#title Anarchizm a konformizm, o anarcho-socdemie
#author kolejny anarchol
#LISTtitle Anarchizm a konformizm, o anarcho-socdemie
#source https://blog.kolejnyanarchol.pl/postleft/anarchizm-a-konformizm-o-anarcho-socdemie/
#lang pl
#pubdate 2024-08-26T16:16:50
#topics autokrytyka, krytyka, krytyka lewicy, post-lewica, anarchizm w polsce, Polska, polskie, Wrocław, Poznań



Chciałxbym, żeby grafika na górze, dotycząca czterogodzinnego dnia pracy, pojawiała się raczej w kontekście 1 kwietnia niż 1 maja. Polscy anarchiści odrzucają anarchię, wybierając drogę konformizmu mieszczącego się w ramach obecnego systemu. Zamiast negować istniejący porządek i dążyć do jego zniszczenia, decydują się na kosmetyczne poprawki, które rodzą konformizm ukrywający się za sloganami o rewolucji. Najlepiej oddaje to termin „anarcho-socdem”. Czego się spodziewać po osobach, które starają się ugrzecznić anarchię, powtarzając „anarchia to porządek” po nieżyjącym od dawna antysemicie, rasiście i seksiście.

<br>

Nie rozumiem, po co socjaldemokraci larpują anarchistów i odrzucają wybory. Z takim zestawem żądań mogliby wybrać władzę o podobnych priorytetach, pomijając to, czy byłyby one zrealizowane. Stawianie żądań wobec aparatu władzy z pozycji anarchistycznej jest dla mnie naprawdę niezrozumiałe. Zastanawiam się, czy ktoś nie pomylił Federacji Anarchistycznej z partią r*zem, abstrahując od tego, jak zgniłe są struktury FA, które powinny już dawno znaleźć się na śmietniku historii.

<br>

Dlaczego o tym mówię? Cóż, obrazek pojawiał się w kontekście wspomnianego wcześniej 1 maja, lecz to nie jest jedyny przejaw anarcho-socdemu, jaki mieliśmy okazję zobaczyć. Jest to raczej wierzchołek góry lodowej, a moda na razemkową robotę trwa w najlepsze. Zrozumiałe jest, że prawie każdy z nas ma lub miał system zakorzeniony w swojej głowie. Rodzimy się w systemie i od najmłodszych lat jesteśmy do niego przygotowywani oraz dostosowywani, każdy musi go przepracować we własnym zakresie, lecz nie da się tego osiągnąć stawiając żądania wobec władzy politycznej i ekonomicznej oraz kultywując systemowe formy, takie jak anarcho-petycje.

<br>

Reformiści spod czerwono-czarnej flagi opracowali dla nas cały plan dnia. Wyliczyli ilość pracy, która wciąż powinna zadowalać kapitalistów. „Łaskawi kapitaliści, żądamy skrócenia czasu pracy, bo...”, bo co? Bo będziemy dalej żądać i maszerować ulicami 1 maja, mimo że zainteresowanie pochodami maleje, ciekawe dlaczego. Rozpaczliwe wołanie „krótszej pracy” jest symbolem słabości i poddaństwa, prośby w kierunku władzy nie kojarzą mi się w żadnym stopniu z walką, brakuje do tego wszystkiego jeszcze zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, by sejm się nad tym pochylił, przecież same okrzyki mogą nie wystarczać. Jaka dobroduszna centrystyczna myśl – skróćmy czas pracy tak, żeby każdy był zadowolony – i pracownicy i kapitaliści. Cały ten wydźwięk może sugerować, że problemem jest czas pracy, a nie praca sama w sobie. To nie jest sprzeciw wobec wyzysku, to jest chęć dorobienia kapitalizmowi „ludzkiej twarzy” i to w sposób jedynie trochę bardziej na lewo od partii r*zem.

<br>

Jeśli dla kogoś pomysł zbierania podpisów pod obywatelskim projektem ustawy przez anarchistów wydawał się absurdalny, niech pomyśli o wieloletniej kampanii, która służyła darmowej komunikacji miejskiej i odbywała się w dużej mierze poprzez zbieranie podpisów pod petycją. Tyle czasu, wysiłku i zasobów zmarnowanych na odwalanie razemkowej roboty, bawienie się w młodzieżówkę i próby „naprawiania” obecnego systemu. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że akcja okazała się sromotną porażką i nie przyniosła pożądanych rezultatów. Ponownie mamy sytuację gdzie coś docelowo jest przepuszczane poprzez ręce władzy, bo jak wiadomo, anarchiści muszą ją respektować, liczyć się z jej zdaniem i pokornie prosić o zmiany. Cały projekt jest projektem konformistycznym, reformistycznym i stosuje praktyki polityki mainstreamowej, a nawet ją aktywnie wspiera. Jest to po prostu wholesome fajnizm, anarcho-socdem i bycie młodzieżówką, które sprowadzają się do „chcemy by żyło nam się fajniej w systemie”. Być może następnym razem uda się lekko zmodyfikować system, by był fajny. Jeszcze bardziej absurdalne jest wykorzystywanie czysto kapitalistycznych metod promocji, które są znienawidzone przez obywateli, takie jak jeżdżenie samochodem z przyczepą i szczekaczką, by nagłośnić konkretną anarcho-petycję, albo wrzucanie ludziom ulotek z listą inicjatyw anarchistycznych do skrzynek pocztowych. Przecież to oczywiste, że przeciętny Kowalski, oprócz spamu marketów i sklepów z meblami, pragnie dowiedzieć się, co robią anarchistki we Wrocławiu.

<br>

Teraz wyznacznikiem anarchistycznego praxis jest chęć modyfikowania istniejącego prawa, na razie lokalnego, a być może z czasem również państwowego. Zjawisko przesuwania wewnętrznego okna Overtona nie jest tajemnym procesem i może je zaobserwować dosłownie każdy: dziś petycje, przepuszczanie posłanek podczas blokad, jutro start w wyborach. Chwileczkę, start w wyborach już miał miejsce, w Poznaniu – anarchistyczna kandydatka, Talia Napierała startowała z list Lewicy w wyborach samorządowych. Patrząc, jak bardzo anarchiści znajdują się w ramach systemowych, to paradoksalnie ten ruch był świetny i bardzo przemyślany, oczywiście dla tych, którzy wybierają anarchizm socjaldemokratyczny. Przecież układ jest wyborny, bo mamy wtedy kogoś od środka, kogoś, kto będzie wprowadzać nasze projekty i aktywnie wspierać naszą walkę z systemem, a być może uda się ogarnąć dofinansowanie na spłatę długu kilkuset tysięcy, gdzie pieniądze poszły na zakup kawałka skłotu.

<br>

Jedyną nadzieją może być wymiana pokoleniowa, ale jest duże ryzyko, że młode osoby zostaną skażone konformizmem dziaderskich działaczy, tworzenie własnej infrastruktury i sieci kontaktów, skupianie się na tym, co jest dziś istotne, jak wygląda dzisiejszy świat, zerwanie z myśleniem zamkniętym w XIX wieku i odejście od używania miary anarchistyczności poprzez pryzmat „działania w realu”, czyli liczbie naklejonych plakatów na słupach.