Przyczyną nie jest religia i nie chodzi tu tylko o ropę
Ich system jest w kryzysie. Wojna i (anty)terroryzm pozwalają im utrzymywać władzę za pomocą strachu
Ciągły stan wyjątkowy: nie wpadajmy w paranoję, kiedy oni chcą nas dopaść!
Może to brzmi jak stara płyta ale: proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!
Ostatni rok nie był szczególnie udany. Ataki w Paryżu, tysiące topielców w Morzu Śródziemnym próbujących uciec przed wojną i biedą, napięcie w relacjach pomiędzy NATO i Rosją, stan wyjątkowy we Francji i Belgii, rządowe zapowiedzi kolejnych cięć socjalnych w Wielkiej Brytanii... O co w tym chodzi?
Od kiedy Wielka Brytania i Francja stały się państwami kolonialnymi, każdy duży kraj i korporacja chciał mieć swój kawałek roponośnego tortu na Bliskim Wschodzie. Ich polityczni i wojskowi przywódcy uwielbiali zabijać tysiącami, aby wyciąć z niego swoją część. To samo dzieje się dzisiaj i podobnie można wytłumaczyć wojny w zatoce z lat 90. czy z początku XXI w. Od 2008 r. gospodarka uległa poważnemu załamaniu, a w wielu krajach ruchy społeczne zaczęły kontestować władzę – 1% najbogatszych, rządy i wielki biznes – i jej jawną korupcję. W latach 2010–11 ruch Occupy zjednoczył ludzi okupujących place w USA, Hiszpanii, Tunisie, Aleppo, Kairze i Istambule. Krzyczeli: „Dość tego, chcemy sprawiedliwego społeczeństwa”, „Żadnej korupcji, żadnych cięć”. Rządy brutalnie tłumiły te protesty. Gaz i armatki wodne stały się częstym widokiem w wiadomościach. Państwa ze Wschodu i Zachodu udzielały sobie wzajemnej pomocy. USA wysyłały gaz łzawiący egipskiemu wojsku, aby mogło represjonować protestujących na placu Tahrir, a rząd Wielkiej Brytanii szkolił grecką policję w kontrolowaniu tłumu na ulicy. Państwowe represje w Syrii doprowadziły do wojny domowej. Rozbicie ruchów „na rzecz sprawiedliwego społeczeństwa” przyczyniło się do wzmocnienia religijnego fundamentalizmu – jeżeli nie mamy już przyszłości na ziemi, to pozostaje nam tylko niebo. ISIS i inne organizacje religijne, które walczą o władzę, chcą odizolować „muzułmanów”. W tym celu zakładają pasy samobójców biednym chłopakom z przedmieść, aby wysadzali innych biednych i „niewinnych”. Liczą na to, że islamofobia spowoduje polaryzację społeczeństwa, co przysporzy im zwolenników
Od czasu wybuchu kryzysu w 2008 r. władze dążyły do utrwalania swojego systemu osiągania zysków kosztem wszystkich innych. Pompują pieniądze w firmy i banki, a biednym bezrobotnym bądź tym, którzy są zatrudnieni, nie oferują nic poza zamrożeniem płac i cięciem zabezpieczeń społecznych. To wszystko w czasie, kiedy nowe technologie i wiedza mogą umożliwić każdej jednostce żyjącej na Ziemi godziwe życie. Władze stoją przed wzrostem niepokojów na lokalnym gruncie. Jedynym sposobem, aby przykuć nas do ich państw, jest strach i wojna. Obie strony obecnej „wojny” – przywódcy islamscy i przywódcy Francji, Turcji, Wielkiej Brytanii itd. – chcą, abyśmy żyli w strachu. Europejskie władze starają się wykorzystać przeciwko nam ataki podobne do tych, które miały miejsce w Paryżu, jak i „kryzys uchodźczy”.
Kiedy szaleją wojna i (anty)terroryzm, nie możemy wierzyć żadnemu państwu narodowemu, przywódcom religijnym czy biznesmenom, ponieważ oni wszyscy doprowadzili do tego burdelu! To tylko garść przykładów. Władze USA wspierały talibów w latach 80., a rodziny Busha i Bin Ladena robiły wspólne interesy niedługo przed tym, jak Bin Laden stał się wrogiem publicznym numer jeden. Obecnie tureckie władze dołączyły do NATO i powinny walczyć przeciwko ISIS, lecz równocześnie zarabiają krocie, kupując od niego tanią ropę. Władze i przemysł zbrojeniowy Wielkiej Brytanii sprzedają rakiety saudyjskiej armii, a miliarderzy z Arabii Saudyjskiej wspierają islamskich bojowników takich jak ISIS. Tak jak podczas wojen w Zatoce z 1991 i 2003 r. obecne działania NATO i Rosji są źródłem przyszłych ataków terrorystycznych. Podczas ostatnich trzech miesięcy 2015 r. rosyjskie bomby zabiły 2 tys. cywilów. Nie chcemy zbierać się pod francuską flagą, pod którą zabijano tysiące ludzi, aby utrzymać francuskie kolonie w Algierii i innych krajach.
Po paryskich atakach Francja i Belgia próbowały wprowadzić stan wyjątkowy, co wiązało się z zakazem zgromadzeń publicznych. W Belgii wbrew polityce państwa zaplanowane strajki przeciwko cięciom doszły jednak do skutku. We Francji ludzie kontynuowali demonstracje na rzecz praw uchodźców i migrantów, a także przeciwko dewastacji środowiska. Widzimy, jak inwigilacja i inne „antyterrorystyczne” środki są powoli rozszerzane, aby służyły powstrzymywaniu niepokoju wśród biednych. Przejawia się to w „czarnych listach niepokornych pracowników” czy też w drobniejszych sprawach, takich jak przypadek pracownika Lidla, który został zwolniony po umieszczeniu na Facebooku krytycznych komentarzy o firmie.
Uchodźcy to ludzie, którzy nie chcą walczyć i umierać za Assada, ISIS czy innych walczących o władzę dyktatorów. Zamiast stać się zabójcami, zostać zabitymi lub umrzeć z głodu, starają się uciec. My zrobilbyśmy to samo, dlatego powinniśmy ich wspierać. Państwa starają się ich wykorzystać w celu wywarcia presji na nas: „Będą nas sporo kosztować”, „Będą pracować za grosze”. W Niemczech w cieniu politycznego spektaklu „powitania” uchodźców, związek pracodawców (kierowany przez oszustów z Volkswagena) żąda obniżenia płacy minimalnej, aby można było „utrzymać” uchodźców. „Kryzys uchodźczy” stał się zasłoną dymną, dzięki której państwa pogarszają warunki pracy i życia. W Wielkiej Brytanii planuje się ograniczyć dostępność zasiłków dla bezrobotnych i dodatków mieszkaniowych dla osób w wieku powyżej 25 roku życia posiadających brytyjskie obywatelstwo Równocześnie ogranicza się dostęp do working tax credit (dodatek do przychodów dla osób pracujących).
Nie możemy kręcić sznura na samych siebie. Niech się wynoszą ze swoją narodową i religijną propagandą! Musimy złamać bariery w miejscach naszego zamieszkania i tam, gdzie pracujemy. Nastąpi to wtedy, kiedy biedni zaczną ze sobą współpracować i spotykać się w pracy czy gdziekolwiek indziej. Zwykła codzienna solidarność pomiędzy tymi, którzy muszą sprzedawać swoje ręce i rozum za pieniądze i walczyć o przetrwanie. Walczmy o wyższe płace i wolność dla wszystkich, aby uniemożliwić szefom i państwu stworzenie „czarnego rynku pracy” dla nowych migrantów (utrzymywanego dzięki przypadkowym policyjnym nalotom)! Nie zgodzimy się na ich reżim podwyższonego bezpieczeństwa i minimalnych płac ani na ich kontrakty zero hours! Możemy walczyć na rzecz lepszego społeczeństwa bez wyzysku, spadków na giełdzie i podejrzanych ładunków! Bez szariatu! Bez prawa i porządku państwa policyjnego!