Nauczyciele w szkole demokratycznej
Funkcjonowanie szkoły demokratycznej
Umiejętności ucznia w szkole demokratycznej
Szkoła demokratyczna bardzo różni się od szkoły tradycyjnej. W dużym skrócie - jest to szkoła, w której władzę sprawuje nie tylko grono pedagogiczne, lecz cała szkolna społeczność, w tym również uczniowie. Jak wygląda nauka w szkole demokratycznej i czy do szkoły demokratycznej warto zapisać dziecko?
Czym jest demokracja, wiedzą nawet dzieci. Słowo to jednak kojarzy nam się bardziej z ustrojem politycznym, niż z typem szkoły. Poniekąd słusznie, gdyż demokrację najczęściej definiuje się jako formę ustroju państwa, w którym uznaje się wolę większości mieszkających w nim ludzi.
Warto jednak wiedzieć, że jest to tylko jedna z definicji. Termin "demokracja", znany już od czasów starożytnej Grecji, oznacza bowiem również "władzę ludu, społeczeństwa, narodu", jest też synonimem praw i wolności obywatelskich, których podstawą jest równość wszystkich ludzi wobec prawa, a także równość ich szans i możliwości.
Na grunt edukacyjny pojęcie to przeniesione zostało już w 1921 roku - wtedy w Anglii powstała pierwsza szkoła demokratyczna (Summerhill, której założycielem był Alexander Sutherland Neill). Obecnie większość szkół tego typu wzoruje się jednak na innej placówce: Sudbury Valley School, która powstała w 1968 r w Massachusetts.
Przyglądając się tradycyjnemu systemowi szkolnemu, wyraźnie widać podział na tych, którzy podejmują decyzje - czyli dyrekcję oraz grono pedagogiczne, a w niektórych szkołach również radę rodziców - i tych, którzy muszą się im podporządkować - a więc uczniów.
Tych ostatnich jest siłą rzeczy dużo więcej - nie ma więc mowy o żadnej demokracji. Jest za to ściśle określona hierarchia ważności, w której to nauczyciele ustalają zasady, a uczeń zwykle ma niewiele do powiedzenia, ma za to mnóstwo obowiązków i zadań, często jest również poddawany presji ocen, zadań domowych, klasówek.
System szkolny, który wymusza na nauczycielach pozycję nadzorców, funkcjonuje w oparciu o program nauki oraz przepisy ustalone przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Jego krytycy od dawna ostrzegają, że jest bezduszny: nie bierze pod uwagę predyspozycji ani zainteresowań ucznia, nakazuje natomiast przyswoić ogromną porcję materiału w stosunkowo krótkim czasie, nie dając szansy na jego zrozumienie, a w przypadku zainteresowania się jakąś kwestią – na jej pogłębienie.
Uczniowie, którzy nie dają sobie rady z opanowaniem materiału objętego podstawą programową, są uznawani za słabych, co podkopuje ich poczucie własnej wartości, ogranicza wiarę we własne siły i zniechęca do nauki. Ci zaś, którzy radzą sobie z nauką, wykonują wszystko pod dyktando nauczyciela i często uczą się nie dla wiedzy, lecz dla dobrych ocen - w efekcie szybko zapominają to, czego się nauczyli. Wkuwając bez umiaru nie mają czasu na to, by rozwijać swoje zainteresowania, a przez to, że szkoła nie uczyła ich, jak żyć lecz jedynie jak przyswoić kolejną porcję materiału, często nie potrafią odnaleźć się w świecie, w którym wymaga się od nich czegoś więcej, niż zdania kolejnego testu.
W szkołach demokratycznych jest inaczej. Twórcy tego typu placówek stawiają nie tyle na zdobycie ogólnej wiedzy - która bardzo szybko ulatuje z głowy po zaliczonym teście, a w późniejszym życiu niewiele z niej tak naprawdę się przydaje - lecz na wykształcenie w młodym człowieku cech, które w przyszłości będą bardzo cenione przez pracodawcę: logicznego myślenia, wyciągania wniosków, samodzielności, odpowiedzialności za swoje czyny, pomagają też odnaleźć w sobie pasję oraz wyspecjalizować się w konkretnej dziedzinie.
Szkoły tego typu dają uczniom możliwość wyboru konkretnej ścieżki edukacyjnej, ale także pozwalają na eksperymentowanie i rozwijanie swoich zainteresowań w dowolnym kierunku. Co ciekawe, wiele szkół w bardzo różny sposób podchodzi do kwestii obecności ucznia na zajęciach: zwykle ustala się to na początku roku szkolnego, kiedy to uczeń musi zobowiązać się, przez ile czasu będzie dziennie przebywał w szkole.
W wielu szkołach demokratycznych nie funkcjonuje pojęcie nauczyciela, jakiego znamy ze szkół tradycyjnych - zarówno dyrekcja, jak i osoby zatrudnione do nauczania czy pracownicy obsługi nazywani są po prostu "pracownikami". Uczeń, który potrzebuje pomocy w zrozumieniu jakiegoś zagadnienia, zawsze może zwrócić się z pytaniem do pracownika, ten natomiast (w większości szkół tego typu) nie może mu się narzucać ani proponować uczestnictwa w żadnych zajęciach.
Podstawową zasadą działalności szkół demokratycznych jest oczywiście demokracja. Każdy, kto jest związany ze szkołą - czy to uczeń, czy pracownik - dysponuje jednym głosem, bierze udział w życiu szkoły i ma prawo do decydowania o tym, co się w niej będzie działo, przy czym nie ma znaczenia, czy chodzi o szkolny budżet, czy zapach mydła w toalecie.
W niektórych szkołach demokratycznych uczniowie mogą również sami decydować, czego i w jaki sposób będą się uczyć (tzw. swoboda nauki). Dzięki temu w placówkach tego typu nie ma przymusu, tak znienawidzonego przez uczniów tradycyjnych placówek. Dzieci, same o sobie decydując, uczą się nie dla ocen - których w szkołach demokratycznych z reguły nikt nie stawia - lecz dla siebie, a do nauki popędza je nie widmo kolejnej pały w dzienniku, lecz drzemiąca w każdym dziecku ciekawość świata i chęć robienia tego, co je pasjonuje.
Przykładowo, w szkołach demokratycznych wzorujących się na idei szkół Sudbury to od ucznia zależy nie tylko temat lekcji (który wybiera sobie sam, wyszukując interesujące go informacje), lecz również pora dnia, w której odbywa się konkretna lekcja, a nawet sposób zdobywania wiedzy: uczęszczanie na konkretne zajęcia można zastąpić samodzielnym zgłębianiem tematu w bibliotece czy pracą w kilkuosobowym zespole nad jakimś projektem.
To, co często dziwi osoby nie znające wcześniej idei szkół demokratycznych takich jak szkoły Sudbury, jest również fakt, że uczniowie mogą sami decydować, kiedy przyswoją konkretne i tak wydawałoby się niezbędne umiejętności, jak czytanie, liczenie czy pisanie - jedne dzieci mogą uczyć się ich w wieku sześciu lat, inne natomiast nawet dwa, trzy lata później: wtedy, kiedy będą czuły, że są na to gotowe.
Choć w wielu szkołach demokratycznych nie ma tradycyjnych nauczycieli (są po prostu "pracownicy szkoły", którzy wspierają uczniów swoją wiedzą), w wielu takich placówkach regularnie odbywają się zebrania, w których uczestniczą nie tylko dorośli, ale również dzieci. W trakcie zebrań zapadają ważne dla szkoły decyzje, które wspólnie podejmują uczniowie i pracownicy (każdy z nich ma jeden, równorzędny głos).
W szkołach demokratycznych funkcjonują również inne struktury - na przykład komisje (podobnie, jak w parlamencie), które zajmują się konkretnymi zagadnieniami (np. pracą biblioteki czy sposobem funkcjonowania pracowni biologicznej) - w każdej z takich komisji zasiadać może dowolny uczeń lub pracownik. O kwestiach istotnych dla szkoły jako takiej (ale nie mających związku z bieżącymi sprawami) - na przykład wysokości czesnego - decydują natomiast wspólnie uczniowie, pracownicy oraz rodzice.
Tym, co zasadniczo odróżnia szkoły demokratyczne od tradycyjnych, jest brak ściśle określonej oferty edukacyjnej. W niektórych szkołach nie ma ustalonego planu lekcji, niekiedy nie ma również podręczników. Podstawa programowa musi być realizowana, jednak każdy z uczniów zalicza ją nie przy tablicy, lecz w formie egzaminu na koniec roku.
W wielu szkołach tego typu przedmioty takie jak biologia, polski, czy matematyka, prowadzone są w formie warsztatów, a nie klasycznych lekcji. Uczniowie mogą sami wybrać, czy w danym momencie chcą zgłębiać tajniki genetyki, czy bardziej pociąga ich astronomia, albo doświadczenia chemiczne - i zajmować się tym tematem tak długo, jak chcą.
Mogą też - na swoje wyraźne życzenie - uczestniczyć w kursie na dany temat zorganizowanym przez któregoś z pracowników, i zrezygnować z niego wówczas gdy uznają, że wiedzą już wszystko, czego chcieli się nauczyć. To, jak podkreślają zwolennicy tego typu szkół, pozwala wielu uczniom wyspecjalizować się w konkretnej dziedzinie nauki już w bardzo młodym wieku.
W szkołach demokratycznych nie ma zwykle podziału na klasy i grupy wiekowe: każdy może uczyć się z rówieśnikami lub z uczniami młodszymi albo dużo starszymi.
Taka forma nauczania niewątpliwie ma mnóstwo zalet.
W szkołach demokratycznych nie ma przymusu ani presji, dzięki czemu uczniowie chętnie zdobywają wiedzę
Nie ma ocen, nikt nie musi powtarzać roku - nie ma więc powodu do stresu czy konieczności uczęszczania na korepetycje
Żaden uczeń nie musi też szukać wiedzy poza szkołą, gdyż placówki te - jak większość szkół prywatnych - mają świetnie wyposażone pracownie, a w razie zainteresowania danym tematem są w stanie szybko znaleźć specjalistów, którzy pomogą dzieciom go zgłębić.
Uczniowie szkół demokratycznych zdobywają również szereg niezbędnych umiejętności: szybko stają się samodzielni, uczą się wyznaczać cele i ustalać priorytety, brać odpowiedzialność za decyzje, które podejmują, same wpływać na swój rozwój, umieć analizować swoje mocne i słabe strony
Potrafią też łatwo odnaleźć się w niemal każdej sytuacji i jasno wyrażać swoje zdanie, szanując przy tym opinie innych osób. Słowem: już w szkole nabywają umiejętności, które przeciętny uczeń tradycyjnej szkoły zdobywa dopiero w szkole średniej lub nawet na studiach.
A czy szkoły takie mają jakieś wady? Dla wielu rodziców taką wadą jest cena: za miesiąc nauki trzeba zapłacić średnio 1300-1600 zł. Warto też wspomnieć, że wybierając edukację w szkołach demokratycznych często trzeba ją kontynuować praktycznie przez cały okres nauki: jako, że w wielu szkołach demokratycznych nie ma podziału na konkretne przedmioty, dlatego uczniowi, który kończy demokratyczną podstawówkę, trudno byłoby przestawić się na naukę w "zwykłym" liceum lub technikum.