Anna Niedźwiecka
Tierra y Libertad czyli Ziemia i Wolność
Z prawie 80-cio milionowej populacji Meksyku, 20% stanowią Indianie. W centrum kraju żyją potomkowie Azteków, a na południu - potomkowie Majów. Według statystyki meksykańskiej, Indianinem jest ten, który mówi po indiańsku, w związku z tym oficjalne liczby nie są zbyt wiarygodne. Wielu Indian bowiem nie przyznaje się do znajomości języka indiańskiego, a niemowlęta nie są uznawane za Indian, ponieważ nie potrafią jeszcze mówić. Populacja Chiapas, stanu położonego przy granicy z Gwatemalą (do której zresztą należał do roku 1824) składa się w 80% z Indian. Ale ani jeden Indianin, ani jedna Indianka nie pełni tam żadnych funkcji publicznych Indianie "służą jedynie do uprawy" wielkich plantacji zwanych fincaus.
Indianie w Chiapas posiadają ziemie znajdujące się u podnóży gór, ziemie przeważnie bardzo ubogie, na których uprawiana kukurydzę ledwo pozwala na przetrwanie. Śmiertelność jednak, szczególnie śmiertelność dzieci, jest niezwykle wysoka. Mężczyźni wynajmują się regularnie na trzy do sześciu miesięcy do pracy na plantacjach kawy należących do białych i Metysów zamieszkujących w dolinach. Chiapas jest regionem o najniższym poziomie edukacji, regionem, gdzie medycyna społeczna jest jeszcze nie znana i gdzie zdarzają się wśród wieśniaków przypadki śmierci głodowej. Drogi w Chiapas ograniczają się do autostrady trans amerykańskiej i kilku dróg drugiej kategorii przeznaczonych dla amerykańskich turystów odwiedzających pozostałości kultury Majów. Reszta, to górskie ścieżki, którymi trzeba przemieszczać się pieszo.
Odsunięcie Indian od życia społecznego i informacji zmusiło ich do stworzenia własnych, tajnych struktur społecznych. W wielu miasteczkach istnieją obok siebie: administracja oficjalna zarządzana przez Metysów i podziemna struktura indiańska. Atrakcją turystyczną stała się wioska Chamula, gdzie istnieje Rada Starszych, która rządzi wioską i zajmuje się sprawiedliwością. Rząd zmusił Radę, aby zamknęła wioskę przed turystami. Pomimo tego kultura indiańska bardzo ubożeje. Znani z długiej tradycji wyrobów wełnianych, dzisiejsi Indianie ubierają się w syntetyczne ubrania (co jest raczej niepraktyczne z powodu wilgotnego, tropikalnego klimatu). Kontakty z Kościołem Katolickim są również dosyć skomplikowane. Początkowo Kościół bronił Indian, zaprowadzając jednocześnie dość dziwaczny katolicyzm będący mieszaniną wiary w Świętych katolickich i bogów przodków. Ale od czasów rewolucji Kościół zajmuje się odzyskiwaniem utraconych dóbr i przywilejów. Dwa lata temu udało mu się zawrzeć układ z rządem, kosztem Indian oczywiście. Kościół Katolicki otrzymał z powrotem wszystkich kościoły i katedry w zamian za obietnicę trzymania się z dala od praw człowieka i obrony Indian. Kler podzielił więc pomiędzy zwolennikami teologii wyzwolenia i amatorów dóbr doczesnych.(To wyjaśnia ostatnią próbę odwołania przez Watykan biskupa z San-Cristobal na prośbę meksykańskiego rządu. Indianie jednak zagrozili rewoltą i nic z tego nie wyszło.
Nie od dziś wiadomo, że prawa Indian w Meksyku pozostały w sferze przyrzeczeń Rewolucji Meksykańskiej i pomimo zapisanej w konstytucji reformy rolnej do dzisiaj są jedynie martwą literą. Zamordowanie Emilio Zapaty w 1919 roku okazało jasno intencje władzy, której udało się przejąć kontrolę nad rewolucją (rozpoczętą przez braci Flores-Magnon) skierowaną przeciwko dyktaturze Porfiro Diaza i obszarniczej oligarchii. Wówczas, Emilio Zapata był przywódcą indiańskim, walczącym o "Przyznanie ziemi tym, którzy na niej pracują". Od czasu jego śmierci sprawa posiadłości ziemskich wiele się nie zmieniła. Ziemie znajdują się w rękach dwustu rodzin, podczas gdy dwadzieścia milionów mieszkańców żyje w krańcowej biedzie. Lokalni kacykowie mający poparcie w policji i armii cały czas prześladują Indian, zmuszają ich do opuszczania ich własnych ziem. Ułatwił to sąd Salinasa de Gortari, który ogłosił koniec dystrybucji ziemi i zmodyfikował 27 artykuł konstytucji, usuwając zakaz handlu ziemiami należącymi do tubylców i otwierając w ten sposób drogę do legalnego nabywania ich ziem przez bogatych obszarników.
"(...) Więzienia w Tehuanrepec są przepełnione. Większość więźniów stanowią Indianie, którzy nie tylko nie mają swoich praw, ale także nie wiedzą, o co zostali oskarżeni. (...) Należy również zauważyć, że wielu z uwięzionych tubylców nie popełniło żadnego przestępstwa. Ich jedyną winą jest to, że zostali uznani za przedstawicieli tradycyjnych wspólnot, które broniły swojej ziemi (...)".
- Fragmenty raportu 1987 r. Przygotowanego przez Union de Comunidades Inrlilenas de la Zona Nora· del Istmo (UCIZONI).
Za walkę w obronie własnych ziem, Indianie są karani więzieniem lub śmiercią. Oskarżeni o byle co, są sądzeni w języku hiszpańskim, którego nie znają, ponieważ nikomu nie zależy, aby się go uczyli. Nie mają adwokata, bo ich na to nie stać. Sędziowie zaś są często przekupywani przez miejscowych kacyków. Nie ma chyba się co dziwić, że 1-go stycznia 1994 roku meksykańscy Indianie z prowincji Chiapas zbuntowali się przeciwko rządowi Pedro Salinasa, rządowi, który utrzymuje się przy władzy od wielu lat dzięki wsparciu Stanów Zjednoczonych, i który zagrywa dziś kartą otwarcia ekonomicznego i demokratycznego. Armia Wyzwolenia Narodowego im. Zapaty (EZLN) rozpoczęła prawdziwą guerillę. Powstańcy mają kontakty z Gwatemalą i Salwadorem i mówią o rewolucji. Drogą plakatów zadeklarowali wojnę z rządem. Żądają reformy rolnej i sprawiedliwego podziału ziem (stąd odwoływanie się do Zapaty), sprzeciwiają się podpisaniu traktatu (który wszedł w życie 1 stycznia 1994 r) z Północną Ameryką - ALENA Jest to traktat o wolnej wymianie ekonomicznej pomiędzy Kanadą, Meksykiem i Stanami Zjednoczonymi (w przyszłości mają dołączyć inne kraje Ameryki Kolumbia, Boliwia. etc.), z którego oczywiście najbardziej skorzysta USA W wywiadzie udzielonym hiszpańskiemu dziennikowi El Pais (z 5 stycznia), comandanre Marcos tak mówi o ruchu:
"Nie mamy zamiaru tworzyć rządu, chcemy rządu wybranego demokratycznie, reprezentującego wszystkie narodowości. Chciałbym również zaznaczyć że nie jestem liderem EZLN-u. Nie mamy liderów, ale komitet. Ja jestem jedynie oddelegowany do operacji w San-Cristobol".
W przedwyborczym Meksyku istnieje niebezpieczeństwo zmanipulowaniu autentycznego ruchu indiańskiego przez jedną z sił. Chodzi tu głównie o partie, takie jak: PRD (Partia Demokratycznej Rewolucji), PRI (Instytucyjna Partia Rewolucyjna), PROCUP (Robotniczo-Chłopska Partia Rewolucyjna - Zjednoczenie Ludu), czy PDLP (Partia Biednych). Nie należy również zapominać o kościele i o biskupach z Chiapas wyznających teologię wyzwolenia. Do stłumienia powstania rząd wysłał 15.000 żołnierzy uzbrojonych w czołgi, artylerię i lotnictwo, a wszystko to przeciwko niespełna jednemu tysiącowi partyzantów. Wynik więc łatwo przewidzieć.