Tytuł: Kalkulacja ekonomiczna we wspólnocie korporacyjnej
Osoba autorska: Kevin Carson
Temat: mutualizm
Źródło: liberalis.pl
Notatki: Kevin Carson jest autorem Studies in Mutualist Political Economy. Publikuje w blogu Mutualist Blog: Free Market Anti-Capitalism.Ten artykuł jest efektem jego pracy nad najnowszą książką o teorii organizacji anarchistycznej.
Tekst Economic Calculation in the Corporate Commonwealth został opublikowany w miesięczniku The Freeman: Ideas on Liberty.
Tłumaczenie: Paweł Witecki

Ogólna linia argumentu racjonalnej kalkulacji Ludwiga von Misesa jest dobrze znana. Rynek czynników produkcji jest konieczny do wyceny wejść produkcyjnych, by planista mógł racjonalnie je alokować. Problem nie ma nic wspólnego ani z ilością informacji, ani problemami agencji. Pytanie brzmi raczej – jak postawił je Peter Klein – „skąd zarządca ma wiedzieć, co kazać zrobić podwładnemu?”

Argument kalkulacji można zastosować nie tylko do gospodarki centralnie planowanej, ale również do wewnętrznego planowania wielkich korporacji w warunkach interwencjonizmu, czy państwowego kapitalizmu. (Przez państwowy kapitalizm, odnoszę się do środków, przez które, jak powiedział Murray Rothbard, „nasze państwo korporacyjne używa władzy przymusowego opodatkowania albo do akumulacji kapitału korporacyjnego, albo do obniżenia kosztów korporacyjnych”, jak również kartelizacji rynków poprzez regulacje, wprowadzania sztucznych praw własności, jak „własność intelektualna” i innej ochrony przywilejów przed konkurencją.)

W ten sposób argument kalkulacji rozwinął Murray Rothbard. Argumentował, że im bardziej wewnętrzna wycena transferowa korporacji jest oddalona od prawdziwych cen rynkowych, tym większa część wewnętrznej alokacji zasobów charakteryzuje się chaosem kalkulacyjnym.

Argument kalkulacyjny Misesa można zastosować do wielkich korporacji – zarówno w warunkach państwowego kapitalizmu, jak i do pewnego stopnia na wolnym rynku – również w inny, nie rozważany przez Rothbarda sposób. Główną przyczyną chaosu kalkulacyjnego, tak jak rozumiał to Mises, było oddzielenie wiedzy przedsiębiorczej od technicznej oraz próby oparcia decyzji produkcyjnych jedynie na rozważaniach technicznych, bez brania pod uwagę takich rozważań przedsiębiorcy, jak wycena czynników. Ale zasada działa również w drugą stronę: decyzje produkcyjne oparte jedynie o wejścia i ceny produktów, bez odniesienia do szczegółów produkcji (typowa praktyka MBA o braniu pod uwagę jedynie finansów i marketingu, a proces produkcji traktując jak czarną skrzynkę) również skutkuje chaosem kalkulacyjnym.

Jednak głównym punktem zainteresowania tego artykułu jest argument kalkulacyjny Misesa w świetle informacji rozproszonej. F.A.Hayek w „The Uses of Knowledge in Society” podniósł nowy problem: nie – tworzenie, albo źródło danych, ale sam rozmiar informacji do przetworzenia. Jest przez to powszechnie postrzegany jako ten, kto otworzył drugi front w misesowskiej wojnie przeciw planowaniu państwowemu. Ale w rzeczywistości argument ten był równie niszczący dla Misesa, co dla kolektywistów.

Mises pomniejszał ważność informacji rozproszonej we własnej krytyce centralnego planowania. Odrzucał jakąkolwiek korelację między biurokratyzacją i dużą skalą. Biurokracja jako taka była szczególnym, opartym na regułach podejściem to tworzenia polityki, w przeciwieństwie do napędzanych przez zysk zachowań przedsiębiorcy. Prywatne firmy były więc z definicji wyłączone z problemów biurokracji.

Argumentując w ten sposób zignorował problemy informacji i koordynacji, nieodzowne przy dużym rozmiarze. Wielkie korporacje z konieczności rozdzielają wiedzę ważną dla decyzji przedsiębiorczych pomiędzy wiele departamentów i poddepartamentów, tak długo, aż koszt zbierania tej wiedzy przewyższy zysk.

Mimo usilnych prób, Mises nie był w stanie wykluczyć kapitalistycznych korporacji z problemu biurokracji. Nikt nie może uznać biurokracji za nieistniejącą, albo przezwyciężyć problemu wiedzy rozproszonej, używając po prostu słowa „przedsiębiorstwo”. Mises próbował uczynić biurokratyczny lub niebiurokratyczny charakter organizacji kwestią jej celów organizacyjnych, a nie jej funkcjonowania. Motywacja pracowników korporacji, od menedżerów w dół, do robotników, z definicji będzie skierowana na zysk; jego wola jest zharmonizowana z wolą akcjonariusza, ponieważ należy do organizacji akcjonariusza.

Definiują cele organizacji jako „nastawione na zysk”, Mises – tak jak neoklasycy – potraktował wewnętrzne działanie organizacji jako czarną skrzynkę. Traktując wewnętrzną politykę kapitalistycznej korporacji jako istotowo nastawioną na zysk, Mises jednocześnie traktował przedsiębiorcę jako niepodzielnego aktora, którego wola i percepcja przenika całą organizację. Przedsiębiorca Misesa był medytującą wszechobecnością, kierującą działaniem każdego pracownika, od menedżera, do sprzątacza.

Postrzegał oddzielenie własności od kontroli, oraz wynikające stąd problemy wiedzy i agencji, jako generalnie nieistniejące. Wynalazek podwójnej księgowości, który pozwolił na oddzielną kalkulację przychodów i strat w każdym dziale przedsiębiorstwa, „zwolnił przedsiębiorcę od zaangażowania w zbyt wiele szczegółów”, Mises napisał w Ludzkim Działaniu. Jedyną rzeczą konieczną do przekształcenia pojedynczego pracownika korporacji, od menedżera w dół, w perfekcyjny instrument własnej woli była zdolność monitorowania bilansu każdego działu czy biura oraz zwalniania funkcjonariuszy odpowiedzialnych za stratę. Mises kontynuuje:

W systemie podwójnej księgowości czyni to możliwym funkcjonowanie systemu menedżerskiego. Dzięki temu przedsiębiorca może oddzielić kalkulację każdego elementu całego swojego przedsięwzięcia w ten sposób, że może ustalić rolę, jaką ma odgrywać w całym przedsięwzięciu… W tym systemie kalkulacji biznesowej każda sekcja firmy reprezentuje oddzielny byt, hipotetyczny niezależny biznes. Zakłada się, że te sekcje „posiadają” konkretną część całego kapitału, zaangażowanego w przedsięwzięcie, czyli że kupuje od innych sekcji i sprzedaje im, a więc ma własne wydatki i przychody, czyli wyniki transakcji albo na plus, albo na minus, które są przypisane do ich własnego rozliczenia, oddzielnego od rezultatów innych sekcji. Tak więc przedsiębiorca może przyznać zarządowi każdej sekcji dużą dozę niezależności. Jedyną wskazówką, jaką daje człowiekowi, któremu powierzył zarząd nad zadaniem, jest uzyskanie największego zysku jak tylko możliwe. Badanie rachunków pokazuje jak skuteczni lub nieskuteczni byli menadżerowie w wykonywaniu wytycznych. Każdy menadżer i podmenadżer jest odpowiedzialny za działanie swojej sekcji lub podsekcji… Jego własny interes kieruje go ku największej trosce i wysiłkowi w prowadzeniu spraw swojej sekcji. Jeżeli przyniesie straty, zostanie zastąpiony przez człowieka, po którym przedsiębiorca oczekuje większych sukcesów, albo cała sekcja zostanie rozwiązana.

Mises zidentyfikował również zewnętrzne rynki kapitałowe jako mechanizm kontrolny ograniczający menedżerską swobodę. O popularnej koncepcji akcjonariuszy jako biernych rentierów w obliczu menedżerskiej kontroli napisał:

Ta doktryna całkowicie pomija rolę, jaką rynek kapitałowy i pieniężny, giełdy papierów wartościowych i dłużnych, które trafny idiom nazywa po prostu „rynkami”, odgrywają w korporacyjnym biznesie… W rzeczywistości zmiany w cenach… udziałów i korporacyjnych zobowiązań są środkami stosowanymi przez kapitalistów dla nadrzędnej kontroli nad przepływem kapitału. Struktura cen zdeterminowana przez spekulacje na rynkach kapitałowych i pieniężnych i w dużych wymianach dóbr nie tylko decyduje jak dużo kapitału jest dostępne dla prowadzenia każdego z korporacyjnych interesów; tworzy ona stan, do którego menadżerowie muszą w szczegółach dostosować swoje operacje.

Ciężko sobie wyobrazić bardziej aroganckich centralnych planistów państwowego socjalizmu, przyjmujących bardziej optymistyczną wizję utopijnego potencjału złożonych kalkulacji.

Peter Klein twierdził, że to poprzedziło sposób, w jaki Henry Manne traktował mechanizm, przez który przedsiębiorcy utrzymywali kontrolę nad zarządem korporacji. Tak długo, jak istnieje rynek kontroli korporacji, swoboda zarządu będzie ograniczana przez zagrożenie wrogiego przejęcia. Pomimo że zarząd posiada dość duży poziom autonomii organizacyjnej, jakiekolwiek znaczące odchylenie od maksymalizacji zysku obniży ceny akcji i sprowadzi na korporację niebezpieczeństwo zewnętrznego przejęcia.

Pytanie brzmi jednak, czy ci, którzy podejmują decyzje inwestycyjne – wyższy zarząd alokujący kapitał między jednostkami korporacji albo zewnętrzni finansowi kapitaliści – posiadają w ogóle informacje potrzebne do oceny wewnętrznej pracy firm i podejmowania właściwych decyzji.

Jak bardzo rzeczywista alokacja finansów w kapitalizmie państwowym różni się od wizji Misesa wskazuje świadectwo Roberta Jackalla w Labiryntach Moralnych (Moral Mazes) o wewnętrznym działaniu korporacji (w szczególności notoryczne praktyki „głodzenia” i „dojenia” organizacji w celu zwiększania jej pozornych zysków krótkoterminowych). Czy pozorny zysk jest zrównoważony, czy tylko pozornym efektem ubocznym przejadania zasobów, jest często najlepiej ocenione przez tych, którzy bezpośrednio zaangażowani są w produkcję. Czysta kalkulacja pieniężna nie wystarcza tym na górze dla prawidłowej oceny tych kwestii.

Problem z misesowskim centralnym planowaniem w przedsiębiorstwie poprzez podwójną księgowość jest taki: to irracjonalne ograniczenia nałożone z góry skutkują często stratami na niższych poziomach. Ale ci na szczycie hierarchii nie chcą przyjąć do wiadomości, że nałożyli na swoich podwładnych podwójne więzy. „Wiarygodne zaprzeczanie”, odpowiedzialność przenoszona w dół, zaś zaufanie w górę, oraz praktyka zabijania posłańców za złe wieści są tym, co przepełnia wielką organizację.

Co do zewnętrznych inwestorów, uczestnicy rynków kapitałowych są jeszcze bardziej niż zarząd oddaleni od danych potrzebnych do oceny efektywności czynników używanych wewnątrz „czarnej skrzynki”. W praktyce, wrogie przejęcia dążą ku firmom o niskim poziomie zadłużenia i pozornie niskim krótkoterminowym zyskom. Korporacyjni łowcy częściej wyczuwają krew, jeżeli jest możliwość zaciągnięcia kolejnych długów i opróżnienia z majątku dla krótkoterminowych zysków. Z drugiej strony, najlepszą drogą dla uniknięcia wrogiego przejęcia jest przeładowanie organizacji długami i zwiększanie krótkoterminowych zysków poprzez „dojenie”.

Następnym problemem, z perspektywy tych na górze, jest ustalenie znaczenia strat. Jak wielkoskalowy inwestor odróżni straty spowodowane przez gry wyższego zarządu systemu, dokonywane we własnym interesie, a na koszt produktywności organizacji, od strat pojawiających się jako normalny efekt cyklu koniunkturalnego? Spośród wszystkich ludzi, którzy odrzucili neoklasyczne podejście ekonometryczne dokładnie dlatego, że zmienne są zbyt złożone, by można je było kontrolować, Mises powinien przewidzieć te trudności.

„Gry” zarządu równie dobrze mogą być czysto defensywną odpowiedzią na bodźce strukturalne, sposobem na odwrócenie uwagi od tych na górze, których jedyną troską jest maksymalizacja widocznych zysków, bez rozważania, jak krótkoterminowe oszczędności mogą oddziaływać na długoterminowe straty. Praktyki „głodzenia” i „dojenia” organizacji, pokazane przez Jackalla – odkładanie potrzebnych kosztów utrzymania, pozwalanie na zużywanie się fabryk i sprzętu, i tym podobne, w celu poprawiania kwartalnego bilansu – biorą się z tego nacisku, tak irracjonalnego, jak naciski sowieckich kierowników w obliczu planów gospodarczych.

Wspólna kultura

Problem komplikuje się, kiedy ta sama kultura organizacyjna – zdeterminowana przez same potrzeby systemu menadżerskiego – jest dzielona przez wszystkie korporacje w zapoczątkowanym przez państwo przemysłowym oligopolu, więc ten sam wzorzec strat pojawia się w całym przemyśle. Jest to jeszcze bardziej skomplikowane, gdy generalna atmosfera kapitalizmu państwowego pozwala korporacjom w skartelizowanym przemyśle działać w ciemno, pomimo nadmiernych rozmiarów i dysfunkcjonalnej kultury wewnętrznej. Staje się niemożliwe, by prawidłowo ocenić dlaczego korporacja jest w ogóle zyskowna: czy zyski pochodzą ze skuteczności, czy z jakiegoś stopnia ochrony przed konkurencyjną karą za nieefektywność? Jeżeli decyzje MBA zmierzające ku zaangażowaniu w rabunek i dojenie, na korzyść krótkoterminowej dochodowości, skutkują długoterminową szkodą dla zdrowia przedsiębiorstwa, będą raczej wzmocnione, niż potępione przez inwestorów i wyższą kadrę. Mimo wszystko, działali zgodnie z konwencjonalną wiedzą z Wielkiego Podręcznika MBA, więc nie mogło ich to sprowadzić na manowce. Musiały być plamy na słońcu, albo coś takiego.

W rzeczywistości, wspólnota finansowa czasem potępia przekroczenie norm kultury korporacyjnej nawet, jeżeli są całkiem skuteczne przy konwencjonalnych miarach. Akcje Costco straciły, pomimo że spółka przewyższałą Wal-Mart jeżeli chodzi o zysk, w efekcie nieprzyjaznych komentarzy wspólnoty biznesowej, na temat jej ponadprzeciętnych wynagrodzeń dla pracowników. Bill Dreher, analityk Deutsche Bank, obłudnie zaznaczył „W Costco lepiej jest być pracownikiem lub klientem, niż udziałowcem.” Mimo wszystko, w świecie inwestycji dokonywanych na wiarę, Wal-Mart „pozostaje ulubieńcem Wall Street, która, jak Wal-Mart i wiele innych spółek, wierzy, że udziałowcy są w najlepszej sytuacji, jeżeli pracownicy robią wszystko, być obniżyć koszty, wliczając w to koszty pracy” (Bussiness Week Online 12 kwietnia 2004).

Z drugiej strony, zarząd może być hojnie wynagradzany za doprowadzenie korporacji na dno, tak długo, jak jest uważa się, że robi wszystko prawidłowo, zgodnie z normami kultury korporacyjnej. W historii z New York Timesa, którą Digg prawidłowo zatytułował „Home Depot CEO Gets $210M Severance for Sucking a Job”, pojawia się informacja, że Robert Nardelli, menadżer Home Depot, otrzymał olbrzymią odprawę, pomimo słabych wyników. Dobrze, że nie podniósł za wysoko płac pracowników, bo wtedy musiałby jadać w przytułku.

Jak można się było spodziewać, podejrzani zaangażowali się w obronę honoru Nardelli’ego. Allan Murray napisał w artykule dla Wall Street Journal, że miał „więcej niż podwójne… przychody.”

Ale Tom Blumer z BizzyBlog, którego źródła z oczywistych powodów wolą pozostać anonimowe, zwrócił uwagę na kilka niezwykłych faktów o tym, jak Nardelli osiągnął te zwiększone przychody:

» Konsolidacja kupna i wielu innych funkcji w Atlancie, zamiast w wielu regionach, sprawiła, że kupujący stracili bezpośredni kontakt ze sprzedawcami…

» Zwalnianie doświadczonych i bogatych w wiedzę ludzi na rzecz żółtodziobów i półetatowców poważnie zmniejszyła płace i koszty otrzymania przychodu, ale w dłuższym okresie odstraszyła klientów i dała spółce zasłużoną opinię przeciętnych usług…

» Nardelli i jego ludzie używali każdej sztuczki w księgowości, kontraktach i szybkiego podregulowywania, jakich tylko mogli, by liczby wyglądały dobrze, podczas gdy interes szedł na dno.

W poniższym, skierowanym bezpośrednio do mnie, komentarzu, Blumen dostarczył dodatkowych informacji:

Nauczyłem się, że Nardelli, w ostatnich miesiącach przed odejściem, przeniósł wszystkie funkcje nabywcze z Atlanty, do… Indii – by załapać się na zagraniczny outsourcing.

Powiedziano mi, że „na odległość” w ogóle nie oddaje jak złe są teraz relacje między sklepami HD i nabywcami, lub między nabywcami HD a dostawcami.

Nie tylko występuje bariera dialektów, ale nabywcy z Indii nie znają „języka” amerykańskiego sprzętu – czy nawet czym jest połowa towaru w sklepach i u dostawców, który opisują.

Powiedziano mi, że olbrzymią ilość czasu, pieniędzy i energii marnuje się – wszystko w imię tego, co przy dążeniu do uzyskania nagród za cięcia w personelu i czynienie, by wydatki G&A [ogólne i administracyjne] wydawały się niskie („wydawały się” niskie, gdyż koszta poszły w górę dla sklepów i dostawców).

Nie jeden obserwator zwrócił uwagę na podobieństwa destrukcyjnego efektu bodźców wewnątrz sowieckiego systemu centralnego planowania i zachodniej gospodarki korporacyjnej. Odnotowujemy systematyczny nacisk na stworzenie iluzji krótkoterminowych zysków, przez podminowywanie długoterminowej produkcyjności.

Weźmy pod uwagę przewidywania Hayeka, co do niekonsekwentnego rozwoju, irracjonalności i misalokacji zasobów w gospodarce planowanej („Socialist Calculation II: The State of the Debate”):

Nie ma powodu oczekiwać, że produkcja zatrzyma się, albo że władze będą miały trudność w używaniu w jakiś sposób wszystkich dostępnych surowców, czy nawet produkt zostanie trwale obniżony, poniżej poziomu z jakim zaczęło się centralne planowanie… [Powinniśmy oczekiwać] nadmiernego rozwoju niektórych gałęzi produkcji, na koszt innych, oraz używania metod, niewłaściwych dla danych warunków. Powinniśmy oczekiwać nadmiernego rozwoju pewnych przemysłów, o kosztach, których nie da się usprawiedliwić powagę zwiększonego produktu i ujrzenia nieograniczonych ambicji inżyniera, by zastosować gdzieś najnowsze wynalazki, nie zastanawiając się, czy ekonomicznie pasują do sytuacji. W wielu przypadkach wykorzystanie najnowszych metod produkcji, które nie byłyby zastosowane bez centralnego planowania, byłoby symptomem błędnego wykorzystania zasobów, a nie dowodem sukcesu.

Jako przykład przytacza „doskonałość, z technologicznego punktu widzenia, niektórych elementów rosyjskiego sprzętu przemysłowego, która czasem uderza nieprzygotowanego obserwatora, i która jest zwykle postrzegana jako dowód sukcesu”.

Dla każdego obserwującego niezrównoważony rozwój gospodarki korporacyjnej w warunkach państwowego kapitalizmu, powinno to zainspirować poczucie déjà vu. Całe kategorie dóbr i metod produkcji zostały rozwinięte po olbrzymich kosztach, czy to w przemyśle wojskowym, czy poprzez dotowane przez państwo R&D w gospodarce cywilnej, bez zwracania uwagi na koszta. Dotowanie akumulacji kapitału, R&D, i edukacja techniczna radykalnie wypaczyły formy, przybierane przez produkcję. (Na ten temat patrz prace Davida Noble’a, Forces of Production oraz America by Design.) Olbrzymie fabryki oraz centralizacja gospodarcza stały się sztucznie opłacalne, dzięki systemowi Kolei Międzystanowej i innym środkom eksternalizacji kosztów dystrybucji.

Rozszerzająca się irracjonalność

Całkiem dobrze opisuje to również środowisko rozszerzającej się irracjonalności wewnątrz wielkiej korporacji: nadmierne zatrudnienie menadżerów i transakcje we własnym interesie; środki „cięcia kosztów”, które dziesiątkują zasoby produkcji, pozostawiając nietkniętym małe imperia zarządu; tendencja do rozrostu biurokracji, przy jednoczesnym cięciu utrzymania i wsparcia dla istniejących zobowiązań. Menadżerska alokacja zasobów bez wątpienia tworzy jakiś rodzaj wartości użytkowej – ale bez wiarygodnego sposobu oceny kosztów alternatywnych lub ustalenia, czy zysk był ich wart.

Dobrym przykładem jest szpital, część łańcucha korporacyjnego, którą miałem okazję obserwować z pierwszej ręki. Zarząd usprawiedliwia powtarzające się redukcje pielęgniarek i techników jako środki „cięcia kosztów”, pomimo wzrastających kosztów błędów, pomyłek i infekcji MRSA (odporny na metycylinę Staphylococcus aureus), które przewyższają uzyskane oszczędności. Oczywiście „cięcie kosztów” jako usprawiedliwienie dla redukcji bezpośredniego personelu nie rozciąga się na patronacką sieć urzędników w Biurze Pielęgniarskim. W tym samym czasie, zarząd topi pieniądze w nierozważnych projektach kapitałowych (jak przebudowy , które właściwie czynią sale mniej funkcjonalnymi, czy ekstremalnie drogie nowe jednostki ACE, których nigdy nie otwierano, gdyż są tak źle zaprojektowane); drogie roboty chirurgiczne, kupowane głównie ze względu na prestiż, nie robią nic, co nie mogłoby być wykonane, dzięki zatrudnieniu dodatkowej pielęgniarki. Ale zespół menedżerski rzadko doświadcza osobiście jakichkolwiek negatywnych konsekwencji, gdyż pozostałe trzy wielkie szpitale w regionie działają dokładnie w ten sam sposób.

Oczywiście takie patologie nie są rezultatem wolnego rynku. Nie chcę przez to powiedzieć, że wielkość jako taka nie produkuje kosztów nieefektywności w niektórych firmach, które mogłyby istnieć w warunkach laissez faire. Problem kalkulacji (w szerszym sensie, który obejmuje hayekowskie problemy informacji) może w pewnym stopniu występować lub nie w prywatnych korporacjach na wolnym rynku. Ale granica między rynkiem i hierarchią byłaby ustalona w punkcie, w którym korzyści z wielkości przestają przewyższać koszty takich problemów kalkulacyjnych. Nieefektywności skali i hierarchii mogą być kwestią stopnia, ale – jak powiedział Ronald Coase – rynek zdecydowałby, czy nieefektywności są tego warte.

Problem polega na tym, że państwo, poprzez sztuczną redukcję kosztów skali i ograniczając szkodliwe w konkurencji efekty problemów kalkulacji, promuje większą skalę, niż w przypadku wolnego rynku – w rozmiarze patologicznym, przez problemy kalkulacji. Państwo promuje nieefektywność skali i hierarchii poza punkt, w którym przestaje się to opłacać, z punktu widzenia efektywności społecznej, gdyż ci, którzy zyskują na wielkiej skali, nie są tą samą grupą, która płaci koszta nieefektywności.

Rozwiązaniem jest wyeliminowanie polityk państwowych, które stworzyły tą sytuację, i pozwolenie rynkowi ukarać nieefektywność. By to osiągnąć część libertarian powinna przeegzaminować swoje niepodlegające dyskusji sympatie dla wielkiego biznesu, jako „prześladowanej mniejszości” i pamiętać, że oczekuje się od nich, że będą bronić wolnego rynku – nie zwycięzców z warunkach obecnej gospodarki etatystycznej.

Tłumaczenie: Paweł Witecki

Tekst Economic Calculation in the Corporate Commonwealth został opublikowany w miesięczniku The Freeman: Ideas on Liberty. Tłumaczenie zamieszczono za zgodą wydawcy.

Translated and reprinted with permission of the publisher, Foundation
for Economic Education, Irvington-on-Hudson, NY 10533 USA, www.fee.org.
All rights reserved.