\documentclass[DIV=12,%
BCOR=0mm,%
headinclude=false,%
footinclude=false,open=any,%
fontsize=10pt,%
oneside,%
paper=210mm:11in]%
{scrbook}
\usepackage[noautomatic]{imakeidx}
\usepackage{microtype}
\usepackage{graphicx}
\usepackage{alltt}
\usepackage{verbatim}
\usepackage[shortlabels]{enumitem}
\usepackage{tabularx}
\usepackage[normalem]{ulem}
\def\hsout{\bgroup \ULdepth=-.55ex \ULset}
% https://tex.stackexchange.com/questions/22410/strikethrough-in-section-title
% Unclear if \protect \hsout is needed. Doesn't looks so
\DeclareRobustCommand{\sout}[1]{\texorpdfstring{\hsout{#1}}{#1}}
\usepackage{wrapfig}
% avoid breakage on multiple
and avoid the next [] to be eaten
\newcommand*{\forcelinebreak}{\strut\\*{}}
\newcommand*{\hairline}{%
\bigskip%
\noindent \hrulefill%
\bigskip%
}
% reverse indentation for biblio and play
\newenvironment*{amusebiblio}{
\leftskip=\parindent
\parindent=-\parindent
\smallskip
\indent
}{\smallskip}
\newenvironment*{amuseplay}{
\leftskip=\parindent
\parindent=-\parindent
\smallskip
\indent
}{\smallskip}
\newcommand*{\Slash}{\slash\hspace{0pt}}
% http://tex.stackexchange.com/questions/3033/forcing-linebreaks-in-url
\PassOptionsToPackage{hyphens}{url}\usepackage[hyperfootnotes=false,hidelinks,breaklinks=true]{hyperref}
\usepackage{bookmark}
\usepackage{fontspec}
\usepackage{polyglossia}
\setmainlanguage{polish}
\setmainfont{cmunrm.ttf}[Script=Latin,%
Ligatures=TeX,%
Path=/usr/share/fonts/truetype/cmu/,%
BoldFont=cmunbx.ttf,%
BoldItalicFont=cmunbi.ttf,%
ItalicFont=cmunti.ttf]
\setmonofont{cmuntt.ttf}[Script=Latin,%
Ligatures=TeX,%
Scale=MatchLowercase,%
Path=/usr/share/fonts/truetype/cmu/,%
BoldFont=cmuntb.ttf,%
BoldItalicFont=cmuntx.ttf,%
ItalicFont=cmunit.ttf]
\setsansfont{cmunss.ttf}[Script=Latin,%
Ligatures=TeX,%
Scale=MatchLowercase,%
Path=/usr/share/fonts/truetype/cmu/,%
BoldFont=cmunsx.ttf,%
BoldItalicFont=cmunso.ttf,%
ItalicFont=cmunsi.ttf]
\newfontfamily\polishfont{cmunrm.ttf}[Script=Latin,%
Ligatures=TeX,%
Path=/usr/share/fonts/truetype/cmu/,%
BoldFont=cmunbx.ttf,%
BoldItalicFont=cmunbi.ttf,%
ItalicFont=cmunti.ttf]
\renewcommand*{\partpagestyle}{empty}
% global style
\pagestyle{plain}
\usepackage{indentfirst}
% remove the numbering
\setcounter{secnumdepth}{-2}
% remove labels from the captions
\renewcommand*{\captionformat}{}
\renewcommand*{\figureformat}{}
\renewcommand*{\tableformat}{}
\KOMAoption{captions}{belowfigure,nooneline}
\addtokomafont{caption}{\centering}
\deffootnote[3em]{0em}{4em}{\textsuperscript{\thefootnotemark}~}
\addtokomafont{disposition}{\rmfamily}
\addtokomafont{descriptionlabel}{\rmfamily}
\frenchspacing
% avoid vertical glue
\raggedbottom
% this will generate overfull boxes, so we need to set a tolerance
% \pretolerance=1000
% pretolerance is what is accepted for a paragraph without
% hyphenation, so it makes sense to be strict here and let the user
% accept tweak the tolerance instead.
\tolerance=200
% Additional tolerance for bad paragraphs only
\setlength{\emergencystretch}{30pt}
% (try to) forbid widows/orphans
\clubpenalty=10000
\widowpenalty=10000
% given that we said footinclude=false, this should be safe
\setlength{\footskip}{2\baselineskip}
\title{Federalizm, socjalizm i antyteologizm [fragment]}
\date{1868}
\author{Michaił Bakunin}
\subtitle{Uzasadniony wniosek skierowany do Komitetu Centralnego Ligi Pokoju i Wolności. Genewa}
% https://groups.google.com/d/topic/comp.text.tex/6fYmcVMbSbQ/discussion
\hypersetup{%
pdfencoding=auto,
pdftitle={Federalizm, socjalizm i antyteologizm [fragment]},%
pdfauthor={Michaił Bakunin},%
pdfsubject={Uzasadniony wniosek skierowany do Komitetu Centralnego Ligi Pokoju i Wolności. Genewa},%
pdfkeywords={klasycy; bakunin; federalizm}%
}
\begin{document}
\begin{titlepage}
\strut\vskip 2em
\begin{center}
{\usekomafont{title}{\huge Federalizm, socjalizm i antyteologizm [fragment]\par}}%
\vskip 1em
{\usekomafont{subtitle}{Uzasadniony wniosek skierowany do Komitetu Centralnego Ligi Pokoju i Wolności. Genewa\par}}%
\vskip 2em
{\usekomafont{author}{Michaił Bakunin\par}}%
\vskip 1.5em
\vfill
{\usekomafont{date}{1868\par}}%
\end{center}
\end{titlepage}
\cleardoublepage
\tableofcontents
% start a new right-handed page
\cleardoublepage
\textbf{Nota redakcyjna}
Tytuł oryginału: "Federalisme, socialisme et antitheologisme". Tytuł podany w obecnym
wydaniu jest ostateczny, przyjęty w poprawionych korektach; korekta zawierała podtytuł:
Wniosek Rosjan, członków Centralnego Komitetu Ligi Pokoju i Wolności. Rękopis Bakunina
nosi tytuł: Umotywowany wniosek Rosjan, członków Stałego Komitetu Ligi Pokoju i Wolności
(poparty przez P. Aleksandra Naquet, delegata francuskiego, P. P. Waleriana
Mroczkowskiego i Jana Zagórskiego, delegatów polskich).
Pierwodruk pracy: M. Bakounine "Oeuvres" t. I, Paris 1895. Częściowo praca ta była
opublikowana wcześniej, w 1868 roku, gdy Bakunin współpracował z Ligą Pokoju i Wolności.
12.09.1867 roku na pożegnalnym bankiecie pierwszego kongresu Ligi Bakunin wzniósł toast
za zwycięstwo "prawdziwej demokracji" dzięki realizacji zasady "federalizmu, socjalizmu i
antyteologizmu". Tę trójedyną formułę, interpretowaną przez jego późniejszych zwolenników
jako żądanie anarchii, kolektywizmu i ateizmu, Bakunin rozwinął w swej pracy Federalizm,
socjalizm, antyteologizm. Odczytał swą pracę w trakcie dyskusji władz Ligi nad programem
jej przyszłego organu: "Les Etat-Unis d'Europe". Pewną przychylność członków Komitetu
Centralnego Ligi zyskały jedynie federalistyczne i ateistyczne koncepcje Bakunina, toteż do
wydania całości pracy przez Ligę nie doszło. Bakunin przywiązywał wielką wagę do swej
pracy i - jak pisał do G. Wyrubowa - "z okazji antyteologizmu wyłożył cały swój
światopogląd". Nawiązując do wcześniejszych prac Bakunina, zwłaszcza do dokumentu z
1866 roku - "Rewolucyjnego katechizmu" - praca ta stanowi pierwszy rozwinięty wykład jego
światopoglądu anarchistycznego.
Tekst za Michał Bakunin "Pisma Wybrane" t. 1, s. 232 - 396. Przekład pod redakcją
Zbigniewa Schabowskiego. Publikacja w wersji elektronicznej: Anarchistyczne Archiwa 2006.
\hairline
Panowie!
Naszym dzisiejszym zadaniem jest zorganizowanie i ostateczne skonsolidowanie Ligi Pokoju i
Wolności. Przyjmujemy za podstawą zasady, które zostały sformułowane przez poprzedni Komitet
Naczelny i uchwalone przez pierwszy Kongres. Stanowią one obecnie nasz statut, podstawę i
obowiązującą wytyczną całej naszej przyszłej działalności. Z żadnej pośród nich w żadnej mierze nie
mamy już prawa zrezygnować; mamy natomiast prawo, a nawet obowiązek je rozwijać.
Spełnienie tego obowiązku wydaje się nam obecnie sprawą tym bardziej pilną, że - jak
wszyscy wiemy - zasady te były sformułowane w pośpiechu, pod naciskiem ciężkiej
atmosfery genewskiej stworzonej przez gospodarzy. Naszkicowaliśmy je - że tak powiem -
pomiędzy dwiema burzami, zmuszeni łagodzić ich sformułowanie, aby uniknąć wielkiego
skandalu, który mógłby doprowadzić do całkowitego zniweczenia naszego dzieła.
Dzisiaj, kiedy dzięki bardziej szczerej i serdecznej gościnności Berna jesteśmy w tym mieście
wolni od wszelkich nacisków z zewnątrz, powinniśmy odtworzyć te zasady w pełnym ich
brzmieniu, usuwając z ich sformułowania wszelką dwuznaczność, jest ona bowiem niegodna
nas, niegodna wielkiego dzieła, którego mamy dokonać. Niedomówienia, półprawdy, niedokończone myśli, uprzejmie złagodzone sformułowania i ustępstwa tchórzliwej
dyplomacji - to nie są czynniki pomocne w tworzeniu rzeczy wielkich; tworzą je ludzie
silnego ducha, którzy mają serce wzniosłe, umysł ścisły, cel jasno określony i wielką odwagę.
Podjęliśmy się wielkiego dzieła, bądźmy go godni. Będzie to wielkie dzieło lub
przedsięwzięcie godne śmiechu, nie ma tu miejsca na coś pośredniego; aby było to dzieło
wielkie, jest rzeczą konieczną, abyśmy także się stali wielcy dzięki odwadze i szczerości.
Nie proponujemy wam wszczęcia akademickiej dyskusji na temat zasad. Nie zapominamy, że
zebraliśmy się tu głównie po to, by uzgodnić metody i środki polityczne niezbędne do
zrealizowania naszego dzieła. Ale wiemy także, że nie może być uczciwej i pożytecznej
działalności politycznej bez sprecyzowania teorii i jasnego określenia celu. W przeciwnym
razie, choćbyśmy byli natchnieni najbardziej śmiałymi i liberalnymi ideami, moglibyśmy,
wbrew woli, przejść na pozycje całkowicie przeciwstawne: przystępując do dzieła jako
zwolennicy republiki, demokracji i socjalizmu, moglibyśmy się stać poplecznikami
Bismarcka lub bonapartystami.
Musimy dzisiaj załatwić trzy sprawy:
\begin{enumerate}[1.]
\item\relax
Ustalić warunki następnego Kongresu i przygotować dla niego grunt.
\item\relax
Zorganizować naszą Ligę, o ile to będzie możliwe, we wszystkich krajach Europy, a nawet
w Ameryce, co nam się wydaje bardzo istotne; założyć w każdym kraju komitety narodowe i
podkomitety prowincjonalne, zapewniając każdemu z nich niezbędną autonomię prawną i
podporządkowując je wszystkie Centralnemu Komitetowi w Bernie. Tym komitetom należy
dać niezbędne pełnomocnictwa i instrukcje dotyczące propagandy i przyjmowania nowych
członków.
\item\relax
Założyć czasopismo poświęcone propagandzie.
\end{enumerate}
Czyż nie jest rzeczą oczywistą, że aby należycie załatwić te trzy sprawy, musimy uprzednio
ustalić zasady, które określą istotę i cel Ligi w sposób wykluczający wszelką dwuznaczność.
Będą one inspirowały całą naszą pisemną i ustną propagandę i określały jej kierunek; ich
uznanie będzie dla kandydatów podstawowym warunkiem przyjęcia w poczet członków
stowarzyszenia. Ten ostatni punkt wydaje się nam niesłychanie ważny. Albowiem cała
przyszłość naszej Ligi zależy od poglądów i tendencji nie tylko politycznych i społecznych,
lecz również ekonomicznych i moralnych, reprezentowanych przez masy nowych członków,
dla których otworzymy nasze szeregi. Tworząc organizację wybitnie demokratyczną, nie
rościmy sobie prawa do arbitralnych rządów nad naszym ludem, to jest nad rzeszą
zwolenników Ligi; gdy tylko należycie się zorganizujemy, nigdy nie pozwolimy sobie
narzucać im swoich poglądów. Przeciwnie, pragniemy, aby nasze podkomitety
prowincjonalne i komitety narodowe, a nawet Komitet Centralny czy Międzynarodowy, a
więc wszystkie komitety od dołu do góry były wybierane w głosowaniu, w którym wezmą
udział nasi zwolennicy z wszystkich krajów. Pragniemy, by działalność komitetów wiernie
odzwierciedlała uczucia, poglądy i wolę większości. Lecz obecnie, właśnie dlatego, że
jesteśmy zdecydowani podporządkować się woli większości, wszystkim jej decyzjom
dotyczącym ogólnej działalności Ligi, obecnie, gdy jest nas jeszcze niewielu, jeśli chcemy,
aby nasza Liga nigdy nie odstąpiła od pierwotnych zasad i od kierunku wytyczonego przez
założycieli, czyż nie powinniśmy zapobiec przyjmowaniu w nasze szeregi kogokolwiek, kto
by wyznawał poglądy sprzeczne z jej pierwotnymi założeniami? Czyż nie powinniśmy
zorganizować się w taki sposób, aby przeważająca większość naszych zwolenników zawsze była wierna uczuciom, które ożywiają nas dzisiaj? Czyż nie powinniśmy ustalić
odpowiednich zasad przyjmowania nowych adeptów, zasad, dzięki którym duch Ligi nie
ulegnie zmianie nawet wtedy, gdy zmieni się skład osobowy naszych komitetów?
Cel ten możemy osiągnąć w jeden tylko sposób: określając owe zasady tak wyraźnie, że nikt,
kto przeciwstawiałby się im pod jakimkolwiek względem, nigdy nie będzie mógł znaleźć się
w naszych szeregach.
Nie ulega wątpliwości, że gdybyśmy ściśle nie określili rzeczywistego charakteru Ligi, liczba
naszych zwolenników mogłaby być o wiele większa. Moglibyśmy wtedy przyjmować w
nasze szeregi, jak proponował pan Schmidlin, delegat Bazylei, nawet wielu wojskowych i
księży. Lecz w takim razie dlaczego byśmy nie mieli przyjmować również policjantów?
Dlaczego byśmy nie mieli błagać jakichś księżniczek pruskich, rosyjskich lub austriackich,
aby łaskawie zechciały zostać honorowymi członkiniami naszego stowarzyszenia?
Przecież niedawno o taki właśnie zaszczyt błagała je Liga Pokoju, którą panowie Michel
Chevalier i Frederic Passy założyli w Paryżu pod wysokim cesarskim protektoratem. Ale - jak
mówi przysłowie - kto zbyt wiele uchwyci, mało zachowa; okupilibyśmy drogocenne
członkostwo wszystkich tych osób całkowitym unicestwieniem; stalibyśmy się tylko jeszcze
jednym kiepskim żartem wśród masy dwuznacznych słów i frazesów zatruwających obecnie
opinię publiczną Europy.
Z drugiej strony jest rzeczą oczywistą, że jeśli będziemy jawnie głosili swoje zasady,
zdobędziemy mniejszą ilość zwolenników; będą to jednak zwolennicy oddani, na których
będziemy mogli liczyć, nasza zaś szczera, rozumna i rzetelna działalność propagandowa nie
będzie zatruwała umysłów, ale oddziaływała umoralniająco.
Rozpatrzmy, więc bliżej zasady naszego nowego stowarzyszenia. Nosi ono nazwę Ligi
Pokoju i Wolności. Już to wiele znaczy; odróżnia nas bowiem od wszystkich, którzy pragnąc
pokoju, dążą do niego za wszelką cenę, nawet za cenę wolności i godności ludzkiej. Różnimy
się także od angielskiego stowarzyszenia pokoju, które nie uwzględniając żadnych zagadnień
politycznych, reprezentuje pogląd, że w warunkach obecnej organizacji państw europejskich
pokój jest możliwy. W przeciwieństwie do ultrapacyfistycznych tendencji stowarzyszenia
paryskiego i angielskiego nasza Liga głosi, że wierzy w pokój i pragnie go pod tym tylko
warunkiem, że towarzyszyć mu będzie wolność.
Wolność jest to wzniosłe słowo, które oznacza rzecz wielką i nigdy nie przestanie
elektryzować wszystkich ludzi. Ale musimy dokładnie określić, jak ją pojmujemy, w
przeciwnym, bowiem przypadku nie unikniemy nieporozumień. Mogłyby one sprawić, że
ujrzelibyśmy wśród nas biurokratycznych rzeczników wolności obywatelskiej,
konstytucyjnych monarchistów, liberalnych arystokratów i bourgeois, czyli wszystkich,
którzy w większym lub mniejszym stopniu są zwolennikami przywilejów i naturalnymi
wrogami demokracji. Przenikając do naszych szeregów pod pretekstem, że miłują wolność, że
również są jej zwolennikami, uzyskaliby przewagę liczebną.
Aby uniknąć tych fatalnych konsekwencji nieporozumienia, Kongres Genewski ogłosił, że
chce "oprzeć pokój na demokracji i na wolności", z czego wynika, że aby zostać członkiem
Ligi, trzeba być demokratą. A więc nie może Wstąpić do naszej organizacji żaden arystokrata,
żaden zwolennik jakichkolwiek przywilejów, jakiegokolwiek monopolu lub jakiegokolwiek
ograniczenia zasięgu uprawnień politycznych do poszczególnych grup lub osób. Słowo "demokracja" nie oznacza nic innego jak rządy ludu przez lud i dla ludu, słowo zaś "lud" -
wszystkich obywateli (należy przez to rozumieć również obywatelki), którzy łącznie stanowią
naród. W tym sensie niewątpliwie wszyscy jesteśmy demokratami.
Ale jednocześnie musimy uznać, że sam termin "demokracja" niewystarcza do dokładnego
określenia charakteru naszej Ligi, a wyrwany z kontekstu może być źródłem nieporozumień,
tak samo zresztą jak słowo: wolność. Czyż na początku naszego wieku amerykańscy
plantatorzy, właściciele niewolników na Południu oraz ich stronnicy w stanach północnych
nie nazywali siebie demokratami? Czyż rzecznicy współczesnego cezaryzmu, który prowadzi
do potwornych konsekwencji i stanowi straszliwą groźbę dla wszystkiego, co w Europie
nazywa się humanitaryzmem - czyż oni również nie roszczą pretensji do miana demokratów?
Nawet imperializm moskiewski i petersburski, nawet Rosja - to państwo nie osłonięte żadnym
frazesem, ten ideał wszystkich militarnych, biurokratycznych, scentralizowanych potęg - czyż
nie w imię demokracji zdruzgotała ostatnio Polskę?
Oczywiście, demokracja bez wolności nie może być naszym sztandarowym hasłem. Lecz
czymże jest demokracja oparta na wolności, jeśli nie republiką? Łączenie wolności z
przywilejami daje w wyniku ustrój monarchii konstytucyjnej; wolność może się łączyć z
demokracją jedynie w republice. Kongres Genewski przez ostrożność, której nie pochwalamy,
uważał za stosowne unikać w swych uchwałach słowa "republika". Jednakże głosząc postulat
"oparcia pokoju na fundamencie demokracji i wolności", siłą rzeczy bronił zasad
republikańskich. A więc nasza Liga musi być jednocześnie demokratyczna i republikańska.
Myślimy, panowie, że wszyscy jesteśmy republikanami w tym sensie, że kierując się
nieubłaganą logiką, pomni ostrzeżeń dostarczonych przez zbawienne, lecz surowe lekcje
historii, pomni wszystkich doświadczeń przeszłości, w szczególności zaś pomni wydarzeń,
które od 1848 roku zasmucają Europę, zdaliśmy sobie sprawę z niebezpieczeństw, które jej
dziś grożą, i doszliśmy do przekonania, że instytucje ustroju monarchistycznego nie dadzą się
pogodzić z władztwem pokoju, sprawiedliwości i wolności.
Co zaś do nas, panowie, jako socjaliści rosyjscy i jako Słowianie, uważamy za swój
obowiązek szczerze oświadczyć, że dla nas słowo "republika" ma znaczenie jedynie czysto
negatywne: oznacza obalenie monarchii, położenie jej kresu. Słowo to nie może wzbudzić w
nas zapału, przeciwnie, mamy chęć zaprotestować, ilekroć powiadają nam, że ustrój
republikański stanowi rzeczywiste, pozytywne rozwiązanie wszystkich palących kwestii i
najwyższy cel, do którego powinniśmy dążyć ze wszystkich sił.
Nienawidzimy monarchii z całego serca; nade wszystko pragniemy, aby została ona obalona
w całej Europie i na całym świecie, i jesteśmy przekonani, tak jak i wy, że jej upadek jest
nieodzownym warunkiem wyzwolenia ludzkości, warunkiem sine qua non. Z tego punktu
widzenia jesteśmy szczerymi republikanami. Ale nie sądzimy, że wystarczy obalić monarchię,
aby wyzwolić ludy i zapewnić im pokój i sprawiedliwość. Przeciwnie, jesteśmy głęboko
przekonani, że wielka republika militarna, biurokratyczna i politycznie scentralizowana może
i musi stać się państwem zaborczym, jeśli chodzi o politykę zagraniczną; może i musi stać się
państwem, którego polityka wewnętrzna jest oparta na ucisku; nie będzie ona zdolna
zapewnić swym poddanym dobrobytu i wolności, choćby nawet nazywano ich obywatelami.
Czyż nie widzieliśmy, jak wielki naród francuski dwukrotnie ustanowił republikę
demokratyczną, dwukrotnie został pozbawiony wolności i dał się wciągnąć w wojny
zaborcze?
Czy będziemy, jak to czyni wielu innych, składali te godne pożałowania wydarzenia na karb
temperamentu, lekkomyślnego usposobienia i utrwalonego w toku historii, tradycyjnego
stosunku narodu francuskiego do dyscypliny, tego narodu, który, jak utrzymują potwarcy,
potrafi zdobyć wolność w spontanicznym, gwałtownym porywie, ale nie potrafi z niej,
korzystać, kierować się jej zasadami w życiu codziennym?
Nie możemy, panowie, przyłączyć się do tych, co wysuwając ten zarzut potępiają cały naród,
jeden z najbardziej światłych narodów w Europie. Jesteśmy przekonani, że jeśli dwukrotnie
został on pozbawiony wolności, jeśli republika demokratyczna we Francji dwukrotnie została
przekształcona w dyktaturę i w demokrację militarną, to przyczyną tego nie jest charakter
ludu francuskiego, lecz francuski centralizm polityczny. Przesłanki tego centralizmu z dawien
dawna stwarzała działalność królów i mężów stanu. Jego uosobieniem stał się później ten,
komu krasomówstwo usłużnych dworaków nadało przydomek Wielkiego Króla; centralizm
ów, zaprzepaszczony w haniebnym bezładzie zgrzybiałej monarchii, niesławnie by zginął,
gdyby rewolucja nie wsparła go swym potężnym ramieniem. Tak, rzecz dziwna, ta wielka
rewolucja, która po raz pierwszy w historii proklamowała wolność nie tylko obywatela, ale i
człowieka, ta rewolucja, obejmując spuściznę po monarchii, którą unicestwiła, wskrzesiła to,
co jest zaprzeczeniem wszelkiej wolności: centralizm państwowy i wszechpotęgę państwa.
System centralistyczny odbudowany przez Konstytuantę, zwalczany zresztą bez wielkiego
powodzenia przez żyrondystów, został doprowadzony do swych ostatecznych konsekwencji
przez Konwent Narodowy, a jego prawdziwymi odnowicielami byli Robespierre i Saint-Just.
W tej nowej machinie państwowej było wszystko, nie zabrakło nawet Najwyższej Istoty i
religii państwowej. Czekała tylko na zręcznego maszynistę, aby ukazać zdumionemu światu
całą potęgę ucisku, w jaką ją wyposażyli nieostrożni budowniczowie\dots{} I oto pojawił się
Napoleon I. Rewolucja, której natchnieniem było pierwotnie jedynie umiłowanie wolności i
zasad humanitaryzmu, wskutek tego, że uważała za możliwe pogodzić je z centralizmem
państwowym - unicestwiła wolność i humanitaryzm, unicestwiła siebie, powołując w zamian
do życia dyktaturę wojskową - cezaryzm.
Czy nie jest oczywiste, panowie, że gwoli uratowania wolności i pokoju w Europie
powinniśmy przeciwstawić temu potwornemu, ciemiężycielskiemu, centralistycznemu
systemowi państw militarnych, biurokratycznych, despotycznych, monarchiczno-
konstytucyjnych, a nawet republikańskich, wielką, zbawienną zasadą federalizmu - zasadę, o
której tryumfie mówią nam już zresztą ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych
Ameryki Północnej.
Odtąd powinno być jasne dla wszystkich, którzy rzeczywiście pragną wyzwolenia Europy, że
nadal darząc sympatią wzniosłe socjalistyczne i humanitarne idee Rewolucji Francuskiej,
należy odrzucić zasady jej polityki państwowej i zdecydowanie opowiedzieć się za
północnoamerykańską polityką wolności.
\section{Federalizm}
Możemy oznajmić, że zasada federalizmu została jednomyślnie uznana przez Kongres
Genewski. Napawa nas to wielką radością. Nawet Szwajcaria, która zresztą z takim
powodzeniem stosuje obecnie tą zasadę w praktyce, opowiedziała się za nią bez zastrzeżeń i
akceptowała ją z wszystkimi jej konsekwencjami. Niestety, w uchwałach Kongresu zasada ta została bardzo źle sformułowana i omawiana jest raczej nie bezpośrednio; wspomina się o
niej w związku ze sprawami Ligi, którą powinniśmy założyć, później zaś w związku z
projektem edycji naszego dziennika "Stany Zjednoczone Europy". Tymczasem, naszym
zdaniem, powinna ona była zająć pierwsze miejsce wśród zasad wymienionych w naszej
deklaracji.
Jest to bardzo przykre niedopatrzenie, które powinniśmy czym prędzej naprawić. Zgodnie z
tendencją, którą reprezentowali wszyscy uczestnicy Kongresu Genewskiego, powinniśmy
ogłosić, co następuje:
\begin{enumerate}[1.]
\item\relax
Stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy jest jedynym sposobem zapewnienia
zwycięstwa zasadom wolności, sprawiedliwości i pokoju w stosunkach międzynarodowych w
Europie i uniemożliwienia wojny domowej między różnymi narodami europejskimi, które
tworzą jedną rodzinę.
\item\relax
Stany Zjednoczone Europy nie będą mogły powstać z państw o obecnym ustroju na skutek
potwornej nierówności ich sił.
\item\relax
Przykład nieboszczki konfederacji niemieckiej dowiódł w sposób niezbity, że konfederacja
monarchii jest tylko pośmiewiskiem i nie jest w stanie zapewnić ludziom ani wolności, ani
pokoju.
\item\relax
Żadne państwo scentralizowane, biurokratyczne, a tym samym militarne, choćby nawet
nazywało się republiką - nie będzie mogło z całą powagą i szczerze podjąć decyzji wejścia w
skład konfederacji międzynarodowej. Ze względu na swą konstytucję, która zawsze w sposób
jawny lub niejawny będzie sprzeczna z tym, co jest potrzebne do zapewnienia krajowi
wolności, z konieczności będzie ono stanowić przyczynę permanentnej wojny i zagrażać
istnieniu krajów sąsiednich. Źródłem i podstawą istnienia takiego państwa jest dokonany
niegdyś akt przemocy, podbój, czyli to, co w życiu prywatnym nazywa się kradzieżą z
włamaniem, akt przemocy usankcjonowanej przez błogosławieństwo Kościoła i oficjalnych
przedstawicieli wszystkich religii, przemocy uświęconej "wskutek upływu czasu i tym samym
przekształconej w prawo historyczne. Każde państwo centralistyczne jest oparte na boskiej
sakralizacji zwycięstwa przemocy jako na jedynym i najwyższym prawie; tym samym
stanowi ono absolutną negację praw wszystkich innych państw, aczkolwiek zawierając
traktaty uznaje ono te prawa, zresztą jedynie ze względu na interesy polityczne albo z powodu
swojej bezsilności.
\item\relax
Wszyscy zwolennicy Ligi powinni więc poświęcić wszystkie swoje siły przebudowie
ustroju swych krajów ojczystych. Dotychczasową organizację, opartą we wszystkich swych
ogniwach na przemocy i zasadzie władzy, powinni zastąpić nową organizacją, której
podstawą byłaby jedynie zasada kierowania się interesem, potrzebami i naturalnymi
skłonnościami ludności oraz idea wolnej federacji, czyli łączenia się jednostek w gminy, gmin
w prowincje\footnote{Słynny patriota wioski, Józef Mazzini, za najdoskonalszy ustrój uznał republiką francuską 1793 roku. Jego ideałem politycznym były zasady ustrojowe tej republiki zinterpretowane w duchu poetyckiej tradycji Dantego, zespolone z ambitnymi wspomnieniami o Rzymie, władcy świata, w późniejszym zaś okresie zrewidowane i zmodyfikowane zgodnie z zasadami teologii nowoczesnej na poły racjonalistycznej, na poły mistycznej. Ten wielki patriota - ambitny i pełen pasji - zawsze reprezentował partykularny punkt widzenia i pomimo wszystkich swoich wysiłków nie zdołał się wznieść do idei sprawiedliwości międzynarodowej, chociaż w imię. wielkości i potęgi ojczyzny zawsze był gotów ponieść ofiary materialne i poświęcić swą wolność. Mazzini zawsze był zaciekłym przeciwnikiem autonomii prowincjonalnej, która z natury rzeczy utrudniałaby zespolenie wielkiego państwa włoskiego w jednolitą całość. Sądzi on, że do zrównoważenia wszechwładztwa silnej republikańskiej organizacji państwowej wystarczy autonomia gminna. Myli się: żadna gmina z oddzielna nie byłaby w stanie oprzeć się potędze tej olbrzymiej scentralizowanej organizacji - zostałaby zmiażdżona. Aby nie ulec w walce, powinna w celu wspólnego stawiania oporu połączyć się ze wszystkimi sąsiednimi gminami w federację 1 utworzyć wraz z nimi autonomiczną prowincję. Poza tym, jeśli prowincje nie będą autonomiczne, rządzić w nich będą urzędnicy państwowi. Pomiędzy prawdziwie konsekwentnym federalizmem a rządami biurokratycznymi nie ma nic pośredniego. Stąd wynika, że republika, której pragnie Mazzini, byłaby państwem biurokratycznym, a więc militarnym; stworzono by ją mając na celu jedynie zapewnienie jej potęgi, nie myśląc o zagadnieniu wolności wewnętrznej, nie dążąc do realizowania zasad sprawiedliwości międzynarodowej. W roku 1793, pod rządami Terroru, gminom we Francji przyznano autonomię, co ich nie uchroniło przed zmiażdżeniem przez despotyczny rewolucyjny Konwent, a raczej przez despotyczną Komunę Paryską, której naturalnym dziedzicem był Napoleon. (przyp. autora)}, prowincji w narody, a tych wreszcie w Stany Zjednoczone najpierw Europy,
później zaś całego świata.
\item\relax
Z tego wynika postulat całkowitego zrzeczenia się wszystkiego, co się nazywa
historycznym prawem państw; należy uznać, że wszystkie spory dotyczące granic
naturalnych, politycznych, strategicznych, handlowych należą do historii starożytnej.
Wszyscy zwolennicy Ligi powinni się im stanowczo przeciwstawiać.
\item\relax
Przyznajemy niczym nie ograniczone prawo do całkowitej autonomii wszystkim narodom,
wielkim i małym, wszystkim ludom słabym i potężnym, każdej prowincji, każdej gminie -
pod tym tylko warunkiem, że wewnętrzny ustrój tych gmin i prowincji nie będzie stanowił
groźby i niebezpieczeństwa dla autonomii i wolności krajów sąsiednich.
\item\relax
Jeśli jakiś kraj jest częścią składową jakiegoś państwa, to z tego nie wynika, choćby się z
nim połączył dobrowolnie, iż ma on obowiązek pozostania w tym związku na zawsze. Żadne
wieczne zobowiązanie nie może się ostać przed sądem sprawiedliwości ludzkiej, jedynej
instancji, którą możemy uznać; dlatego nie uznamy nigdy innych praw ani innych
zobowiązań, jak tylko te, które wynikają z zasady wolności. Prawo do swobodnego łączenia
się i równie Swobodnego odłączania się jest pierwszym, najważniejszym ze wszystkich praw
politycznych; bez tego prawa konfederacja byłaby zawsze tylko zamaskowaną centralizacją.
\item\relax
Ze wszystkiego, co wyżej powiedziane, wynika, że Liga powinna otwarcie potępić wszelki
sojusz jakiegokolwiek odłamu narodowego demokracji europejskiej z państwami
monarchicznymi, choćby ten sojusz miał na celu przywrócenie niepodległości, wolności
krajowi uciskanemu, albowiem taki sojusz musiałby zawieść wszelkie pokładane w nim
nadzieje i byłby zdradą sprawy rewolucji.
\item\relax
Liga, przeciwnie, właśnie dlatego, że jest Ligą Pokoju i reprezentuje stanowisko, wedle
którego koniecznym warunkiem wywalczenia pokoju i jego podstawą jest jak najbardziej
braterska i całkowita solidarność ludów, oparta na zasadach sprawiedliwości i wolności -
powinna dobitnie i jawnie głosić, że darzy sympatią każde powstanie narodowe, którego
celem jest zniesienie ucisku obcego lub rodzimego ciemięzcy, jeśli tylko walka prowadzona
jest w imię naszych zasad i w interesie politycznym i ekonomicznym mas ludowych, nie zaś
gwoli ambicji stworzenia potężnego państwa.
\item\relax
Liga będzie prowadziła nieprzejednaną walkę ze wszystkimi fetyszami, którym na imię
siła, wielkość i potęga państwa. Wszystkim tym fałszywym i szkodliwym bożkom, którym
złożono w ofierze miliony istnień ludzkich, przeciwstawimy chwałę rozumu ludzkiego,
przejawiającego się w nauce, oraz ideał dobrobytu powszechnego, opartego na pracy i na
sprawiedliwości.
\item\relax
Liga uzna istnienie narodowości za fakt naturalny; będzie głosiła, że narodowość ma
niewątpliwe prawo do swobodnego istnienia i swobodnego rozwoju, ale nie uzna jej za
zasadę, ponieważ zasada musi mieć charakter uniwersalny, narodowość zaś jest czymś
ekskluzywnym, partykularnym. Tak zwana zasada narodowościowa w tym sformułowaniu,
jakie za naszych czasów nadały jej rządy Francji, Rosji i Prus, a nawet wielu patriotów
niemieckich, polskich, włoskich i węgierskich, jest jedynie wyrazem reakcyjnego
przeciwstawiania się duchowi rewolucji; w istocie ma ona charakter wybitnie
arystokratyczny, tak arystokratyczny, że jej konsekwencją jest pogarda dla dialektów tych
ludów, które nie mają własnego piśmiennictwa. Ponadto z natury rzeczy jest ona
przeciwstawna zasadzie wolności prowincji i prawdziwej samodzielności gmin, ą udzielają jej
poparcia we wszystkich krajach bynajmniej nie masy ludowe; w jej imię stale się poświęca
żywotne interesy mas ludowych na rzecz tak zwanego dobra publicznego, które jest jednak
zawsze tylko dobrem klas uprzywilejowanych. Zasada ta nie wyraża nic innego jak rzekome
prawa historyczne oraz ambicje państw. Prawa narodowości Liga zawsze będzie uważała
jedynie za konsekwencję najwyższej zasady, zasady wolności; prawa te przestaną być
prawami, z chwilą kiedy bądź staną się sprzeczne z zasadą wolności, bądź tylko przestaną ją
uwzględniać.
\item\relax
Zjednoczenie jest celem, do którego ludzkość wytrwale dąży pokonując wszelkie
przeszkody. Lecz staje się ono zgubą, niweczy rozum, godność i dobrobyt zarówno jednostek,
jak i ludów, ilekroć realizowane jest bez uwzględnienia sprawy wolności, poprzez stosowanie
przemocy bądź dzięki autorytetowi jakiejkolwiek idei teologicznej, metafizycznej, politycznej
czy nawet ekonomicznej. Patriotyzm, który każe dążyć do zjednoczenia, lecz przesłania
sprawę wolności, jest złym patriotyzmem, jest zawsze szkodliwy z punktu widzenia
rzeczywistych interesów ludu i kraju, chociaż intencją jego rzeczników jest służenie krajowi i
okrycie go chwałą; taki patriotyzm często sprzymierza się z reakcją - wrogiem rewolucji, a
więc wrogiem wyzwolenia narodów i ludzi. Liga może uznać tylko takie zjednoczenie, które
zostanie zrealizowane poprzez sfederowanie się części autonomicznych w jedną całość;
zjednoczenie to nie będzie sprzeczne z prawami i interesami sfederowanych i nie będzie już
musiało być cmentarzem, na którym pogrzebano dobrobyt ludności poszczególnych obszarów
wchodzących w skład federacji. Przeciwnie, będzie czynnikiem pozytywnym, źródłem
wszelkiej autonomii i dobrobytu. Liga będzie więc energicznie zwalczała każdą organizację
religijną, polityczną, ekonomiczną czy społeczną, której działalność nie będzie w pełni
zgodna z wielką zasadą wolności. Bez wolności nie ma rozumu, nie ma sprawiedliwości, nie
ma dobrobytu, nie ma człowieczeństwa.
\end{enumerate}
Takie oto są naszym zdaniem, a niewątpliwie i waszym, nieuniknione konsekwencje tej
wielkiej zasady federalizmu, którą Kongres Genewski tak gromko ogłosił światu. Takie są
niezbędne warunki pokoju i wolności.
Niezbędne? Tak. Ale czy jedyne? Nie sądzimy. Stany południowe w wielkiej republikańskiej
konfederacji Ameryki Północnej w chwili uzyskania niepodległości przez ten kraj były
stanami w pełnym znaczeniu tego słowa demokratycznymi (wiadomo, że w Ameryce
nazywają siebie demokratami tylko wrogowie stanów północnych - rzecznicy interesów
stanów południowych, tj. zwolennicy niewolnictwa, przeciwstawiający się jego zniesieniu) i
reprezentowały stanowisko federalistyczne, którego wyrazem było nawet pragnienie
uzyskania autonomii. Jednakże ostatnio wszyscy zwolennicy wolności i zasad humanitaryzmu
potępiają je za wszczęcie niesprawiedliwej i świętokradzkiej wojny z republikańskimi
stanami północnymi. Niewiele brakowało, aby stany południowe obaliły i unicestwiły
najpiękniejszy ustrój polityczny, jaki kiedykolwiek istniał w historii. Cóż mogło być
przyczyną tych dziwnych wydarzeń? Czy była to przyczyna polityczna? Nie, była to
przyczyna o charakterze całkowicie społecznym. Wewnętrzny ustrój polityczny stanów
południowych był pod wieloma względami bardziej doskonały, zapewniał większą wolność
aniżeli ustrój stanów północnych. Tylko że ten wspaniały ustrój, tak jak republiki starożytne,
miał jedną skazę: wolność obywateli była w nim oparta na przymusowej pracy niewolników.
Ta skaza wystarczyła, aby państwa te runęły.
Obywatele i niewolnicy - oto antagonizm, który istniał zarówno w świecie starożytnym, jak i
w niewolniczych państwach Nowego Świata. Obywatele i niewolnicy, tzn. ci, którzy pracują
pod przymusem i choć nie są niewolnikami pod względem prawnym, są nimi w
rzeczywistości - oto antagonizm w świecie współczesnym. I podobnie jak państwa starożytne
zginęły wskutek niewolnictwa, tak państwa współczesne zginą wskutek istnienia proletariatu.
Na próżno staralibyśmy się pocieszyć myślą, że jest to antagonizm raczej pozorny aniżeli
rzeczywisty albo że nie można przeprowadzić linii granicznej pomiędzy klasami
posiadającymi a klasami nie posiadającymi, ponieważ te klasy są zmieszane ze sobą, a
przejście od jednych do drugich ma mnóstwo pośrednich i nieuchwytnych odcieni. W świecie
przyrody również nie ma tych linii granicznych; w hierarchii istot nie można na przykład wskazać, gdzie kończy się królestwo roślin, a zaczyna królestwo zwierząt, gdzie się kończy
to, co zwierzęce, a zaczyna to, co ludzkie. Mimo to istnieją bardzo istotne różnice między
rośliną a zwierzęciem i między zwierzęciem a człowiekiem. Tak samo jest w społeczeństwie
ludzkim. Pomimo istnienia ogniw pośrednich, wskutek którego nie sposób dostrzec przejścia
od przedstawicieli jednej pozycji politycznej i społecznej do przedstawicieli innej, różnica
pomiędzy klasami jest bardzo wyraźna, każdy więc potrafi odróżnić arystokrację rodową od
arystokracji finansowej, wielką burżuazję od drobnomieszczaństwa, a to ostatnie od
proletariatu fabrycznego i miejskiego; podobnie łatwo jest odróżnić otrzymującego rentą
wielkiego właściciela ziemskiego od chłopa-właściciela uprawiającego ziemią własnymi
rakami, a farmera - od zwykłego proletariusza wiejskiego.
Wszystkie te różnorakie pozycje polityczne i społeczne dadzą się dziś sprowadzić do dwóch
głównych kategorii; pozycja polityczna i społeczna jest zawsze związana z przynależnością
do którejś z klas diametralnie przeciwstawnych i z natury wrogich; są to klasy polityczne:
bądź klasy złożone ze wszystkich uprzywilejowanych, a więc tych, co posiadają ziemię czy
kapitał, lub choćby tylko wykształcenie burżuazyjne, bądź klasy robotnicze, których
członkowie nie posiadają ani kapitału, ani ziemi i pozbawieni są jakiejkolwiek ogłady i
jakiegokolwiek wykształcenia.
Nawet jeśli ktoś nie posiada nic oprócz wykształcenia burżuazyjnego, to wskutek
solidarności, łączącej wszystkich członków świata burżuazyjnego, zapewnia mu ono ogromne
przywileje w dziedzinie wynagrodzenia za pracę; praca bowiem najbardziej przeciętnego
bourgeois jest zawsze opłacana trzykrotnie lub czterokrotnie wyżej niż praca
najinteligentniejszego robotnika.
Trzeba być sofistą lub ślepcem, aby zaprzeczać, że te klasy dzieli dziś przepaść. Podobnie jak
było w starożytności, cywilizacja w świecie współczesnym obejmuje stosunkowo bardzo
nieliczną mniejszość obywateli uprzywilejowanych i opiera się na pracy przymusowej
(przymus głodu) ogromnej większości ludności, którą bezapelacyjnie skazuje na ciemnotę i
prymitywizm umysłowy.
Na próżno usiłowalibyśmy przekonać samych siebie, że tę przepaść można wypełnić po
prostu przez szerzenie oświaty wśród mas ludowych. Bardzo dobrze jest zakładać szkoły dla
ludu; ale trzeba ponadto się zastanowić nad tym, czy człowiek z ludu, żyjący z dnia na dzień i
utrzymujący rodzinę z pracy rąk własnych, sam pozbawiony wykształcenia i chwili
odpoczynku, zmuszony aż do otępienia zamęczać się pracą, aby zapewnić rodzinie chleb na
dzień jutrzejszy - czy taki człowiek może pomyśleć o wykształceniu swych dzieci, czy może
mieć chęć i czy w ogóle ma możność posyłać swe dzieci do szkoły i zapewnić im utrzymanie
przez cały czas ich nauki? Czy nie będzie potrzebował pomocy tych wątłych jeszcze istot, czy
nie będzie mu niezbędna ich praca, aby zadośćuczynić wszystkim potrzebom rodziny? Za
wielkie poświęcenie z jego strony należy uznać już to, że będzie dzieci posyłał do szkoły w
ciągu roku lub dwóch lat, co pozwoli im trochę nauczyć się czytać, pisać i rachować, lecz
przy tym sprawi, że ich rozum i serce zatruje katechizm chrześcijański, którego lekcji tak
umiejętnie i hojnie udzielają preceptorzy w państwowych szkołach ludowych wszystkich
krajów. Czy dzięki tym okruchem wiedzy masy robotnicze kiedykolwiek będą mogły się
wznieść do poziomu wykształcenia burżuazyjnego? Czy przepaść ta będzie kiedykolwiek
zasypana?
Oczywiście, że rozwiązanie tak ważnego zagadnienia wykształcenia i wychowania ludu
zależy od rozstrzygnięcia drugiego problemu, znacznie trudniejszego, problemu radykalnej zmiany obecnej sytuacji ekonomicznej klas robotniczych. - Poprawcie warunki pracy,
oddajcie pracy to, co sprawiedliwie pracy się należy, zapewnijcie ludowi spokojny byt bez
troski o dzień jutrzejszy, zapewnijcie mu dostatek i czas wolny od pracy, a wtedy na pewno
będzie się kształcił i stworzy cywilizację o szerszym zasięgu, bardziej powszechną, zdrowszą
i wyższą aniżeli wasza.
Na próżno powtarzalibyśmy w ślad za ekonomistami, że poprawa sytuacji materialnej klas
robotniczych zależy w każdym kraju od ogólnego postępu przemysłu i handlu oraz od
całkowitego uniezależnienia się zarówno przemysłu, jak i handlu od kontroli i kurateli ze
strony państwa. Wolność przemysłu i handlu jest bez wątpienia rzeczą doniosłą, jedną z
głównych podwalin przyszłego międzynarodowego związku wszystkich ludów świata.
Jesteśmy całkowicie oddani sprawie wolności, jesteśmy zwolennikami wolności we
wszelkich jej przejawach, musimy więc być jej rzecznikami również i w tym przypadku. Ale
z drugiej strony musimy przyznać, że dopóki istnieć będą państwa współczesne, dopóki nie
zniknie pańszczyźniana zależność pracy od własności i kapitału, dopóty ta wolność, dzięki
której bogaci się jedynie burżuazja, znikoma część ludności kosztem jej ogromnej większości,
o tyle tylko przynosi korzyść, że jeszcze bardziej osłabia i demoralizuje małą grupę
uprzywilejowanych, zwiększając zaś nędzę, pomnażając krzywdy i potęgując słuszne
oburzenie mas robotniczych, przyspiesza zagładę państw.
Anglia, Belgia, Francja, Niemcy są niewątpliwie krajami europejskimi, w których handel i
przemysł korzystają ze stosunkowo największej wolności i osiągnęły najwyższy stopień
rozwoju. A jednocześnie są to kraje, w których nędza ludności jest najbardziej okrutna,
przepaść zaś pomiędzy kapitalistami i właścicielami a klasami robotniczymi - większa niż
gdziekolwiek indziej. W Rosji, w krajach skandynawskich, we Włoszech, w Hiszpanii, gdzie
handel i przemysł są słabo rozwinięte, rzadko się zdarza, aby ktoś umarł z głodu, chyba że
nastąpi jakaś niezwykła katastrofa. W Anglii śmierć z głodu jest zjawiskiem powszednim. Jej
ofiarą padają nie tylko poszczególne jednostki, ale tysiące, dziesiątki, setki tysięcy ludzi.
Czyż nie jest oczywiste, że w ustroju ekonomicznym, który dominuje obecnie w świecie
cywilizowanym, wolność oraz rozwój handlu i przemysłu, wspaniałe zastosowanie osiągnięć
nauki w produkcji, nawet maszyny, dzięki którym praca ludzka powinna stać się lżejsza i
które powinny zatem wyzwolić robotnika - że wszystkie te wynalazki i cały ten postęp,
którym słusznie chlubi się człowiek cywilizowany, zamiast polepszyć położenie klas
robotniczych, jeszcze bardziej je pogarszają i czynią bardziej nieznośnym.
Jedynie Ameryka Północna w poważnej mierze stanowi wyjątek. Jednakże ten wyjątek
bynajmniej nie obala ogólnej zasady - przeciwnie, potwierdza ją. Jeśli robotnicy amerykańscy
są wynagradzani lepiej niż w Europie i jeśli nikt w Ameryce Północnej nie umiera z głodu,
jeśli w tym kraju antagonizm między klasami dotychczas prawie nie istnieje, jeśli wszyscy
pracujący są tam obywatelami, wszyscy zaś obywatele łącznie tworzą właściwie jedną zwartą
grupę, jeśli wreszcie należyte wykształcenie w zakresie szkoły podstawowej, a nawet średniej
posiadają szerokie masy ludności - to niewątpliwie w znacznej części trzeba to przypisać
temu tradycyjnemu duchowi wolności, którego z Anglii przynieśli pierwsi koloniści.
Realizacji zasady, która była wyrazem tego ducha wolności, mianowicie zasady wolności
osobistej i samorządu gmin i prowincji, zrodzonej, wystawionej na próby i utrwalonej w toku
wielkich walk religijnych, sprzyjała jeszcze ta rzadka okoliczność, że w dziewiczym kraju
przestała na niej, że tak powiem, ciążyć przeszłość, mógł więc tam dzięki niej powstać świat
nowy, świat wolności. A wolność - ta wielka czarodziejka, obdarzona tak cudowną siłą
twórczą, sprawiła, że Ameryka Północna w ciągu niecałego stulecia zdołała stworzyć
cywilizacją, która jest równa cywilizacji europejskiej, a obecnie zapewne nawet ją przewyższa. Ale nie należy się łudzić. Ten wspaniały postęp, ten godny zazdrości dostatek -
wszystko to osiągnięto w znacznej mierze dzięki pewnym korzystnym warunkom, istniejącym
zresztą nie tylko w Ameryce, ale i w Rosji: mamy na myśli ogromną ilość urodzajnej ziemi,
która leży odłogiem wskutek braku siły roboczej. W Rosji, przynajmniej dotychczas, to
wielkie bogactwo prawie zupełnie nie było wyzyskane, ponieważ wolność nigdy nie była
naszym udziałem. Inaczej się rzecz miała w Ameryce Północnej. Panowała w niej wolność,
jakiej nie było w żadnym innym kraju, co przyciągało corocznie setki tysięcy energicznych,
przedsiębiorczych i inteligentnych kolonistów, którzy mogli się osiedlać na niezmierzonych a
urodzajnych obszarach ziemi. Stanowią one bogactwo Ameryki, dzięki któremu w tym kraju,
po pierwsze, nie ma pauperyzmu, po wtóre zaś - opóźnia się moment powstania kwestii
społecznej: robotnik, który nie znajduje pracy, albo jest niezadowolony z płacy, jaką mu
proponuje kapitał, w ostateczności zawsze może wyjechać na far west, aby tam na nie
zajętych, dziewiczych terenach uprawiać ugory.
Ponieważ w Ameryce wszyscy robotnicy mają tę możliwość, są niezależni jak nigdzie w
Europie, a ich płaca robocza siłą rzeczy utrzymuje się na pewnym poziomie. Wskazaliśmy
czynniki dodatnie, wskażmy ujemne: ponieważ niską cenę wyrobów przemysłowych w
poważnej mierze zawdzięcza się taniej pracy, fabrykanci amerykańscy w większości
przypadków nie mogą konkurować z fabrykantami europejskimi. Stąd wynika konieczność
taryfy protekcyjnej, która zapewnia przywileje przemysłowi stanów północnych. Ale w
rezultacie stosowania tej taryfy powstało mnóstwo gałęzi przemysłu, które były tworem
sztucznym, a co najważniejsze, taryfa ta, dyskryminując nieuprzemysłowione stany
południowe, rujnowała je, co rodziło tendencje separatystyczne wśród ich ludności. Wtórnym
skutkiem wprowadzenia taryfy protekcyjnej było to, że w Nowym Jorku, Filadelfii, Bostonie i
wielu innych miastach powstały wielkie skupiska robotników-proletariuszy, których
położenie stopniowo staje się analogiczne do sytuacji robotników w wielkich przemysłowych
państwach Europy. I widzimy, że istotnie w stanach północnych już wyłania się kwestia
społeczna, która znacznie wcześniej stała się aktualna u nas.
A więc musimy uznać za ogólną regułę to, że cywilizacja w naszym współczesnym świecie
jest oparta, choć w nieco mniejszej mierze niż w świecie starożytnym, na przymusowej pracy
i względnym barbarzyństwie mas ludności i że z jej zdobyczy korzystają jedynie nieliczni.
Byłoby niesprawiedliwością twierdzić, że ta klasa uprzywilejowana nie wie, co to znaczy
pracować; przeciwnie, w naszych czasach przedstawiciele tej klasy pracują wiele; liczba
ludzi, którzy nic nie robią, zmniejsza się wśród nich wyraźnie, zaczyna się w tym środowisku
szanować pracę. Jest tak dlatego, że nawet ci, którzy są w najbardziej szczęśliwej sytuacji,
rozumieją teraz, że muszą pracować nie szczędząc sił, aby utrzymać się na poziomie
współczesnej cywilizacji lub choćby tylko po to, by korzystać ze swych przywilejów i móc je
zachować. Ale praca przedstawicieli klas uprzywilejowanych tym się różni od pracy
robotników, że jest wynagradzana bez porównania lepiej, a ponadto umożliwia korzystanie z
wolnego czasu. Klasa robotnicza nigdy nie rozporządzała czasem wolnym od pracy, bez
którego niemożliwy jest umysłowy i moralny rozwój człowieka. Poza tym praca
przedstawicieli klas uprzywilejowanych jest prawie wyłącznie pracą systemu nerwowego,
czyli innymi słowy - wyobraźni, pamięci i myśli; natomiast praca milionów proletariuszy jest
pracą fizyczną. Często - dotyczy to bowiem pracy we wszystkich fabrykach - nie wymaga ona
równomiernego wysiłku wszystkich mięśni, powoduje rozwój tylko niektórych spośród nich,
niedorozwój zaś wszystkich innych i odbywa się w warunkach szkodliwych dla zdrowia,
uniemożliwiających harmonijny rozwój fizyczny. Pod tym względem o wiele bardziej
uprzywilejowani są robotnicy rolni; organizm robotnika rolnego nie jest zrujnowany przez
zaduch panujący w hutach i fabrykach, gdzie powietrze często zatruwają szkodliwe wyziewy, rozwija się bardziej harmonijnie, zgodnie z naturą, ponieważ nie deformuje go nadmierne
ćwiczenie jednych mięśni kosztem innych. Jednakże robotnicy rolni, chociaż pod względem
fizycznym są silniejsi i bardziej wszechstronnie rozwinięci niż robotnicy w miastach i
fabrykach, są w porównaniu z nimi niemal z reguły mniej inteligentni i reprezentują niższy
poziom umysłowy.
Ostatecznie jednak rzemieślnicy, robotnicy fabryczni i robotnicy rolni należą do tej samej
kategorii, kategorii pracowników fizycznych, która jest przeciwstawna kategorii
uprzywilejowanych pracowników umysłowych. Jakie są skutki tego podziału, który nie jest
fikcyjny, lecz nader rzeczywisty i stanowi podstawę naszych obecnych stosunków, zarówno
politycznych, jak i społecznych?
Przedstawiciele pracy umysłowej, którzy, nawiasem mówiąc, są powołani do reprezentowania
współczesnego ustroju społecznego bynajmniej nie dlatego, że są mądrzejsi od innych, ale
dlatego, że od urodzenia należą do klasy uprzywilejowanej - właśnie oni korzystają ze
wszystkich dobrodziejstw obecnej cywilizacji; lecz jednocześnie daje im ona wszystko, co
przyczynia się do ich demoralizacji: zapewnia im bogactwo, zbytek, komfort, dobrobyt,
szczęśliwe życie w rodzinnym gronie, monopol na wolność polityczną wraz z możliwością
wyzyskiwania milionów robotników oraz rządzenia nimi według swej woli i zgodnie z
własnym interesem; dla nich są przeznaczone wszystkie dzieła, wszystkie subtelne odcienie
wyobraźni i myśli\dots{} mają oni możliwość zostania pełnowartościowymi ludźmi, a zarazem są
poddani oddziaływaniu wszystkich trucizn, które stworzyła ludzkość zdemoralizowana przez
przywileje.
Cóż pozostaje dla pracowników fizycznych - dla niezliczonych milionów proletariuszy, a
nawet dla drobnych posiadaczy ziemi? Nędza, z której nie można się wydobyć, nędza, która
niweczy wszystkie radości życia rodzinnego (bo dla nędzarza rodzina rychło staje się
ciężarem), ciemnota, zdziczenie, konieczność bytowania na poziomie niemal zwierzęcym.
Mogą się oni pocieszać tylko tym, że stanowią piedestał cywilizacji, która zapewnia wolność
nielicznej grupie uprzywilejowanych i demoralizuje ich. Jednakże pracownicy fizyczni mają
w zamian coś innego - świeżość umysłu i wrażliwość serca. Umoralnieni przez pracę, choćby
przymusową, nie stracili rzetelnego poczucia sprawiedliwości, ich zaś oceny i sądy są
bardziej sprawiedliwe od wyroków prawników i kodeksów praw; sami są nieszczęśliwi,
współczują więc wszelkim nieszczęściom, właściwy im jest zdrowy rozsądek nie skażony
sofizmatami doktrynerskiej nauki ani kłamstwami polityki, a ponieważ jeszcze nie nadużyli
uciech życia, a nawet wcale ich nie znają, zachowali wiarę w życie.
Ale - powiedzą nam - ten kontrast, ta przepaść między garstką uprzywilejowanych a
olbrzymią masą wydziedziczonych istniała zawsze i nadal istnieje. Cóż więc się zmieniło?
Zmieniło się to, że niegdyś tę przepaść zasłaniała mgła wierzeń religijnych, wskutek czego
masy ludowe jej nie dostrzegały; obecnie, dzięki Wielkiej Rewolucji, która zaczęła tę mgłę
rozpraszać, lud coraz wyraźniej dostrzega ową przepaść i pyta o przyczynę jej powstania. Ma
to olbrzymie znaczenie.
Od czasu, gdy Wielka Rewolucja dała masom nową ewangelię, nie mistyczną, lecz
racjonalną, nie niebiańską, lecz ziemską, nie boską, lecz ludzką - swą ewangelię praw
człowieka; od czasu, gdy ogłosiła, że wszyscy są równi, wszyscy jednakowo powołani do
korzystania z wolności i praw ludzkich - od tego czasu masy ludowe w całej Europie, w
całym, cywilizowanym świecie budzą się stopniowo ze snu, w którego okowach trwały od
chwili, gdy chrystianizm uśpił je swym makowym wywarem; zaczynają zadawać sobie pytanie, czy prawo do równości, wolności i człowieczeństwa nie powinno być również ich
udziałem.
Zastanawiając się nad tymi zagadnieniami, lud we wszystkich krajach zdał sobie sprawę z
tego, co jest podstawowym warunkiem jego rzeczywistego wyzwolenia, jego - pozwólcie mi
użyć tego słowa - uczłowieczenia. Instynkt i godny podziwu zdrowy rozsądek umożliwiły
ludowi zrozumienie faktu, że owym warunkiem jest radykalna zmiana własnej sytuacji
ekonomicznej. Sprawa chleba rzeczywiście jest dla niego sprawą najważniejszą; przecież już
Arystoteles powiedział, że człowiek, aby myśleć, czuć się swobodnym, stać się człowiekiem,
musi być wolny od trosk materialnych. Zresztą bourgeois, którzy tak głośno narzekają na
"materializm" ludu i którzy prawią masom kazania, zalecając w imię idealizmu
powściągliwość i wyrzeczenie się wszelkich dóbr, wiedzą o tym dobrze, sami nic świecą
bowiem przykładem. Druga sprawa ważna dla ludu - to sprawa czasu wolnego od pracy, który
jest warunkiem sine qua non człowieczeństwa. Jednakże zdobyć chleb i wolny czas można
jedynie w wyniku radykalnego przekształcenia obecnego ustroju społecznego. To właśnie
wyjaśnia, dlaczego rewolucja zrodziła socjalizm. Zmusiły ją do tego logiczne konsekwencje
jej własnych zasad.
\section{Socjalizm}
Rewolucja francuska głosząc, że każda jednostka ludzka ma prawo i obowiązek stać się
człowiekiem, doprowadziła ostatecznie do powstania babuwizmu. Babeuf był jednym z
ostatnich obywateli, pełnych energii i nieskazitelnych, których tylu stworzyła rewolucja,
później zaś tylu zabiła. Miał on szczęście zaliczać do swych przyjaciół takich ludzi, jak
Buonarotti. Babeuf w osobliwy sposób skojarzył polityczne tradycje świata antycznego z
całkowicie współczesną ideą rewolucji społecznej. Widząc, że rewolucja traci na rozmachu,
ponieważ nie doprowadziła do radykalnego przekształcenia ekonomicznego ustroju
społeczeństwa, co wówczas zapewne nie było możliwe, wierny zresztą duchowi rewolucji,
która koniec końców zniweczyła wszelką inicjatywę indywidualną, ugruntowała natomiast
wszechwładzę państwa - stworzył nową koncepcję systemu politycznego i społecznego.
Republika, reprezentantka zbiorowej woli obywateli, miała dokonać konfiskaty wszelkiej
własności indywidualnej, później zaś dysponować majątkiem społecznym zgodnie z
interesem ogółu. Każdemu obywatelowi zapewniłaby jednakowe wychowanie, wykształcenie,
dostarczyła tę samą ilość środków do życia, umożliwiła w równej mierze dostęp do rozrywek.
Wszyscy bez wyjątku byliby zmuszeni pracować fizycznie i umysłowo w miarę swych sił i
zdolności. Spisek Babeufa nie udał się. Wraz z wielu swymi przyjaciółmi Babeuf został
zgilotynowany. Lecz jego idea republiki socjalistycznej nie zginęła. Buonarotti, największy
spiskowiec stulecia, przejął ją niczym święty depozyt, następnie zaś przekazał nowym
pokoleniom. Dzięki tajnym stowarzyszeniom, które założył on w Belgii i Francji, idee
komunistyczne zaczęły pobudzać wyobraźnię ludu. W latach 1830-1848 zajęli się ich
komentowaniem utalentowani interpretatorzy - Cabet i Louis Blanc, którzy ostatecznie
ugruntowali socjalizm rewolucyjny. Drugi nurt socjalistyczny, który brał początek z tego
samego rewolucyjnego źródła, chętnie nazwalibyśmy socjalizmem doktrynerskim. Jego
przedstawiciele dążyli do tego samego celu, lecz pragnęli go osiągnąć w zupełnie inny
sposób. Twórcami tego kierunku było dwoje wybitnych ludzi: Saint-Simon i Fourier.
Saintsimonizm został skomentowany, rozwinięty i przekształcony w kościół, który rościł
sobie pretensje do miana praktycznego systemu. Dokonał tego dzieła pere Enfantin wraz z
wieloma przyjaciółmi, z których większość stała się obecnie finansistami i mężami stanu,
szczególnie oddanymi Cesarstwu. Jeśli chodzi o fourieryzm, był on popularyzowany i
komentowany na łamach "Democratie pacifique", którą redagował do 2 grudnia pan Victor
Considerant.
Zasługą tych dwóch doktryn socjalistycznych, które zresztą różnią się między sobą pod
wieloma względami, jest naukowa, a jednocześnie surowa i śmiała krytyka współczesnego
ustroju społecznego, ujawniająca jego potworne sprzeczności. Za doniosłą ich zasługę należy
uznać energiczną walkę z chrystianizmem, która podważała jego zasady i której celem było
przywrócenie materii jej praw, godności zaś namiętnościom ludzkim niesłusznie
napiętnowanym przez chrześcijańskich księży, tak dbającym o to, by zadośćuczynić swym
własnym namiętnościom. Saintsimoniści chcieli zastąpić chrystianizm nową religią opartą na
mistycznym kulcie ciała i ustanowić nową hierarchię kapłanów, którzy wyzyskiwaliby masy
dzięki przywilejom, jakie przyznano by ludziom odznaczającym się wybitną umysłowością,
zdolnościami i talentem. Znacznie bardziej demokratyczni byli fourieryści, przy czym ich
demokratyzm był - rzec można - bardziej szczery, kierownictwo ich falansterów miało być
bowiem sprawowane przez zwierzchników wybranych w powszechnym głosowaniu. W
falansterach każdy znalazłby odpowiednią pracę i spełniałby funkcje odpowiadające
osobistym zamiłowaniom. Błędy saintsimonistów są zbyt oczywiste, aby trzeba było o nich
mówić. Fourieryści popełniali dwa błędy. Pierwszy, szczególnie istotny, polegał na tym, iż
szczerze wierzyli oni, iż siła ich przekonań i pokojowa propaganda tak wzruszą serca
bogaczy, że w końcu sami oni złożą nadmiar swych bogactw u wrót falansterów; drugim
błędem był pogląd, że teoretycznie, a priori, już obecnie jest możliwe stworzenie raju na ziemi, czyli takiego społeczeństwa, w którym, cała ludzkość po wsze czasy pędziłaby niczym
nie zmącony żywot. Nie rozumieli oni, że możemy głosić wielkie zasady przyszłego rozwoju
społeczeństwa ludzkiego, ale praktyczną ich realizację musimy pozostawić naszym
następcom, którzy będą bardziej doświadczeni.
Reglamentacja była w ogóle wspólną pasją wszystkich socjalistów sprzed 1848 roku.
Wyjątkiem był tylko jeden spośród nich. Jeśli chodzi o Cabeta, Louis Blanca, fourierystów,
saintsimonistów - to pasją ich wszystkich było tworzenie doktryn, które pragnęli narzucić
przyszłym pokoleniom jako podstawę organizacji społecznej; w mniejszym lub większym
stopniu wszyscy oni byli rzecznikami idei władzy zwierzchniej.
Ale oto pojawił się Proudhon. Był synem chłopa i w porównaniu z wszystkimi tymi
doktrynerskimi burżuazyjnymi socjalistami odznaczał się stokroć bardziej rewolucyjnym
instynktem i był stokroć bardziej rewolucyjny w działalności praktycznej. Aby obalić
wszystkie te systemy, krytykował je w sposób równie wnikliwy, jak bezlitosny. Wolność
przeciwstawił władzy i, w przeciwieństwie do tych socjalistów - zwolenników państwa,
śmiało głosił, że jest anarchistą; miał też odwagę przeciwstawić się ich deizmowi i
panteizmowi, nazywać siebie po prostu ateistą, lub też - w ślad za Augustem Comte'em -
pozytywistą.
Z biegiem czasu socjalizm Proudhona musiał z logiczną koniecznością doprowadzić do
powstania koncepcji federalizmu. Było to nieuniknione, ponieważ jego podstawą była idea
wolności indywidualnej i zbiorowej oraz postulat spontanicznej działalności wolnych
zrzeszeń i ponieważ nie uznawał on innych praw niż ogólne prawa ekonomii społecznej już
odkryte oraz te, które odkryje nauka w przyszłości; było to nieuniknione również dlatego, że
Proudhon głosił, iż zbędna jest jakakolwiek reglamentacja ze strony rządu i jakakolwiek
kuratela ze strony państwa, przyznając zresztą, że polityka powinna zależeć od
ekonomicznych, intelektualnych i moralnych potrzeb społeczeństwa.
Taki był stan nauki o społeczeństwie przed rokiem 1848. Polemiczne artykuły w prasie
socjalistycznej oraz ulotki i broszury sprawiły, że do świadomości klasy robotniczej
przeniknęło mnóstwo nowych idei; umysły były nimi tak nasycone, że po wybuchu rewolucji
1848 roku okazało się, iż socjalizm jest już potężną siłą.
Był on, jak powiedzieliśmy, najmłodszym dzieckiem wielkiej rewolucji; ale przedtem wydała
ona na świat pierworodnego syna, bezpośredniego swego spadkobiercę. Tym pierworodnym
jej synem, umiłowanym dziecięciem Robespierre'ów i Saint-Justów, był czysty
republikanizm, nie związany z żadną ideą socjalistyczną, przeniesiony ze świata starożytnego
i czerpiący natchnienie z bohaterskich tradycji wielkich obywateli Grecji i Rzymu. Miał on
charakter znacznie mniej humanitarny aniżeli socjalizm, ponieważ dla jego zwolenników
człowiek był niemal niczym, wszystkim zaś - obywatel. Wyrażało się to w tym, że w
przeciwieństwie do socjalistów, którzy pragną stworzyć republiką ludzi, republikanom
wystarczała republika obywateli, mimo iż jest to ustrój, w którym przywileje obywateli
czynnych, że użyjemy określenia stosowanego przez Konstytuantę, są oparte na wyzysku
obywateli biernych, zgodnie zresztą z tymi konstytucjami, które z natury rzeczy musiały
zastąpić konstytucję 1793 roku, z chwilą gdy jej twórcy po chwilowym wahaniu świadomie
zignorowali kwestię społeczną. Jednocześnie zwolennik republikanizmu politycznego nie jest,
a przynajmniej nie musi być egoistą dbającym jedynie o własne interesy; musi natomiast być
rzecznikiem "egoizmu patriotycznego", jako że w swym wolnym sercu stawia ojczyznę ponad
sobą, ponad wszystkimi jednostkami ludzkimi, ponad wszystkimi narodami i ponad całą ludzkością. Dlatego nigdy nie będzie respektował zasad sprawiedliwości międzynarodowej; w
każdym sporze będzie bronił stanowiska reprezentowanego przez jego kraj ojczysty, bez
względu na to, czy jest ono słuszne; zawsze będzie pragnął, żeby zwyciężyła jego ojczyzna,
żeby jej potęga i chwała miażdżyła wszystkie obce narody. Jego naturalne skłonności uczynią
go zwolennikiem podbojów, mimo że doświadczenie stuleci dowiodło, iż tryumfy wojenne
muszą doprowadzić do narodzin cezaryzmu. Republikanin-socjalista nienawidzi wielkości,
potęgi i sławy wojennej państwa, ceni natomiast wolność i dobrobyt. W dziedzinie polityki
wewnętrznej i zewnętrznej jest federalistą - przede wszystkim dlatego, że ma poczucie
sprawiedliwości, ponadto zaś dlatego, że jest przekonany, iż rewolucja ekonomiczna i
społeczna będzie mogła dokonać się w jakiejkolwiek mierze dopiero wtedy, gdy przekroczy
sztuczne, nieszczęsne granice państw, czyli wtedy, gdy o jej zwycięstwo będą solidarnie
walczyć wszystkie narody lub przynajmniej większość narodów współczesnego świata
cywilizowanego. Zdaniem socjalisty - wszystkie narody wcześniej czy później będą musiały
podjąć tę walkę. Ten, kto opowiada się jedynie za republikanizmem politycznym, jest
stoikiem; nie przyznaje sobie żadnych praw, uznaje tylko swe obowiązki albo, jak Mazzini,
uznaje tylko jedno prawo: być zawsze oddanym ojczyźnie i zawsze poświęcać się w imię jej
dobra, żyć tylko po to, aby jej służyć, i z radością umierać za nią, w myśl słów piosenki, którą
Aleksander Dumas bezpodstawnie przypisał żyrondystom: "Umrzeć za ojczyznę to
najpiękniejszy los, najbardziej godny zazdrości". Socjalista, w przeciwieństwie do takiego
republikanina, za podstawowe prawo uznaje swe pozytywne prawo do życia, do wszelkich
jego rozkoszy, zarówno duchowych, jak i fizycznych. Kocha życie i chce z niego w pełni
korzystać. Jego przekonania stanowią cząstkę jego osobowości, jego obowiązki względem
społeczeństwa są nierozerwalnie związane z jego własnymi prawami; pozostaje wierny swym
przekonaniom i obowiązkom, bo potrafi żyć zgodnie z zasadami sprawiedliwości, jak
Proudhon, a gdy jest to konieczne - umrzeć, jak Babeuf; ale nigdy nie powie, że życie
każdego człowieka powinno być jednym ciągiem ofiar i wyrzeczeń ani że ten, kogo los skazał
na śmierć, jest człowiekiem, któremu najbardziej trzeba zazdrościć. Wolność, o której mówi
republikanin polityczny, jest pustym dźwiękiem; słowa "być wolnym" znaczą według niego
tyle co "być dobrowolnym niewolnikiem, pełną oddania ofiarą państwa"; zawsze jest on
gotów poświęcić w imię interesów państwa zarówno swoją wolność, jak i wolność innych
ludzi. Republikanizm polityczny prowadzi nieuchronnie do despotyzmu. Natomiast dla
republikanina-socjalisty wolność połączona z dobrobytem jest wszystkim, ponieważ
uczłowiecza wszystkich, uczłowieczając każdego z oddzielna. Państwo uważa on tylko za
narzędzie, za sługę, który powinien zapewnić dobrobyt i wolność jemu i wszystkim.
Socjaliści różnią się od burżuazji poczuciem sprawiedliwości - domagają się jedynie owoców
własnej pracy, nie żądają dla siebie niczego więcej; od republikanina politycznego różni
socjalistę jego ludzki egoizm, którego bynajmniej nie ukrywa. Socjalista jest szczery, nie
wygłasza frazesów i wie, że jeżeli żyje zgodnie z zasadami sprawiedliwości, służy całemu
społeczeństwu i że służąc jemu, służy samemu sobie. Republikanin jest surowy, jego zaś
patriotyzm sprawia, że często bywa on okrutny, podobnie jak księdza często czyni okrutnym
religia. Socjaliście obce jest wszystko, co nienaturalne, jest on zawsze bardzo ludzki, jego zaś
patriotyzm można określić jako patriotyzm umiarkowany. Jednym słowem, pomiędzy
republikaninem politycznym a socjalistą-republikaninem istnieje przepaść: pierwszy jako
istota na poły religijna jest człowiekiem minionej epoki; do drugiego, który jest pozytywistą
lub ateistą, należy przyszłość.
Ten antagonizm w całej pełni ujawnił się w roku 1848. Od chwili wybuchu rewolucji
republikanie i socjaliści absolutnie nie mogli dojść do porozumienia: zarówno ideały, jak
wszystkie instynkty kierowały każde z tych ugrupowań w zupełnie inną stronę. Od lutego do
czerwca trwały nieustanne starcia; rodziły one wojnę domową w obozie rewolucyjnym i paraliżowały go, ułatwiając działalność ogromnej koalicji reakcjonistów wszelkich odcieni,
którzy pod wpływem strachu zjednoczyli się, tworząc jedną zwartą partię. W czerwcu z kolei
republikanie połączyli się z reakcją, aby zmiażdżyć socjalistów. Sądzili oni, że odnieśli
zwycięstwo, w rzeczywistości natomiast strącili w przepaść swą ukochaną republikę. Generał
Cavaignac, obrońca honoru sztandarów kontrrewolucji, był zwiastunem rządów Napoleona
III. Zdawali sobie z tego sprawę wszyscy, przynajmniej poza granicami Francji, na
wszystkich bowiem dworach Europy tryumfalnie święcono zwycięstwo republikanów nad
robotnikami paryskimi, które było w istocie tak tragicznym faktem; wtedy to Właśnie
oficerowie gwardii pruskiej na czele ze swymi generałami skwapliwie wysłali do generała
Cavaignaka list z powinszowaniem i braterskimi pozdrowieniami. Burżuazja europejska,
przerażona czerwonym widmem, stała się bezgranicznie służalcza. Z natury liberalna i
skłonna do krytycyzmu, nie uwielbia rządów wojskowych, jednakże opowiedziała się za nimi,
gdy spostrzegła, że sytuacja jest groźna ze względu na możliwość wyzwolenia się ludu.
Poświęciła swą godność i wszystkie swe zdobycze, które osiągnęła w XVIII stuleciu i
początkach XIX wieku, zdobycze, które okryły ją chwałą, sądziła bowiem, że za tę cenę
zapewni sobie pokój i spokój, niezbędne dla pomyślnego rozwoju jej działalności w
dziedzinie handlu i przemysłu. "Składamy wam w ofierze naszą wolność - zdawała się mówić
burżuazja potęgom militarnym, które odrodziły się po upadku tej trzeciej rewolucji - więc
pozwólcie nam w zamian spokojnie wyzyskiwać masy ludowe i osłaniajcie nas przed ich
naciskiem, wysuwają one bowiem żądania, które z teoretycznego punktu widzenia mogą
wydawać się słuszne, jednakże z punktu widzenia naszych interesów są straszliwe".
Przyrzeczno jej wszystko, a nawet dotrzymano słowa. Dlaczegóż więc burżuazja europejska
jest dzisiaj na ogół niezadowolona?
Otóż zupełnie ona nie przewidziała, że rządy wojskowe nie tylko kosztują drogo, lecz
również, wskutek samej swej organizacji wewnętrznej, paraliżują, niepokoją i rujnują narody
i - co więcej - posłuszne właściwej im logice, która zawsze okazywała się nieubłagana,
nieuchronnie prowadzą do wojny. Wojny dynastyczne, wojny w obronie honoru, wojny
zaborcze pod hasłem walki o granice naturalne, wojny dla zachowania równowagi sił -
nieustanne niszczenie i pochłanianie jednych państw przez drugie, rzeki krwi ludzkiej, palenie
wsi, rujnowanie miast, pustoszenie całych prowincji - wszystko po to, by zaspokoić ambicję
panujących i ich faworytów, po to, by ich wzbogacić, po to, by ktoś zajął nowe tereny, po to
wreszcie, by ludność została ujęta w karby dyscypliny, a karty historii zostały zapisane.
Ponieważ burżuazja obecnie zdaje sobie sprawę z tego wszystkiego, jest niezadowolona z
rządów, do których stworzenia tak bardzo się przyczyniła. Jest już nimi znużona. Czymże
jednak je zastąpi?
Przeżyła się już monarchia konstytucyjna, dla której kontynent europejski nigdy zresztą nie
był sprzyjającym gruntem; nawet w Anglii, tej historycznej kolebce współczesnego
konstytucjonalizmu, budząca się demokracja czyni wyłomy w tym systemie, podważa go, tak
że wkrótce nie będzie on w stanie oprzeć się wznoszącej się fali namiętności i żądań
ludowych.
Republika? Ale jaka republika? Republika tylko polityczna czy też demokratyczna i
społeczna? Czy ludy jeszcze pragną socjalizmu? Tak, bardziej niż kiedykolwiek.
W czerwcu 1848 roku nie nastąpił więc krach socjalizmu w ogóle, ale tylko socjalizmu
państwowego, socjalizmu opartego na zasadzie władzy i reglamentacji, tego socjalizmu, który
był wyrazem, przekonania, że państwo potrafi całkowicie zaspokoić potrzeby klasy robotniczej i zadośćuczynić jej słusznym żądaniom, że państwo, mając nieograniczoną
władzę, będzie mogło i będzie chciało stworzyć nowy porządek społeczny. A więc w czerwcu
nie zginął socjalizm. Przeciwnie, wtedy właśnie państwo ogłosiło swoje bankructwo, okazało
się niewypłacalnym dłużnikiem socjalizmu, nie będąc zaś w stanie spłacić swego długu,
próbowało zabić wierzyciela, aby w ten najłatwiejszy sposób uwolnić się od zobowiązań.
Państwo nie zdołało tego uczynić, zabiło ono natomiast wiarę, jaką w nim pokładał socjalizm;
przez to samo obalone. zostały wszystkie teorie socjalizmu państwowego czy
doktrynerskiego, z których jedne, jak "Icarie" Cabeta i "Organisation du Travail" Louis
Blanca, doradzały ludowi, aby we wszystkim polegał na państwie, inne zaś wykazały swą
nicość w szeregu śmiechu wartych eksperymentów. Nawet bank Proudhona, który w bardziej
sprzyjających okolicznościach mógłby rozwijać się pomyślnie, upadł wskutek niechęci i
wrogiego stosunku burżuazji.
Socjalizm przegrał pierwszą bitwę z bardzo prostej przyczyny: był związany z mnóstwem
instynktownych ocen i teoretycznych idei negatywnych, które mu przyznawały po tysiąc razy
słuszność w sporze z rzecznikami przywilejów; nie był natomiast związany z jakimikolwiek
pozytywnymi i praktycznymi ideami, które są niezbędne do tego, aby na gruzach ustroju
burżuazyjnego można było stworzyć nowy ustrój, ustrój sprawiedliwości ludowej.
Robotników, którzy walczyli w czerwcu o wyzwolenie ludu, łączył instynkt, a nie idee; ich
mętne poglądy tworzyły wieżę Babel, chaos, z którego nic nie mogło wyniknąć. To było
główną przyczyną klęski. Czyżby dlatego należało zwątpić w obecną siłę socjalizmu i w to,
że należy do niego przyszłość? Chrystianizm, który stawiał sobie za cel stworzenie królestwa
sprawiedliwości w niebie, potrzebował wielu stuleci, aby zatryumfować w Europie. Czy
wobec tego należy się dziwić, że socjalizm, który podjął zadanie o wiele trudniejsze, zadanie
stworzenia królestwa sprawiedliwości na ziemi, nie zatryumfował w ciągu kilku lat?
Panowie, czy trzeba dowodzić, że socjalizm nie zginął? Aby się o tym przekonać, dość rzucić
okiem na to, co się dzieje obecnie w całej Europie. Wieści o intrygach dyplomacji i pogłoski
o wojnie, których tyle krąży w Europie począwszy od 1852 roku - to jeszcze nie wszystko.
Jaka bowiem poważna kwestia przykuwa uwagę we wszystkich krajach, jeśli nie kwestia
społeczna? To jest ta wielka niewiadoma, której zbliżanie się każdy odczuwa, która
przyprawia każdego o drżenie, o której nikt nie śmie głośno mówić\dots{} Kwestia społeczna coraz
dobitniej daje znać o sobie. Czy kooperatywy robotnicze, banki pomocy wzajemnej i banki
kredytu dla świata pracy, trade-uniony i międzynarodowa liga robotników wszystkich krajów,
ów cały wzmagający się ruch robotniczy w Anglii, Francji, Belgii, Niemczech, we Włoszech i
w Szwajcarii, czy wszystko to nie dowodzi, że proletariusze nie wyrzekli się swego celu ani
nie stracili wiary w bliskie wyzwolenie i że zrozumieli, iż nie mogą już liczyć na to, że do
szybszego nadejścia chwili wyzwolenia przyczyni się państwo czy też pomoc ze strony klas
uprzywilejowanych, której towarzyszą mniej lub bardziej nieszczere intencje - że mogą liczyć
jedynie na siebie samych i na swe własne, niezależne stowarzyszenia powstałe w sposób
całkowicie spontaniczny?
W większości krajów Europy ten ruch, przynajmniej na pozór, ma wciąż charakter
bynajmniej nie polityczny, lecz wyłącznie ekonomiczny i, rzec można, nie socjalny. Ale w
Anglii jest on już związany z palącymi zagadnieniami polityki; w jego ramach powstała
olbrzymia liga, "Liga Reformy", która odniosła poważne zwycięstwo w walce przeciwko
systemowi politycznych przywilejów arystokracji i wielkiej burżuazji. Reform League z
prawdziwie angielską cierpliwością, rzeczowością i konsekwencją nakreśliła plan kampanii;
żadne przeszkody nie są w stanie powstrzymać, zniechęcić lub przestraszyć jej zwolenników.
"Nie dalej jak za dziesięć lat - mówią oni - nawet jeśli natkniemy się na największe przeszkody, będziemy mieli powszechne prawo wyborcze, a wówczas\dots{}" - a wówczas
dokonają rewolucji społecznej!
Socjalizm we Francji i w Niemczech, niepostrzeżenie czyniąc postępy dzięki działalności
spontanicznie powstałych stowarzyszeń ekonomicznych, uzyskał już tak potężny wpływ na
klasę robotniczą, że Napoleon Iii i hrabia Bismarck zaczynają podejmować próby
sprzymierzenia się z nim\dots{} We Włoszech i w Hiszpanii, wobec żałosnej klęski wszystkich
partii politycznych, kwestia ekonomiczna i społeczna usunie niebawem w cień wszelkie inne
zagadnienia; przyczyni się do tego również potworna nędza, w jakiej oba te kraje są
pogrążone. Czyż w Rosji i w Polsce istnieje w gruncie rzeczy jakaś inna kwestia? Przecież
właśnie ona zniweczyła ostatnie nadzieje starej szlacheckiej Polski, jaką znamy z historii;
przecież właśnie ona zagraża istnieniu straszliwego Imperium Wszechrosyjskiego, zresztą
bardzo już osłabionego, i wkrótce stanie się przyczyną jego upadku. Czyż nawet w Ameryce
idea socjalizmu nie znalazła wyrazu w wypowiedzi wybitnego człowieka, senatora z Bostonu,
pana Karola Sumnera, który zaproponował, aby dać ziemię wyzwolonym Murzynom stanów
południowych?
Widzicie więc, panowie, że socjalizm istnieje wszędzie i że pomimo klęski czerwcowej z
wolna przenika podziemnym nurtem w głąb życia politycznego wszystkich krajów. Wszędzie
już daje o sobie znać ta utajona potęga naszego stulecia. Jeszcze kilka lat, a ujawni się jako
aktywny, niezmiernie potężny czynnik.
Wszystkie ludy europejskie, z wyjątkiem paru, są obecnie oddane sprawie socjalizmu, choć
wiele spośród nich nie zna nawet tego słowa; nie znają one innego sztandaru jak tylko ten,
który im zwiastuje przede wszystkim wyzwolenie ekonomiczne; z owego wyzwolenia nigdy
nie zrezygnują, raczej tysiąc razy zrezygnuj z osiągnięcia każdego innego celu. Tak więc
tylko socjalizm może je związać z polityką, i to polityką słuszną.
Panowie, czy to, co powiedziałem, nie wystarczy, aby was przekonać, iż w naszym programie
nie wolno nam pominąć zagadnienia socjalizmu, ponieważ sprawiłoby to, że cała nasza
działalność stałaby się jałowa? W programie zdeklarowaliśmy się jako republikanie-
federaliści; tym samym dostatecznie wykazaliśmy naszą rewolucyjność, aby odstręczyć
znaczną część burżuazji: tych wszystkich bourgeois, którzy spekulują na nędzy i
nieszczęściach ludów i potrafią ciągnąć korzyści nawet z wielkich katastrof, które obecnie
częściej niż kiedykolwiek spadają na narody. Jeżeli pozostawimy na uboczu tę czynną,
ruchliwą część burżuazji, zajmującą się intrygami i spekulacją, to jeszcze pozostanie nam jej
większość, która jest spokojna i pracowita. Wprawdzie nieraz czyni ona zło, ale niechętnie -
raczej z konieczności niż ze złej woli. Niczego ona bardziej nie pragnie niż wybawienia z
fatalnej sytuacji, w której z konieczności rodzą się wrogie stosunki między nią a robotnikami,
jej zaś samej grozi nieuchronna ruina. Trzeba przyznać, że obecnie drobna burżuazja -
przedstawiciele drobnego handlu i drobnego przemysłu - zaczyna cierpieć niedostatek prawie
taki sam, jaki jest udziałem klasy robotniczej. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, ta godna
szacunku większość burżuazji może pod względem ekonomicznym spaść do poziomu
proletariatu. Wielki handel, wielki przemysł, a zwłaszcza wielka i nieuczciwa spekulacja -
dławią ją, pochłaniają i spychają w przepaść. Drobna burżuazja znajduje się w sytuacji, która
staje się coraz bardziej rewolucyjna; jej poglądy przez długi okres czasu miały charakter
reakcyjny, jednakże obecnie, na skutek okrutnych doświadczeń, stają się bardziej postępowe i
z konieczności będą musiały ewoluować w tym właśnie kierunku. Najrozumniejsi zaczynają
pojmować, że dla uczciwej burżuazji nie ma innego ratunku jak sprzymierzenie się z ludem i że kwestia socjalna dla niej i dla ludu jest ważna w jednakowej mierze i z tego samego
względu.
Ta stopniowa przemiana w poglądach drobnej burżuazji europejskiej jest faktem zarówno
pocieszającym, jak niewątpliwym. Ale nie powinniśmy się łudzić: nowy, postępowy ruch
zainicjuje nie ona, lecz lud: na Zachodzie - robotnicy fabryczni i miejscy; u nas w Rosji, w
Polsce i w większości krajów słowiańskich - chłopi. Drobna burżuazja stała się zbyt
bojaźliwa, zbyt niezdecydowana, zbyt sceptyczna, aby samodzielnie podjąć jakąkolwiek
inicjatywę; może pójść za ludem, ale sama nie porwie za sobą nikogo. Przyczyną tego jest
zarówno ubóstwo myśli, jak brak wiary i pasji. Tę pasję, która łamie przeszkody i stwarza
nowe światy, ma tylko lud. Nie ulega więc wątpliwości, że właśnie on będzie inicjatorem
nowego ruchu. A my mielibyśmy nic nie mówić o ludzie ani o socjalizmie, który jest nową
religią ludu!
Ale powiadają, że socjalizm jest skłonny sprzymierzyć się z cezaryzmem. Przede wszystkim
to jest oszczerstwo; przeciwnie, to cezaryzm, widząc na horyzoncie nadciągającą groźną
potęgę socjalizmu, zabiega o jego sympatię, aby ją wyzyskać. Czyż nie powinno to być dla
nas dodatkowym bodźcem do podjęcia wszelkich starań, aby nie dopuścić do tego
potwornego sojuszu, którego zawarcie byłoby niewątpliwie najbardziej katastrofalnym
spośród wydarzeń, jakie mogłyby zagrozić wolności świata?
Nawet gdybyśmy nie brali pod uwagę żadnych względów praktycznych, musielibyśmy
opowiedzieć się za socjalizmem, albowiem socjalizm to sprawiedliwość. Kiedy mówimy o
sprawiedliwości, nie mamy na myśli zasad zawartych w kodeksach i w prawie rzymskim,
podstawą bowiem znacznej części owych kanonów jest usankcjonowanie aktów przemocy ze
względu na ich dawność; akty przemocy zostały usankcjonowane również dzięki temu, że
pobłogosławili je kapłani chrześcijańscy i pogańscy; wszystko to sprawiło, że przemoc
uznano za absolutną zasadę, z której w sposób zupełnie logiczny wyprowadza się inne zasady\footnote{Pod tym względem nauka o prawie jest całkowicie podobna do teologii; punktem wyjścia nauki o prawie jest fakt realny, lecz niezgodny ze sprawiedliwością: fakt przywłaszczenia siłą, drogą podboju; punktem wyjścia teologii jest absurdalny, fikcyjny fakt; objawienie boskie uznane za najwyższą zasadą. Jedna z tych nauk oparta jest na niedorzeczności, druga - na niesprawiedliwości. Każda z nich, posługując się najbardziej ścisłą logiką, buduje na podstawie przesłanki wyjściowej cały system: jedna system teologiczny, drugą zaś - prawny. (przyp. autora)}. My mówimy o sprawiedliwości opartej wyłącznie na sumieniu ludzkim, o
sprawiedliwości, która jest zgodna z sumieniem każdego człowieka, nawet z sumieniem
dziecka. Jej istotę wyraża proste słowo: równość.
Dotychczas akty przemocy odgrywały tak wielką rolę, religia zaś miała wpływ tak potężny,
że to powszechne poczucie sprawiedliwości nie mogło mieć decydującego znaczenia ani w
dziedzinie polityki, ani w dziedzinie prawa, ani w dziedzinie ekonomii. Jednakże powinno
ono stać się podwaliną nowego świata. Bez sprawiedliwości nie ma republiki, nie ma
dobrobytu, nie ma pokoju, nie ma wolności! Musi ona być ideą przewodnią wszystkich
naszych uchwał, jeśli nasza działalność ma się przyczynić do zwycięstwa pokoju.
Ta sprawiedliwość nakazuje nam podjąć się obrony interesów ludu, dotychczas całkowicie
lekceważonych, żądać wolności politycznej dla ludu, domagać się jego wyzwolenia
ekonomicznego i społecznego.
Nie proponujemy wam, panowie, abyście uznali taki lub inny system poglądów
socjalistycznych. Prosimy was tylko, abyście głosili wielką zasadę rewolucji francuskiej:
"Wszystkim ludziom należy umożliwić korzystanie z dóbr materialnych i kulturalnych, które
są niezbędne dla pełnego ich uczłowieczenia". Z tej zasady wynikają, naszym zdaniem,
następujące postulaty:
Należy zorganizować społeczeństwo w taki sposób, aby każda jednostka ludzka - każdy
mężczyzna i każda kobieta - rozpoczynając życie, miała mniej więcej jednakowe możliwości
rozwoju wszelkich swych zdolności oraz ich wykorzystania w pracy; należy zorganizować
społeczeństwo w taki sposób, aby nikt nie mógł wyzyskiwać cudzej pracy; należy tak
zorganizować społeczeństwo, aby nikt nie mógł korzystać z dóbr społecznych, jeśli
bezpośrednio, własną pracą nie przyczynił się do ich wytworzenia. Wszystkie te dobra są
bowiem w istocie rzeczy wytworem ludzkiej pracy.
Nie ulega wątpliwości, że pełna realizacja tych postulatów jest zadaniem, któremu może
podołać jedynie szereg pokoleń ludzkich. Upłyną stulecia, zanim zostanie ono wykonane. Ale
historia już postawiła nas w obliczu tego zadania; nie możemy o tym zapominać, jeśli nie
chcemy skazać się na całkowitą bezsilność.
Musimy jednak dodać, że zdecydowanie sprzeciwiamy się wszelkim próbom stworzenia
organizacji społecznej, która nie zapewniałaby całkowitej wolności jednostkom i zrzeszeniom
i wymagała ustanowienia jakiejkolwiek władzy reglamentacyjnej.
W imię wolności, którą uznajemy za jedyną podstawę i jedyną twórczą zasadę wszelkiej
organizacji - zarówno ekonomicznej, jak politycznej - będziemy zawsze protestowali
przeciwko wszystkiemu, co w jakiejkolwiek mierze będzie przypominało komunizm i
socjalizm państwowy.
Naszym zdaniem, państwo może i powinno uczynić tylko jedno: zmienić stopniowo prawo
spadkowe i jak najrychlej znieść je całkowicie. Całe prawo spadkowe zostało stworzone przez
państwo i stanowi jeden z istotnych warunków istnienia państwa opartego na przemocy i
usankcjonowanego przez boga. Dlatego prawo to może i powinno być obalone przez wolność
w państwie; innymi słowy, państwo powinno się roztopić w społeczeństwie zorganizowanym
zgodnie z zasadami wolności i sprawiedliwości. Sądzimy, że prawo spadkowe bezwzględnie
powinno być zniesione, dopóki bowiem będzie istniało dziedziczenie, dopóty będą istniały
dziedziczne różnice położenia ekonomicznego\footnote{Tezę o zniesieniu dziedzicznej własności, jako drodze do ukształtowania socjalistycznych stosunków społecznych, Bakunin szeroko uzasadniał w "Egalite", organie romańskiej federacji Międzynarodowego Stowarzyszenia Robotników wydawanym w Genewie. Wysunął ją także na kongresie Stowarzyszenia w Bazylei (1869), polemizując z marksowskim postulatem nacjonalizacji własności ziemskiej. (przyp. red)}. Nie chodzi nam o naturalne różnice
między poszczególnymi jednostkami, lecz o sztuczną nierówność poszczególnych klas, która
zawsze będzie oznaczała dziedziczną nierówność warunków rozwoju intelektualnego, zawsze
będzie źródłem dyskryminacji politycznej i społecznej, zawsze będzie dyskryminację tę
utrwalać. Sprawiedliwość nakazuje, aby ekonomiczny i społeczny ustrój społeczeństwa
zagwarantował jednakowe możliwości wszystkim ludziom rozpoczynającym życie. Wymaga
ona również, aby wszystkie jednostki ludzkie, bez względu na naturalne różnice między nimi
- zawdzięczały wszystko samym sobie. Uważamy, że jedynym spadkobiercą wszystkich
zmarłych powinien być fundusz społeczny przeznaczony na wychowywanie i kształcenie
wszystkich dzieci obojga płci oraz ich utrzymanie od urodzenia aż do wieku dojrzałości. Jako
Słowianie i Rosjanie dodamy, że żywa jest u nas idea socjalna, której źródłem jest instynkt
naszego ludu i jego prastare tradycje i która głosi, że ziemia jest własnością całego ludu i że
tylko ten ma prawo ją posiadać, kto ją uprawia własnymi rękami.
Jesteśmy przekonani, że ta zasada jest słuszna i że bez zrealizowania jej niemożliwa będzie
żadna gruntowna reforma społeczna. Dlatego również mieszkańcy Europy zachodniej będą
musieli ją uznać i wprowadzić w życie, mimo że w niektórych krajach będzie to związane z
szeregiem trudności. Tak na przykład we Francji większość chłopów już posiada ziemię;
jednakże przeważająca ich część wkrótce zostanie jej pozbawiona na skutek parcelacji, która
jest nieuniknioną konsekwencją systemu polityczno-ekonomicznego panującego obecnie w
tym kraju. Nie wysuwamy żadnej propozycji w tej sprawie, podobnie jak powstrzymujemy się od wszelkich propozycji, które by dotyczyły takich lub innych zagadnień polityki
społecznej i nauki, gdyż jesteśmy przekonani, że wszystkie te kwestie powinny stać się
przedmiotem poważnej i głębokiej dyskusji na łamach naszego dziennika. Dziś proponujemy
wam jedynie uchwalenie następującej deklaracji:
W przeświadczeniu, że rzeczywista realizacja zasad wolności, sprawiedliwości i pokoju na
całym świecie będzie niemożliwa dopóty, dopóki ogromna większość ludzi będzie, tak jak
obecnie, pozbawiona wszelkich dóbr, pozbawiona wykształcenia i skazana na nicość
polityczną i społeczną, na niewolę - jeśli nie prawną, to faktyczną; w przeświadczeniu, że
przyczyną owej niewoli i dyskryminacji jest nędza oraz to, że większość ludzi musi pracować
bez wytchnienia, że nie ma ona chwili wolnego czasu, że produkując wszystkie bogactwa,
którymi świat się obecnie szczyci, otrzymuje w zamian tak małą ich cząstkę, iż jedynie z
trudem może sobie zapewnić chleb na dzień następny;
w przeświadczeniu, że dla wszystkich ludów, tak okrutnie wyzyskiwanych przez całe stulecia,
sprawa chleba jest sprawą wyzwolenia intelektualnego, sprawą wolności i człowieczeństwa;
w przeświadczeniu, że wolność bez socjalizmu to przywilej i niesprawiedliwość i że
socjalizm bez wolności to niewola i brutalność - zwolennicy Ligi oświadczają wszem wobec,
że niezbędne jest dokonanie radykalnej reformy społecznej i ekonomicznej w celu
wyzwolenia ludu pracującego od ucisku kapitału i właścicieli; podstawą tej reformy powinny
być osiągnięcia nauki pozytywnej, zasady najbardziej autentycznej sprawiedliwości, nie
prawnej, teologicznej lub metafizycznej, lecz po prostu ludzkiej, oraz zasady najpełniejszej
wolności.
Liga oświadcza jednocześnie, że jej dziennik będzie jak najchętniej drukował wszystkie
artykuły mające na celu gruntowne przedyskutowanie kwestii ekonomicznych i społecznych,
pod warunkiem, że ich autorzy kierować się będą szczerą chęcią jak najpełniejszego
wyzwolenia mas ludowych - wyzwolenia zarówno ekonomicznego, jak politycznego oraz
intelektualnego.
% begin final page
\clearpage
% new page for the colophon
\thispagestyle{empty}
\begin{center}
Anarcho-Biblioteka
\smallskip
Dobry pieróg to wywrotowy pieróg
\bigskip
\includegraphics[width=0.25\textwidth]{logo-pl.pdf}
\bigskip
\end{center}
\strut
\vfill
\begin{center}
Michaił Bakunin
Federalizm, socjalizm i antyteologizm [fragment]
Uzasadniony wniosek skierowany do Komitetu Centralnego Ligi Pokoju i Wolności. Genewa
1868
\bigskip
\href{https://chomikuj.pl/lewa\_noga/Biblioteka/Anarchizm/Bakunin\%2BM/Bakunin\%2BM.\%2B-\%2BZebrane\%2C375423840.pdf}{chomikuj.pl}
\bigskip
\textbf{pl.anarchistlibraries.net}
\end{center}
% end final page with colophon
\end{document}
% No format ID passed.