#cover a-s-adrian-sekura-rewolucyjni-msciciele-2.jpg
#title Rewolucyjni mściciele
#subtitle Śmierć z bronwningiem w ręku
#author Adrian Sekura
#LISTtitle Rewolucyjni mściciele
#SORTauthors Adrian Sekura
#SORTtopics illegalizm, polskie bojówki, historia, insurekcja, czerwone książki, machajszczyzna
#lang pl
#pubdate 2020-12-25T21:36:23
*** Wstęp
Co powoduje, że lektura książki może być fascynująca? Temat, to chyba przede wszystkim. Autor, jego styl – to też. Moda – to raczej sprzyja nakładowi i dochodom - wydawcy i autora. W przypadku książki, którą mamy w ręku – jest to coś innego, w moim mniemaniu wyjątkowego.
Odkrycie nieznanego – to, co powoduje, że warto poznać właśnie tę książkę. Dla mnie – łodzianina z dziada pradziada – lodzermenscha – szczególnie to ważne. Wiele wiem o swoim mieście, znam jego historię, historie ludzi, łódzkiego przemysłu, kultury... I nagle szok - coś nowego, coś, o czym niby słyszałem - a tak naprawdę nie wiem.
Dzieje łódzkiego proletariatu, innych klas i warstw społecznych – są znane, są opracowane, są dostępne w literaturze naukowej, pięknej, w poezji, piosence. Można też - trzeba - poznać samo miasto, jego ulice, zabytki, muzea.
Coraz mniej jednak, mimo lektury Reymonta, pamiętamy o łódzkim proletariacie - o losie tych najbiedniejszych – i najmniej dziś przypominanych. Festiwale, wydarzenia kulturalne, muzea – to historia ludzi znanych i cenionych, szanowanych za dorobek, dzieła, niekiedy za tworzenie piękna.
Książka przypomina nam - o biedzie, rozpaczy, o tragicznym losie łódzkich włókniarzy, ich rodzin, dzieci...O niemożności, o desperacji, o smutku, o beznadziei... Trochę też - na szczęście niewiele - o polityce, o tych, którzy programowo zajmowali się losem swych bliźnich. Nie o nich jednak tu mowa.
Autor pokazuje nam czym był anarchizm – łódzki anarchizm. Może nie cały. Ale losy - dramaty ludzi – najlepiej pokazać na przykładzie jednostek. Poznajemy najpierw ludzi zrozpaczonych, uciemiężonych, ich codzienną tragedię nędznej egzystencji. A potem poznajemy ich zryw - ich walkę, walkę z reżimem, z caratem. Walkę skazaną na przegraną, ale walkę, która daje jednak nadzieję, nadzieję na odzyskanie godności, na próbę wywolenia...
Przez reżim nazwani bandytami – przez wspólbraci nazwani bohaterami... Ale nie dla bohaterstwa, nie dla pieniędzy - ale dla zapomnianej ludzkiej godności ich walka. Pokazuje też, jak niedobre było - w ich mniemaniu - państwo – ta instytucja przymusu i ucisku, jak daleko jeszcze do sprawiedliwości...
Walorem tej książki są też miejsca, które możemy odnaleźć - coraz mniej jest tych śladów przeszłości, nędznych łódzkich famuł (a i częstochowskich i śląskich też), miejsc, gdzie mieszkali – robotnicy - anarchiści – ludzie, którzy stworzyli swą pracą to piękne – brzydkie miasto Łódź - o którym śpiewał Wacek Antczak – maszyny drżące, syreny wyjące i kominów tych tysiące - to jest moje miasto Łódź. Nie ma tej Łodzi, coraz jej mniej - ale jest ona obecna - choćby na kartach tej książki, pozostaje w naszej – lodzermenschów (i nie tylko) pamięci.
Do nożownika
Nóż twój nie jedno życie ostudzi
Lecz po cóż krajać porządnych ludzi?
Pośród hołoty szukaj roboty!
Ot, po ulicy kibitka leci -
To policmajster, psiakrew jak świeci!
Gdy tak w tłoku nóż mu do boku!
Andrzej Niemojewski
„Nie ma w całym kraju miasta, które by tyle co Łódź zawdzięczało przemysłowi; miasta, które by przez przemysł z zupełnego zapomnienia, z zupełnej nicości, podniosło się na ten stopień zamożności i rozwoju. W ciągu pół wieku o 100 razy powiększyła się ludność Łodzi. Takie rezultata zaledwie by dzisiaj zaatlantycka Ameryka przedstawić zdoła".[1]
[1] O. Flatt, „Opis miasta Łodzi pod względem historycznym, statystycznym i przemysłowym”, Warszawa 1853, s. VI i 48.
U progu swej świetności miasto stało się tyglem spajającym różne grupy religijne, narodowościowe czy stanowe. Na tym tle powstała liczna klasa robotnicza, która w dużej mierze wywodziła się z chłopstwa szukającego w mieście możliwości zarobku. Nie obowiązywały jednak żadne przepisy regulujące zasady pracy (długość dnia pracy, bezpieczeństwo czy pensję minimalną). Ludzie ci pozostawiani byli samym sobie, gdyż nie istniały instytucje gwarantujące renty czy zapomogi. W wielu fabrykach poziom pracy był jeszcze gorszy.
„W zakładach Ignacego Poznańskiego, jednego z największych potentatów łódzkiego przemysłu, wznoszącego sobie najoz dobniejsze pałace, już w 1883 r. obowiązywał szesnastogodzinny dzień pracy, od piątej rano do dziewiątej wieczorem. Nawet takie natężenie pracy nie zadowalało go jednak: wpadł na pomysł wprowadzenia obowiązku pracy również w dni świąteczne i postanowił rozpocząć 'robocze dni świąteczne' z dniem 15 sierpnia, w święto Matki Boskiej Zielnej. Ponad pięćdziesięciu robotników zostało wówczas usuniętych z fabryki za niezastosowanie się do tego rozpo rządzenia, a na podwórzu fabrycznym zebrany tłum protestujących rozpędzono przy pomocy Kozaków. W roku następnym - 1884 – na tym samym tle znów wynikł w fabryce Poznańskiego poważny zatarg z racji święta Matki Boskiej Gromnicznej, obchodzonego 2 lutego. Ten najbogatszy ze wszystkich fabrykantów łódzkich – najniżej ze wszystkich wynagradzał swoich robotników i za lada błahostkę ściągał z tkaczy możliwie najwyższe kary. A płace na ogół, nawet u Scheiblera i Geyera, którzy stosowali wyższe od innych stawki uposażenia, były nad wyraz nędzne"[2].
W gazecie „Rozwój” z 1898 r., czytamy: „robotnik zajęty przeważnie w przędzalniach pobiera od 3 rubli 25 kopiejek do 3 rubli 50 kopiejek tygodniowo". Było to uposażenie zaledwie starczające na jedzenie dla siebie i najbliższej rodziny. Pensje kobiet były jeszcze niższe, a warunki ich pracy równie ciężkie. Ogromny hałas swoim natężeniem przypominający lądowanie samolotu uszkadzał robotnikom słuch, a duże zapylenie doprowadzało po kilku latach pracy do pylicy płuc.
Niezwykle dramatycznie przedstawiał się również los dzieci pełniących w zakładach funkcje pomocnicze, a których pensja sięgała kilkunastu kopiejek tygodniowo. Ich los miała nieco poprawić ustawa „O najmie robotników” z 1898 r., w której czytamy:
„Dzieci, nie mające 12 lat wieku, nie mogą być dopuszczone do pracy. Minister finansów po porozumieniu się z ministrem Spraw Wewnętrznych ma prawo czasowo dopuszczać w razie potrzeby do roboty w fabry kach małoletnich, mających nie mniej niż 10 lat wieku. Małoletni w wieku od lat 12 do 15 nie mogą być zajęci pracą dłużej nad 8 godzin na dobę, nie licząc w to czasu potrzebnego na śniadanie, obiad, kolację, bytność w szkole i odpoczynek (...) praca nie może trwać dłużej niż 4 godziny z rzędu. Minister finansów (...) ma prawo, ze względu na rodzaj produkcji, pozwalać na zatrudnienie małoletnich przez 6 godzin z rzędu (...) w tych wypadkach ogólny czas pracy 6 godzin. Małoletni do lat 15 nie mogą być zajęci pracą między godzinami: 9 wieczór a 5 rano oraz w dni świąteczne i galowe. Minister ma prawo pozwalać małoletnim od lat 12 pracować nocą w zakładach przemysłowych ze względu na rodzaj produkcji, do której jest to niezbędne (...) o ile to nie szkodzi zdrowiu (...) Wykaz przedsiębiorstw, w których czasowo dozwolona jest dzienna praca małoletnich od 10-12 lat. Przędzalnictwo, tkactwo, wyrób tasiemek, złotogłowiu, galonów, wyrób obić, wyrób szkła, przemysł tytoniowy - przy wyrobie gilz i opakowań. (...) Nocna praca małoletnich od lat 12 do 15 dozwolona w przędzalnictwie, tkactwie, wyrabianiu szkła”[3].
[2] H. Duninówna, „Gawędy o dawnej Łodzi", Wyd. Łódzkie, Łódź 1958.
[3] Tamże.
Brak zabezpieczeń i przepisów dotyczących higieny pracy doprowadzał codziennie do ogromnej liczby wypadków. W „Rozwoju" z tego okresu czytamy:
"W fabryce Grohmana przy ulicy Targowej tryby maszyny zgniotły trzy palce prawej ręki robotnicy, Stanisławie Rzepeckiej; koło maszyny złamało prawą rękę przy ramieniu Franciszce Grzelak; maszyna zgnietła wszystkie palce u prawej ręki F. Filipczakowi. U Gustawa Lehmana, Piotrkowska 184 – tryby maszyny zmiażdżyły dłoń jednemu, obcięły cztery palce drugiemu robotnikowi. U Poznańskiego wentylator oberwał robotnikowi palce u prawej dłoni; przy zakładaniu pasa transmisyjnego koło złamało rękę siedemnastoletniemu chłopcu. U Scheiblera - obcięcie lewej ręki aż do ramienia przez walec; uderzenie maszyny przędzalniczej spowodowało zgniecenie żeber i klatki piersiowej. W farbiarni Rudolfa Kellera, Długa 47, robotnik, pośliznąwszy się, wpadł do wanny z gorącą farbą; drugi, wyjmując kręgi z farbowanymi tasiemkami, od wyziewów farby i pary dostał zawrotu głowy i upadł, raniąc się ciężko; w parę dni potem znów robotnik wpadł w wannę z wrzątkiem. W fabryce akcyjnej J. Bariego, przy ul. Świętego Karola 7, „przy przenoszeniu żelaznych walcy" — zgniecenie rąk u dwóch robotników. W ślusarni L. Tybego, Wólczańska 109 - walce zmiażdżyły robotnikowi rękę. U Augusta Szteunerta, Wólczańska 118; u Markusa Kohna, Łąkowa 5; u Juliusza Cylkego, św. Juliusza 32; u Bossgamera, Średnia 60; w tartaku przy cegielni J. Krausego itd., itd. „Trzy palce ucięte”, „cztery palce oderwane”, „złamana ręka", „ręka zmiażdżona”, „ręka prawa oderwana od ramienia", „zgniecenie palcy"[4].
[4] H. Duninówna, „Gawędy o dawnej Łodzi”, Wyd. Łódzkie, Łódź 1958.
Taki stan rzeczy jak i konflikty z właścicielami fabryk doprowadzały do niezwykle dramatycznych wydarzeń. We wrześniu 1907 r. w czasie rozmowy z dyrektorem fabryki Markusa Silbersteina doszło do zatargu z robotnikami domagającymi się wypłaty zaległych pensji. Ten jednak upierał się i obrażał robotników. W końcu zgromadzony tłum zaczął domagać się linczu. Ktoś wystrzelił z rewolweru, śmiertelnie raniąc dyrektora. Władzom carskim nie udało się ująć sprawcy, który prawdopodobnie uciekł za granicę. Wyznaczono więc 8 przypadkowych pracowników i rozstrzelano ich w lesie obok Dworca Łódź Kaliska. 130 innych wysłano bez sądu na Sybir.
*** Ruch robotniczy
Rosnące szeregi organizacji robotniczych, przy powszechnym analfabetyzmie, wymagały nieustannej agitacji. Partie częstokroć zatrudniały funkcjonariuszy rekrutujących się spośród inteligencji, których zadaniem było organizowanie wystąpień robotniczych oraz werbunek nowych członków. Ich zajęcie było półlegalne, dlatego też często byli inwigilowani przez agentów policji i w momentach zagrożenia bądź uciekali z miasta, bądź wydawali współtowarzyszy. Na tym tle wzrastała nieufność robotników, zmieniająca się z czasem w jawną niechęć do „inteligencji”, która często stawała na czele partii. Z drugiej strony, wstąpienie do danej partii wiązało się z niemożnością powrotu do legalnego życia. Członkowie stawali w tym momencie przed wyborem: nadal narażać się na aresztowanie, płacić składki, czy wystąpić z partii i ewentualnie założyć własną grupę, dokonującą „terroru ekonomicznego" o charakterze antyinteligenckim. Czarę goryczy dopełniały malwersacje składek członkowskich przez kierownictwa partii, szczególnie wewnątrz PPS-FR. To wszystko doprowadziło, wraz z nastaniem lokautu[5], do masowych odejść z partii, a często nawet do ostentacyjnego niszczenia legitymacji partyjnych. Na bazie tych wystąpień zaczęły powstawać grupy anarchistyczne. Wraz z drastycznym pogorszeniem warunków życia po przegranym strajku, robotnicy zaczęli sprzyjać bojówkom anarchistycznym, które obok akcji terroru ekonomicznego zaczęły organizować zamachy na właścicieli i dyrektorów fabryk, w wyniku których zabito kilkadziesiąt osób.
[5] Lokaut (ang. lockout) - czasowe zamknięcie całości lub części zakładu pracy (niedopuszczenie pracowników do pracy).
*** Strajk generalny
Taki stan rzeczy doprowadził do lokautu, a dalej wybuchu kilku miesięcznego strajku. Wszystko rozpoczęło się w listopadzie 1906 r., gdy administracja fabryki Poznańskiego postanowiła wypowie dzieć pracę 98 robotnikom, którzy, jej zdaniem, byli prowodyrami dotychczasowych zatargów i wystąpień załogi. Robotnicy, po zapoznaniu się z listą, zdecydowanie odrzucili możliwość zwolnień wymienionych kolegów, w wyniku czego Poznański postanowił 17 grudnia 1906 r. zamknąć swoją fabrykę aż do chwili, gdy pracownicy zaakceptują jego decyzję. W ramach solidarności z Poznańskim również 6 innych fabrykantów podjęło podobną decyzję. Tak więc z nowym rokiem stanęły najważniejsze łódzkie zakłady, w których pracowało przeszło 25 tysięcy osób, co wraz z ich rodzinami dawało stutysięczną rzeszę ludzi.
Sympatia społeczeństwa polskiego oraz międzynarodowych kół robotniczych była po stronie strajkujących, co w pierwszej fazie protestu odgrywało kluczową rolę w ich nieustępliwej obronie zwolnionych. 31 stycznia 1907 r. delegacja strajkujących udała się do pałacu Poznańskiego w celu osiągnięcia kompromisu, który miał jednak zawierać rezygnację z grupowego zwolnienia. Poznański odprawił ich jednak stwierdzeniem: „wszyscy zdechniecie z głodu!"[6]
Gdy na wiecu delegaci przekazali te słowa, strajkujący zapowiedzieli zemstę, która jednak nie doszła do skutku, gdyż właściciel fabryki uciekł do Berlina. Po trzymiesięcznym strajku sytuacja niektórych rodzin była już tak ciężka, iż podczas jednego z kolejnych wieców robotnicy postanowili zgodzić się na warunki pracodawcy. Produkcja ruszyła ponownie 6 kwietnia 1907 r. Wywołało to ogromną frustrację i nagłe pogorszenie warunków pracy, w związku z chęcią odrobienia strat przez fabrykantów. Zaczęły narastać konflikty między organizacjami robotniczymi, które wzajemnie oskarżały się o niepowodzenie protestu. Coraz częściej zaczęło dochodzić do bratobójczych walk między konkurującymi ze sobą partiami: NZR, SDKPIL, PPS i PPS-FR[7], w wyniku których zginęło blisko 130 osób. Do tych wydarzeń dołączył również atak na stacjonujących w Łodzi oficerów pułków rosyjskiej piechoty (miało to miejsce na ul. Piotrkowskiej, oficerowie zostali zabici), co w konsekwencji przyczyniło się do wyjścia na ulicę patroli wojskowych. Aby zatrzymać falę terroru w kwietniu 1907 r. zorganizowano ogólnołódzką Konferencję Międzypartyjną w sprawie zakończenia walk. Podjęto na niej również uchwałę o powołaniu komisji fabrycznych, nadzorujących przestrzegania pokoju.
[6] E. Ajnenkiel, „Rocznik Łódzki”, t. XXIX 1980, s.138.
[7] NZR - Narodowy Związek Robotniczy, SDKPIL-Socjaldemokracja Króle stwa Polskiego i Litwy, PPS - Polska Partia Socjalistyczna, PPS-FR Polska Partia Socjalistyczna Frakcja Rewolucyjna
** Założenia ideologiczne i struktura organizacyjna Rewolucyjnych Mścicieli
Tylko ten doczeka dnia wolności.
Kto z własnej woli jest wolny.
Tylko przemocą osiąga się
Królestwo Niebieskie.
Robotnicy fabryczni i chłopi!
Jakiż cel naszego życia?
„Całe nasze życie bezustannie jest przede wszystkim dążeniem do zdobycia lepszego kawałka chleba, dobrego mieszkania i odzieży, jednym słowem – do polepszenia swego bytu”[10]. Oprócz zaspokojenia tych podstawowych potrzeb dostrzegali także konieczność samorealizacji wynikającej z indywidualnych cech, potrzeb oraz dążeń jednostki. W ten sposób określali dwa główne aspekty ludzkiej egzystencji - materialny i duchowy, których zaspokojenie uznawali za gwarancję szczęścia, gdyż „(...) żyć szczęśliwie – to jedyny cel życia człowieka"[11]
Rewolucyjni Mściciele - głęboko identyfikując się z wyzyskiwanymi robotnikami – doskonale rozumieli kontekst społeczno historyczny i uwarunkowania społeczno-psychologiczne tej klasy społecznej, stąd utożsamianie celów grupy z interesami klasy robotniczej. W Odezwie Rewolucyjnych Mścicieli czytamy: „(...) my - cała masa głodnych robotników, wiedząc dobrze, co nam jest w życiu niezbędne, cierpliwie znosimy niedostatek, a najwięcej cier pimy od bezskutecznego, często szkodliwego dla nas bezrobocia lub - co jeszcze gorzej – walczymy między sobą”[12]. A zyskuje na tym państwo i kapitaliści - odwieczni wrogowie klasy robotniczej, którzy „Z pomocą przekupionych pachołków – inteligentów, swoimi wrednymi słówkami wpajają w nas zgubne sądy i wrogość partyjną, jak truciznę"[13].
[10] Odezwa Rewolucyjnych Mścicieli.
[11] Tamże.
[12] Tamże.
[13] Tamże.
W Odezwie Rewolucyjnych Mścicieli pod adresem burżuazji padają sformułowane wprost oskarżenia o sprzeniewierzenie haseł rewolucji – „wolności, równości i braterstwa” („chleba i wolności")[14] żądali robotnicy, a w zamian za poświęcenie i walkę „ujrzeli skierowane w ich piersi te same bagnety, którymi oni obalili szlachtę i jej rządy"[15]. Z kolei inteligencja została oskarżona o wspieranie swymi politycznymi (partyjnymi) działaniami interesów klasy posiadającej (kapitalistów), co pogarszało i tak już trudną sytuację bytowo-materialną robotników i ich rodzin. Jak obrazowo wskazywali Rewolucyjni Mściciele:
„(...) biada ci, jeśli zażądasz bezzwłocznego podziału kapitału trutni, chociaż kapitał ten był osiągnięty twoją pracą. Panowie inteligenci nazwą cię bandytą lub szpiegiem i zabiją w imię socjalistycznej idei lub wydadzą carskim sługusom, otwarcie lub też w drodze prowokacji w swych sprzedajnych organach 'Robotniku', 'Górniku' itp.”[16].
Mściciele pragnący odmienić położenie klasy robotniczej nawoływali:
„Robotnicy! nigdy nie wyjdziemy z tego piekła nędzy - jeśli będziemy naiwnie wierzyć w obietnice kapitalistów, jeżeli nasz wolny rozsądek będzie krępowany różnymi wymyślnymi sugestywnymi teoriami o tym, co jest dobre a co złe"[17].
Dlatego też, w swym Programie, Rewolucyjni Mściciele domagali się „(...) szerokiej i pełnej autonomii politycznej i kulturalnej z podziałem dóbr narodowych między wszystkich ludzi pracy"[18]. Jako formę walki politycz nej i ekonomicznej wybrali terror oraz „(...) dokonywanie ekspropriacji pieniędzy państwowych, jak i burżuazyjnych”[19].
[14] Tamże.
[15] Tamże.
[16] Tamże.
[17] Tamże.
[18] Program Rewolucyjnych Mścicieli.
[19] Tamże.
Wspomniana „ekspropriacja” przeprowadzana była właśnie w formie akcji terrorystycznych o charakterze polityczno-ekonomicznym. W licznych akcjach skierowanych przeciwko burżuazji czy instytucjom państwowym Rewolucyjni Mściciele zdobywali środki materialne niezbędne do realizacji założonych przez organizację celów. Na tej podstawie zdobyte pieniądze przeznaczane były na "(...) niesienie pomocy członkom (...) zamkniętym w więzieniu, czy znajdującym się na katordze oraz ich rodzinom, jeśli one znajdowały się na utrzymaniu uwięzionego i pomocy takiej potrzebują"[20]. Tego rodzaju pomoc materialna obejmowała także członków grupy, którzy zostali zdekonspirowani. Część zdobytych środków dzielona była pomiędzy poszczególne osoby z organizacji, według ich potrzeb.
Jedynymi metodami walki w ówczesnej sytuacji politycznej były - według Mścicieli – terror i zajęcie majątku rządowego oraz prywatnego. W swym programie grupa odrzucała walkę o suwerenność Polski: „Nie prowadzimy walki o niepodległość Polski, domagamy się natomiast szerokiej i pełnej autonomii politycznej i kulturalnej dla kraju”[21]. Dlatego też wszelkie akcje skierowane były przeciw burżuazji, obszarnikom, inteligentom, duchownym, wyższym urzędnikom, adwokatom, oficerom, kupcom, sędziom i – jak to sami określali – "innym wyrzutkom społeczeństwa"[22]. Mściciele jasno określali zatem swoich oponentów – Państwo i Kapitał, oraz te instytucje, które poprzez legitymizowanie status quo przyczyniały się do nędzy i wyzysku klasy robotniczej stanowiącej tanią, niewykształconą, a przez to łatwo poddającą się manipulacji grupę społeczno-ekonomiczną. Rewolucyjni Mściciele, zdając sobie z tego doskonale sprawę, nawoływali:
[20] Tamże.
[21] Tamże.
[22] Tamże.
„Robotnicy! nigdy nie wyjdziemy z tego piekła nędzy - jeśli będziemy naiwnie wierzyć w obietnice kapitalistów, jeżeli nasz wolny rozsądek będzie krępowany różnymi wy myślnymi sugestywnymi teoriami o tym, co jest dobre a co złe. (...) Robotnicy, siłą będziemy zdobywać kapitał (...) ponieważ wszystkie te soki powstały z naszego potu i łez i dlatego przysługuje nam prawo usunięcia ich. Niech nasza nędza i godność ludzka zachęca nas do tego, żeby żyć dobrze i umrzeć godnie, do bezzwłocznego pomszczenia wszelkich podłych działań ciemiężycieli i do bezzwłocznego usunięcia posiadaczy od ich kapitałów i majątków, a wtedy prędzej na ziemi zapanuje sprawiedliwość. Śmierć ciemiężycielom! Niech żyje wszechświatowa komuna! Niech żyje prawdziwe zbratanie się cierpiącego ludu! Niech żyje Grupa Rewolucjonistów Mścicieli!"[23]
*** Równość i solidarność wartościami konstytuującymi organizację
Podstawowymi wartościami i zasadami organizującymi działalność Rewolucyjnych Mścicieli były „równość” i „solidarność”. Zasady te konstytuowały wzajemne relacje między członkami organizacji, których "ma łączyć braterstwo, pełne uczucie serdeczności i wzajemnego popierania się"[24]. Solidarność między członkami organizacji przejawiała się we wsparciu, jakiego udzielali sobie wzajemnie, czy to w codziennym życiu, wspólnych akcjach, czy w obliczu represji ze strony władz. Dotyczyło to sytuacji skrajnych, jak: uwięzienie, zesłanie na katorgę, czy zdekonspirowanie jednego z Mścicieli.
[23] Odezwa Rewolucyjnych Mścicieli.
[24] Statut Rewolucyjnych Mścicieli.
Z kolei zasadę „równości” Rewolucyjni Mściciele pojmowali jako brak hierarchii w organizacji. W swym Programie pisali: „Nie uznajemy jakichkolwiek przywódców, każdy posiada prawo głosu i wszyscy są sobie równi. Tylko na czas akcji wybiera się dowódcę, któremu wszyscy uczestnicy akcji są zobowiązani do bezwzględne go posłuszeństwa. Ale tylko w akcji”[25].
Najwyższą instancją organizacji było Ogólne Zebranie Członków, odpowiedzialne przede wszystkim za kwestie organizacyjne i polityczne. Rewolucyjnym Mścicielem może zostać każdy, kto pragnie należeć do grona Członków Organizacji”[26], z tym zastrzeżeniem, że zobowiązuje się w ten sposób do uczestniczenia „w razie potrzeby we wszystkich organizowanych akcjach terrorystycznych, w przeciwnym razie nie może być członkiem Grupy Rewolucjonistów – Mścicieli"[27]. Ogólne Zebranie Członków wybiera spośród siebie reprezentację, czyli Zarząd, oraz doraźnie – Sąd Organizacyjny odpowiedzialny za rozpatrywanie przypadków łamania zasad określonych w Statucie Organizacji i obowiązujących każdego Mściciela. A wszystko po to, by działania podejmowane przez organizację przynosiły oczekiwane rezultaty przy zachowaniu elementarnych zasad konspiracji.
Zarząd zobowiązany był – natychmiast po powołaniu – do wykonywania wszystkich uchwał, które zostały podjęte na zebraniu. Oprócz prerogatyw o charakterze wykonawczym, Zarząd odpowiedzialny był również za dysponowanie środkami pieniężnymi zdobytymi podczas akcji. Pieniądze, które nie zostały rozdzielone między towarzyszy, przechodziły bezpośrednio „pod opiekę zarządu”[28], który w określonych terminach zobowiązany był do przedstawienia sprawozdania z wpływów i wydatków. Tak zgromadzone w Kasie Organizacji[29] fundusze wykorzystywane były na bieżące cele: kolejne akcje, zakup broni itp. (...) pozostała suma dzielona jest między wszystkich towarzyszy, stosownie do ich udziału w akcji i od powiednio do ich potrzeb[30].
[25] Program Rewolucyjnych Mścicieli.
[26] Tamże.
[27] Tamże.
[28] Tamże.
[29] Statut Rewolucyjnych Mścicieli.
[30] Tamże.
*** Podstawowe zasady konspiracji
„Każdy wstępujący do Organizacji daje słowo honoru, że nikomu nie wyjawi nic z tego, co dzieje się w Organizacji, w przeciwnym razie podlegać będzie sądowi, który zawyrokować może karę śmierci”[31]. Ta elementarna zasada obowiązywała każdego członka, umożliwiając nieuchwytność przed aparatem represji. Zapewniał ją także specyficzny instruktaż działania, związany z przestrzeganiem podstawowych zasad konspiracji, zwłaszcza w życiu codziennym.
Członkowie grupy nie nosili przy sobie „niczego podejrzanego"[32], a więc żadnych przedmiotów wskazujących na powiązanie z organizacją (oraz broni), w tym materiałów propagandowych, których nie powinni byli przechowywać we własnych domach. Mściciele nie powinni również „utrzymywać znajomości z ludźmi niepewnymi”[33], gdyż taka „niepewna znajomość” mogła doprowadzić do dekonspiracji, a tym samym narażenia członków grupy na represje ze strony władz carskich.
Mściciele mieli unikać „rozmów w miejscu pracy na temat Organizacji czy jej działalności itp."[34], dlatego też nie prowadzili oni w zakładach pracy rozmów ideologicznych, a tym bardziej krytykujących obecną sytuację polityczną. Bowiem „[w] swoim otoczeniu należy udawać człowieka obojętnego na wszystko, ale obserwować wszystkich"[35]. Udawali zatem całkowite zobojętnienie, jednocześnie informując na spotkaniach o wszystkich swoich spostrzeżeniach i domysłach. Powodowało to trudność w rozpracowaniu grupy i aresztowaniu jej członków przez Ochranę.
Organizacja wymagała bezwzględnej karności i surowego przestrzegania zasad wzorowej postawy etycznej, „aby być przykładem dla innych, na dowód, że jesteśmy ludźmi walczącymi o wolność oraz mścicielami krzywd wobec oprawców klasy robotniczej, a nie pospolitymi bandytami i złodziejami"[36]. Bowiem [za] przekroczenie zasad konspiracji szczególnie za przechwalanie się, pokazywanie broni itp. sprawy każdy to czyniący zostanie usunięty z Organizacji”[37].
*** Podczas akcji
Wszelkie decyzje polityczne i organizacyjne podejmowane były na Ogólnym Zebraniu Członków. Grupa nie posiadała struktury hierarchicznej (kierownictwa), a wszyscy jej członkowie mieli takie samo prawo głosu. Jak już zostało wspomniane, jedynie na czas akcji wybierany był dowódca, któremu uczestnicy zobowiązani byli bezwzględne posłuszeństwo. Mimo tych zasad, w kwestiach najważniejszych głos decydujący miał Edward Dłużewski wraz z Józefem Piątkiem.
„Do udziału w przygotowanych akcjach i wystąpieniach nikt z członków Organizacji nie może się wymówić, w przeciwnym razie wymawiający się nie może być członkiem Organizacji i zostanie z niej wykluczony. Jeżeli wystąpienia (...) wymagać będą ofiarnego oddanie swego życia, do akcji takiej powołuje się ochotnika, a w przypadku ich braku, wyznacza się uczestników spośród członków Organizacji."[38]
[31] Tamże.
[32] Tamże.
[33] Tamże.
[34] Tamże.
[35] Tamże.
[36] Tamże.
[37] Tamże.
W przypadku jakiejkolwiek dezercji w czasie akcji, zdrady, czy roztrwaniania grupowych pieniędzy, groziła śmierć, a „[każdy] z uczestników akcji ma prawo strzelić w łeb uciekającemu"[39]. Być może z uwagi na tak restrykcyjne zasady zdarzało się to niezwykle rzadko. Niepisanym prawem było również samobójstwo w sytuacjach grożących aresztowaniem, a w dalszej konsekwencji możliwością wydania pozostałych towarzyszy. Prawo to było zazwyczaj przestrzegane.
Nowo pozyskani członkowie byli organizowani i formowani w pięcioosobowe grupy (tzw. piątki), co miało prawdopodobnie znaczenie przy ewentualnej zdradzie, ograniczając możliwość wydania pozostałych członków grupy. Każdy z bojowników RM zaopatrzony był w pistolet Mauser (do strzału na odległość) i Browning (do walki z bliska), odpowiednio do swej figury uszyty woreczek z kieszeniami na magazynki naładowane pociskami, oraz luźne naboje do pistoletów.
Równolegle istniała Organizacja Techniczna (OT), spełniająca funkcje wywiadowcze i zaopatrująca grupę w broń. Bowiem zgodnie ze Statutem to "Organizacja dostarcza uzbrojenie swym Członkom”[40]. Mieszkania członków OT stanowiły miejsce spotkań, punktów informacyjnych, narad, ćwiczeń i wypoczynku po zamachach.
Wewnątrz samej grupy panowały bardzo silne więzi przyjaźni i odpowiedzialności za poszczególnych członków, jak i ich rodziny w razie aresztowania lub śmierci współtowarzysza. O tym, jakie znaczenie miały zaufanie i lojalność między członkami Grupy, a także bezgraniczne oddanie sprawie, niech świadczy fragment ze Statutu:
„Członków naszej Organizacji ma łączyć braterstwo, pełne uczucie serdeczności i wzajemnego popierania się oraz nieodzowna wzajemna obrona w akcji, nieporzucanie rannych na miejscu akcji, a także niesienie pomocy tym towarzyszom, którzy schwytani - osadzeni zostali w więzieniach, przede wszystkim podjąć starania o ich uwolnienie."[41].
[38] Tamże.
[39] Tamże.
[40] Tamże.
[41] Statut Rewolucyjnych Mścicieli.
** Edward Dłużewski i Józef Piątek
Swoje powstanie oraz sukces Rewolucyjni Mściciele zawdzięcza ją dwóm osobom, które pod koniec 1910 roku postanowiły założyć zbrojną grupę terrorystyczną o anarchistycznym charakterze. Byli to Edward Dłużewski i Józef Piątek, którym przyszło żyć w najbar dziej niespokojnym okresie dla Łodzi: w czasach rewolucji, lokautu i strajków, które stały się chlebem powszednim rzeszy robotników przybywających do rozwijającego się miasta i szukających tam szans na lepsze życie. W rzeczywistości bardzo często pozostawała im jedynie egzystencja na granicy śmierci głodowej.
*** „Zemsta"
Edward Dłużewski, syn dozorcy z Bałut, od wczesnych lat intere sował się walką zbrojną i choć granice między zwykłym bandyty zmem a walką polityczną były dla młodego chłopaka dość mgliste, inspirowała go działalność bojówki PPS-u. Wysportowany, ener giczny Dłużewski okazał się dobrym organizatorem - już w wieku 15 lat przejawiał zdolności przywódcze, umiejąc podporządkować sobie starszych kolegów.
O jednym z nieprzemyślanych planów akcji zbrojnej grupy Dłużewskiego, wzorowanej na organizacji bojowej PPS, dowiedział się jego kolega z pracy i lat szkolnych, Bronisław Szulc, informując o tym bojowców PPS-u. Ci postanowili utemperować nieco zapędy
Edwarda, zabierając mu broń i spuszczając lanie. Była to ogromna zniewaga dla młodego chłopaka, który poprzysięgł Szulcowi ze mstę. Z nowym rewolwerem czekał na odpowiedni moment, by zabić donosiciela, jednak w wyniku strzelaniny zginął przypadkowy robotnik. Niezrażony tym zamachowiec udał się do mieszkania Szulca, gdzie w wyniku szarpaniny zginęła jego matka, Julianna Szulc, i wezwany na pomoc sąsiad Chmielowski. Następnie dla zdobycia pieniędzy Dłużewski napadł na kupców Olszera i Wojciechowskiego i dwukrotnie uciekł policyjnemu patrolowi, zabijając dwóch wojskowych. Szulc postanowił za wszelką cenę doprowadzić do schwytania przez policję Dłużewskiego i jego kompanów, w czym pomógł mu 16 czerwca 1908 r. kupiec Jakub Cymerman. Kilka dni później młody Edward stanął przed sądem wojskowym, który przedstawił mu akt oskarżenia w trzech sprawach. Tylko dzię ki swojemu wiekowi (nie miał skończonych 16 lat) skazano go na 12 lat katorgi, podczas gdy jego kolegów powieszono.
Początkowo karę odbywał w Łodzi, Piotrkowie, potem Kaliszu, gdzie symulując chorobę podczas przewożenia do szpitala 20 lipca 1910 r., zbiegł. Zdobywszy u chłopów cywilne ubranie, maszerując nocami, przedostał się do wsi Julianów (pod Łodzią), gdzie znalazł schronienie u Józefa Weimana. Skontaktował się z poznanym w więzieniu 24-letnim Stefanem Słaboszem ,,Wulkanem" i jego przy jaciółmi 23-letnim Juliuszem Jaszke „Siwkiem” oraz 22-letnim Andrzejem Jachem „Mścicielem” (byłymi członkami anarchistycz nej Grupy Rewolucjonistów Terrorystów). Zapragnął stworzyć z nimi nową organizację. Broń dla grupy Dłużewski zdobył od brata współwięźnia Hibnera i byłego bojowca PPS, Romana Rokelii, zbiegłego 11 grudnia 1909 r. z więzienia. Przyjmując pseudonim „Zemsta", Dłużewski poprzysiągł śmierć Szulcowi i Cymermanowi, przez których znalazł się w więzieniu. Jednak i tym razem Szulcowi udało się ujść z życiem. Mniej szczęścia miał Cymerman, który 6 wrze śnia 1910 r. został ograbiony i zastrzelony na szosie aleksandrowskiej.
Miesiąc później, 4 października, grupa dokonała śmiałego napadu na stację Widzew, terroryzując rewolwerami obsługę wagonu baga żowego i porywając kasetki z 19 000 rubli. Po akcji łup podzielono między uczestników: Dłużewskiego, Słabosza, Jaszka i Henryka Millera „Mietka” (zabójcę Augusta Fremela, policyjnego prowoka tora), poznanego w więzieniu i namówionego do tej akcji.
*** „Edek”
Kilka dni później Dłużewski poznał 20-letniego Józefa Piątka „Edka", byłego kierownika organizacji bojowej okręgu łódzkiego PPS-FR. Piątek był niezwykle inteligentny, oczytany, władający dwoma językami obcymi (rosyjskim i francuskim). Pracował w zakładach L. Geyera. Mieszkał wraz z rodzicami na Chojnach.
W wyniku aresztowania czołowych działaczy PPS w sierpniu 1910 roku, Piątek obawiając się zatrzymania, opuścił miasto wyjeż dżając do Częstochowy a następnie do Krakowa, gdzie ukrywał się w lokalu partyjnym zwanym Komuną. Rozczarowany panującymi tam stosunkami i nieufnością do jego osoby, stracił zainteresowanie programem partyjnym. Po kilku dniach poznał Antoniego Sukienni ka, z którym wspólnie coraz częściej krytykował PPS-FR, a szcze gólnie jej inteligenckich przywódców stawiających wyżej kwestie niepodległości Polski niż walkę o prawa robotnicze. „Niepodległa Polska nie zmieni nic w sytuacji klasy robotniczej, a nowo powstały rząd buržuazyjny niczym nie będzie się różnił od caratu”[42]
Sukiennik wyjawił Piątkowi, że tworzy w Częstochowie własną organizację, „Radę Socjalistyczno Społeczną Organizacji Robotni czych”. Zaproponował Piątkowi otwarcie w Łodzi oddziału, na co ten przystał. W międzyczasie jednak kierownictwo partyjne dowie działo się o pomyśle Sukiennika i wydało na niego wyrok śmierci za antyPPS-owską propagandę. Ten, obawiając się o swoje życie, od dał się w ręce policji i w zamian za ochronę zdradził partyjne tajem nice, przyczyniając się do aresztowania wielu działaczy. Dowie dziawszy się o Sukienniku, Piątek potępił jego działanie i samo dzielnie podjął próbę tworzenia antyinteligenckiej organizacji o podłożu anarchistycznym. Przyjął nowy pseudonim: "Sęp". W listopadzie 1910 roku nawiązał kontakt z grupą Dłużewskiego, przeko nując jej członków o konieczności powołania zdyscyplinowanej organizacji politycznej. Piątek, dysponując zakonspirowanym ma gazynem broni jeszcze z czasów członkostwa w PPS, przekazał uzbrojenie i rozpoczął agitację mającą na celu pozyskanie nowych członków. Jednymi z pierwszych byli: Józef Banaszczyk „Kuternoga" (były członek milicji PPS, a następnie Grupy Rewolucjonistów Terrorystów i Grupy Anarchistyczno-Spiskowej), który przekazał program i status Grupy Rewolucjonistów Terrorystów z 1908 r.; Jakub Drynia „Wacław", 24-letni kowal, pracownik w warsztatach kolejowych Dworca Kaliskiego, pełniący w PPS funkcję instruktora, a następnie kierownika Komitetu Okręgowego PPS-FR; Andrzej Jach oraz Aleksander Jaszke, Stanisław Niednarkiewicz, Stefan Dębski.
[42] J. Krzesławski, „O zdradzie i skrusze prowokatora Sukiennika”.
*** Początki działalności
Pierwsze miesiące nowego roku 1911 to rozbudowa organizacji i dozbrajanie grupy. Każda nowa osoba zobowiązana była do zapo znania się z dokumentem noszącym nazwę Program Rewolucyjnych Mścicieli i opatrzonym dwiema pieczęciami (czerwoną oraz czarną). Nawiązano również kontakt z Częstochową, tworząc tam – za pośrednictwem Aleksanrdy Jaszke „Helenki" - oddział Rewolucyj nych Mścicieli. Wraz z powstawaniem coraz większej ilości grup (w Warszawie, Krakowie, Radomiu, Kielcach, Sosnowcu, Będzinie, Ostrowie, Kaliszu, Żyrardowie, Zgierzu), uległ modyfikacji status, tworząc z nich autonomiczne komórki niepodlegające zwierzchnic twu Łodzi. Poprzez Kraków i Częstochowę zorganizowano przemyt broni i amunicji zakupionej w Niemczech.
Policmajster Łodzi w raporcie do gubernatora pisał o nieskutecz nych środkach podejmowanych w celu rozbicia grupy liczącej w 1911 r. ponad 50 osób: ,,Ściganie Rewolucjonistów Mścicieli jest w wysokim stopniu utrudnione, znajdują oni poparcie u przychylnie nastawionej do nich ludności miejscowej"[43]. Niezadowoleni robotnicy przekazywali grupie wszelkie zasłyszane informacje o ruchach policji, co uniemożliwiało skuteczną walkę. Kryzys przemysłowy, a co za tym idzie gwałtowne zmniejszenie wynagrodzeń, które starczały ledwie na jedzenie, potęgowało narastającą falę niezadowole nia w stosunku do przemysłowców i buržuazji, przeciw której opowiadali się Mściciele.
Pierwszą akcją zaproponowaną przez Dłużewskiego było zabicie strażnika ziemskiego Juszczenki, znienawidzonego przez robotników, któremu już pięciokrotnie udawało się uniknąć zamachu. 22 października 1910 r. do idącego wraz z innym strażnikiem, Wendem, ulicą na Radogoszczu Juszczenki, podeszło dwoje ludzi i zaczęło strzelać, dopóki nie przekonali się, że obaj nie żyją. Zamach odbił się echem w całym mieście i tak, jak przypuszczali Mściciele, zaskarbił im życzliwość wśród robotników. Mówiło się, że „nareszcie ktoś stanął w naszej obronie"[44]. Grupa zaczęła się rozrastać, a policmajster Łodzi wyznaczył za głowę Dłużewskiego 500 rubli. Odtąd Mściciele byli ścigani.
2 grudnia 1910 r. członkowie grupy odprowadzający powoływanego do wojska Piotra Szwertnera „Fryderyka", zostali rozpoznani na dworcu Łódź Fabryczna przez żandarmów i agentów Ochrany. W wyniku strzelaniny zginął agent Kapłan i udzielający mu pomocy oficer Gawryłow. Dłużewski został lekko ranny, ale mimo to 7 grudnia 1910 r. wziął udział w napadzie na kasę towarową stacji Pabianice, zabierając 6975 rubli. Po raz pierwszy Mściciele pozostawili po sobie pokwitowanie ze stemplem nowej organizacji (napis Grupa Rewolucjonistów Mścicieli z trupią czaszką i piszczelami w środku) - od tej pory był to ich znak firmowy, który zawsze po zostawiali na miejscu swych działań.
[43] AGAD, PGGW, SYGN. 1057/1911.
[44] E. Ajnenkiel, „Rocznik Łódzki”, t. XXIX 1980, s.159.
Płynąc na fali poparcia, rozrastająca się Grupa opracowała plan ataku na pociąg, w skład którego wchodził wagon do przewozu pieniędzy. Na dowódcę i wykonawcę wybrano Dłużewskiego, który podczas dwukrotnego rozpoznania trasy natknął się 16 lutego 1911 r. na strażnika Proczajewa, zabijając go, oraz raniąc naczelnika wy działu śledczego, Archipowa. Przez dwa tygodnie ćwiczono biegi, czołganie z bronią i strzelanie do celu. Na dwa dni przed akcją do zgrupowanych bojowców w leśniczówce pod wsią Folwarki przyje chał kolejarz informując ich, ile kasetek będzie się znajdowało w pociągu i w którym wagonie mają ich szukać. W końcu, 29 marca, wybiła godzina zero. Około 17. bojowcy „Siergiej” i „Paweł” wsie dli w Radomsku do pociągu osobowego, z dołączonym wagonem bagażowym. Reszta towarzyszy czekała już na wyznaczonym miej scu trasy. Gdy pociąg minął tunel, wyglądający z okna Siergiej zo baczył towarzyszy i gwałtownym ruchem pociągnął rączkę hamulca. Napastnicy błyskawicznie podjęli wyznaczone zadania. Do pa rowozu wdrapał się ,,Wulkan”, za nim ,,Jan”. Na widok lufy Brow ninga maszynista i pomocnik podnieśli ręce. Natomiast do wagonu bagażowego wskoczyli ,,Zemsta", „Mściciel” i Bigosiński. Dwaj ostatni skierowali broń na konduktora. „Zemsta" krzycząc, pytał: „gdzie kasetki z pieniędzmi?"[45], a po ich wskazaniu zaczął wyrzu cać je na zewnątrz. Gdy pociąg stanął, wyskoczyli z niego „Siergiej" i ,,Paweł”. Biegnąc wzdłuż wagonów osobowych, strzelali w powietrze, wzywając podróżnych do pozostania w środku i niewyglądania przez okna. Jednak jeden z mieszkańców Częstochowy nie posłuchał rozkazu i w momencie, gdy pojawił się w drzwiach, został postrzelony. Na początku i na końcu pociągu stanęli ,,Sep” i „Marcel" pilnując, by żaden z pasażerów nie uciekł do lasu.
Cała akcja trwała zaledwie kilka minut, w czasie których napastnicy odczepili jeszcze parowóz od pociągu, polecając odjechać od niego i stanąć kilkaset metrów dalej. W końcu ,,Zemsta" dał sygnał ukończenia akcji. Uczestnicy pobiegli w stronę lasu. Obsłudze po ciągu pozostawiono pokwitowanie z pieczęciami Rewolucyjnych Mścicieli. Pościg, który udał się za bojowcami, odnalazł jedynie porzucone przez nich cztery palta. Policji jednak udało się ustalić, iż jedno z nich należało do Stefana Słabosza - ,,Wulkana", u którego, podczas jego nieobecności, przeprowadzono rewizję, odnajdując część pieniędzy. Ustalono również, że do organizacji należeli: Dłużewski, Jaszke i Jach ,,Siwek", którzy prawdopodobnie mogli być zamieszani w napad. Policji jednak jeszcze przez wiele miesięcy nie udawało się ich aresztować.
*** Pod policyjnym obstrzałem
Pierwsza próba zatrzymania Mścicieli podjął się policmajster Pabianic Kronenberg. Miało to miejsce 21 marca 1911 r. w lesie tuszyńskim. Kronenberg został jednak postrzelony, a poszukiwanym udało się zbiec. Ich działalność spotykała się z uznaniem społeczeństwa, zwłaszcza klasy robotniczej, lecz jednocześnie znaleźli się w centrum zainteresowania carskiej Ochrany. W powiecie będzińskim naczelnik Mirbach rozpoczął na szeroką skalę poszukiwanie Mścicieli, którzy wysłali do niego ostrzegawczy list: „Szanowny Panie Baronie Mirbach, uprzedzamy pod groźbą śmierci, abyś mniej gorliwie poszukiwał uczestników napadu, gdyż będziemy musieli usunąć Pana Barona"[46]. Wiedząc, że ich mieszkania są pod stałą kontrolą, szukali kryjówki wśród popierających ich robotników.
[45] Tenże, „Napad na pociąg pod Widzowem”, „Odgłosy”, nr 50, 17 XII 1967, s. 10.
15 kwietnia spotkali Feliksa Pastusiaka, który dowiedziawszy się, kim są, zaprowadził ich do trzypokojowego mieszkania księgowego fabryki M. Silbersteina, Wacława Brzeziny, na ul. Widzewskiej (obecnie Kilińskiego) 151. Pastusiak i Brzezina okazali się jednak agentami Ochrany. Powiadomili ją o miejscu pobytu Mścicieli, licząc na na grodę 500 rubli. Dom otoczyła policja, żandarmeria i wojsko. Po długotrwałej obronie od wczesnych godzin porannych do południa dnia następnego, Mściciele wypuścili rodzinę zdrajcy i czekali na decydujące rozstrzygnięcie. W tym czasie policja ewakuowała mieszkańców i na polecenie przybyłego do Łodzi gubernatora pod paliła kamienicę. Dłużewski, Jach i Jaszke, nie widząc już możliwo ści wyjścia z okrążenia, popełnili samobójstwo. Jedynie Słabosz wyskoczył przez okno i z pistoletem zaczął przebijać się przez kordon policji. Jednak wielokrotnie postrzelony i ciężko ranny zmarł w szpitalu, przyznając się do wszystkich dotychczasowych akcji.
[46] Tamże.
Po zdradzie Mścicieli Brzezina nie mógł znaleźć żadnego lokalu do zamieszkania, a dodatkowo współpracownicy z fabryki oświad czyli, że nie chcą z nim pracować. Zwolniono go z pracy, a nie mo gąc znaleźć nowej, przeniósł się do Konstantynowa. Grupa zapla nowała zemstę na donosicielu. Wyrok postanowiono wykonać 3 maja 1911 r. Drynia, Bednarkiewicz i Siemieniec udali się do jego nowego mieszkania. Gdy weszli, przerażony Brzezina zaczął zasła niać się własnymi dziećmi. Zamachowcy krzyczeli, by je natych miast od siebie odsunął, ten jednak ich nie posłuchał. Zaczęli strze lać mu w ręce i Brzezina wypuścił jedno z nich. W tym momencie otrzymał śmiertelny strzał i padł na ziemię. Jedna z kul raniła rów nież dziecko, które później zmarło.
Łódzka prasa sporo pisała o tych wydarzeniach, w związku z czym Mściciele zdecydowali skontaktować się z redakcją „Kuriera Łódzkiego", wysyłając oświadczenie:
„Szanowny panie Redaktorze!
Prosimy Was Panie Redaktorze o zamieszczenie kilku następu jących słów: Zemsta dokonana w Konstantynowie na Brzezinie, to dzieło naszych rąk – Grupy Rewolucjonistów Mścicieli, a nie bandytów, jak podały gazety. To zemsta za śmierć naszych towa rzyszy, którzy zginęli 16 kwietnia na ul. Widzewskiej. Nasze kule nie ominą ani jednego donosiciela, prowokatora, ani kogo kolwiek, kto zapragnie naśladować Brzezinę, wszystko jedno czy to będzie strażnik, urzędnik państwowy czy cywilny, jeżeli będzie nam mącił lub szkodził w sprawie ogólnej, tak samo ukarany zostanie i nie zaprzestaniemy walki aż na trupach na szych gnębicieli.
P.S. Proszę tego pisma nie niszczyć, pismo podobnej treści skierowaliśmy do Policmajstra w Łodzi."
Oto jego treść:
„Podły tajny psie carski. Zemsta dokonana na Brzezinie w krótkim czasie i ciebie dosięgnie. Szczęście wasze, żeście podły psie carski nie napotkali nas, bo bomby rozerwałyby was na kawałki. Nie myślcie, że boimy się waszych prześladowań. Ze msta nasza jest nieograniczona. Śmierć spotka i was, to nie my drżymy przed wami – to wy drżyjcie przed nami. Zemsta nasza nigdy nie ustanie, zaprzestaniemy jej dopiero na trupach na szych gnębicieli.
Łódź dnia 15 czerwca 1911 roku”[47]
Po śmierci Dłużewskiego zorganizowano walne zgromadzenie przedstawicieli piątek bojowych, które zdecydowały o wybraniu kierowników grupy łódzkiej i częstochowskiej. Pierwszą miał pro wadzić Józef Banaszczyk „Pędzinoga", drugą Wojciech Chlebny „Bitwa”. Nad całością miał czuwać Józef Piątek, który posiadał prawo wydawania wyroków na tych członków, którzy złamaliby status lub program Mścicieli. Zdecydowano również o wzmożonej propagandzie i przyjmowaniu nowych członków z rozwiązanej PPS FR, a którzy zwrócili się ideowo w stronę anarchizmu. Dochodziło nawet do agitacji w więzieniach, jak miało to miejsce w przypadku Antoniego Wolniaka, z którym karę odsiadywał Bronisław Celian. Wyjaśnił on współwięźniowi charakter grupy i cele, jakie jej przy świecają. Przekonywał o bezcelowości zamachów na szeregowych policjantów oraz o tym, że należy uderzyć w tych wszystkich, któ rzy są odpowiedzialni za złą sytuację robotników.
** Akcje po śmierci Dłużewskiego
Pierwszymi akcjami po śmierci Dłużewskiego były: napad na sklep monopolowy przy ul. Rzgowskiej 12, dokonany przez Roma na Prawickiego ,,Serwusa Młodszego" oraz zabójstwo Konstantyne go Jakubowskiego, który jeszcze w 1907 r. wydał w ręce Ochrany wielu czołowych działaczy łódzkiego PPS.
Piątek, pozostawiając dobrze zorganizowaną grupę łódzką, na ja kiś czas przeniósł się do Częstochowy, by pomóc Chlebnemu. Tu, już 30 czerwca 1911 r., zorganizował zabójstwo prowokatora Kope ry, który odpowiadał za liczne aresztowania działaczy robotniczych w mieście. Tego samego dnia napadł na kasjera Rychłowskiego, jednak spłoszone wystrzałami z rewolwerów konie udaremniły zamach.
Do Częstochowy przybył jeszcze jeden członek grupy łódzkiej - Michał Bigosiński ,Wacek”. 9 lipca 1911 r. został rozpoznany przez policję i po krótkiej wymianie strzałów aresztowany, a następnie powieszony na Stokach Cytadeli Warszawskiej.
Kilka dni później, 22 lipca, kolejny patrol natknął się znów na Mścicieli, którzy jednak tym razem skutecznie się bronili. Zabili żołnierza Griessa i zbiegli, raniąc dwóch strażników.
[47] E. Ajnenkiel, „Rocznik Łódzki”, t. XXIX 1980, s. 163.
5 sierpnia, niedaleko stacji Złoty Potok pod Częstochową, na oczach 140 robotników skradziono kasjerowi Bartniakowi 1500 rubli. Jednak pieniędzy ciągle brakowało, tym bardziej, że grupa planowała przyjmowanie kolejnych członków i zakup nowej broni. Piątek postanowił więc utworzyć oddział z grupy łódzkiej i często chowskiej, mający za zadanie napaść na kantor Zarządu Dóbr i Fabryki w Rzucowie. Wysadzono ogniotrwałą kasetkę, w której znajdowało się zaledwie 500 rubli.
W czasie akcji doszło do tragedii, gdyż jeden z urzędników, wi dząc bojowców, zaczął krzyczeć ,,kantor się pali!"[48], co spowodo wało pojawienie się zaciekawionych robotników z pobliskiej fabry ki. Mściciele, nie mogąc przebić się przez tłum, zaczęli strzelać dla postrachu, zabijając rykoszetem jedną osobę i raniąc cztery kolejne. Ogłoszona obława otoczyła ich w pobliżu stacji Bliżyn, jednak bo jowcy, szturmując kordon policji i strzelając celnie, zbiegli. Tym razem Rewolucyjni Mściciele nie doznali strat wśród swoich towarzyszy.
„Pędzinoga”, pozostawiony w Łodzi 7 lipca 1911 r. wraz z Le chem i Feliksem Pastusiakiem, dokonał napadu w Rudzie Pabianic kiej na fabrykanta Genina, zabierając mu 4200 rubli. Podjęto też decyzję o napadzie na ambulans pocztowy, w którym miała się znajdować spora ilość gotówki. Rekonesansu miejsca zamachu mie li dokonać 19 lipca Stanisław Bednarkiewicz ,,Siergiej”, Józef Pio trowski „Franek” i Roman Prawicki „Serwus Młodszy", jadąc wzdłuż trasy tramwajem podmiejskim. Pech chciał, że razem z nimi w tramwaju znalazło się dwóch złodziei, którzy wyczuli w ich ubra niach rewolwery. Złodzieje wysiedli na najbliższym przystanku i zawiadomili policję, licząc na nagrodę. Policjanci zadzwonili na jeden z posterunków pod Zgierzem i poinformowali o anarchistach w tramwaju. Przed samym miastem do wagonu wsiadło dwóch funkcjonariuszy, żądając okazania dokumentów. W odpowiedzi Mściciele zabili policjantów, wyskoczyli z wagonu i zaczęli uciekać dwukonnym wozem. Przy zajezdni tramwajowej na Helenówku sterroryzowali motorniczego wagonu służbowego. Jechali z nim kilka minut, w końcu wyskoczyli na Radogoszczu i uciekli przez zagajnik Grabinka.
8 września 1911 r., na rogu ulicy Pustej i Widzewskiej w Łodzi, patrol próbował zatrzymać Józefa Dębskiego i Michała Zakrzew skiego „Książkowego”. Ci jednak odpowiedzieli ogniem, zabijając rewirowego Kosiarka i raniąc agenta Bojarka. Smiertelnie ranny został jednak i sam Dębski. Podobna sytuacja powtórzyła się 10 września we wsi Tylin. Tajni agenci dowiedziawszy się o przeby waniu tam Mścicieli, próbowali aresztować dwóch z nich. Ci jednak zaczęli strzelać. Zginął agent Wędrowski i jeden z napastników Tadeusz Kursa „Miluśki”.
Na ślad Mścicieli Ochrana wpadła 19 września 1911 r., gdy na ul. Rzgowskiej 6 Banaszczyk „Pędzinoga" i Skiba „Lech” nocowali u jednego z członków grupy, Andrzeja Hołysza. Silny patrol policji, terroryzując stróża ojca Hołysza, próbował wedrzeć się do domu. Jednak Mściciele odpowiedzieli natychmiast ogniem, zabijając strażnika Barulina i przypadkowo śmiertelnie raniąc ojca Hołysza. Policjanci wycofali się na dół klatki schodowej i wezwali posiłki. Wykorzystując to, Banaszczyk i Skiba zdołali wdrapać się na dach kamienicy. Tu jednak Skiba dostał padaczki a Banaszczyk, by nie dopuścić do jego aresztowania, zastrzelił towarzysza. Następnie, skacząc z IV piętra na dach szopy, zdołał uciec.
Grupa przeprowadziła kolejny napad na pociąg między stacjami Chojny – Łódź Kaliska, konfiskując 11 800 rubli. Policja, ciągle daleka od aresztowania czołowych działaczy, dotarła do Pastusiaka i zaproponowała mu współpracę. 16 października 1911 r. Pastusiak na czele kilkuosobowego patrolu doprowadził policję do mieszkania Stanisława Dębskiego „Wulkana” na trzecim piętrze ul. Radwańskiej 41. Gdy ten wychodził z domu, policjanci rzucili się na niego i w czasie szarpaniny zabili Dębskiego i ciężko ranili jego matkę, starającą się ratować syna. Pozostający w mieszkaniu Banaszczyk razem z dwoma innymi Mścicielami zasypali policję ogniem, zmu szając ją do ucieczki do piwnicy, zaś sami zbiegli. Aresztowana została jednak Matylda Dębska, siostra „Wulkana" i narzeczona Banaszczyka. Po kilku dniach udało się jej jednak uciec i przedostać do Częstochowy, gdzie wzmocniła tamtejszą grupę. 2 listopada oficjalnie już Pastusiak razem z patrolem policji natknął się przed domem przy ul. Piotrkowskiej 49 na Jakuba Drynię w towarzystwie dwóch mężczyzn. Rozpoczęła się kilkuminutowa wymiana ognia, w wyniku której raniono kilku przypadkowych przechodniów. Mści ciele zaczęli uciekać. Drynia wbiegł do bramy kamienicy przy ul. Zielonej 6 i ukrył się na dachu. W krótkim czasie przed kamienicę przybyły wzmocnione siły policji pod dowództwem pułkownika Riczanowa. Pomocnik komisarza, czterej policjanci i dwaj agenci policji śledczej weszli do lewej oficyny i dostali się na trzecie pię tro, prowadząc z niego ostrzał strychu. Jednak w wyniku silnego ognia i ran zmuszeni zostali do ukrycia się w jednym z mieszkań, z którego już nie mogli się wydostać. Policja, nie widząc możliwości zastrzelenia Dryni, rozważała kilka pomysłów zakończenia oblęże nia: podpalenie dachu, wylanie środków chemicznych czy zalanie domu wodą. Ze względu na duże niebezpieczeństwo odstąpiono jednak od realizacji tych planów. Około godziny 18, po nadejściu zmroku, strzały ustały. Policja otoczyła cały teren, zajmując oko liczne kamienice, co miało uniemożliwić ewentualną ucieczkę.
[48] AGAD, PGGW, sygn. 1079/1911.
Około godziny 2.30 wysłano dziesięciu ludzi na dach kamienicy przy Piotrkowskiej 51, którzy zaczęli ostrzeliwać kryjówkę Mścicie la. Jednak i to nie przyniosło efektu. Rano, o 10.00, policja rozpo częła ostrzał z kamienic przy Zielonej 3 i 5. Koło południa oddano kilkanaście salw z kartaczownic. Nie zmieniło to jednak sytuacji.
Wieczorem na klatce prowadzącej na strych odpalono materiały wybuchowe, licząc na zawalenie się schodów. Jednak detonacja była zbyt słaba i nie wyrządziła większych strat. Do rana dnia na stępnego wymiana ognia była sporadyczna, aż w końcu umilkła nad
ranem. Brak znaków życia ośmielił policję do szturmu poddasza. Znaleźli tam jedynie zwłoki Dryni, który popełnił samobójstwo. Zabitego Mściciela ułożono na prowizorycznym stosie z desek. Ubrany był w szare palto i ciemny garnitur, na rękach miał ręka wiczki i binokle na nosie. W rękach trzymał mauzera i brauninga.
*** Napad w Rogowie
Grupa osłabiona śmiercią kilku ze swoich najbardziej oddanych towarzyszy, opracowała swój największy plan napadu na pociąg pod Rogowem. Mściciele wzorowali się na słynnym rabunku sprzed pięciu lat dokonanym w tym samym miejscu przez bojówkę PPS. 12 grudnia 1911 r. licząca 18 osób grupa sterroryzowała pociąg i zabra ła z kasetek 17 252 rb. W czasie akcji jeden z bojowców trzymał czarno-czerwony sztandar z białą trupią czaszką nad skrzyżowany mi piszczelami. Po kilkunastu minutach uformowali dwójki i równym krokiem odmaszerowali w stronę lasu. Przed samą akcją Re wolucyjni Mściciele wysłali list do policmajstra Reizanowa:
„(...) nie sądź, że jesteś wszechpotężny i że nas zniszczysz, wystawiając przeciwko jednemu tysiąc swoich pachołków. Nie sadźcie, że przerażają nas wasze bagnety, kule czy palenie żyw cem. To co posiano tego nie wytrzebisz nigdy. Tak długo bę dziemy walczyć, póki nie dojdziemy do celu. Przypomnij sobie słowa, które pisałem z Dłużewskim, że nie spoczniemy póty nie zniszczymy waszej przemocy. Spaliliście czterech; wśród nich znajdował się Dłużewski, którego wraz z Towarzyszami nazy wacie bandytami, lecz nie oni a wy jesteście bandytami, dlatego że napadacie z bronią w ręku na ludzi bezbronnych; my tego nie robimy tak samo, jak Dłużewski, który nie był bandytą, jak inni nie byli. Należał do ,,Grupy Rewolucyjnych-Mścicieli” tak sa mo jak ci, którzy zginęli także ci, którzy są żywi i potrafią się mścić. Oprawcom i katom śmierć, a straconym bohaterom cześć!...
Józef Piątek"[49]
Bezpośrednio po napadzie na pociąg pod Rogowem, Piątek wyjc. chał do Krakowa, gdzie zajął się tworzeniem piątek, które kierował do różnych miast Królestwa Polskiego. Zredagował również ode zwę, która z czasem stała się relikwią grupy. Każdy członek nosił ją z sobą na akcje jako talizman. Spory jej nakład, choć częściowo zarekwirowany na granicy pruskiej, został rozpowszechniony w Łodzi. Policmajster w jednym ze swoich raportów pisze: ,,Szeroko rozprowadzone odezwy Rewolucjonistów Mścicieli, w treści swej oświetlają od strony korzystnej ich działalność, zdobywając dla siebie sympatię u mętów istniejących w masach pracujących"[50].
Władze polskich partii działających w podziemiu (PPS, SDKPiL), krytykowały poczynania Rewolucyjnych Mścicieli jako deprawują ce masy pracujące i nieprzynoszące wzrostu świadomości klasowej czy narodowowyzwoleńczej. Inaczej jednak ich działania odbierali szeregowi członkowie tych ugrupowań, postrzegając w bojowcach bohaterów i mścicieli swoich krzywd.
Tymczasem praca Dłużewskiego w Krakowie zaczęła przynosić efekty w grudniu 1911 r. Powstała tam silna grupa pod przewodnic twem Tadeusza Wieniawy Długoszewskiego ,,Tadka”, byłego bo jowca PPS. Nawiązał on współpracę z anarchistyczną gazetą „Sprawa Robotnicza", wydawaną przez dr Augustyna Wróblew skiego. Pierwszą akcją grupy krakowskiej był napad na wagon pocztowy 18 marca 1912 r. na stacji Małogoszcz, podczas którego zastrzelono żandarma. Rozpoczęta następnego dnia obława odnala zła dwóch Mścicieli we wsi Kołoman, którym po ostrzelaniu udało się jednak uciec. Kolejne rozpoznanie pod wsią Mirowicą doprowa dziło do śmierci jednego z nich. Natomiast trzeci z oddziałów sto czył walkę z trójką bojowców, w której polegli Stanisław Okuń i Roman Koczalski. Janowi Kwaśniewskiemu udało się zbiec, jednak po kilku dniach został aresztowany.
[49] WAPŁ, Akta Gubernatora Piotrkowskiego, sygn. 1827/1912.
[50] Tamże.
*** Mściciele z Częstochowy
6 marca dała o sobie znać również grupa częstochowska, dokonu jąc napadu na Urząd Pocztowy w Rzędzinach. 19 marca grupa sto czyła walkę z patrolem policyjno-wojskowym we Włoszczowej, podczas której zginął jeden z Mścicieli. Niemal w tym samym cza sie, 20 marca, na ul. Mikołajewskiej łódzka grupa dokonała napadu na bryczkę przewożącą do fabryki Geyera 20 000 rubli. Dwukrotne wysadzenie kasetki nie przyniosło skutku. Zaalarmowało jedynie policję, która podjęła pościg. Wacław Chocianowski, biorący udział w akcji, postanowił ratować towarzyszy i ostrzeliwując ścigających, umożliwił ucieczkę pozostałym. Sam, kierując się w stronę widzew skiego lasu, został zabity. Następnego dnia, zebrani ludzie w miejscu śmierci Chocianowskiego zaprzysięgli zemstę.
Do podobnego wydarzenia doszło trzy dni później, 23 marca, gdy trzej młodzi ludzie obrabowali kantor fabryki Borsaka, zabierając 350 rubli. Policja ruszyła za nimi w pościg. Kazimierz Zakrzewski, przyrodni brat Dłużewskiego, opóźniając poszukiwania, ukrył się w piwnicy farbiarni przy ul. Zgierskiej 104 i stamtąd zaczął ostrzeliwać ulicę, śmiertelnie raniąc jednego z policjantów. Na propozycję poddania zaśmiał się jedynie, strzelając w kierunku prześladowców[51]. Przez kilka godzin na zmianę strzelał i śpiewał pieśni rewolucyjne. W końcu, gdy policja postanowiła wlać do piwnicy amo niak, odebrał sobie życie. Rozwścieczeni ostatnimi niepowodzenia mi Mściciele, zabili 27 marca przy ul. Widzewskiej 2 strażników Chwedczuka oraz Leszuka i zabrali im broń. 31 marca roku grupa częstochowska napadła na Urząd Gminny w Olsztynie (okolice Częstochowy) i zrabowała 1049 rubli. W czasie akcji zbezczesz czono portret cara Mikołaja II, opluwając go i depcząc. Ci sami ludzie 16 kwietnia wykonali wyrok śmierci na rewirowym Piotrze Biernikowskim.
Zbliżała się pierwsza rocznica śmierci Dłużewskiego i Mściciele planowali dokonać pogromu policji, co jednak nie nastąpiło, bo wiem władze powzięły szczególne środki ostrożności. Jedynie w Częstochowie zginął strażnik Siewiera. 12 czerwca 1912 roku nie udał się też napad na kasjera Huty Bankowej w Częstochowie. 21 czerwca zabito jednak wracającego z konnej wycieczki dyrektora Huty Częstochowa, Mariusza Bojemskiego. Zamachowcy - Mikołaj Pasek, Stanisław Donela i Jozef Kozioł – ukrywając się wśród żyta na polu za miastem, oddali w kierunku ofiary kilkanaście strzałów z rewolwerów. Ciężko ranny Bojemski po przewiezieniu do szpitala zmarł. Swą akcję tłumaczyli zemstą na dyrektorze, który kilkakrot nie denuncjował Ochranie robotników podejrzewanych o lewicową. działalność.
23 czerwca ta sama grupa wykonała wyrok śmierci na donosicielu Ochrany, Lubczyńskim. 26 czerwca, w czasie napadu na inkasenta sklepów monopolowych w Warszawie, został śmiertelnie ranny Ludwik Zieliński ,,Góral". Kilka dni później, jedynie dzięki dużemu szczęściu, nie doszło do aresztowania Chlebnego, który został zaatakowany przez strażnika Plewniuka. Jednemu z towarzyszy Chlebnego w ostatnim momencie udało się zabić napastnika.
22 lipca 1912 roku Józef Piątek ponownie wykonał wyrok, tym razem na swoim kompanie Józefie Banaszczyku. W obecności Ma tyldy Dębskiej odczytał mu wyrok, oskarżając o intrygi, tchórzo stwo i zdradę, po czym zastrzelił. Po powrocie do Częstochowy, 7 sierpnia, Piątek niespodziewanie spotkał na ulicy policmajstra Pie kurę i oddał w jego stronę dwa strzały, na skutek których Piekura został kaleką. Wcześniej, w latach 1905-1907, dwukrotnie próbowano dokonać zamachu na jego życie, jednak zawsze udawało mu się ujść bez szwanku.
[51] Tamże.
Grupa częstochowska, która najmniej ucierpiała w wyniku aresz towań, rozpoczęła akcje na masową skalę. 12 sierpnia zastrzeliła agenta częstochowskiej Ochrany Stanisława Góraka. Dwa dni póź niej napadła na Urząd Gminy w Miedzynie, kradnąc 348 rubli i 43 niewypisane druki paszportowe. Zabili jednego ze ścigających ich strażników. 16 sierpnia wykonali wyrok śmierci na agencie Ochrany Owczarku i tego samego dnia napadli na kasjera Jenotę pod wsią Pachulanka. Tym razem zabito Jana Sprawka i aresztowano Fran ciszka Brzozowskiego. Dwóm pozostałym bojowcom udało się uciec. Zmasowana akcja policji i Ochrany doprowadziła dzień póź niej do odnalezienia kryjówki Mścicieli na przedmieściu Często chowy, zwanej Ostatni Grosz.
Ściągnięte wojsko otoczyło budynek i rozpoczęła się prawdziwa bitwa. Znajdujący się na poddaszu bojowcy razili ogniem przeciw nika, a przebywająca z nimi Matylda Dębska „Macia” „ocierała im pot z czoła i przeładowywała magazynki"[52]. W końcu ustalili, że "Macia” będzie ich osłaniać, a pozostała trójka spróbuje się przedrzeć. Z rewolwerami w obu rękach wybiegli na podwórze i zaczęli kierować się w stronę pobliskiego lasu. Dębska cały czas strzelała, próbując ściągnąć na siebie całą uwagę. Gdy Mściciele byli już blisko lasu, na ziemię padł ciężko ranny Wojciech Chlebny „Bitwa”. Towarzysze, trzymając się zasad grupy, nie chcieli pozostawić przy jaciela samego i kładąc się koło niego, wspólnie ostrzeliwali pogoń. Dopiero Chlebny, widząc swoją beznadziejną sytuację, nakłonił ich do dalszej ucieczki osłaniając ich ogniem rewolweru. Jednak po kilku godzinach pogoń dopadła i zabiła na miejscu Franciszka Legu ta oraz aresztowała rannego Stanisława Komorowskiego, który na stępnie razem z zatrzymanym wcześniej Brzozowskim został przewieziony do więzienia w Piotrkowie. Miało to uniemożliwić ewen tualne odbicie ich w Częstochowie. Tu jednak, 24 sierpnia, obaj wszczęli bunt w więzieniu, do którego przyłączyli się inni więźnio wie. Dopiero sprowadzone wojsko po kilku godzinach zapanowało nad sytuacją.
Gdy w Częstochowie zrobiło się niebezpiecznie, Piątek wyjechał do Krakowa, a następnie do Katowic, gdzie przy udziale Koehlera i Janiszewskiego dokonał napadu na bank. Zabił przy tym jednego z urzędników, który usiłował mu przeszkodzić. Ze zdobytymi pie niędzmi Piątek udał się Łodzi, gdzie pragnął przeczekać okres zma sowanej nagonki na Rewolucyjnych Mścicieli. Dowiedziawszy się jednak o posądzeniu niewinnych ludzi o napad, którego dokonał w Katowicach, wysłał z Łodzi list do prasy i policji katowickiej, bio rąc całą winę na siebie. Nie chciał, jak twierdził, by cierpieli przez niego niewinni ludzie. Posunięcie to zdradziło jednak miejsce jego pobytu i 2 listopada doprowadziło policję do mieszkania Gonarskich przy ul. Dzielnej 78 (Narutowicza), gdzie przebywał z nim Broni sław Cieślak Julek”. W jednej chwili została otoczona cała okolica. Mściciele, nie orientując się w sytuacji, wysłali dwie córki Gonar skich do sklepu po jedzenie. Jednak te, widząc policję, cofnęły się do domu i poinformowały domowników o oblężeniu. Po kilku mi nutach z mieszkania wyszło trzech młodych mężczyzn, którzy - nie będąc poszukiwanymi – udawali zdziwienie zaistniałą sytuacją. Komendant Mozel wraz z obstawą, chcąc sprawdzić, czy w miesz kaniu nie ma jeszcze kogoś, wszedł do środka, gdzie momentalnie został trafiony w głowę i zabity. Strzały dosięgły również innych policjantów, którzy ranni natychmiast się wycofali. Mściciele posta nowili działać szybko i po kilku chwilach obaj wyskoczyli z kamie nicy, strzelając do znajdujących się tam mężczyzn i torując sobie w ten sposób drogę ucieczki. Niestety, ciężko ranny w szczękę Piątek padł na ziemię, a Cieślak osaczony w lesie widzewskim przez dwóch agentów, zginął w strzelaninie. Piątek został natychmiast przewieziony do szpitala, gdzie 6 listopada, po odzyskaniu przy tomności, policja próbowała go przesłuchiwać. Leon Berenson opisuje to tak:
„Łóżko szpitalne otoczyli wszelkiego rodzaju wysocy i mali dygnitarze prowincjonalnej służby bezpieczeństwa, sędzia i prokurator celebrowali. Obandażowany Sęp leżał nieruchomo i przyglądał się do mającego nastąpić badania. Prawą ręką ciągle tak poruszał, jak gdyby manipulował bronią. Jeden z komisarzy zauważył to i zapytał Sępa:
- Panie, a gdyby pan miał teraz broń?
Sęp spojrzał na niego; martwy uśmiech zaigrał mu na ustach i wyszeptał:
- Żaden z was nie zostałby przy życiu...
Nagle zaczął nerwowo szukać czegoś pod kołdrą. „To bomba” błysnęło w głowach urzędników i wszyscy z przedstawicielami sądownictwa na czele zaczęli cofać się ku drzwiom. Ktoś z obecnych zarepetował brauninga. Na stoliku przy łóżku pozostały samotne akta śledcze.
Sęp wyjął kawałek zwiniętego bandaża, pokazał to triumfalnie i opadł na poduszki. Zawstydzone naczalstwo objęło posterunki lecz badanie się nie odbyło. Mściciel Łamigłowa już nie żył."[53]
*** Co dalej z Rewolucyjnymi Mścicielami?
Wraz ze śmiercią Piątka grupa łódzka przestała praktycznie dzia łać. Natomiast w Częstochowie kierownictwo za nieżyjącego Chlebnego przejął Jan Kozłowski „Rąbalski". Niedobory broni pragnął uzupełnić pozyskaniem jej z Niemiec, do których wysłał Władysława Dąbrowskiego „Władka". Dowiedziawszy się o tym, policja nawiązała współpracę z agentem śledczym Busdorfem z Berlina, specjalizującym się w grupach przestępczych. 3 listopada 1912 r. wspólnie zastawili we wsi Ojszyn pułapkę na ,,Władka" i towarzyszących mu dwóch innych Mścicieli: Walentego Bliukacza i Marce lego Kościelaka. Przewidując jednak ruchy policji, Dąbrowski bły skawicznie sięgnął po broń i zabił jednego z celników. Gdy oszoło miony Bursdorf zorientował się w sytuacji, bojowcy byli już daleko.
[52] WAPŁ, Akta Policmajstra m. Łodzi, sygn. a/1912.
[53] L. Berenson, „Z Sali śmierci”, Warszawa 1929.
Policja postanowiła jednak obserwować mieszkania częstochow skich paserów sądząc, że być może grupa będzie szukała tam pomo cy. Nie mylili się i 15 listopada odkryli miejsce kryjówki w miesz kaniu kupca Goldberga. Doszło do kilkuminutowej wymiany ognia, podczas której został ciężko ranny śledczy Arbuzow oraz strażnik Karatiew. Zginął jednak Dąbrowski, umożliwiając pozostałym to warzyszom ucieczkę. 17 listopada w intencji Arbuzowa władze zamówiły nabożeństwo w pobliskiej cerkwi, podczas którego jeden z informatorów doniósł o rozpoznaniu Kozłowskiego w klasztorze na Jasnej Górze. Natychmiast sformowana obława otoczyła zabu dowania, uniemożliwiając ucieczkę. Dwóch członków Ochrany wezwało Mściciela do poddania się, na co ten odpowiedział ogniem, raniąc jednego z nich. Kozłowski, znając dobrze klasztor, skrótami dostał się do Sali Rycerskiej, a stamtąd za klauzurę. Wbiegając na drugie piętro przez jedno z okien, dostrzegł pogoń i w miejsce, w którym stali policjanci, rzucił bombę. Ostrzeliwując się, dostał się w końcu do jednej z baszt (p.w. Matki Bożej) i stamtąd prowadził ogień. Policjanci, nie mogąc zbliżyć się do niego, chcieli wieżę podpalić i w ten sposób pojmać bojowca. Jednak tamtejszy zakon nik o. Andrzejewski interweniował u komendanta Wiedeniajewa prosząc go, by nie niszczono zabudowań kościelnych, zobowiązując się do pertraktacji z Mścicielem. Zakonnicy prosili, by Kozłowski uszanował święte miejsce i opuścił swoją pozycję. Jednak niefor tunnie użyli wobec niego słowa ,,bandyta". Jedyne, co usłyszeli po kilku minutach od Kozłowskiego, to: „żywy nie wyjdę, bandytą nie jestem, lecz Rewolucjonistą Mścicielem. Rano chcę popatrzeć na słońce, potem odbiorę sobie życie. Przed ranem nie dostaniecie mnie żywego ani martwego"[54]. Około godziny 10 rano dnia następ nego Kozłowski strzelił sobie w głowę. Kilka godzin później śmiertelnie rannego odnalazła policja. Po czterech dniach, nie odzyskaw szy przytomności, umarł w szpitalu p.w. Najświętszej Maryi Panny.
[54] J. Górecki, „Rewolucyjni Mściciele w Częstochowie".
23 listopada w Łodzi, w czasie próby wysadzenia kancelarii Ochrany, został zatrzymany Leon Banaszczyk. Zaopatrzony w 8 funtów dynamitu próbował dokonać eksplozji, która miała zburzyć budynek i pogrzebać pod gruzami członków tajnej policji.
Warszawska grupa pod przewodnictwem Alfreda Wurmana „Pfeifra” 21 grudnia dokonała napadu na restaurację przy ul. Senatorskiej. Podczas ucieczki zatrzymano rannego Józefa Przybylskiego. Policja w tym miesiącu dokonała kilku innych zatrzymań, m.in. Stanisława Matuszyńskiego „Stacha" w Warszawie i Leonarda Du szyńskiego „Dzisa" w Łodzi.
27 grudnia Mściciele (Michał Doroszewski, Kazimierz Legut, Kuno Reis, Władysław Szligowski, Fryderyk Bek, Michal Szym czak), przebywający w łódzkim więzieniu, zaatakowali pilnujących ich strażników zabierając im broń i podejmując ucieczkę przez przepiłowane kraty. Na pomoc przybiegła jednak straż więzienna, która opanowała sytuację. W tym samym miesiącu namierzono resztki grupy Kozłowskiego w domu nieopodal wsi Konopiska. Bojowcy zostali okrążeni przez policję. Po kilkugodzinnej strzelani nie oblegający postanowili podpalić dom, mając nadzieję, że Mści ciele w ten sposób się poddadzą. Ci jednak, jak mieli to już w zwy czaju, próbowali się przebić przez kordon policji. Padł zabity Gra bowski, lecz dwóm pozostałym udało się dobiec do lasu.
*** Próba odbudowy organizacji
Rozbitą organizację Mścicieli próbował odbudować Michał Zakrzewski „Jastrząb", zwołując konferencję 26 maja 1913 r. w Zakopanem, w której uczestniczyło 14 osób. Dyskutowano o zemście za śmierć poległych i aresztowanych towarzyszy. Uchwały mówiły o „prochu, bombach, konfiskatach i zemście na oprawcach”. Uchwalono również odezwę do PPS-u, który według delegatów dopuszczał się wydawania anarchistów w ręce policji. O ile tego typu zdarzenia miałyby się powtarzać, postanowiono podjąć akcje odwetowe. Sformowano kilka grup trzyosobowych, które miały się udać do Warszawy, Sosnowca, Lublina i Kielc w celu budowania lokalnych komórek. Jako pierwsza odezwała się grupa warszawska, dokonując kilkunastu napadów na bogatych kupców. 8 czerwca, w czasie po wrotu z jednej z takich akcji statkiem wiślanym, zostali zaskoczeni przez policję i zamknięci w szopie przy rzece. Gdy przybyły patrol chciał dokonać rewizji, bojowcy zaczęli strzelać, zabijając jednego z policjantów, a następnie uciekli. Postanowili opuścić miasto i udać się do Prus. Kilka dni później w Śniadowie ponownie próbowano ich zatrzymać, lecz i tym razem zabili dwóch funkcjonariuszy: Kościenkę i Slusarczyka. Policja zarządziła obławę i od 13 do 17 czerwca patrole przeczesywały miejscowość po miejscowości. Informacje o wyglądzie ,,bandytów” („wszyscy młodzi, ubrani w krótkie marynarki, na nogach kamasze, trzech jest w czapkach, a jeden w białym kapeluszu."[55]) rozesłano telegraficznie do okolicz nych gmin. W końcu natrafili na uciekinierów i zabili Franciszka Modrzelewskiego i ,,Kubusia" (nie ustalono nazwiska), który nie widząc już możliwości dalszej ucieczki, odebrał sobie życie. Pozo stawił list pożegnalny: ,,Czynny członek Rewolucjonistów Mścicieli umiera, spływając krwią. Śmierć tyranom, którym zemstę niosą towarzysze! Pozdrowienia drogiej matce”[56].
Pozostali przy życiu dwaj ostatni bojowcy ukryli się na dachu domu dróżnika we wsi Czarnowo-Undy. Płacąc za jedzenie i spanie, mieli nadzieję uniknąć pościgu. Dowiedziawszy się o tym, strażnik wiejski powiadomił policję, która otoczyła dom. Po kilkugodzinnej strzelaninie, ostatnimi pociskami Leon Mastalerz i Edward Kamiń ski odebrali sobie życie.
Naczelnik Milbrat podsumował w swoim raporcie cały pościg na stępującymi wnioskami:
„- pościg trwał aż pięć dni z uwagi na bardzo trudny teren działania (bezdroża, lasy i zarośla na wysokości człowieka), unikanie w miarę możliwości kontaktu z ludźmi przez ściganych, - miejscowa ludność w większości przypadków uchylała się od pomocy ścigającym, nie wskazując śladów poszukiwanych, a nawet celowo wprowadzała w błąd siły policyjno-wojskowe podając nieprawdziwe informacje"[57]
13 czerwca 1913 r. Zakrzewski „Jastrząb" postanowił wyjechać do Łodzi. Zaplanował odbudować grupy z ukrywających się, nie działających już czynnie Mścicieli. Rozpoznano go w pociągu, zo stał aresztowany na stacji Widzew, a w czasie tortur podał informa cje o miejscu przebywania grupy sosnowieckiej. Policja do ich za trzymania wysłała 70 osób, którzy 20 czerwca okrążyli wieś Zuzan nę w gminie Zagórze. Po kilkugodzinnej obserwacji ustalono miej sce ukrywania się Mścicieli. Rozpoczął się szturm i wymiana ognia. Bojowcy początkowo próbowali wyrwać się z okrążenia, jednak wobec ostrzału z broni maszynowej cofnęli się z powrotem do bu dynku i zabarykadowali w środku. Po dwóch godzinach strzały ucichły i dowodzący obławą baron Mirbach zmusił jedną z miesz kanek wsi do sprawdzenia, co dzieje się w środku. Gdy ta zaczęła krzyczeć, że wszyscy nie żyją, policja wkroczyła do chalupy. Na ziemi leżeli Jan Kamiński ,,Łukasz", Marian Czyz oraz Józef Wilk, którzy popełnili samobójstwo. Ostatni ciężko ranny Władysław Bielianin, leżał na ziemi. Strzelił sobie w głowę, jednak kula ześlizgnęła się po czaszce i nie spowodowała zgonu.
Dzięki nieustannemu śledzeniu pozostałych jeszcze na wolności najbardziej aktywnych członków oddziału grupy łódzkiej, udało się ustalić, że 23 czerwca, około 10 rano, w mieszkaniu byłego członka organizacji bojowej PPS-FR, Stanisława Filipczaka, który powrócił z administracyjnego zesłania, zebrali się: Jakub Lefik, Jan Wilczyń ski i Laurenty Mikołajczyk w celu umówienia dalszej działalności grupy. Wszyscy oni zostali aresztowani, wraz z rodzicami Filipczaka, którzy oddali swoje mieszkanie do dyspozycji zebrania i wzięli na siebie odpowiedzialność ochraniania go przed możliwą interwen cją policji.
W czasie gdy policja ostatecznie likwidowała grupę łódzką, jej aresztowani członkowie próbowali zbiec z więzienia. Po przywie zieniu z Łodzi i Warszawy do Częstochowy, gdzie miał się odbyć ich proces, osadzeni Stanisław Komorowski, Franciszek Brzozow ski i Wacław Nowak rozpoczęli drążenie otworu w ścianie sąsiadu jącej z kancelarią aresztu. Sądzili, że znajdą tam broń i zastraszą strażników a następnie wydostaną się na zewnątrz. Niestety, pod koniec pracy ich zamiary zostały wykryte. Bojowcy jednak nie re zygnowali. 13 maja 1913 r. o 6 rano, gdy do celi weszli dozorcy, anarchiści zasypali im oczy machorką i zaatakowali naostrzonymi łyżkami. W czasie walki, jednemu z dozorców, pomimo prób za kneblowania ust, udało się krzyknąć i sprowadzić pomoc. Wacław Nowak kilkukrotnie otrzymał śmiertelne cięcia szablą. Pozostała dwójka została zakuta w kajdany przymocowane do ściany. Te re strykcyjne metody obudziły solidarność innych współwięźniów, którzy odpowiedzieli buntem i próbą przyjścia Mścicielom z pomo cą. Porządek zaprowadził dopiero przybyły oddział wojska, znajdu jąc 1 zabitego strażnika i 3 rannych.
28 lipca ruszył pierwszy proces, w którym oskarżonymi byli: Sta nisław Komorowski, Franciszek Brzozowski, Kazimierz Legut i Antoni Ślązak. Skazano ich na karę śmierci, zamienioną w związku z amnestią na 20 lat katorgi. Ludwika Bekusa, Tomasza Gawrona, Franciszka Staniszewskiego i Martę Staniszewską skazano na zesła nie na Syberię, natomiast Matyldę Dębską na 2 lata i 8 miesięcy katorgi.
W dzień po procesie, w czasie spaceru w więzieniu, Stanisław Komorowski, Franciszek Brzozowski, Eugeniusz Janus, Franciszek Dymek i Józef Jokiel próbowali zabić Michała Skibę, który licząc na mniejsza karę, zaczął współpracować z policją. Dotkliwie pobity jednak przeżył.
[55] APB, KGŁ syg.250, Ob. Ustreblenji w prediełach łomżyskoj gubernii szajki bandytów, k. 14.
[56] E. Ajnenkiel, „Rocznik Łódzki”, t. XXIX 1980.
[57] Studia Łomżyńskie tom VII. Janusz Gwardiak „Nieznane karty z dziejów Rewolucyjnych Mścicieli" w guberni łomżyńskiej w 1913r.
Ostatnie informacje dotyczące pozostających nadal na wolności członkach organizacji pochodzą z tajnych notatek Ochrany war szawskiej z lutego 1914 r. Mowa w nich o krakowskiej grupie, która oddelegowała do Królestwa Polskiego oddział składający się z 5-6 osób celem dokonania akcji terrorystycznych. W jej skład wchodzili:
,,1) Józef Grzybowski, mieszkaniec wsi Kołoman gm. Samsonów, gub. Kielce, ps. „Dziad”, „Aleksander" dowód ca, poszukiwany przez policję od 20 VII 1907.; 2) Biel, mieszkaniec tejże wsi; 3) Winiarski Antoni, urzędnik w jednym z tartaków w Zakopanem; 4) Kaźmierz Beger ps. ,,Giel", „Gielbus”, ze wsi Lachów, powiatu i gminy Włosz czowa, poszukiwany przez policję os 27 I 1910 r.; 5) Nie znany z nazwiska mężczyzna lat 25-26, brunet, wzrostu średniego ze śladami rany postrzałowej na prawej nodze, poniżej kolana. Wszyscy wymienieni przekroczyli granicę nielegalnie posiadając fałszywe bądź cudze paszporty rosyj skie. Kontakt z wymienionymi mógł posiadać Andrzej Bu gajski ze wsi i gminy Samsonów powiatu i guberni kielec kiej, poszukiwany przez policję od 3 VII 1912 r."[58]
[58] APB, Zarząd Żandarmerii Łomż., Maz, Szczucz i Kolneńskiego powiatów łomżyńskiej guberni, syg. 284 Stiekuszczej perepiskoj po pratii Rewolucjonie row - Mścitielej, 1914, k. 1.
*** Podsumowanie
Współczesny czytelnik zapewne przyrówna Rewolucyjnych Mścicieli do działających obecnie grup terrorystycznych, które za pomocą aktów przemocy dążą do realizacji swojej wizji przyszłego społeczeństwa. Jednak nie możemy zapominać o tym, w jakich warunkach przyszło żyć naszym bohaterom i jak byli postrzegani przez sporą część społeczeństwa. Rozwijająca się łódzka „Ziemia Obiecana” dawała możliwości odniesienia sukcesu i zdobycia ma jatku jedynie niewielkiej grupie zamożnych fabrykantów, którzy znajdowali tu tanią siłę roboczą. Brak opieki zdrowotnej i socjalnej powodował radykalizację poglądów. Duże znaczenie miała również niemożność legalnego działania opozycji politycznej.
Nadzieja przyszła w 1905 roku, gdy wydawało się, że być może uda się poprawić sytuację łódzkich robotników dzięki strajkom i gwałtownym wystąpieniom przeciwko znienawidzonemu caratowi. Jednak rewolucja upadła, pozostawiając po sobie jedynie krew na łódzkich ulicach i drastyczne pogorszenie warunków pracy za spra wą fabrykantów, którzy kosztem swoich pracowników starali się odrobić straty. Klęskę wystąpień z 1905 roku przypisywano w dużej mierze partiom politycznym działającym w podziemiu (SDKPIL, PPS-L, PPS-FR, NZR), ich uporowi i nienawiści, którą do siebie pałały. Gwałtowny odpływ członków ze wszystkich organizacji doprowadził w 1908 roku do zmniejszenia stanu osobowego o 95% w porównaniu z 1905 rokiem. Na kilkanaście miesięcy rozwiązaniu uległa również łódzka organizacja PPS-FR, która zrzeszała najwięk szą ilość robotników.
Wydarzenia z 1905 roku rysowały się dość ponurą przyszłość również dla tych wszystkich bojowców, którzy żyli dotychczas za partyjne składki. Powrót do normalności wydawał się dla nich nie możliwy, gdyż groził dekonspiracją. Emigrowali bądź schodzili na drogę zwykłego bandytyzmu. Nastroje po klęsce doprowadziły w łódzkim społeczeństwie do postaw antyinteligenckich i fascynacji terrorem jako jedynym narzędziem zadośćuczynienia doznanym krzywdom.
Na tym gruncie powstali właśnie Rewolucyjni Mściciele, którzy są pierwszą stricte terrorystyczną organizacją na ziemiach polskich. W przeciwieństwie do partii politycznych, czy wcześniejszych grup anarchistycznych posiadających bojówki, które były jednak tylko zbrojnym ramieniem organizacji, Mściciele zarówno w programie jak i w całej działalności postrzegali terror jako jedyne narzędzie walki i osiągnięcia zamierzonego celu. Ich akcje można podzielić na: rabunkowe (pozyskanie pieniędzy na działalność oraz przeka zywanie ich dla rodzin uwięzionych bądź zabitych towarzyszy); represyjne (wykonywanie wyroków na tajnych agentach, przedsta wicielach władzy carskiej, zdrajcach) oraz terror zaczepny.
Można by się zastanawiać, czy nie jest błędne umiejscowienie tej grupy w kryteriach organizacji politycznej. Jednak za tym poglądem przemawia status i program, w którym - może nieco mgliście – Mściciele kreślą polityczną wizję swoich działań. Również odezwa „Do robotników i robotnic" ma na celu podkreślenie ideowego cha rakteru grupy. Warto nadmienić, że protestowali przy każdorazo wym przyrównywaniu ich do bandytów, wyjaśniając motywy swo ich czynów.
Anarchizm Mścicieli pozostawał również wieloznaczny. Czytając akta policyjne, można odnieść wrażenie, że posiadali niewielką wiedzę na temat programu i założeń anarchizmu, dość modnego wówczas wśród robotników Europy Zachodniej. Jednak zawarte w programie hasło o dążeniu do autonomii regionu, a nie do odzyska
nia przez Polskę niepodległości, brak hierarchii wewnątrz organiza cji czy antyinteligenckie hasła zbliżają ich bardzo wyraźnie do zwo lenników Wacława Machajskiego[59]. Znamy również zapiski Jana Wiktora[60] na temat kontaktów Rewolucyjnych Mścicieli z krakowskimi anarchistami działającymi wokół Augustyna Wróblewskiego i pisma ,,Sprawa Robotnicza". Część bojowców przyszła do organizacji z rozbitych wcześniej grup anarchistycznych, jak warszawska „Zmowa Robotnicza”, czy łódzka Grupa Anarchistyczno-Spiskowa.
Zdecydowana jednak większość tworzyli byli członkowie PPS FR, rozgoryczeni dotychczasową polityką partii. Dokonywane przez grupę akcje, mimo częstokroć bandyckiego charakteru, przeprowa dzane były wyłącznie na bogatych kupcach i łódzkiej buržuazji. Zamachy na zwykłych policjantów czy pracowników Ochrany zjed nywały grupie sympatię wśród najbiedniejszych warstw społecz nych, czy dużej rzeszy szeregowych członków PPS. W przeciwień stwie do działającej kilka lat wcześniej innej łódzkiej grupy anarchi stycznej Internacjonał, której członkowie w większości byli Zydami, zdecydowaną większość Mścicieli stanowili Polacy. W archiwach znajdujemy zaledwie dane kilku członków pochodzenia żydowskie go i niemieckiego.
Prawdopodobnie w ciągu trzech lat istnienia przez grupę przewi nęło się blisko 400 osób. Ich działalność i udział w organizacji był bardzo różny – od cichej pomocy w udzielaniu schronienia po akcje bojowe. Ze względu na rygorystyczne zasady konspiracji jak i upływ czasu, dzisiaj trudno ustalić większość nazwisk, czy opisać wszystkie akcje, których dokonali Rewolucyjni Mściciele. Ciekawa może być również rola kobiet w organizacji, których, jak udało się ustalić, było co najmniej 20. Wydaje się jednak, że prócz Matyldy Dębskiej większość z nich spełniała zadania pomocnicze.
Bardzo rygorystyczne zasady postępowania w czasie akcji (nie opuszczanie towarzyszy oraz samobójstwo w przypadku możliwości aresztowania) doprowadziło do blisko 40 wypadków śmiertelnych. Natomiast sami Mściciele odpowiedzialni byli za co najmniej 80 zabójstw. W czasie działalności grupy policja dokonała aresztowań około 100 osób, z których większość została skazana na zesłanie bądź karę śmierci. Szczególnym echem odbił się proces z paździer nika 1914 r. Obejmował on 76 oskarżonych i prawie 200 świadków. Po naradzie sędziów proces został w końcu podzielony na kilka mniejszych. Wybuch wojny spowodował przewiezienie aresztantów najpierw do Warszawy, a następnie do Moskwy. Tam właśnie odby ły się procesy, w czasie których wielu skazano na karę śmierci, z zamianą na katorgę. Do czołowych oskarżonych w tym procesie należeli: Michał Doroszewski, Władysław Goberski, Michał Krze miński, Józef Cimek, Jan Kryster, Franciszek Tomaszewski, Kuno Reis, Jan i Antoni Słaboszowie, Julian Szwertner, Leon Banaszczyk, Franciszek Dłużewski, Andrzej i Bronisław Hołyszowie. Dalsze losy zesłańców są nieznane, chodź należy przypuszczać, że po re wolucji 1917 r. dużej części z nich udało się wrócić do kraju.
[59] Twórca tak zwanej ,,machajewszczyzny" -- anarchistycznego ruchu antyinteligenckiego, występującego przeciw inteligencji, socjalizmowi i państwu.
[60] Pisarz, publicysta. Poseł do Krajowej Rady Narodowej i na Sejmu I kadencji.
** Dodatki
*** Dodatek A: Program Rewolucyjnych Mścicieli
Grupa nasza jest organizacją terrorystyczną, polityczno ekonomiczną, której celem jest walka o wolność klasy robotniczej spod jarzma burżuazyjnego i rządowego. Organizacja uznaje terror jako formę walki politycznej i ekonomicznej w szerokim zakresie, tak, jak w równej mierze dokonywanie ekspropriacji pieniędzy państwowych, jak i burżuazyjnych.
Nie prowadzimy walki o niepodległość Polski, domagamy się natomiast szerokiej i pełnej autonomii politycznej i kulturalnej z po działem dóbr narodowych między wszystkich ludzi pracy. Jednym z celów organizacji naszej jest niesienie pomocy członkom swoim zamkniętym w więzieniu, czy znajdującym się na katordze oraz ich rodzinom, jeśli one znajdowały się na utrzymaniu uwięzionego i pomocy takiej potrzebują. Zobowiązani jesteśmy też do przyjścia z pomocą tym, którzy rozkonspirowani pomocy tej będą potrzebować.
Zdobyte w akcjach pieniądze rozdzielane będą między wszystkich towarzyszy, w zależności od potrzeb każdego z nich, wiadoma jednak część tych pieniędzy pozostaje w kasie, oddanej pod opiekę zarządu, za co ten jest odpowiedzialny i zobowiązany w określonych terminach do składania towarzyszom dokładnych sprawozdań z wpływów i wydatków.
Członkowie Organizacji wybierają spośród siebie Zarząd, który po powołaniu zobowiązany jest do wykonywania wszystkich uchwał, podjętych na zebraniu. Ważniejsze zagadnienia organizacyjne i polityczne rozpatrywane są przez Ogólne Zebranie Członków. Każdy, kto pragnie należeć do grona Członków Organizacji i nim zostaje, ma obowiązek brania udziału w razie potrzeby we wszystkich organizowanych akcjach terrorystycznych, w przeciwnym razie nie może być członkiem Grupy Rewolucjonistów Mścicieli.
Nie uznajemy jakichkolwiek przywódców, każdy posiada prawo głosu i wszyscy są sobie równi. Tylko na czas akcji wybiera się dowódcę, któremu wszyscy uczestnicy akcji są zobowiązani do bezwzględnego posłuszeństwa. Ale tylko w akcji. Członkowie na szej organizacji zobowiązani są do zachowania ścisłej konspiracji i prowadzenia życia normalnego, aby być przykładem dla innych, na dowód, że jesteśmy ludźmi walczącymi o wolność, a nie pospolity mi bandytami i złodziejami.
(Na oryginale widnieją dwie pieczęcie: jedna czarna, druga czerwona z symbolem czaszki i dwóch skrzyżowanych kości.)
*** Dodatek B: Statut Rewolucyjnych Mścicieli
Każdy wstępujący do Organizacji daje słowo honoru, że nikomu nie wyjawi nic z tego, co dzieje się w Organizacji, w przeciwnym razie podlegać będzie sądowi, który zawyrokować może karę śmierci.
Członek Organizacji jest zobowiązany do ścisłego przestrzegania przepisów niniejszego Statutu. Winien on surowo stosować zasady konspiracji, a przede wszystkim nie nosić przy sobie niczego podejrzanego, nie utrzymywać znajomości z ludźmi niepewnymi, nie prowadzić rozmów w miejscu pracy na temat Organizacji czy jej działalności itp. W swoim otoczeniu należy udawać człowieka obojętnego na wszystko, ale obserwować wszystkich. Członek Organizacji zobowiązany jest do zwracania uwagi na swego towarzysza, przypominania mu przepisów Statutu i ścisłego ich przestrzegania. Gdy zauważy coś niezgodnego w postępowaniu obserwowanego ma obowiązek zakomunikowania o tym na Zebraniu Członków Organizacji.
Za przekroczenie zasad konspiracji szczególnie za przechwalanie się, pokazywanie broni itp. sprawy każdy to czyniący zostanie usunięty z Organizacji.
Członków naszej Organizacji ma łączyć braterstwo, pełne uczucie serdeczności i wzajemnego popierania się oraz nieodzowna wzajemna obrona w akcji, nieporzucanie rannych na miejscu akcji, a także niesienie pomocy tym towarzyszom, którzy schwytani – osadzeni zostali w więzieniach, przede wszystkim podjąć starania o ich uwolnienie.
Pomoc Organizacji obejmuje i rodziny aresztowanych lub zabitych towarzyszy w czasie akcji, jeżeli rodziny te były do ostatniej chwili na ich utrzymaniu.
Organizacja dostarcza uzbrojenie swoim Członkom.
Ustalona przez Organizację – Walne Zebranie Członków – część zdobytych w akcji pieniędzy przechodzi do Kasy Organizacji - pozostała suma dzielona jest między wszystkich towarzyszy, stosownie do ich udziału w akcji i odpowiednio do ich potrzeb.
Od udziału w przygotowaniach akcjach i wystąpieniach nikt z członków Organizacji nie może się wymówić, w przeciwnym razie wymawiający się nie może być członkiem Organizacji i zostanie z niej wykluczony. Jeżeli wystąpienia nasze wymagać będą ofiarnego oddania swego życia, do akcji takiej powołuje się ochotnika, a w przypadku ich braku, wyznacza się uczestników spośród członków Organizacji.
W przypadku nieprzybycia członka Organizacji na miejsce wyznaczonej akcji i spowodowania tym faktem jej odroczenia, grozi mu kara śmierci, chociażby Sąd Organizacyjny jeszcze nie rozpatrzył jego sprawy
Za ucieczkę z pola walki grozi śmierć. Każdy z uczestników akcji ma prawo strzelić w łeb uciekającemu.
Jeżeli członkowie Organizacji dokonają jakąś akcję bez uprzedniego powiadomienia o tym Organizacji, zostaną za czyn ten z Organizacji wykluczeni. Jeżeli jednak podjęcie akcji spowodowały sprzyjające ku temu warunki i okoliczności - akcję tę winno się wykonać i zdać z niej sprawozdanie na najbliższym Zebraniu Członków.
Za zabójstwo niewinnego człowieka - sprawcy tego czynu grozi kara śmierci, chociażby Sąd Organizacyjny jeszcze nie rozpatrzył jego sprawy.
Za zdradę grozi kara śmierci. Najwyższą instancją Organizacji jest Zebranie Członków.
Źródło: WAPŁ, GP, sygn. 1827/1912
(Na oryginale widnieją dwie pieczęcie: jedna czarna, druga czer wona z symbolem czaszki i dwóch skrzyżowanych kości.)
*** Dodatek C: Odezwa Rewolucyjnych Mścicieli
Tylko ten doczeka dnia wolności,
Kto z własnej woli jest wolny.
Tylko przemocą osiąga się
Królestwo Niebieskie.
Robotnicy fabryczni i chłopi!
Jakiż cel naszego życia?
Odpowiedź na to znajdujemy w nas samych, a mianowicie: Całe nasze życie bezustannie jest przede wszystkim dążeniem do zdobycia lepszego kawałka chleba, dobrego mieszkania i odzieży, jednym słowem - do polepszenia swego bytu. Oprócz tych potrzeb, wspólnych dla wszystkich bez wyjątku ludzi, każdy pojedynczy człowiek ma przed sobą określony cel, do osiągnięcia którego niezmiennie dąży.
Osiągnięcie tych dążeń w stopniu dającym nam zadowolenie nazywamy szczęściem. A więc żyć szczęśliwie – to jedyny cel życia człowieka. Oto problem, który stale zmusza do walki z przeciwnościami napotykanymi na drodze do celu i zakłóca ustanowiony porządek rzeczy.
Każdy z nas robotników i bez wskazań wie, na czym polega cena życia, lecz czy korzysta z tej świadomości, chociaż uskarża się na swój los? Dlaczegóż tak jest? Dlaczego to my - cała masa głodnych robotników, wiedząc dobrze, co nam jest życiu niezbędne, cierpliwie znosimy niedostatek, a najwięcej cierpimy od bezskutecznego, często szkodliwego dla nas bezrobocia lub - co jeszcze gorzej – walczymy między sobą. Naszymi umysłami bowiem kierują nasi wrogowie kapitaliści z pomocą przekupionych pachołków – inteligentów, swoimi wrednymi słówkami wpajają w nas zgubne sądy i wrogość partyjną, jak truciznę.
Ile razy masy uciśnione dążyły do dokonania krwawego sądu nad tymi trutniami i odebrania im majątków, tyle razy panowie inteligenci, te psy karmione ochłapami przez kapitalistów, ci cywilni policjanci, kręcili się wśród robotników ze słodkimi słowami na ustach i z sercem wściekłego chytrego zwierzęcia. Otumaniali słabe i niepraktyczne umysły poróżnionych robotników i wtedy ci ostatni - zamiast dokonania należnej rozprawy z tyranami i bezzwłocznej konfiskaty majątków na swą korzyść – tworzyli różne partie polityczne, które odciągały robotników od tak dawno żądanego celu, narażając ich na walki bratobójcze i mamiąc ich nadzieją na poprawę bytu później, po zmianie czarcich rządów na diabelskie, a najprędzej po śmierci.
Przypomnimy tylko wypadek z ostatniej rewolucji i zobaczymy, że te szeregi ginęły świadomie. Były to ofiary porozumienia inteligentów, których nasyłała burżuazja (albo fabrykanci) w szeregi robotników w tym celu, żeby ich niedoświadczonych wciągnąć do walki z carsko-szlacheckim rządem, jakoby nieodpowiednim dla buržuazji. Ilu robotników wygrywa przy zamianie carskiego rządu na demokratyczny, niech pokaże nam choćby przykład rewolucji francuskiej.
Podżegani przez pachołków-inteligentów pięknymi hasłami i obietnicami robotnicy francuscy chwycili bagnety i za cenę tysiącznych ofiar obalili królewsko-szlachecki rząd feudalny. Niezwykle uroczyście świętowała burżuazja zwycięstwo nad szlachtą. Zamki i gmachy publiczne pełne były śpiewu i muzyki na cześć rewolucji i na sławę poległych, a kosztowne napoje lały się strumieniami, lecz kiedy robotnicy, opierając się na obietnicach, zażądali chleba i wolności – to w odpowiedzi na to ujrzeli skierowane w ich piersi te same bagnety, którymi oni obalili szlachtę i jej rządy.
Porównując to wszystko, widzimy, że żadna obca siła nas nie oswobodzi, żadne najpiękniejsze mowy panów towarzyszy faryzeuszów - Daszyńskich, Wrońskich, Beblów itp. opiekunów naszych z polecenia kapitalistów. Nie tylko oni nam nie pomogą ale zaszkodzą, ponieważ zaciemniają nam umysły i odwracają uwagę naszą na sprawy zupełnie niepotrzebne.
Hasła wolności, równości i braterstwa ci quasi-socjaliści głoszą tylko dlatego, żeby uśpić cię robotniku i pociągnąć za sobą. Lecz zrealizować tych haseł tobie nie wolno i biada ci, jeśli zażądasz bezzwłocznego podziału kapitału trutni, chociaż kapitał ten był osiągnięty twoją pracą. Panowie inteligenci nazwą cię bandytą lub szpiegiem i zabiją w imię socjalistycznej idei lub wydadzą carskim sługusom, otwarcie lub też w drodze prowokacji w swych sprzedajnych organach „Robotniku", „Górniku" itp., o tym nam wszystkim dobrze wiadomo. Na oświatę także niewiele będziemy liczyć, po nieważ obecnie oświata była i jest w rękach inteligencji i do ucisku mas robotniczych, jeśli by nam i dali oświatę, to nigdy nie dadzą właściwej, a tylko takie nieszkodliwe pozory,
Robotnicy! nigdy nie wyjdziemy z tego piekła nędzy - jeśli będziemy naiwnie wierzyć w obietnice kapitalistów, jeżeli nasz wolny rozsądek będzie krępowany różnymi wymyślnymi sugestywnymi teoriami o tym, co jest dobre a co złe.
Nie będziemy się okłamywać, że wilki dobrowolnie przestaną po żerać pokorne stworzenia, że nasi trutnie zaproszą nas dobrowolnie do swych wspaniałych pałaców a sami zejdą do wilgotnych i ciemnych nor, suteren i na mansardy i zamienią wyszukane dania i napoje na nasz czarny chleb, jedwab na nasze łachmany. Tylko do silnych należy królestwo niebieskie (lub wspólność majątku) - powiedział Chrystus. Czyli poprawa bytu proletariatu może być osiągnięta nie tylko przez same marzenia, ani jakimikolwiek wymyślonymi przez naszych wrogów chwytami, które posiadaczom majątek po większą a biednym umniejszą, lecz jedynie śmiałymi wystąpieniami i przyłożeniem topora do pnia tego podłego drzewa.
Robotnicy, siłą będziemy zdobywać kapitał, będziemy wyciągać soki z wyrodków burżuazji, z obszarników i inteligentów, to jest duchowieństwa, wyższych urzędników, oficerów, kupców, sędziów, adwokatów, współpracowników gazet itp. wyrzutków społeczeństwa, a także i policji, ponieważ wszystkie te soki powstały z nasze go potu i łez i dlatego przysługuje nam prawo usunięcia ich. Niech nasza nędza i godność ludzka zachęca nas do tego, żeby żyć dobrze i umrzeć godnie, do bezzwłocznego pomszczenia wszelkich podłych działań ciemiężycieli i do bezzwłocznego usunięcia posiadaczy od ich kapitałów i majątków, a wtedy prędzej na ziemi zapanuje spra wiedliwość.
Śmierć ciemiężycielom! Niech żyje wszechświatowa komuna! Niech żyje prawdziwe zbratanie się cierpiącego ludu! Niech żyje Grupa Rewolucjonistów Mścicieli!
Nakład 22 000 egz.
*** Dodatek D: Notatka z konferencji Rewolucyjnych Mścicieli Zakopane 26 V 1913 r.
Inicjatorem obrad był Michał Zakrzewski, łodzianin, noszący obecnie pseudonim „Jastrząb".
Porządek dzienny Konferencji obejmował:
1. Organizowanie Grup Rewolucjonistów Mścicieli
1. Stosunek do PPS-FR
1. Wolne wnioski.
Zagaił obrady Zakrzewski, stwierdzając, że po śmierci "Sępa" – Józefa Piątka Organizacja jako taka przestała istnieć, niektórzy po zostali członkowie nie są związani żadnymi węzłami organizacyjnymi. W obecnych czasach rząd rosyjski wszystkie swoje siły skierował przede wszystkim na prześladowanie i ściganie najżywotniejszych sił bojowych, kierujących ruchem robotniczym. Prześladowania te zmusiły wielu świadomych i bojowych robotników do gromadnej emigracji za granicę, w przeważającej większości do Galicji. Tutaj uchodźcy ci okropnie podupadają i z braku materialnego za bezpieczenia głodują i giną marnie. Nadszedł więc czas przyjścia z pomocą tym wszystkim potrzebującym. Zdecydowaliśmy się więc na ponowne zorganizowanie Grupy Rewolucjonistów Mścicieli i mamy nadzieję, że szeregi jej szybko zapełnią się gotowymi na wszystko oraz odważnymi bojowcami. Program nasz i taktyka streszcza się w krótkich zdaniach - „Walka z uciskiem, śmierć naszym oprawcom, broń i bomby na walkę oraz na ekspropriację. Pieniądze tą drogą zdobyte obrócimy na nasze cele, z nich czerpać będziemy, aby pomóc ludziom i pokryć nasze wydatki".
Punkt drugi referował Józef Winiarski, pseudonim „Sowa", który mówił o tym, że PPS-FR wprowadziła do swojej taktyki prześladowanie tych swoich bojowców, którzy z tych czy innych przyczyn pragnęli w jakichś sposób ominąć dyrektywy Centralnego Komitetu Robotniczego, schodząc z drogi przez niego wytyczonej. Prześladowania te dochodziły nawet do wydawania tych niesubordynowanych odszczepieńców w ręce policji. Obecnie PPS-FR szczególnie prześladuje członków Grupy Rewolucjonistów Mścicieli. Nie mo gąc dłużej ścierpieć takiego ich postępowania, skierowaliśmy do Centralnego Komitetu Robotniczego pismo, w którym żądamy prze rwania prześladowań, skierowanych przeciwko nam, grozimy też, że w przeciwnym razie wysadzimy ich Centralny Komitet w czasie posiedzenia, które mają miejsce w lokalu „Trybuny". Większość członków naszej Grupy Rewolucjonistów Mścicieli składała się i składa z byłych bojowców dawnej Organizacji Bojowej PPS. Znają oni miejsca przechowywania i magazynowania partyjnej broni, a na skutek przecieków z partyjnych rozmów mamy też różne wieści, z których poznajemy planowane zamachy i ekspropriację w najbliż szym czasie. Broń, o której wiemy, należy zabrać, a plany Frakcji Rewolucyjnej uprzedzić, dokonać je naszymi siłami, dopóty policja rosyjska w kraju, nieco odwykła od takich wystąpień jest uśpioną panującym w tym zakresie spokojem. Wszystko to powinniśmy dokonać szybko, dopóki w polu rośnie żyto mogące nam służyć za dobre schronisko i lasy, w których przed pościgiem możemy się ukryć. Frakcja Rewolucyjna zwleka z podejmowaniem napadów, nie będąc pewną swych bojowców, czy skonfiskowane sumy nie obrócą na własne potrzeby.
W punkcie 3) postanowiono odbudować Grupę Rewolucjonistów Mścicieli. Wybrano jednogłośnie jej przywódcę w osobie Michała Zakrzewskiego „Jastrzębia", jego zastępcę Józefa Winiarskiego „Sowę".
Niebawem, po zakończeniu obrad, zorganizowano trzy oddziały bojowe, czteroosobowe, kierując je do Warszawy, Sosnowca, trzecią zaś grupę podzielono i po dwóch wysłano jako organizatorów do Lublina i Kielc. Polecono aby, jeśli to będzie możliwe, po przybyciu na miejsce podejmowali pracę, nawet za niską płacę, uwagę swą poświęcając wywiadowi dla ustalenia, jakie pieniądze, jakimi drogami i przy jakiej ochronie przewożone są tam.
*** Dodatek E: Raporty Policyjne
1911 październik 29 / listopada 11, Warszawa. - Prokuratura Warszawskiej Izby Sądowej A. Gesse do prokuratora Piotrkow skiego Sądu Okręgowego M. Łaszyna z poleceniem zastosowania 102 paragrafu przepisów karnych wobec członków Grupy Rewolucjonistów - Mścicieli.
W drugiej połowie 1910 roku, w mieście Łodzi, guberni piotr kowskiej, zorganizowała się grupa osób, która, jak się później oka zało, przybrała nazwę „Grupy Rewolucjonistów-Mścicieli". Po cząwszy od października 1910 roku, grupa ta dokonała całego sze regu terrorystycznych napadów na funkcjonariuszy policji i straży ziemskiej, a także rozbojów w pociągach i na stacjach kolejowych. Kryminalna działalność tejże grupy trwała nieprzerwanie także w ciągu tego roku, przy czym jej przejawami w ostatnim okresie były: zbrojne przeciwstawienie się policji w Łodzi 3-go (16-go)[61] paź dziernika 1911, w ciągu którego został zabity członek grupy Stani sław Dębski, a także napad członka tejże organizacji Józefa Bana szaka na pracownika łódzkiej sekcji Ochrany, Pastusiaka, po którym to napadzie wspólnicy Banaszaka zabarykadowali się na poddaszu domu numer 6 przy ulicy Zielonej i przez dwa dni zbrojnie opierali się policji, strzelając z rewolwerów Browning i Mauser.
Pojawienie się Grupy Rewolucjonistów-Mścicieli stało się jasne od marca tego roku, kiedy to jej członkowie zrealizowali napad zbrojny 16-go (29-go) marca na pociąg pasażerski łódzkiej fabrycznej linii kolejowej, kiedy to zbrodniarze ukradli kasetkę z pieniędz mi i zostawili po sobie kwitek mówiący o ,,konfiskacji pieniędzy" z pieczęcią ,,Grupy Rewolucjonistów-Mścicieli”.
[61] Daty w Rosji zapisywano w tym okresie według kalendarza juliańskiego. Nawias zawiera datę według kalendarza gregoriańskiego, obowiązującego na Zachodzie.
W czerwcu G.R.M. wysłała do gazety „Kurier Łódzki" tekst, w którym wyjaśniła, że próba zabójstwa Wacława Brzeziny 31 maja (13 czerwca), który wydal członków grupy w ręce policji, była nie dziełem bandytów, lecz członków tejże grupy. Taki sam tekst został wysłany także do szefa policji miasta Łodzi, przy czym jednakże tutaj „rewolucjoniści-mściciele" grozili śmiercią każdemu ,kto by przeszkadzał im samym i ich pracy społecznej".
Wkrótce potem, w nocy 27-go czerwca (10 lipca) 1911 roku, w mieście Częstochowa schwytany został niezidentyfikowany czło wiek z paszportem na nazwisko Jan Turowicz, który oddał 8 wy strzałów z rewolweru. Miał przy sobie, oprócz wspomnianego re wolweru także naboje i kauczukową pieczęć z trupią czaszką, skrzy żowanymi piszczelami i podpisem w języku polskim ,,Grupa Rewo lucjonistów-Mścicieli”. Aresztowany Michał Bigosiński okazał się członkiem tejże grupy. Podczas przesłuchania wyjaśnił, że G.R. Mścicieli była stworzona przez byłego członka PPS, niejakiego Dłużewskiego, który to później spłonął w domu oblężonym i podpa lonym przez policję. Wszyscy członkowie tejże grupy byli wcze śniej członkami PPS. Programu grupy Bigosiński nie znał, wiedział tylko, że głównymi celami jej aktywności są napady na bogatych fabrykantów, bogaczy jako takich i ogólnie działalność skierowana na zdobycie posiadanych przez tychże kapitałów.
Jeśli chodzi o ocenę działalności G.R. Mścicieli, wyrażającą się poprzez nieprzerwany ciąg rozbojów, systematycznych zbrojnych przeciwstawień się władzy, groźbach śmiercią wszystkim tym, któ rzy by „przeszkadzali mi i ich pracy społecznej”, należy przyznać, że charakter działań tejże grupy w pełni odpowiada aspiracjom, do których dążą rozmaite grupy anarchistyczne, nazywające same siebie w różnych okresach bądź to „anarchistami-komunistami”, „maksymalistami”, „syndykalistami”, i tak dalej. Z natury samej swej działalności grupa tak skierowana jest nie przeciw indywidualnym osobom, lecz z jednej strony przeciwko całym klasom społecznym: posiadaczom, którzy widziani są jako fundament społecznego lecz i blisko związanego z tymże, ekonomicznego systemu; a z drugiej strony przeciwko ogólnemu porządkowi i prawu państwowemu i jego przedstawicielom, a więc osobom pełniącym funkcje i spełnia jącym swe obowiązki. Celem takiego typu działalności wydaje się być zniszczenie głównej bazy systemu społecznego: własności, całkowite zdruzgotanie i unicestwienie jakiejkolwiek władzy i na to miejsce zasianie i zakorzenienie elementów bezprawia: anarchii.
Ustanawia się: 1. że, według przedstawionego powyżej rozumo wania, osoby tworzące „Grupę Rewolucjonistów Mścicieli” są członkami szajki kryminalnej, którzy przyswoili sobie wspomniane poglądy i postawili sobie jako cel, przy użyciu terroru w stosunku do przedstawicieli władzy i do posiadaczy, a także poprzez napady zbrojne na obiekty publiczne i osoby prywatne; zniszczyć własność, zawładnąć kapitałami i unicestwić wszelaki porządek państwowy, i wprowadzić w kraju bezprawie i bezład, 2. że, po to by dosięgnąć tego celu członkowie tejże organizacji w ciągu całego roku bez przerwy realizują napady z bronią w ręku, okazują zbrojny opór przedstawicielom władzy i dokonują zabójstw na osobach pełnią. cych swe obowiązki; i do których to celów mają do swojej dyspozy cji składy broni; powierzam Waszej Wysokiej Dobrotliwości zrobić, zgodnie z paragrafem 1035 Statutu Sądownictwa Kryminalnego, dać rozkaz obwinić dodatkowo wszystkich członków ,,Grupy Rewo lucjonistów-Mścicieli” o przestępstwa przewidziane w Części 2-giej paragrafu 102 Kodeksu Kryminalnego.
1912 styczeń 26 / luty 8 Petersburg - Dyrektor Departamentu Policji S. Bielicki do zastępcy generala-gubernatora warszawskie go do spraw policji L. Uthofa w sprawie przedsięwzięcia środków zwalczania działalności grupy rewolucjonistów-Mścicieli.
Ściśle tajne
Przejrzawszy przesłany przez Waszą Ekscelencję 2 (15) grudnia ubiegłego roku protokół posiedzenia komisji ds. omówienia kwestii środków zwalczania działalności przestępczej organizacji zwanej „Grupą Rewolucjonistów-Mścicieli", mam zaszczyt zawiadomić Waszą Ekscelencję, że ze wspomnianego protokołu nie wynika, jakie dokładnie kroki przedsięwzięła komisja celem zwalczania aktów terroru dokonywanych przez wspomnianą grupę, zaś więk szość proponowanych przez komisję środków nosi charakter palia tywny, przy czym z wyliczonych w protokole środków, następujące zdają się być nie do przyjęcia:
1. publikowanie w gazetach informacji o przypadkach nagradza nia osób, które przyczyniły się do schwytania przestępcy, choćby i bez ujawniania nazwisk tych pierwszych, jako że podobne kroki mogą pociągnąć za sobą ujawnienie informatora i zemstę.
Biorąc pod uwagę polityczną otoczkę „Grupy Rewolucjonistów Mścicieli” i jej działalność, ukierunkowaną na akcje terrorystyczne oraz podobieństwo w działalności do grup bojowych innych partii, najbardziej realnym środkiem zapobiegania powstawaniu podob nych organizacji zdaje się być możliwie szeroka rozbudowa tajnej agentury.
Wobec powyższego oraz przez wzgląd na znaczenie tajnej agentu ry do naświetlenia działalności wzmiankowanej grupy, mam za szczyt prosić Waszą Ekscelencję o uczynienie odpowiedzialnym za kierowanie agenturą i opracowywanie wpływających informacji wyłącznie gubernialny Korpus Zandarmów, jak i zarząd Policji Kolejowej, zaś pracownicy organów ścigania oraz Policji Krajowej mogą w tym przypadku udzielać należytej pomocy z przestrzega niem okólnika z dnia 18 (31) października 1911 roku, nr 121393.
Przyjmijcie, Szanowny Panie, zapewnienie o moim całkowitym oddaniu i szacunku.