiedzieli, że dziś zabiorą nas na granicę i tam zostawią.
Tak zrobili, zabrali nas w inne miejsce niż poprzednio. Na granicy było ogrodzenie, przeszliśmy pod nim. Znowu zobaczyliśmy światła i zaczęliśmy uciekać. Zatrzymaliśmy się na chwilę żeby odpocząć i wtedy policja nas znalazła. Znowu mówili po angielsku. Zapytaliśmy dokąd mamy iść, byliśmy przekonani że wciąż jesteśmy w Białorusi. Policja powiedziała, że to nie Białoruś tylko Litwa, tak jak poprzednio. Wróciliśmy więc do Białorusi. Była 4 rano.
Tam spotkaliśmy samochód służb. Zapakowali nas do niego i trafiliśmy do kolejnego, trzeciego już obozu. Dali nam tam zupę, chleb i wodę. Powiedzieli, że zabiorą nas do Polski. O 6:30 rano przyjechał samochód i zabrał nas – tym razem 12 osób, samych młodych mężczyzn. Wysadzili nas w lesie i wskazali kierunek gdzie jest Polska.
Poszliśmy więc tam. Po jakimś czasie byliśmy przekonani, że to już Polska. Wtedy wytropiły nas psy. Część ludzi zaczęła uciekać, ja zostałem z 5 innymi osobami. Nie uciekałem. Policja zapytała co tu robimy – powiedzieliśmy, że chcemy dostać się do Polski. Okazało się znowu, że jesteśmy w Litwie. Mieli tasery i pałki. Bili nas i razili prądem. Krzyczałem, że mam zranioną nogę i żeby mnie w nią nie bili. Wtedy zaczęli uderzać tylko w tę właśnie nogę. Krzyczałem i płakałem a policjanci się śmiali. Ból był straszny, spodnie rozerwały się od uderzeń. Zemdlałem.
Kiedy się ocknęłem moich towarzyszy już nie było. Nie mam pojęcia co się z nimi stało. Obok stało dwóch policjantów, którzy przeglądali moje rzeczy i zjadali ciastka jakie zabrałem ze sobą w drogę. Zapytali czy mam pieniądze, powiedziałem że nie, chociaż miałem. Przeszukali mnie i zabrali mi je, zabrali telefon jaki jeszcze miałem, rozebrali mnie do bielizny. Jedyne co zdołałem zachować to mój paszport. Zabrali mnie na granicę. Poprosiłem, żeby zabrali mnie do Polski ale powiedzieli, że tego nie zrobią.
Na granicy była woda, rzeka, jezioro, nie wiem. Wrzucili mnie do niej. Byłem przekonany, że to koniec i że zaraz umrę. Była 1 w nocy, nie miałem ubrań, byłem pobity, krzyczałem wzywając pomocy i próbując nie utonąć. Udało mi się jakoś wydostać na brzeg. Kilka godzin spędziłem nagi w lesie. Byłem cały skostniały i mokry. Przed świtem zacząłem iść. Jedynym co miałem oprócz bielizny był jeden but. Szedłem i szedłem, ale wokół był tylko las. O świcie zobaczyłem jakąś wieś. Obok niej spotkałem rodzinę, która tak jak ja próbowała dostać się do Europy. Okazało się, że też są z irackiego Kurdystanu. Poprosiłem ich o jedzenie i nakarmili mnie. Dali mi parę swoich butów bo miałem tylko jeden. Były za duże ale cieszyłem się, że mam chociaż to. Powiedziałem im, że chcę dostać się do Polski. Wskazali kierunek i powiedzieli, że tam jest Polska. Mieli ze sobą telefon, więc mieli też mapy. Poszedłem w tym kierunku i spotkałem 3 osoby w drodze, które dały mi trochę jedzenia. Spędziłem w lesie kolejną noc.
Następnego dnia trafiłem na wieś, to już musiała być Polska. To jest to – pomyślałem, wreszcie Europa, udało mi się. Wtedy zobaczyłem samochód, nie miałem siły uciekać. Samochód się zatrzymał a ludzie ze środka zapytali czy potrzebuje pomocy. Dali mi jedzenie, zadzwonili do tłumacza, który pomógł mi się z nimi dogadać. Uratowali mi życie. Nie wiem ile dni byłem w lesie. Wydaje mi się, że 10.
Dziewczyna, która mnie znalazła zaprowadziła mnie do jakiegoś ośrodka gdzie spędziłem 3 noce. Wyjaśniłem, że moje życie w Kurdystanie jest zagrożone i dlatego wyjechałem. Powiedziałem, że nie mogę tam wrócić. Poprosiłem o azyl w Polsce. Potem trafiłem do Wędrzyna.
W ośrodku w Wędrzynie traktowali nas jak zwierzęta. Do miejsca gdzie dostawaliśmy jedzenie musieliśmy za każdym razem iść 800 metrów i mieliśmy tylko 15 minut na posiłek. Jedzenie nie było najgorsze, najgorsza była niepewność. Gorsza od tego jak traktowali nas strażnicy. Nikt nie wiedział w jakiej znajduje się sytuacji. Nikt nie wiedział gdzie jest i jak długo tu zostanie.
Jeden z moich kolegów stamtąd próbował się powiesić. Strażnicy go obezwładnili i zabrali do Krosna Odrzańskiego. Tam trafiały osoby po próbach samobójczych oraz ci będący w bardzo złym stanie.
Ludzie byli przetrzymywani tam od miesięcy. I zorganizowali demonstrację. W tym dniu obudziły mnie hałasy, zobaczyłem że na zewnątrz płonie ogień. Demonstranci utworzyli delegacje, która wystosowała żądania wobec władz ośrodka. Głównym żądaniem była informacja. Nie wiedzieliśmy niczego. Na 900 osób, które tam wtedy były tylko jedna osoba miała ze sobą telefon. Posiadanie telefonu było surowo zabronione. Ten człowiek nakręcił całe wydarzenie. Potem ten film był w mediach. Ja zostałem z 3 osobami w pokoju, nie wyszedłem na plac. W pewnym momencie do pokoju wpuszczono gaz łzawiący, zaczęliśmy się dusić. Protest został spacyfikowany, przyniósł jednak pewien skutek – od jego końca codziennie wypuszczano po kilka osób. Jeden z mężczyzn, któremu się udało skontaktował się z nami w środku i powiedział, że po wypuszczeniu policja zawiozła go na stację kolejową w pobliskim miasteczku i pokazała kierunek mówiąc “Germany, go!”. Okazało się, że wszystkich których zwalniali zabierali na ten dworzec.
Zwalniali tych, którzy byli w złym stanie zdrowotnym i niepełnoletnich. Tych, którzy nie przewodzili protestowi. Gdy pytaliśmy strażnika kto będzie wypuszczony ten mówił, że on by nas wszystkich wypuścił ale muszą mieć decyzję z Warszawy. Po paru dniach zabrali mnie. Postawili mnie na peronie i wskazując kierunek powiedzieli “Germany”.
Pushback to międzynarodowy zwrot określający nielegalną praktykę odpychania przez służby graniczne lub policję z granicy osób, które przekroczyły ją w nieuregulowany sposób tj. nie na oficjalnym przejściu granicznym.
Karta Unii Europejskiej stanowi, że państwa członkowskie muszą zagwarantować prawo do azylu, zakorzeniając ten obowiązek wyraźnie w międzynarodowym prawie dotyczącym uchodźców: Konwencja Genewska z 1951 r. i Protokół z 1967 r.
„Pushback są nieformalnym wydaleniem transgranicznym (bez należytego procesu sądowego) osób lub grup do innego kraju. To stoi w sprzeczności z terminem deportacja, która odbywa się w ramach prawnych […]”.
W ciągu ostatnich pięciu lat pushbacki stały się ważną, choć nieoficjalną, częścią reżimu migracyjnego krajów UE i nie tylko. Sam termin „pushback” jest definicją, która powstała jako wstępny opis wydarzeń rozgrywających się na granicach Unii Europejskiej w 2016 roku, po zamknięciu szlaku bałkańskiego – na Węgrzech i w Chorwacji na granicy z Serbią. Praktyka ta jest teraz znakiem eksternalizacji granicy, która sięga od granicy grecko-tureckiej, po wszystkie kraje prowadzące do granicy słoweńsko-włoskiej”. (BVMN, 2022).
Polska jako jedyny kraj w Unii Europejskiej zalegalizowała pushbacki rozporządzeniem z września 2021 roku co niezgodne jest z prawem międzynarodowym oraz Polską konstytucją. Stanowi ona o legalizacji procedury push-backów, czyli natychmiastowego wydalania z Polski osób, które złapane na terenie kraju nie udowodnią, że dostały się do Polski w sposób uregulowany. Decyzję o ich wydaleniu i objęciu czasowym zakazem wjazdu do Polski i państw strefy Schengen ma podejmować komendant placówki Straży Granicznej.
Pushback to brutalna interwencja mająca znamiona tortur wobec osób, które są im poddane.
Wbrew pozorom, pomimo tego, że dzieją się w zaciszu lasu są bardzo głośne. Ujadanie psów, płacz dzieci,kobiet i mężczyzn, krzyki pograniczników i policjantów. Pushback to nie tylko nielegalne wydalenie poza granicę państwa, ale całe spektrum przemocy i tortur.
Udokumentowano szeroko zakrojone i często brutalne pushbacki z Bałkanów, Grecji, Morza Śródziemnego, hiszpańskich enklaw, a nowy raport Refugee Rights Europe (RRE) i End Pushbacks Partnership (EPP) kompilujący szczegółowe dowody według krajów i regionów pokazuje: „że nielegalne i brutalne represje na wewnętrznych i zewnętrznych granicach lądowych i morskich
UE w coraz większym stopniu stanowią systematyczne ogólnoeuropejskie podejście do zarządzania migracją. Dowody wskazują na niewygodną prawdę: Europa, w której teraz żyjemy, to miejsce, w którym wysiedlone osoby są przymusowo oznaczane czerwonymi krzyżami (sprejem na głowach- miejsce: Chorwacja), gdy próbują dostać się na terytorium UE; gdzie osoby znajdujące się w niebezpieczeństwie na morzu są atakowane i ostrzeliwane przez straż przybrzeżną UE w biały dzień, a ludzie uciekający z krajów rozdartych wojną są zabijani podczas próby przekroczenia granic UE”.
Od zdradliwych wód na południe od Malty do granic lądowych Chorwacji, Węgier i Polski; Od Ceuty w Afryce Północnej po pogranicze turecko-greckie pushback stało się dominującą strategią.
Przykład: polska granica z Białorusią - Czeremcha, listopad 2021.
Aktywiści udzielający na granicy pomocy humanitarnej otrzymali taką wiadomość od rodzin zatrzymanych w okolicach Czeremchy.
“Jesteśmy ranni i chorzy”.
“Jesteśmy uwięzieni po polskiej stronie, trzymani pod bronią, strzelają by nas nastraszyć, dzieci płaczą ze strachu”.
“Chcą żebyśmy wrócili do Białorusi przez lodowatą rzekę”.
“Żołnierze chcą żebyśmy wrócili do Białorusi przez rzekę, są z nami dzieci i nie mamy ubrań”.
“Proszę pomóżcie nam, jesteśmy wycieńczeni i nie mamy ubrań”. “Jesteśmy ranni i chorzy, ludzie cierpią”.
“Jest nas ponad 80 osób w zamkniętej ciężarówce”.
Polska Straż Graniczna codziennie publikuje oficjalne raporty o ilości osób, które zostały poddane pushback.
Żródło: Twitter. Facebook, Instagram.
Deportacja to narzędzie kontroli migracji. Przymusowe wydalenie z terytorium danego państwa.
Kwestie prawne związane z pobytem i pracą cudzoziemców na terenie Polski uregulowane są w różnych aktach prawnych, jednak w pierwszej kolejności należy zawsze sięgać do ustawy z 12 grudnia 2013 r. o cudzoziemcach.
To tam unormowana jest instytucja deportacji – w polskim prawie nazwana jest ona zobowiązaniem do powrotu. Nazwa ta może być myląca, ponieważ w istocie chodzi nie tylko o nakaz opuszczenia terytorium Polski, ale również o zakaz ponownego wjazdu. Każda decyzja deportacyjna zawiera – obok zobowiązania do opuszczenia Polski – także określony w latach lub miesiącach zakaz powrotu do Polski.
Taki zakaz orzekany jest na okres od 6 miesięcy do aż 5 lat. Długość tego zakazu zależy przede wszystkim od tego, na jakiej podstawie prawnej wydana została decyzja deportacyjna, a w pozostałym zakresie – od uznania organu wydającego decyzję. Właściwymi organami są: komendant oddziału Straży Granicznej lub komendant placówki Straży Granicznej. W praktyce postępowanie deportacyjne zakończone decyzją prowadzi konkretny funkcjonariusz Straży Granicznej na podstawie upoważnienia komendanta.
Podczas deportacji drogą lotniczą stosowane są brutalne metody mające znamiona tortur i poniżania:
używanie środków przymusu bezpośredniego
zakładanie narzędzi ograniczających swobodę ruchów takich jak kajdanki lub plastikowe taśmy
nakaz założenia pieluch i nie pozwalanie na korzystanie z toalety w czasie trwania lotu
kneblowanie ust i/lub nosa taśmą, kładzenie poduszki lub rękawicy na twarzy, przyciskanie twarzy do siedzenia z przodu
używanie gazów obezwładniających lub drażniących w celu zmuszenia deportowanych do opuszczenia zajmowanych pomieszczeń i przetransportowania ich do samolotu
noszenie masek przez strażników wchodzących w skład eskorty (może niezwykle utrudnić ustalenie, kto jest odpowiedzialny w przypadku ewentualnych zarzutów złego traktowania.)
wstrzykiwania imigrantom leków uspokajających lub odurzających, w celu zapewnienia bezproblemowego przeprowadzenia deportacji
szlak zachodnio-afrykański – z Maroka na Wyspy Kanaryjskie
szlak zachodni śródziemnomorski – z Maroka do Hiszpanii (głównie przez Morze Śródziemne lub, w mniejszym stopniu, przez Ceutę czy Melillę)
szlak centralny śródziemnomorski – z Algierii, Tunezji lub Libii do Włoch (przez Morze Śródziemne)
szlak wschodni śródziemnomorski:
drogą morską przez Morze Śródziemne z Turcji do Grecji, Włoch lub na Cypr,
drogą lądową z Turcji do Grecji lub Bułgarii
szlak bałkański – z Serbii do Węgier lub z Serbii do Chorwacji, następnie Słowenii
szlak wschodnio-europejski – z Ukrainy do Polski, z Białorusi do Polski, Litwy i Łotwy
szlak arktyczny – z Rosji do Finlandii lub Norwegii
Zjawisko określa przemieszczanie się z jednego miejsca na drugie. Długość tej sytuacji zależy od indywidualnych okoliczności osoby w drodze. Migrację w kontekście granic i kontroli określają dwie definicje:
Migrantka/migrant - określenie osoby, która zmienia miejsce zamieszkania, przenosząc się z jednego miejsca w kraju do innego lub z jednego kraju do innego kraju. Migrant/ka może zmieniać miejsce swojego pobytu z różnych powodów, głównie politycznych lub ekonomicznych.
Migrantki/migrantów można podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy to emigranci, czyli osoby wyjeżdżające np. ze swojego kraju ojczystego do innego. Drugi to imigranci, czyli osoby przyjeżdżające z zagranicy.
Migracja obecnie jest silnie kryminalizowana i dehumanizowana, a osoby przemieszczające się nie mają praw i możliwości podejmowania swobodnych wyborów. Każdy kraj posiada wewnętrzne procedury i kryteria dotyczące traktowania osób migrujących.
Niepokojący trend do skupiania się na negatywnych skutkach, a bardziej narracjach dotyczących migracji powoduje obawy przed tym naturalnym i starym jak świat zjawiskiem.
Agendy powołane do ochrony granic (np. Frontex) skupiają się głównie na zwalczaniu migracji zamiast na ułatwianiu jej. Wszystko to z obawy przed utratą “europejskiego stylu życia” i zjawiskiem zarządzania strachem z jakim mamy dzisiaj do czynienia. Z drugiej strony istnieją liczne programy rządowe umożliwiające przybycie na terytorium danego kraju w kontekście pracowni- czym. Najbardziej pożądane jest przybycie osób, które zapełnią lukę w obszarach gdzie lokalna społeczność nie chce podjąć danej pracy. W tej sytuacji mamy do czynienia z niepokojącym trendem do traktowania ludzi jako “taniej siły roboczej” lub “niewolniczej”.
Kraje Unii Europejskiej będące kolonizatorami nie biorą odpowiedzialności za pozostawienie w chaosie całych społeczności i umywają ręce od skutków nierównomiernego podziału dóbr naturalnych.
Migrować mogą towary, ale ludzie mają już cały szereg problemów ze swobodnym przemieszczaniem.
9 lutego 2023 odbył się jednodniowy nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej w Brukseli. Politycy wspólnoty dyskutowali o Ukrainie, sankcjach wobec Rosji, walce z dezinformacją, gospodarce Unii, zielonej transformacji, trzęsieniu ziemi w Syrii i Turcji… Przyjęli też konkluzje dotyczące polityki migracyjnej i azylowej; na ich treść większość europejskich mediów reaguje jednogłośnym komenta- rzem – “Twierdza Europa jest rozbudowywana”.
Większość tych konkluzji i propozycji związanych jest z doprecyzowaniami i dalszymi pracami nad nowym paktem o migracji i azylu z 23 września 2020 roku, który jest częścią generalnej reformy przepisów unijnych dotyczących migracji i azylu.
Po tym jak w 2020 roku Unia Europejska zaczęła planować, a potem wdrażać niektóre z podjętych wniosków ustawodawczych, dotyczących większej “solidarności” w kwestii przyjmowania osób migrujących teraz, w 2023, na nadzwyczajnym posiedzeniu dominowała narracja doprowadzenia do zminimalizowania możliwości migracji w głąb Unii Europejskiej.
To, czego od dawna domagała się część krajów z granicami zewnętrznymi Unii – pokrycie kosztów płotów, murów, grodzeń dalej teoretycznie nie będzie finansowane przez UE, jednak większa niż dotychczas kwota z budżetu zostanie przeznaczona na wdrażanie projektów dotyczących zarządzania granicami, sprzęt kontrolujący i nadzorujący z lądu i powietrza, sprzęt termowizyjny, noktowizyjny, samochody czy wieże strażnicze na granicach.
Jak możemy przeczytać w podsumowaniu dotyczącym omawianej 9 lutego kwestii migracji – “Unia Europejska podejmie szersze działania zewnętrzne, zintensyfikuje działania, aby zapobiegać wyjazdom o nieuregulowanym charak- terze i ofiarom śmiertelnym, zmniejszać presję na granice UE i na zdolności przyjmowania, walczyć z przemytnikami oraz zwiększać liczbę powrotów. Zrobi to, zacieśniając współpracę z krajami pochodzenia i tranzytu poprzez wzajemnie korzystne partnerstwa. Powinno to dotyczyć wszystkich szlaków migracyjnych.”
Rada Europejska potwierdziła również swoje pełne poparcie dla Frontexu w realizacji jego podstawowego zadania, którym jest wspieranie państw członkowskich w ochronie granic zewnętrznych, zwalczaniu przestępczości transgranicznej oraz intensyfikowaniu powrotów. Realnie większość tych zadań Frontex realizuje przy współpracy przy pushbackach ze służbami przybrzeżnymi…
UE chce także jak najszybciej zakończyć prace nad umowami z państwami trzecimi, czyli tymi spoza Unii, z których obserwujemy duży ruch migracyjny, nad rozmieszczeniem na ich terenie Frontexu.
Następnie czytamy, że “Unia Europejska będzie nadal wspierać partnerów w zakresie przeciwdziałania pierwotnym przyczyną nieuregulowanej migracji oraz w zakresie bezpiecznej, legalnej i uporządkowanej migracji. Jeszcze bardziej wzmocniona musi zostać współpraca z organizacjami międzynarodowymi, zwłaszcza IOM i UNHCR.”
Warto tu wspomnieć o szeregach nadużyć, kłamliwych kampaniach czy samym uczestniczeniu przy dobrowolnych powrotach przez IOM – przedstawianie powrotu do kraju pochodzenia jako jedyną opcję pozostałą dla migrantów, a przy tym brak wsparcia prawnego, tłumacza czy pomocy socjalnej; tworzenie obozów o skandalicznych warunkach; patrole z policją w Bośni; brak reakcji na ewikcje na bruk setek osób z hosteli po zakończeniu programu IOM w Grecji; i wiele innych.
Część pracowników IOM uważa, że finansowanie organizacji przez Unie Europejską jest zależne od ilości zorganizowanych i zrealizowanych powrotów i dalej – projektów ogólnie, nie ich efektów. Liczą się wskaźniki, nie wsparcie osób w sytuacji uchodźczej.
Rada Europejska zaapelowała również o intensywne kontynuowanie prac nad paktem o migracji i azylu, którego projekt rozpoczął się w 2020 roku. Przypominamy założenia zmian, które ma wprowadzić:
zastąpić system dubliński nowym systemem zarządzania azylem i migracją, który lepiej rozdziela wnioski azylowe między państwa członkowskie dzięki nowemu mechanizmowi solidarnościowemu, i zagwarantować terminowe rozpatrywanie wniosków;
wprowadzić tymczasowe nadzwyczajne środki na wypadek sytuacji kryzysowych i sytuacji siły wyższej w dziedzinie migracji i azylu; przy omawianiu kwestii reagowania na “kryzysy migracyjne ” i sytuacje siły wyższej, takie jak pandemie, katastrofy naturalne wojen nie wymieniono. - wzmocnić rozporządzenie Euro- dac, aby ulepszyć unijną bazę odcisków palców osób ubiegających się o azyl;
stworzyć pełnoprawną unijną agencję azylową;
wprowadzić nową obowiązkową przed wjazdową kontrolę przesiewową, na którą złożą się kontrola tożsamości, stanu zdrowia i zagrożenia dla bezpieczeń- stwa oraz pobranie odcisków palców i rejestracja w bazie danych Eurodac;
zastąpić dyrektywę o procedurach azylowych znowelizowanymi rozporządze- niami poszczególnych krajów, aby ujednolicić unijne procedury;
zastąpić rozporządzeniem dyrektywę kwalifikacyjną, aby zharmonizować standardy ochronne i prawa osób ubiegających się o azyl;
zreformować dyrektywę o warunkach przyjmowania osób ubiegających się o azyl, aby oferować im zharmonizowane, godne standardy;
stworzyć stałe unijne ramy przesiedleń.
Reforma rozporządzenia Eurodac ma: zwiększyć zakres pobieranych i rejestrowanych ilości danych biometrycznych, między innymi wizerunku twarzy; rozszerzyć zakres o dane obywateli państw spoza UE, którzy przebywają w UE, ich status jest nieuregulowany prawnie i nie ubiegają się oni o azyl. Ponad- to ma ułatwić dostęp do bazy organom ścigania. W tym momencie do bazy dostęp mają organy azylowe krajów Unii Europejskiej oraz Islandii, Norwegii, Szwajcarii i Liechtensteinu a organy ścigania i Europol tylko w wyjątkowych przypadkach. Zmiana rozporządzenia może więc dać nieograniczony dostęp do tych danych policji, a w Polsce, jeśli procedowana teraz ustawa zostanie przyjęta – również Straży Granicznej. Zmiana w Eurodac ma również Twierdzy Europa pomóc w kontrolowaniu i wykrywaniu nieupoważnionego przemieszczania się w obrębie Unii Europejskiej.
Na razie część omawianych projektów opisana jest bardzo ogólnie. Jak w przypadku “nowego systemu zarządzania migracją i azylem”, który zastąpić ma system dubliński. W unijnym pustosłowiu czytamy jedynie, że nowy system ma zajmować się kwestią bardziej kompleksowo, trafniej wskazywać państwo członkowskie odpowiedzialne za rozpatrzenie wniosku o azyl, dzielić “sprawiedliwiej” odpowiedzialność za rozlokowanie osób migrujących między państwami członkowskimi. Rozwiązanie kwestii “solidarności” do tej pory się Unii nie udało, ponieważ wciąż nowe kraje członkowskie odmawiają udziału w tym programie. Podjęta też została kwestia zniechęcania do nadużyć i zapobiegania próbom powtórnego złożenia wniosku azylowego w danym państwie. Budzi to w nas spory niepokój dotyczący środków i sposobów jakie miałyby zostać użyte wobec osób poddanych procesowi dublińskiemu, żeby uniemożli- wić im kolejną próbę dostania się do docelowego dla nich kraju.
Jeśli ktokolwiek miał jeszcze złudzenia co do kierunku obranego przez Unię Europejską w kwestii migracji czy polityki azylowej,te krótkie konkluzje powinny je całkowicie rozwiać. Ustalenia Rady Europy są jednoznaczne: nie wpuszczać, grodzić, nadzorować, karać, odsyłać. Koszt – finansowy i liczba pochłoniętych przy tym ludzkich żyć – nie ma znaczenia.
15 czerwca 1990 roku w Dublinie państwa członkowskie wspólnot europejskich podpisały konwencję wyznaczającą państwo odpowiedzialne za rozpatrywanie wniosków o azyl złożonych w jednym z państw członkowskich. Postanowiono, że złożony przez uchodźcę wniosek o azyl polityczny rozpatrywany będzie przez to państwo Unii Europejskiej, do którego uchodźca przyjechał w pierwszej kolejności. W praktyce oznacza to, że uchodźcy przybywający do Europy przez Morze Śródziemne powinni pozostać we Włoszech czy Grecji i tam starać się o azyl.
Rozporządzenie dublińskie ma zastosowanie do państw członkowskich UE oraz Islandii, Norwegii, Szwajcarii i Liechtensteinu. Wielka Brytania była związana rozporządzeniem dublińskim do 31 grudnia 2020 r.
We wrześniu 2020 r., po konsultacjach z Parlamentem Europejskim, państwami członkowskimi i innymi, UE przyjęła Nowy pakt o migracji i azylu. Nowy Pakt stanowi, że żadne państwo członkowskie nie powinno nieproporcjonalnie brać na siebie odpowiedzialności, ale wszyscy powinni w nim uczestniczyć.
Historycznie rzecz biorąc termin “Twierdza Europa”, pierwotnie niemiecki “Festung Europa”, był używany w odniesieniu do części Europy kontynentalnej okupowanej przez nazistowskie Niemcy podczas II wojny światowej i przewidywanych fortyfikacji obronnych całej okupowanej przez nazistów Europy przeciwko brytyjskiej i amerykańskiej inwazji.
Od niedawna termin „Twierdza Europa” jest używany w odniesieniu do sposobu, w jaki Europa kontroluje swoje granice i zatrzymuje imigrantów. Jest to podyktowane i negatywnym nastawieniem opinii publicznej do imigracji i związane w dużej mierze z nieludzkim traktowaniem migrantów i uchodźców przez kraje europejskie. Politycy i przywódcy imigracyjni przeforsowali koncepcję „Twierdzy Europa” jako program polityczny i wzmocnili tę ideę poprzez wdrożenie lub przynajmniej wspieranie surowej polityki antyimigracyjnej.
W odniesieniu do współczesnych ruchów migracyjnych oznacza to zabezpieczenie zewnętrznych granic Unii Europejskiej. Główna narracja to przedstawianie ludzi w drodze jako zagrożenia dla europejskiego stylu życia, bezpieczeństwa i stabilności demokracji, która ma na celu dehumanizację, a nie humanitarne podejście i przestrzeganie praw człowieka. Twierdza Europa to również lista zmarłych i zaginionych osób w drodze.
Przykładowo projekt pod nazwą “Zjednoczona Lista Zgonów Uchodźców” gromadzi wiarygodne dane na temat zgonów uchodźców związanych z Twierdzą Europa od 1993 roku. W latach 1993-2022 co najmniej 48 647 udokumentowanych zgonów uchodźców można przypisać „fatalnej polityce fortecy w Europie”. Najprawdopodobniej tysiące innych zaginionych osób nigdy nie zostanie odnalezionych.
Uwidacznia to ogrom ludzkich tragedii i rasizmu jaki zakorzenił się w świado- mości tzw. białej Europy. Zarządzanie strachem to strategia manipulacji politycznej, która polega na wzbudzeniu lub nakierowaniu w odbiorcach emocji strachu oraz lęku wobec wybranego zjawiska - w tym wypadku ludzi w drodze, przy jednoczesnym pokazaniu tego, kto posługuje się tą strategią (w tym przypadku państwo tworzące system) jako najlepszego obrońcy przed tzw. obcym. Strach zaś powoduje, że możemy przestać racjonalnie myśleć i szukamy sojusznika i obrońcy.
W zbiorowej świadomości ludzie w drodze istnieją jako zagrożenie, przed którym trzeba się bronić uwalniając tym samym szerokie przyzwolenie na totalną kontrolę społeczeństw poprzez wykorzystywanie tzw. sztucznej inteligencji, nowoczesnych technologii kontroli, monitoringu, identyfikacji i inwigilacji oraz stawianie zasieków i murów na granicach. Przygotowanie gruntu pod takie działania wymaga jednak przemyślanej strategii politycznej, nad którymi pracują lobbyści z tylnego siedzenia. Są to potężne jednostki i korporacje, które na fortyfikacji i wyścigu zbrojeń zarabiają wiele milionów.
Fortyfikacja to ogromne zyski i tort, który dzielą między sobą rządy z prywatnymi firmami. Zgoda na maksymalizację środków przeznaczanych na fortyfikacje w poszczególnych krajach wiąże się zazwyczaj z tym samym – wywoływaniem poczucia zagrożenia zewnętrznego, strachu przed terroryzmem (specjalnie wyolbrzymianym przez polityków i media). Jednak, przede wszystkim wszelkiego rodzaju fortyfikacja stawiana jest po prostu przeciwko człowiekowi, jest antyimigracyjna.
Budowa i ulepszanie systemu kontroli granic ma na celu nadzór nad swobodnym przemieszczaniem się ludzi na świecie. Żeby go postawić nie trzeba wiele, bo na kwestię bezpieczeństwa narodowego przecież zawsze pieniądze się znajdą. Budowa murów na świecie najczęściej tłumaczona jest chęcią ochrony obywateli danego państwa przed terroryzmem, przemytem, kłusownictwem oraz oczywiście migracją. Płoty to produkty (neo)kolonializmu, okupacji, segregacji rasowej i klasowej, służące kontroli i wzbogacaniu się tych, którzy je finansują oraz przemysłu zbrojeniowego. To wyzysk, śmierć, nakręcanie biznesu przemytników i handlarzy ludźmi.
Historia ostatnich 20 lat na Morzu Śródziemnym pokazuje, że nasilenie militaryzacji szlaków migracyjnych powoduje tylko więcej zgonów. Nawet jeśli drogi do Europy są blokowane przez nowe technologie nadzoru i nasilające się działania policji, migranci nadal nadpływają. Są po prostu zmuszani do podró- żowania dłuższymi i bardziej niebezpiecznymi trasami.
Tzw. problemy migracyjne w Europie doprowadziły do zwiększenia funduszy na kontrolę granic przekazywanych reżimom autorytarnym, takim jak Czad, Niger, Białoruś, Libia i Sudan. Większe wydatki na bezpieczeństwo granic w dużej mierze przyniosły korzyści firmom europejskim, takim jak francuskie firmy Thales i Gemalto. Współpraca z innymi krajami w celu rozwiązania problemu migracji wiąże się z wieloma obszarami, które mogą zagospodarować firmy zajmujące się bezpieczeństwem. Firmy te zapewniają szkolenia dla sił bezpieczeństwa i patroli granicznych, rozwój rozległych systemów biometrycznych oraz sprzętu bezpieczeństwa i nadzoru.
Jako ludzkość mierzymy się obecnie z wieloma problemami. Globalne ocieplenie klimatu, celowa destabilizacja strategicznie umiejscowionych krajów bogatych w surowce, wojny, powstawanie kolejnych autorytarnych reżimów… Militaryzacja i utrzymanie politycznego status quo doprowadza tylko do pogłębiania się tych problemów, a wojny i ich wyniszczające skutki zaczynają dotykać coraz większą część populacji.
Mury i wzmacnianie reżimu granicznego, wartościowanie ludzkiego życia i podział ludzkości na obywateli pierwszej i drugiej kategorii, nie zapewni nam bezpieczeństwa.
Jest tylko kolejnym krokiem w przepaść.
Frontex jest agencją graniczną Unii Europejskiej i jest kluczowym podmiotem w egzekwowaniu reżimu granicznego UE. Jest odpowiedzialna za systemowe łamanie praw człowieka poprzez swoje działania, zaangażowanie w deportacje, współpracę z krajami trzecimi oraz rolę w umacnianiu granic UE.
Frontex rozpoczął działalność jako mała agencja w Polsce, stając się z czasem jedną z największych w UE. Jej budżet od 2005 roku wzrósł o ponad 7560%, w latach 2021-2027 dla agencji zarezerwowano 5,6 mld euro. Frontex rekrutuje armię strażników granicznych, którzy mogą posiadać i używać broni ręcznej. Do 2027 roku ma docelowo zatrudniać 10 000 strażników.
Agencja może teraz kupować własny sprzęt – taki jak statki, helikoptery i drony – korzystając z usług firm z branży zbrojeniowej, bezpieczeństwa i nadzoru, które poprzez lobbing mają ogromny wpływ na kształtowanie polityki granicznej i obronnej UE.
Frontex:
prowadzi operacje kontroli granicznej na całym obszarze Morza Śródziemnego i krajów bałkańskich. Według doniesień straż graniczna i zasoby rozmiesz- czone przez Frontex były wielokrotnie bezpośrednio i pośrednio zaangażowane w nielegalne pushbacki i są współwinne przemocy wobec migrantów,
jest kluczowym koordynatorem i czynnikiem umożliwiającym deportacje w całej UE. Chociaż deportacje już same w sobie stanowią akt przemocy, zgłaszano również przypadki przemocy fizycznej podczas koordynowanych przez Frontex lotów deportacyjnych, które opisywano jako “nieludzkie”,
działa jako unijna “agencja ds. powrotów”, koordynując wspólne loty deportacyjne z krajów UE, inicjując deportacje, pomagając w tzw. “dobrowolnych” powrotach i wywierając presję na kraje spoza UE, aby ponownie przyjęły deportowanych uchodźców,
współpracuje z państwami trzecimi w ramach wysiłków UE na rzecz eksternalizacji jej kontroli granicznej. Frontex rozmieszcza swoich funkcjonariuszy i aktywnie współpracuje w ponad 20 państwach spoza UE, w tym z Nigerem, Senegalem oraz krajami na całym obszarze Bałkanów. Frontex współpracuje również z tzw. libijską strażą przybrzeżną i prowadzi szkolenia dla tej straży, odpowiedzialnej za wielokrotne zawracanie ludzi do Libii, gdzie migranci są przetrzymywani w “warunkach przypominających obóz koncentracyjny”,
- odgrywa ważną rolę we wzmacnianiu kontroli granicznej państw członkowskich UE. Frontex zapewnia ludzkie i materialne wsparcie państwom członkowskim, które chcą wzmocnić swoje środki kontroli granicznej. Frontex ułatwia również państwom UE nabywanie technologii i produktów w zakresie nadzoru i kontroli granicznej, działając jako pośrednik między państwami członkowskimi a korporacjami z sektora obrony i bezpieczeństwa.
Frontex ma również duży wpływ, na agresywną politykę UE względem osób w drodze. Czyni to poprzez swoje “analizy ryzyka”. Frontex wykorzystuje te sprawozdania, aby skłaniać kraje UE do działania zgodnie z poziomem “ryzyka”, wzmacniając kontrolę graniczną, rozszerzając rozmieszczenie Frontexu i zwiększając zasoby agencji.
Frontex często przedstawia migrację jako “zagrożenie”; jest to narracja, która jedynie podsyca wzrost nacjonalizmu, rasizmu, ksenofobii i islamofobii.
Zmilitaryzowana polityka Twierdzy Europa zabiła od 1993 roku ponad 40 555 osób. Utonęli w Morzu Śródziemnym, zostali zastrzeleni na granicach, zginęli w wyniku samobójstwa w ośrodkach zatrzymań, byli torturowani i zabici po deportacji – UE ma krew na rękach.
Forum Konsultacyjne Frontexu współtworzą między innymi: Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR), Rada Europy (CoE), Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM), Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie – Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (OSCE – ODHIR), Biuro Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka (OHCHR), Amnesty International, Biuro przy Instytucjach Europejskich (AI EIO), Komitet Kościołów na rzecz Migrantów w Europie (CCME), Międzynarodowa Komisja Prawników (ICJ), Jezuicka Służba Uchodźcom w Europie (JRS) czy Biuro Czer- wonego Krzyża w UE (RCEU).
Rozmowa z osobą pomagającą na granicy polsko-białoruskiej.
Zacznijmy od Podlasia - jak to miejsce wyglądało? Jak żyło się tutaj przed kryzysem? Kim są ludzie Podlasia?
Generalizując, rzeczywiście jest tak, że ogrom ludzi przenosi się tutaj w poszukiwaniu ciszy, spokoju, takiego realnego oddalenia się od cywilizacji. Dokładnie taka sama historia tyczy się mojej rodziny - dla nas wielokulturowość tego regionu sprawia, że czuć tu tolerancję, akceptację, której szukaliśmy dla siebie i dzieci. Zróżnicowanie wyznaniowe pobliskich gmin sprawia, że nie żyjemy w monokulturze, a dzieciaki mają możliwość przebywać nie tylko w jednej narzuconej nam wizji religijno-społecznej.
Ale także władza kościoła katolickiego nie jest tu tak widoczna, szczególnie porównując nas do innych polskich wsi. Jest tu po prostu inaczej.
Ostatnio wyświetliło mi się wspomnienie i musiałam zrobić szybki rachunek, czy było to “during crisis” czy “before crisis”, no ale wyszło, że “before”, kiedy właśnie leży śnieg, zapinamy biegówki i lecimy do lasu. To było spełnienie marzeń wielu mieszczuchów - mieć swój ogród, być odciętym na tyle, że na- wet gdy pojawił się covid to tryb życia wielu mieszkańców Podlasia bardzo się nie zmienił. Ten spokój przyciągał ludzi, przyjaźniliśmy się z sąsiadami, wiele domów było otwartych - codziennie ktoś nas odwiedzał. Teraz oczywiście to się zmieniło.
No właśnie, jak zmieniło się to życie na Podlasiu? O osobach przekraczających mur graniczny czasem słychać w mediach, jeszcze rzadziej można usłyszeć głos osób, które żyją w tej części Polski. Jak wygląda teraz podlaska codzienność?
Tak, ta sielanka i spokój, mnogość przyjaźni i znajomych zmienił się z czasem w dom goszczący ludzi związanych z granicą. Tak jak kiedyś codziennie ktoś u nas był, opowiadając o próbach uratowania części ogrodu dziwnymi sposobami, o jajkach które znikały z grząd, no wiejskie życie, tak teraz słuchaliśmy opowieści związanych z tym co dzieje się w lesie.
Próbuję teraz wygrzebać w pamięci lato 2021, czy miałam jakieś oczekiwania wobec mieszkańców Podlasia i chyba trochę jednak miałam. Zwłaszcza, wiecie, gdy z początku byli tutaj wolontariusze, którzy chodzili od wsi do wsi informując mieszkańców, że pomaganie jest legalne, że warto pomagać uchodźcom i było to wszystko super skoordynowane. Więc wszystkie informacje, merytorycznie zebrane i przedstawione tym ludziom powinny ich jedynie zachęcić jednak do wyciągnięcia tej ręki wobec drugiego człowieka.
Gdy mieszkali u nas wolontariusze to codziennie słyszeliśmy relacje z tych spacerów po wsiach. Oni chodzili przecież także do sołtysów, od domu do domu, tak po prostu. Udało im się odwiedzić, od Jałówki po Nowy Dwór, praktycznie wszystkie wsie, lub ich znakomitą większość. No i generalnie spotykały się raczej z pozytywnymi reakcjami, lub inaczej - ludzie byli raczej oburzeni, że ktoś przychodzi ich namawiać do pomocy, gdy dla nich to było oczywiste nieść tę pomoc. Wiedzieli, że jeśli człowiek jest spragniony i głodny, gdy taka osoba pojawia się we wsi, to trzeba jej pomóc. Niestety, bardzo szybko w ślad za wolontariuszami poszła straż graniczna, która zrobiła dokładnie to samo, czyli przeszła się od domu do domu, zmieniając zupełnie narrację.
Teraz ludzie słyszeli, że to uchodźcy są ryzykiem. Że to oni stanowią niebezpieczeństwo dla naszego społeczeństwa i że właśnie dlatego zamiast pomagać powinno się natychmiast z nimi kontaktować. Ze strażą graniczną. Tą, która wypierdala ludzi na śmierć. Od przerzucania ziemi w ogródku przeszliśmy wszyscy w tryb absolutnej uważności. Część lokalsów wierzy, że straż zabiera te osoby do ośrodków, wierzą że chronią siebie i rodziny, sąsiadów. Bo taką narrację stworzyli politycy, straż graniczna, policja i wszelkie służby, które okupowały teren Podlasia i nadal go okupują.
Jak to wszystko ma się do wojny w Ukrainie?
Tak, kiedy zaczęła się wojna w Ukrainie, to było dla nas takim papierkiem lakmusowym w stosunku do podlaskiego społeczeństwa, taki sprawdzian ich rzeczywistej niechęci do uchodźców. Więc widzieliśmy, co się tutaj dzieje, no bo nagle, tak jak wcześniej byli “murem za mundurem” i absolutnie przeciw uchodźcom, to teraz są gotowi ich przyjmować do własnych domów, karmić, dać miejsce do spania. Dopóki są białymi chrześcijanami ze wschodniej granicy.
Choć jest też taka ciekawa historia. W jednej miejscowości bardzo głośno i medialnie przygotowywano się na przyjęcie grupy uchodźców i uchodźczyń z Ukrainy. Były tam dzieci, całe rodziny miały mieć zapewnione miejsce i opiekę. Było mnóstwo relacji na ten temat, no całe wsie przygotowywały się do tego wydarzenia. Aż w pewnym momencie, jak ci ludzie już mieli przyjechać to wszystko zamilkło. Woda w ustach. Co się okazało, gdy ci ludzie się pojawili? To byli Romowie. Ostatecznie ich przyjęto, ale nie był to już temat medialny i w ogóle nie było się czym chwalić.
My z mężem jesteśmy z rodzin, gdzie był całkowity brak zaufania do munduru. Zawsze mieliśmy wpajane, że jeśli ktoś decyduje się założyć mundur i całkowicie podlegać decyzjom kogoś, na kogo nie ma się wpływu, to z tą osobą musi być po prostu coś nie halo. Że takim ludziom nie można ufać, a tu ku naszemu zaskoczeniu strażnicy graniczni jakby byli inni - generalnie przyjaźni dla mieszkańców. To są także relacje rodzinne. Wcześniej straż graniczna miała troszczyć się o bezpieczeństwo mieszkańców i nawet lokalsi to potwierdzą - że mieli poczucie, że gdyby coś za oknem się działo, to straż będzie i uratuje. No cóż. Ale też trzeba zaznaczyć, że granicy pilnowali wcześniej głównie Białorusini. Polacy nie mieli zbyt wiele do roboty, zdaje się, że to była taka lekka i dość dobrze płatna praca w państwówce. No i jak mówiłam, straż to głównie lokalsi - lokals lokalsowi zawsze uwierzy.
I jak te “relacje” z mundurowymi wyglądają? Teraz już mają ręce raczej pełne roboty.
Tak, z pewnością. Znam rodzinę strażnika granicznego, generalnie się lubiliśmy. Głównie przez nasze dzieci. Pamiętam dokładnie początkowe rozmowy z żoną tego strażnika. Była absolutnie przerażona, że jak to jest możliwe? Że dzieci wyrzucają do lasu, za płot? Tłumaczyła oczywiście męża, że najpierw na chorobowym, a potem przy biurku, wiadomo, jak wszyscy Niemcy podczas drugiej wojny.
Kilka dni temu miałam taką uroczą przygodę, poszłyśmy z psami na spacer zobaczyć jak tam drut i granica się mają na rzece, no i pierwsi żołnierze nie mieli nic przeciwko. “Tak, tak, tylko tak z 15 metrów proszę podejść”, tak nam powiedzieli. No ale, gdy doszłyśmy do drugiego checkpointu ewidentnie nie chcieli nas przepuścić. Kręcili się, ale też widać było, że po prostu nie chcą problemów i dlatego nas nie puszczają. Wtedy zaczęli nas po prostu wyganiać z lasu, twierdząc, że zakazano spacerów po lasach. Spacerów po lasach. Były tam pojedyncze media, oczywiście bez narodowych, byli inni cywile. To miejsce spacerów. Wezwano straż graniczną, która kazała nam się wylegitymować. Ciągnęłyśmy tę dyskusję, bo powód był absurdalny, obie strony o tym wiedziały. Pomimo tego straszono mnie przewiezieniem na posterunek. No to pytam, dlaczego? Wezwano drugą parkę, gdzie starszy podszedł i wita się ze mną jak z koleżanką. “Dzień dobry, pani Haniu”, że to jednak pani, że my tutaj się znamy z przedszkola. Ja, będąc pewną mówię do niego “Tak, pana dzieci też chodzą do tego przedszkola”. A on wtedy z ogromną satysfakcją mówi, że nie. Że nie dzieci chodzą do tego samego przedszkola. I ja wtedy zrozumiałam, że jego żona jest nauczycielką mojego dziecka, dla której dzień wcześniej malowała królewnę i serca.
I ja o tym nie wiedziałam, ale on już wie o tym od dawna i znał mnie doskonale.
Jak się czujesz z tym że SG zna twoje dane i mają aż taki wgląd?
Generalnie jest tak, że oni nas dość szybko zaczęli, można powiedzieć, że nękać. Próbowali nas zastraszyć po pewnym materiale telewizyjnym. Stosują różne metody. Przykładowo wielką satysfakcję sprawia im mówienie do mnie z imienia i nazwiska podczas rutynowych kontroli, by dać mi do zrozumienia, że wiedzą kim jestem. Sprawdzają samochody po numerach, pytają gdzie jechałam wtedy i wtedy. Jeżdżą też pod moim domem, stoją na podwórku. I to różne służby, nie tylko straż graniczna. Potrafią jechać przez wieś, przejechać całość, po czym cofnąć się do naszych okien i wolno patrolować na światłach jeszcze raz. Święcą szperaczami po podwórku.
Ciężko określić jakie to uczucie. Wkurw. To, że zamiast sielanki mam kamery w oknach. Nie tego sobie wymarzyłam na Podlasiu. Cały dom musimy obserwować, łącznie z drogą, a zamontowaliśmy je tylko po to, by mieć twardy dowód, gdyby kiedyś weszli do środka.
Wspomniałaś, że prócz straży granicznej pojawiają się inne służby?
Jeździ wojsko, policja i straż graniczna. Wszyscy zajmują się wszystkim, fotografują tablice rejestracyjne samochodów. U nas wiedzą, gdy zmieniamy auto - pojawiają się i fotografują, nawet gdy stoi na naszym podwórzu.
Ciekawe jest to, że tak naprawdę przez te półtora roku eskalacji zachowań mundurowych, nie ponieśliśmy żadnych konsekwencji. Jakby nic się nie wydarzyło. Łącznie z tym, że wszystkie sprawy sądowe, które mieliśmy choćby za przekraczanie “strefy”, zostały umorzone. Nie postawiono nam więcej zarzutów, więc mam poczucie, że nie muszę się już tak bać tych akcji, konsekwencji. Chociaż oczywiście domyślam się, że chociażby mając nasze fotki kiedyś będą próbowali ludzi łapać i łączyć z jakimiś wymyślonymi sprawami - no tego trzeba mieć świadomość, ale chuj z tym. Nie mamy już na to wpływu i jesteśmy ostrożni tak jak byliśmy, i tyle.
Ale tak, to że właśnie ta pani, żona strażnika granicznego, nie zdawała sobie sprawy z tego, co się dzieje. Przecież trochę ponad rok temu, podczas wydarzeń z Kuźnicy, to właśnie jej dzieci rysowały laurki dla wojska. Moja córka wróciła wtedy do domu mówiąc, że uchodźcy są źli. Moje dzieci na tamtym etapie nie rozumiały, czym się zajmujemy. Co się dzieje. Są tylko dziećmi. Mój mąż dostał piany, gdy to usłyszał i zaczął jej tłumaczyć wszystko od początku, a ja miałam długi wykład i byłam zmuszona do opowiadania 5-latce historii, których dzieci nie powinny w ogóle słyszeć. Wkrótce zresztą poznała nie jednego, a wielu uchodźców i sama mogła zweryfikować rewelacje ze szkoły.
Tak naprawdę to niezwykle ciekawe byłoby badanie dotyczące wizerunku uchodźcy w oczach podlaskich ludzi, dorosłych i dzieci. Wydaje mi się, że ta figura uchodźcy, bo przecież nie uchodźczyni, jest absolutnie niesamowita. Moja córka opowiadała historię z przedszkola, gdy pani zwróciła uwagę dziecku bawiącemu się kubkiem z wodą: “Oblejesz się i będziesz mokra jak uchodźca”.
A możesz powiedzieć, jak wygląda ta figura uchodźcy tutaj?
Ciężko powiedzieć. Nie wiem. Mieliśmy kiedyś taką sytuację, byliśmy na inter- wencji w lesie u dość dużej grupy złożonej z Algierczyków i Egipcjan. Jedni mówili po rosyjsku, wyjechali ze strachu przed powołaniem na wojnę. Długo żyli i mieszkali w Rosji, ale bali się wojny, płynnie mówili po rosyjsku, więc to z nimi była najłatwiejsza komunikacja. Wśród Egipcjan jeden ledwo mówił po angielsku. W pewnym momencie byliśmy dość blisko drogi, słysząc zatrzymujący się samochód, trzaskające drzwi. I ja stałam z tymi Algierczykami, którzy byli sporo ode mnie wyżsi, ciemnoskórzy i zarośnięci, rozmawiali między sobą w całkowicie niezrozumiałym dla nas języku, który też ma to charakterystyczne brzmienie. Szybka myśl, że jeżeli tam są służby, które zaraz nas złapią trzeba wymyślić sposób ucieczki. Czy my uciekamy w jedną, żeby odciągnąć mundurowych, czy nic nie robić, bo a nuż nas nie znajdą. Zrobił się rumor i z cichej akcji zrobiła się duża i głośna.
Ale ja stojąc między tymi mężczyznami, zarośniętymi, brudnymi, szwargoczącymi, miałam takie poczucie, że te służby widząc mnie w tym towarzystwie to mnie zaczną ratować. Że według nich to ja jestem w opresji, że ja nieduża kobieta stoję wśród tych mężczyzn, a obok stoją kolejni.
I to jest właśnie ta figura, przy czym to fizyczna postać, powielana poprzez lęk kreowany przez polskie władze. To oczywiście dzieje się od lat, łączy się z tym jak kreowano wizerunek Żyda w Polsce, tylko oni już nie niosą tyfusu, a covid. Ile razy słyszałam historię o tym, że uchodźcy przynoszą choroby. Czy ktoś z nas zachorował na egzotyczną chorobę? Ktoś z nas miał choćby skórne problemy? Ile razy nie mieliśmy rękawiczek ze sobą, a pomoc była potrzebna.
Pamiętam, że na początku te wszystkie nogi, stopy okopowe opatrywałam gołymi rękoma i wręcz mieliśmy taką rozkminę, która dzisiaj wydaje mi się przekomiczna, że jak my będziemy zakładać rękawiczki to oni poczują, że my się brzydzimy. I ja bardzo tego nie chciałam zrobić, ale potem ktoś mnie przekonał, że to wygląda bardziej profesjonalnie i nagle czują się lepiej zaopiekowani. No i w to wierzę.
Wracając do tej figury, no to myśmy jeździli do Kuźnicy w trakcie tego, co tam się działo. Było takie przekonanie, że nie da się tam dotrzeć, co było gówno- prawdą - służby to wymyśliły by zatrzymać świadków. Nie dopuszczając nas, blokując widok mieli doskonałe warunki do znęcania się nad ludźmi. Z miejsca, w którym byliśmy było ludzi widać z daleka, trochę słychać ich krzyki. Mój mąż znalazł najwyższy punkt w miejscowości, skąd widać z daleka było gdzie ci ludzie w ogóle są. Widzieliśmy unoszący się między wzgórzami dym i to była jedyna wskazówka.
Ale za to bardzo ciekawe było słuchanie i uczestniczenie w rozmowach ludzi, którzy tam byli. Na przykład w sklepie, tuż przy przejściu granicznym, ludzie byli przerażeni. Oni się bali i ja ten lęk rozumiem, uważam, że jest on uzasadniony. Jeśli nagle na przejściu zaraz obok twojego domu pojawia się kilka tysięcy ludzi, nagle ta granica miałaby zostać otwarta… Czy oni w ogóle byliby w stanie przejść przez tę granicę taką masą ludzi? To po prostu niebezpieczne.
W pewnym momencie pojechałam z koleżanką antropolożką, która zaczęła robić mały wywiad. Podczas jednego ze spacerów, w bardzo specyficznym miejscu blisko przejścia granicznego, usłyszałyśmy głosy mężczyzn. Słychać było, że są po polskiej stronie, ale to wielki obszar i głos niesie się niekiedy z wielu stron. Jednak wpadłyśmy na grupę zamaskowanych mężczyzn, w zniszczonych i brudnych ciuchach. Jeden z nich twierdził, że jest ojcem komendanta straży granicznej, mogło tak być, trudno żeby kłamał przy innych ludziach w Kuźnicy. Opowiadali historię, jak to rzucają kamieniami, bez sumienia, nawet w dzieci, bo dzieci, nawet te najmniejsze, są pod wpływem środków. “Takie dziecko by ci w brzuch natychmiast nóż wbiło, jakby tutaj przyszło.” To ich słowa.
Próbując odwrócić jakoś tę sytuację, przecież nie byłyśmy tam od przekonywania ich do niczego, zaczęłyśmy rżnąć głupa. Trochę przemycając pytania w stylu “Ojej, a jakie to środki podają, matko, to chyba nie ich wina, że tak się zachowują?”. Ale ci ludzie twierdzili, że bez tych środków ci ludzie także byliby agresywni. Koło zamknięte. Oni mają to w genach.
Na pewnym pogrzebie spytano nas, skąd jesteśmy. No i wiadomo - sąsiednia gmina, więc standardowe pytania, czy u nas też chodzą po tych lasach. Ktoś zaczyna opowiadać, że przeszukuje lasy po uchodźcach, obozy w których nocują. Że tam same markowe ubrania, itd. Ciężko wytrzymać w takiej sytuacji. Opowiadali też, że znaleźli taki długi nóż, z bardzo cienką spiczastą końcówką, idealny do dźgania w brzuch. Takie jest wyobrażenie i ludzie naprawdę zaczęli powielać te historie.
Odbyłam wiele dyskusji w takich sytuacjach. Niekiedy jakiś syn czy wnuk uspokajali osobę, z którą dyskutowałam, ale ewidentnie nie aby okazać poparcie, a dlatego że wierzyli, że trafili na jakąś wariatkę.
Główny zarzut wobec nas jest taki, że my nic nie wiemy i nie rozumiemy. Plus docierają do nas różne zmodyfikowane opowieści. Była historia chłopaka, do którego wezwano straż graniczną. Miał buty przymarznięte do stóp. Jeden ze strażników twierdził, że to aktywistka będąca na miejscu przykleiła mu buty do stóp, by zatrzymać go w Polsce.
Problemem jest też to, że jednak ci funkcjonariusze są w większości stąd. Zarówno część tych żołnierzy, jak i strażników granicznych to lokalsi. Więc wiadomo, mają kontakt z uchodźcami, więc opowiadają niby historie z pierwszej ręki. Rzekomo. I taką jedną z najbardziej hardcorowych historii, jaką słyszałam, niby z pierwszej ręki, była historia żołnierki, która później okazała się legendą graniczną.
I ta dziewczyna mówi, że ciapaci nie dbają o dzieci, bo jak dziecko dwuletnie się przewróciło do ogniska to gdy matka chciała je ratować, ojciec ją powstrzymał. No i dziecko się spaliło. I wszyscy w to uwierzyli. Że za drutami ludzie palą dzieci.
Wszyscy powtarzają, że raz otwarty szlak migracyjny nigdy się nie zamyka. Jednocześnie, gdy ktoś nas pyta, czy chcemy by to się skończyło to ja od pewnego czasu mówię, że nie. Dlatego, że to najbezpieczniejsza granica jeśli chodzi o dostanie się do Europy. I te śmierci, o których wiemy, 43 osoby w Polsce, ja myślę że to może być nawet dziesięć razy większa liczba. A to nadal nic w porównaniu z liczbą ludzi umierających na innych europejskich i nie tylko granicach.
W związku z czym, jeśli ci ludzie muszą się dostać do Europy, a i tak to zrobią, ryzykując zdrowie i życie, to niech idą tędy. Dla mnie to nie problem. Jest tu ogrom miejsca. Nie jesteśmy jeszcze Bieszczadami, zjedzonymi przez turystykę:) Wszyscy się tu zmieszczą.
Grudzień 2022
Ludzie w drodze przekraczają narzucone odgórnie granice w sposób na jaki ich w danym momencie stać oraz w zależności od polityki danego państwa. Najczęściej spotykaną frazą w kontekście osób z doświadczeniem uchodźczym i migracyjnym jest hasło “nielegalne przekroczenie granicy”. Ponieważ system narzucił konieczność posiadania dokumentów identyfikacyjnych takich jak paszport, dowód osobisty itd., osoba przekraczająca granicę powinna teoretycznie się takim posłużyć. Zdarza się jednak, że człowiek chce się przemieścić z jednego miejsca do drugiego, ale zostaje mu to utrudniane lub zabronione.
Może być to wynik tak zwanych procedur wizowych, związanych z koniecznością uzyskania zgody danej ambasady na danym terytorium. Mówimy tu o kontekście przemieszczania się osób z Globalnego Południa do Globalnej Północy. System wizowy zazwyczaj jest jasno określoną procedurą. Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy jesteś obywatelem państwa gdzie toczy się wojna, wojna domowa i rząd walczy przeciwko swojej ludności lub istnieją inne sytuacje, gdy ambasady w ogóle nie są powołane.
Przykład: Syria Na danym obszarze, gdzie od 2011 roku toczy się konflikt zbrojny rządu przeciwko ludności cywilnej i skąd osoby uchodziły poza granicę lub pozostają w jej granicach jako wewnętrznie przesiedleni, uchodźcy mogą tylko marzyć o uzyskaniu dokumentów pozwalających przemieszczać się do krajów Unii Europejskiej, nie działają tam ambasady. Dlatego po przekroczeniu granicy starają się znaleźć drogę, która umożliwi im złożenie bezpośrednio wniosku o azyl w danym europejskim kraju, poprzez nieuregulowane przekroczenie jego granicy. Nie oznacza to, że taka osoba po przybyciu do europejskiego kraju staje się osobą nielegalną. Oznacza to, że przekroczyła granicę w jedyny możliwy dla siebie sposób w danym czasie, z zamiarem uregulowania swojego statusu prawnego na obszarze danego państwa, do którego przybyła.
W 2015 roku do brzegów Unii Europejskiej na greckie wyspy przypływało codziennie około 7 tysięcy ludzi z Syrii, po czym przemieszczano ich na kontynent otwierając granice. Ludzie podążali tzw. szlakiem bałkańskim głównie do krajów takich jak Austria, Niemcy czy Szwecja. Po czym w marcu 2016 roku, na skutek tzw. krwawego dealu, zatrzymywano wszystkich na wyspach greckich organizując podejście hot spot oraz budując płot na granicy węgiersko-serbskiej. Unia Europejska ustanowiła prawo nielegalności.
Trzeba pamiętać, że przekroczenie granicy w nieuregulowany sposób na tzw. zielonej granicy nie jest przestępstwem, tylko wykroczeniem.
Wraz z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej nadeszło w Polsce nowe prawo, które stanowi że pushbacki są dozwolone, wywożenie ludzi na druty jest dozwolone, torturowanie przez policję i straż graniczną jest dozwolone i tylko prawa człowieka są nielegalne.
W 2021 roku, kiedy w polskich wsiach i miasteczkach zaczęli pojawiać się ludzie w drodze, którzy przekraczali / nadal przekraczają w sposób nieuregulowany granicę z Białorusią, państwo polskie zamiast wyciągnąć pomocną dłoń i wdrożyć humanitarne i ludzkie podejście - zmieniło przepisy ws. ochrony granicy. Oznaczało to usankcjonowanie pushbacków, czyli przepychania migrantów na drugą stronę granicy bez uwzględnienia ich prawa do rozpatrzenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej. Przepisy są tak skonstruowane, że umożliwiają polskiej straży granicznej natychmiastowe odstawianie na linię graniczną tych migrantów, którzy zostali zatrzymani podczas próby przekroczenia granicy Polski poza oficjalnymi przejściami.
Nieprzyjmowane są również wnioski na oficjalnych przejściach z dwóch powodów:
to białoruskie służby decydują gdzie osoba migrująca ma przekraczać granicę i robi to zazwyczaj przykładając jej broń do głowy,
nie ma drugiego wyjścia.
Ponadto zmiany prawne w Polsce z 2021 roku ograniczyły możliwość ubiegania się o azyl przez osoby zatrzymane w strefie przygranicznej. Nakaz powrotu ma skutek natychmiastowy i choć można go zaskarżyć, to złożone odwołanie nie ma skutku zawieszającego dla pusbacku.
Otrzymaliśmy informacje wskazujące, że migranci nie mają dostępu do pomocy prawnej w tym procesie. Zdarza się, że osoba zostaje na terytorium Polski, wtedy zamykana jest w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców, przeważnie na długie miesiące.
Miejsce przetrzymywania cudzoziemców na podstawie wyroku sądu właściwego dla miejsca zatrzymania. Umieszczenie w placówce reguluje ustawa o cudzoziemcach oraz ustawa o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP. W Polsce praktykuje się oddzielne ośrodki dla kobiet i mężczyzn oraz rodzin z dziećmi. Na terenie RP dopuszcza się detencję administracyjną dzieci. De facto obiekty te przypominają areszty, więzienia.
Od roku 2021 do polskich SOCów kierowane są osoby przekraczające granicę polsko- białoruską z zasady na 3 miesiące. Jednak w większości przypadków sądy arbitralnie przedłużają pobyt kierując się zasadą ograniczonego zaufania do cudzoziemca, że ten nadal pozostanie na terytorium RP do czasu identyfikacji. W ośrodku strzeżonym osoby oczekują na decyzję w toczącym się wobec nich postępowaniu lub deportację. Jednak podczas pobytu raczej nie zdarza się, że zostaje rozpatrzony wniosek o ochronę międzynarodową. Tę procedurę teore- tycznie cudzoziemiec ma zakończyć po opuszczeniu zamkniętego ośrodka.
Warunki w SOCach są bardzo trudne dla osób tam przebywających. W pokojach umieszczonych jest kilka(naście) osób, zazwyczaj zupełnie sobie nieznanych, z różnych kręgów kulturowych i krajów. Raporty wskazują na niewystarczającą opiekę medyczną i psychologiczną. Nasza ekipa wysyła osadzonym paczki z jedzeniem, ubraniami, środkami higienicznymi. Taka forma wsparcia jednak jest tylko doraźna i nie rozwiązuje problemów z jakimi muszą się mierzyć osoby tam zatrzymane.
W Europie SOCe są krytykowane przez obrońców praw człowieka jako miejsca, w których naruszane są wszelkie możliwe standardy wobec osób w drodze. Głównie brak poszanowania godności ludzkiej do sprawiedliwego procesu i warunków bytowych.
W Polsce Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO) wskazał 3 najważniejsze jego zdaniem przykłady naruszeń spotykanych bardzo często w wizytowanych ośrodkach:
- umieszczanie przez sądy osób w zamknięciu bez wyraźnego powodu, podczas gdy powinna to być ostateczność. RPO: „Umieszczenie osoby w ośrodku strzeżonym to pozbawienie wolności. To środek, z którego należy korzystać tylko wtedy, gdy jest to bezwzględnie konieczne. Na zakończenie procedur człowiek powinien czekać na wolności, co do zasady, chyba, że ze względów indywidualnych to nie jest możliwe. A obserwujemy tendencję odwrotną: co do zasady w ośrodku strzeżonym, chyba że zachodzą wyjątkowe okoliczności. Tak nie może być”.
łamanie prawa do informacji. Osoby zamknięte w ośrodkach nie wiedzą, co się z nimi dzieje, nie wiedzą do czego mają prawo, jakie procedury się wobec nich toczą, a także czy i kiedy opuszczą ośrodek,
2 m² powierzchni na osobę. RPO: „Stoję tutaj na powierzchni 2 m². Czy na takiej powierzchni powinny przebywać dzieci, kobiety, osoby starsze? A dzisiaj polskie prawo dopuszcza, by na takiej powierzchni przebywali ludzie. To jest mniej niż w więzieniu”.
Sytuacja, w której cudzoziemcy zostają pozbawieni wolności i umieszczeni są w strzeżonym ośrodku, nawet jeżeli nie popełnili żadnego przestępstwa, na podstawie wniosku Komendanta Straży Granicznej, a następnie orzeczenia sądu. Warunki detencji są nawet bardziej restrykcyjne niż w więzieniach i aresztach. Cudzoziemiec nie może opuszczać miejsca detencji. W świetle prawa czas przebywania jest ściśle określony przepisami ustanowionymi w danym państwie. W Polsce maksymalny czas nie powinien przekraczać 6 miesięcy w trakcie postępowania w przedmiocie udzielenia ochrony międzynarodowej (postępowania uchodźczego) oraz na okres 18 miesięcy w trakcie postępowania w przedmiocie zobowiązania do powrotu, tzw. postępowania deportacyjnego.
W takim ośrodku o charakterze więziennym umieszcza się całe rodziny z dziećmi, małoletnie dzieci bez opieki, osoby z niepełnosprawnościami. Umieszczone tam osoby nie mogą korzystać z telefonów komórkowych z GPS, aparatem i dyktafonem, internet jest dostępny w określonym czasie w specjalnych pomieszczeniach.
Od 2021 roku w Polsce Strzeżone Ośrodki dla Cudzoziemców są przepełnione. Osoby tam osadzone apelują o pomoc, aby pomóc im przeżyć te koszmarne warunki. Do ośrodków wysyłane są tony paczek z ubraniami, jedzeniem, elektroniką. Pomoc organizowana jest oddolnie przez ludzi do których osoby uwięzione wysyłają bezpośrednie wiadomości. W ośrodkach strzeżonych organizowane są bunty, strajki głodowe, zdarzają się próby samobójcze.
Detencja nie powinna być stosowana jako automatyczne rozwiązanie wobec cudzoziemców.
Nasze stanowisko w sprawie detencji może być tylko jedno:
Całkowita likwidacja takiego typu miejsca!
“Gra / game” jest potocznym określeniem, które oznacza nieuregulowane przekraczanie granicy.
Podróż ludzi w drodze bardzo często przypomina tak naprawdę udział w grze komputerowej. “Gra / game” jest taktyką przestrzenną realizowaną przez osoby w drodze, których system ochrony granic wrzuca do szarej strefy uniemożliwiając im legalny wjazd.
Jest to słowo komponujące się z “jungle / dżungla”. Zważywszy na to, że osoby w drodze są główną osią ruchu no bordersowego, to jakie mają praktyczne doświadczenia związane z “grą / game” ostatecznie odzwierciedla ich niezwykłą determinację w tworzeniu nowych tras, szczelin przestrzennych, niewi-
dzialnych sieci i „dziur w murach granicznych”, które mimo wszelkich trudności pozwalają im kwestionować politykę graniczną czyli tzw. Twierdzę Europa.
“Gra / game” w realu jednak znacząco różni się od tej komputerowej w jednym bardzo ważnym aspekcie - osoby w drodze nie mają drugiej szansy na kolejne życie.
Osoby w drodze są narażone na utratę zdrowia lub życia w zasadzie na każdym etapie “gry”:
czynniki ludzkie - pobicia, ugryzienia przez psy strażników granicznych i policji, niewłaściwe przewożenie w samochodach służbowych, postrzelenie, wypchnięcie do rzeki lub na morze przez służby graniczne lub policję, śmierć w ciężarówkach lub kontenerach,
czynniki atmosferyczne - hipotermia, odwodnienie,
nieszczęśliwe wypadki i zdarzenia losowe - wypadki drogowe, upadek z wysokości, przejechanie przez pociąg w czasie ucieczki przed służbami, śmierć poprzez utonięcie.
Wiele osób z doświadczeniem uchodźczym i migracyjnym zostało twórcami lub konsultantami gier obrazujących to, co musieli przejść w czasie swojej drogi, tym samym pozwala to na wejście w ich świat i przeżycia.
„W każdej wsi są psy, a kiedy szczekają, boimy się. Więc biegamy tak szybko, jak potrafimy, jak Usain Bolt. W dżungli jesteśmy szybsi niż on. Idziemy do wschodu słońca. Potem robimy sobie przerwę. Śpimy do pierwszej — drugiej, potem przygotowujemy jedzenie, jemy, odpoczywamy i czekamy na noc, która zaczyna się od początku, aż dotrzemy do celu lub zostaniemy złapani”.
Kierunki są różne. Czasami ludzie docierają pieszo aż do Włoch, Słowenii czy Zagrzebia, a czasami płacą za samochód, który jest zorganizowany tak, aby ich odebrać w wyznaczonym miejscu w Chorwacji.
Amir dotarł kiedyś z grupą ludzi do miejsca, do którego miał przyjechać samochód, 34 km od granicy. W grupie była rodzina z dwójką dzieci, wspierali się nawzajem, niosąc przez większość czasu ośmioletnią dziewczynkę. Dotarcie do tego punktu zajęło im dwie noce. Czekali, ale samochód się nie pojawił. Po trzech dniach zabrakło im jedzenia i wody, więc musieli się poddać. Policja przywiozła ich z powrotem na granicę. Zajęło to 20 minut.
“Jungle / dżungla” to potoczna nazwa lasów w górach, przez które przechodzą osoby w drodze. Nazwa ta przyjęła się również na nowym wschodnim szlaku migracyjnym pomiędzy Polską, Litwą, Łotwą, a ich granicami z Białorusią. Osoby opisujące drogę podają,że przebywali w “jungle / dżungli” podczas “game / gry”.
Dla wielu osób żyjących w Polsce sierpień 2021 roku stał się momentem przełomowym w ich życiu. Dotychczasowe postrzeganie otaczającej rzeczywistości zostało skonfrontowane z wydarzeniami w Usnarzu Górnym, które w symboliczny sposób zobrazowało to, co będzie się działo przez kolejne miesiące i lata na polsko-białoruskiej granicy. Pokazało jak wielkie pokłady determinacji oraz odwagi potrafią się uaktywnić w ludziach, by nieść pomoc osobom w drodze. Traktowani przez rząd jak kryminaliści, przez innych widziani jako sumienie tego narodu, są na pierwszej linii frontu w puszczy, na bagnach, w dzień i w nocy.
Jednak wsparcie nie kończy się w lesie, ono dopiero się tam zaczyna.
Nie mając dużego doświadczenia w obszarze ratowania osób migrujących, konieczne było stworzenie od podstaw skutecznych metod postępowania. Zaangażowanie lokalnej społeczności z Podlasia łączyło się z gotowością do działania ludzi, którzy przyjeżdżali i przyjeżdżają nadal na miejsce z całego kraju, jak również z innych państw. Stanowi to najbardziej widoczny fragment spośród różnorodnych, czasem niedostrzegalnych przez innych, form pomocy.
Jeśli nie odwracasz wzroku od tego, co się dzieje, jeśli nie ignorujesz sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, jeśli uważasz, że osoby migrujące mają takie samo prawo jak inni ludzie do bezpiecznego, godnego, lepszego życia - znaczy, że pomagasz!
Przełamujesz wtedy narrację, jaką od wielu lat wciska społeczeństwu rząd, by traktowało osoby w drodze jak istoty drugiej kategorii. Nie ma i nigdy nie będzie na to zgody!
Jeśli udostępniasz na swoich mediach społecznościowych informacje o kolejnych śmiertelnych ofiarach reżimu granicznego, czy to w Polsce, czy na Morzu Śródziemnym, gdy dzielisz się historiami osób, które opowiadają dlaczego uciekły ze swojego kraju i próbują dostać się do Europy - znaczy, że pomagasz!
Oddajesz wtedy głos tym, którym jest on odbierany. Pokazujesz indywidualną perspektywę, złożoność sytuacji, przyczyn oraz konteksty geopolityczne, które nie są oczywiste i w Polsce znane.
Jeśli w autobusie, w pracy czy na ulicy reagujesz na zaczepki wobec osób o podłożu rasistowskim czy ksenofobicznym - znaczy, że pomagasz!
Dajesz wtedy wyraźny sygnał nadawcom takich komunikatów, jak i osobom które się sytuacji tylko przyglądają, że nikt nie ma prawa traktować innych z pogardą.
Jeśli lubisz wieczorne spacery i odbijasz szablony, kleisz plakaty czy wlepki, wywieszasz banery w widocznych miejscach z przekazem mówiącym, że żaden człowiek nie jest nielegalny - znaczy, że pomagasz!
Jeśli organizujesz spotkania, dyskusje czy projekcje filmów przybliżające temat złożoności przyczyn migracji - znaczy, że pomagasz!
Jeśli na ekipowej miejscówce organizowany jest koncert i szykujesz na niego pyszne przekąski czy ciasto, stawiasz puszkę do której można wrzucić pieniądze i przekazać je grupie wspierającej osoby w drodze - znaczy, że pomagasz!
Jeśli organizujesz lub uczestniczysz w zbiórce rzeczy niezbędnych do niesienia pomocy humanitarnej na granicy - znaczy, że pomagasz!
Jeśli wysyłasz paczki osobom zamkniętym w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców, jesteś z osadzonymi w kontakcie, wspierasz je rozmową i dobrym słowem, by przetrwały w tych ciężkich warunkach - znaczy, że pomagasz!
Pomagać można bezpośrednio na granicy, ale pomagać można również w miejscu swojego zamieszkania, w małych miejscowościach i dużych miastach, można sporadycznie i można częściej w zależności od okoliczności w jakich się znajdujemy.
Właśnie dzięki tak wielu różnorodnym działaniom, które się nawzajem uzupełniają, a nie wykluczają, udaje się walczyć o osoby w drodze.
Jeśli masz pomysły jak jeszcze można pomóc i chcesz nas wesprzeć, pisz bez wahania na adres e-mail:
no_borders_team@riseup.net
GRAFIKI w kolejności:
Gosia Bartosik | Qrde | Martyna Frackiewicz | Ruda | Anton | Plakaciary | Gosia Bartosik | nieznane sprawczynie | Gosia Bartosik | Bocian | Anton | Jonas Goonface | acab wall | Ala | solidarity | Gosia Bartosik | Nina Iżycka | Mykofanes | no borders bummers | Anton | Gosia Bartosik | Gosia Bartosik | Anton